Justin.
Co on tu u licha robił?
-Justin, co tu robisz?-zapytał krzyżując ręce, na co ja tylko prychnąłem. Całej niezręcznej sytuacji przyglądała się Cass i jej mama. Wiedziały, że jesteśmy spokrewnieni? Musiały wiedzieć, przecież mamy to samo nazwisko.
Kurwa.
-Co ja tu robię?-zapytałem ironicznie.-Może powinienem zapytać o to ciebie,huh?-warknęłem wkurzony. Teraz już wiem dlaczego mama mówiła, że zatrzymał się tu na kilka dni. Tylko szkoda, że te jego kilka dni się nie kończą i że siedzi sobie właśnie w domu mojej dziewczyny.
Co jest do cholery?
-Po prostu wysłuchaj mnie i nie podejmuj pochopnych wniosków,w porządku? To się da wytłumaczyć-odezwał się. Pokręciłem przecząco głową śmiejąc się.
-Nic nie jest w porządku i to twoja wina, rozumiesz?-krzyczałem nie mogąc się już opanować.-Zniszczyłeś wszystko.! To samo chcesz zrobić im?-przejechałem wzrokiem kiwając głową w zamyśloną Cass i jej mamę.
-Justin dość.!-krzyknął rozzłoszczony.
-Masz rację, dość. Narazie tatusiu.-prychnąłem pod nosem i wyszedłem trzaskając drzwiami, bez przejmowania się konsekwencjami. Cass wybiegła za mną i próbowała porozmawiać, ale olałem ją. Szybkim krokiem wsiadłem do auta i pojechałem w bardzo dobrze znane mi miejsce zostawiając ją bez wyjaśnienia.
***
Szybka jazda, adrenalina, samochody, rywalizacja, a jednocześnie zabawa... To wszystko pobudza moje endorfiny. Czuje się wtedy tak dobrze. Nie liczy się nic poza tym co jest tu i teraz. Moje ciało się odpręża.Jestem w swoim świecie.
Jechałem ponad 190 km/h co chwilę przyspieszając. Krew bardziej pulsowała, serce mocniej biło.. Na zakrętach idealne drifty, mimo dużej prędkości... Idealnie.
Nikogo wokół mnie nie było, ale w moich uszach słychać było wiwaty, ludzi krzyczących kto wygra, samochody które przyśpieszały, by szybciej dostać się na metę.
To był mój świat.
Tu ja byłem panem.
Zatrzymałem się po skończeniu trasy i oparłem głowę o kierownicę głośno wzdychając. Kiedy jadę nie myślę o niczym prócz jazdy. Wyścig przejmuje nad moim ciałem kontrolę, ale kiedy przejeżdżam przez linie mety wszystko pryska. Jakby wszystko co dobre zniknęło i została szara rzeczywistość.
Siedziałem tam nie zdając sobie sprawy z tego, że czas tak szybko mija. Myślałem o tym co powie mi Cass i co ja powiem jej. Przez ten cały czas dzwoniła do mnie i pisała. Po pewnym czasie wyłączyłem telefon, by mnie nie kusił. Czułem się źle. Bardzo źle. Zazwyczaj w takich sytuacjach szedłem do clubu. Alkohol, taniec i seks..wiecie o czym mówię.
To zdecydowanie poprawiało mi humor, choć na chwilę, ale nie mogłem tego zrobić. Czułem się oszukany przez Cass, ale cholera nie mógłbym.
W końcu postanowiłem pojechać do szpitala i odwiedzić Chaza. Jechałem już nieco wolniej, bo byłem w mieście, a nie na obrzeżach. Wszedłem do szpitala i od razu skierowałem się do pokoju.
Był pusty.
Co jest?
Podszedłem do pielęgniarki, która wychodziła właśnie z innego pokoju i zapytałem.
-Przepraszam, gdzie jest Chaz Somers?-kobieta spojrzała na mnie i usmiechnęła się przelotnie.
-Wyszedł jakieś 2 h temu.-powiedziała po czym odeszła.
Zdezorientowany wyszedłem z powrotem na zewnątrz otwierając drzwi od auta po czym wszedłem do środka i zająłem swoje miejsce. Uruchomiłem telefon i przejrzałem* wszystkie wiadomości i nieodebrane połączenia. Większość z nich była od Cass jednak było też kilka od chłopaków.
Zostawiając chwilowo wszystkie wiadomości zadzwoniłem do Ryana, który dobijał się, gdy miałem wyłączony telefon.
-No nareszcie, kurwa.-warknął choć słychać było w jego głosie coś jak ulga.-Gdzieś ty był, jak dzwoniliśmy?
-Musiałem pomyśleć.-powiedziałem.-Co jest i gdzie jest Chaz?
-Jesteśmy u niego. Będziesz?-zapytał.
-Taa, zaraz przyjadę.-I po tych słowach się rozłączyłem.
Teraz potrzebowałem kumpli.
***
-Siema.!-powiedziałem na wejściu i przybiłem z każdym tzw żółwia.-Co było tak ważnego, że wyłączyłeś telefon?-zapytał Chris.
-Mój ojciec był w domu Cass z jej mama.
-Co?-krzyknął zdezorientowany Ryan.
-Co to ma kurwa znaczyć?-odezwał się Chaz.
-Sam chciałbym wiedzieć.-splunąłem.-Wróciliśmy z Wesołego Miasteczka i mieliśmy iść do Cass, ale w salonie zastaliśmy jej mamę i...jego.
-Chwila, chwila ty, tzn wy serio byliście w Wesołym Miasteczku?-zaśmiał się Josh zakrywając usta dłonią, by się nie roześmiać.
-Czy to kurwa ważne?-krzyknąłem.-Co jeśli Cassie miała się do mnie zbliżyć, bo mój ojciec jej kazał? Albo co jeśli Cass...-mówiłem wszystko to co przychodziło mi na myśl, ale chłopakom się to nie podobało i mi przerwali.
-Koleś słyszysz siebie? Na prawdę myślisz, że miała z tym coś wspólnego?-warknął zły.-Osadzasz własną dziewczynę, ale kurwa wysłuchałeś jej chociaż?-Spojrzałem na krzyczącego Ryana, który zazwyczaj ma rację i nic już nie powiedziałem. Nie wiedziałem co. Nie wiedziałem co Cassie by mi powiedziała. Może faktycznie nic nie wiedziała? Cholera.-Nawet jej nie wysłuchałeś.-prychnął pod nosem.-Gratuluję dojrzałości. I wiesz co?-zapytał podchodząc bliżej mnie i wystawił ku mnie swój palec.-Nie zdziwię się jeśli przestanie ci ufać. Wiesz czemu?-wciąż milczałem przełykając głośno ślinę.-Bo spieprzyłeś stary.-dokończył i odszedł zostawiając mnie w osłupieniu.
Siedziałem przed resztą naszej paczki, ale czułem się dziwnie. Jakby każdy mnie oskarżał. Czy na prawdę, aż tak źle zareagowałem? Jestem ciekaw co oni zrobiliby na moim miejscu.
-Na co ty liczysz?-zapytał Chaz. Spojrzałem na niego, a on zaczął mówić.-Jedź do niej kretynie, zanim cię znienawidzi.
***
Już od jakiś 15 minut stałem pod jej domem i bałem się wejść. Jej mama będzie na mnie zła, to pewne. Cass pewnie też. Cholera, może powinienem zawrócić i dać im spokój?Wyjąłem telefon z kieszeni i spojrzałem na godzinę. 20.17 może już śpią? -kretynie jest 20, a ty myślisz,ze śpią.-wyśmiała mnie moja podświadomość.
Przypomniałem sobie o nieprzeczytanych sms od Cass. Otworzyłem je i zacząłem czytać.
'Cholera, Justin odezwij się. Martwię się :c'
'Przepraszam nie wiedziałam, ze to twój tata. Na prawdę.! Proszę porozmawiaj ze mną.!'
'Odezwij się proszę'
'Daj mi choć 5 min na rozmowę, jeśli później nie będziesz chciał mnie znać, zrozumiem. Porozmawiajmy, nie wiedziałam. Przepraszam'
Schowałem telefon z powrotem do kieszeni nie chcąc czytać nic więcej. Skłamałbym gdybym powiedział, że nie zabolał mnie ostatni sms. Na prawdę myślała, że nie będę chciał jej znać? Postąpiłem jak pieprzony egoista i teraz muszę to naprawić. Otworzyłem drzwi i wyszedłem z auta. Pod drzwiami zadzwoniłem raz dzwonkiem i czekałem aż ktoś mi otworzy, jednak kiedy usłyszałem kroki wpadłem na pomysł i schowałem się w drzewkach, które rosły przed domem z nadzieja, że nikt mnie nie zauważy. Na moje szczęście drzwi zostały otworzone, a mnie nie zauważono. Kiedy tylko się zamknęły wstałem z ziemi, otrzepałem spodnie i ruszyłem do auta odjeżdżając
***.
-Dobry Wieczór.-przywitałem się ze starszą panią w kwiaciarni.-Czego byś sobie życzył chłopcze?-zapytała z uśmiechem.
-Coś ładnego, bardzo ładnego. Szczerze to nie znam się na tym, więc liczę, ze pani mi pomoże.-powiedziałem drapiąc się po karku.
-Z jakiej okazji?-zapytała.
-Eem..-zająkałem się.-To na przeprosiny.
-W porządku. Coś znajdziemy.-powiedziała rozglądając się po półkach z różnymi kwiatami.-Może te?-pokazała na kolorowe tulipany.-Myślę,że mogłabym ci to jakoś upiąć i wyszedłby z tego bardzo ładny bukiet.
-Świetnie. Byłbym wdzięczny.-posłałem jej uśmiech. Kobieta wzięła kilka kwiatów i zaczęła je łączyć, dodając różne elementy.-I gotowe.-powiedziała dumnie podając mi bukiet. Uśmiechnąłem się szeroko i wziąłem go od niej.
-Czy mogłaby pani zrobić jeszcze jeden taki sam?-zapytałem niepewnie.-Myślę, że jej mamie też należą się wyjaśnienia.-powiedziałem bardziej do siebie, ale kobieta chyba to usłyszała, ponieważ kiwnęła głową i szeroko się uśmiechnęła. Po skończonej pracy, zapłaciłem kobiecie dziękując i pojechałem do domu Cass zmierzyć się ze swoimi konsekwencjami.
***
Po raz kolejny dzisiaj dzisiaj zadzwoniłem dzwonkiem tym razem czekając. Całą drogę tu obmyślałem co powiem, kiedy będę tu stać. Miałem przygotowaną mowę, ale wszystko mi wyleciało,a drzwi się otworzyły. Stała w nich mama Cassie.-Dobry Wieczór.-powiedziałem starając się, by brzmiało to dość pewnie.
-Cześć Justin. Wejdziesz?-zapytała otwierając szerzej drzwi. Wszedłem za jej prośbą i biorąc wielki wdech zacząłem mówić.
-Ja..chciałbym panią przeprosić za dzisiaj. Zachowałem się na prawdę niestosownie. Powinienem zapanować nad emocjami, przepraszam.-powiedziałem i wręczyłem jej bukiet kwiatów zza pleców. Uśmiechnęła się, to chyba dobrze nie?
-Justin nie musisz przepraszać. To nie twoja wina.-zapewniła.-Miałeś do tego prawo. W prawdzie nie wiem jak jest na prawdę między tobą a Jeremym, ponieważ to co mówił lekko odbiegało od sytuacji z dzisiaj.-skrzywiła się.-Ale jestem pewna, że nie zrobiłeś nic złego. To ja powinnam Cię przeprosić. Mogłam się upewnić lub chociaż domyślić, że jesteście rodziną mimo, iż mieszkacie daleko. A za kwiatki oczywiście dziękuję. Są piękne.-posłałem jej uśmiech i spuściłem wzrok.
-Czy..-zacząłem.-Cass jest bardzo na mnie zła?-zapytałem ją.
-Nie.-ktoś powiedział. Odwróciłem się i ujrzałem moja dziewczynę stojąca na schodach z uśmiechem.
------------------------------------------------------------------------------------------
hej, hej, hej misiaki .! :)
No i jestem z kolejnym rozdziałem.
Mam nadzieję, że jest dość długi, huh?
Wiecie, że jesteście cudowni?
Tak bardzo dziękuję za wszystkie wyświetlenia, komentarze i obserwacje.
Jakieś pytania? Twitter
Informowani? TU
Spam? Chętnie poczytam coś nowego. :) TU
Kocham Was.
Miłego wieczoru/nocy < 3
Jejkuuu. To jest cudowne
OdpowiedzUsuńi Justin z kwiatami OmG
@AyeeBeliebersPL
No, fajny(:
OdpowiedzUsuńAle sweet zakończenie =^.^= Cudneeee <333
OdpowiedzUsuńJejku, ale słodki! :3 ahhh, końcówka :3 popłakałm się ze szczęścia! :') mów co.chcesz, jest śliczny! :*
OdpowiedzUsuńNajlepsze lalalallala <3
OdpowiedzUsuńTen rozdział jest po prostu słodki i boski <33
OdpowiedzUsuńO boże dodaSz jutro następny proszę :*
OdpowiedzUsuńTo jest tak bardzo słodkie i takie awww.... Czekam na następny <3 @BiebsIsMyLife4
OdpowiedzUsuńSUPER *_*
OdpowiedzUsuńo boże jaram się! Justin kupuje kwiatki! on jest taki SŁODKII! <3
OdpowiedzUsuń@shevine_
awww kochany Justin, trochę się wkurzył, ale naprawił swój błąd :)
OdpowiedzUsuńczekam na nn <3
@kasq_00
Justin kupuje kwiaty słodko. Będzie dzisiaj następny proszę nie mogę się doczekać co justin jej powie napewno będzie słodko :*
OdpowiedzUsuńO boże oni są tacy słodcy :*
OdpowiedzUsuńTo jest najlepsze opowiadanie :*
OdpowiedzUsuńczekam na następny :)
Jak zobaczyłam ze jest nowy to myślałam ze dostanę zawału ze szczęścia. czekam na kolejny rozdział :*
OdpowiedzUsuńAwww... kochany :*
OdpowiedzUsuńAaaaaaa !! Koocham to ♥ Cudownie piszesz ;* Rozdział jak zwykle cudowny ♥ /@loveyou1_justin
OdpowiedzUsuńSłodko :) dodałabyś dzisiaj kolejny rozdział proszę :*
OdpowiedzUsuńKocham,kocham,kocham to opowiadanie :)
OdpowiedzUsuńDaj mi takiego justina : ] z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział mam nadzieję ze będzie dzisiaj proszę :*
OdpowiedzUsuńMmm... super :*
OdpowiedzUsuńMoje ulubione opowiadanie ;) Jesteś świetna ;)
OdpowiedzUsuńNEXT :D
najlepszy blog razem z dangerem i bronx ;0 kocham je ! <3
OdpowiedzUsuńomg genialny ;)
OdpowiedzUsuńGenialny! nie mg doczekać się nn <3
OdpowiedzUsuńCudowny <333 Masz talent, zazdro *-*
OdpowiedzUsuńNie trzymaj nas w napięciu, tylko dawaj nn :3
jakie sludkie, czekam na nn <333
OdpowiedzUsuńSuper z niecierpliwością czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńKocham tego bloga ;)
OdpowiedzUsuńO boże... justin + kwiaty = słodko :*
OdpowiedzUsuńKochany < 33
OdpowiedzUsuń