niedziela, 30 marca 2014

Rozdział 34

Justin

-Ko..kocham twoje oczy.-powiedziałem i ponownie wbiłem się w jej usta, uśmiechając się przy tym. Kurwa, prawie jej to powiedziałem. Prawie przyznałem się do tego, że...się w niej zakochałem. Co ta dziewczyna ze mną robi? 
Po chwili jednak oprzytomniałem i oderwałem się od jej ciepłych, pulchnych i idealnych ust.-Myślę, że powinniśmy jechać do Jasona, zanim zrobi się późno.-Dziewczyna przytaknęła, ostatni raz musnęła moje wargi i wsiadła do auta.
 Nie mogłem skupić się na jeździe. Cały czas myślałem o tym, co byłoby gdybym się nie pohamował i powiedział to. Jakby zareagowała? Co powiedziała? Czy wyśmiałaby mnie? Czy uderzyła? A może odpowiedziała tym samym? Nie byłem już niczego pewien. Bałem się, że mówiąc to mógłbym ją wystraszyć. Przecież co by sobie pomyślała? Jestem Justin Pieprzony Bieber, który nigdy nie był zakochany, który nie miał wyrzutów sumienia, gdy pieprzył codziennie inną laskę, albo gdy używał Olivii jako swojej seks zabawki.
-Justin?-poczułem lekkie szturchnięcie. Odwróciłem się w stronę Cass, spojrzałem na nią pytająco, i ponownie zwróciłem się ku drodze.-Coś się stało?-zapytała cicho.-Jesteś jakby nieobecny.
-Nic się nie stało, nie martw się.-powiedziałem ściskając jej kolano i posyłając na tyle szczery uśmiech na jaki było mnie stać.

***
Po kilku minutach byliśmy już pod domem Jasona. Szczerze, dopiero teraz zacząłem się zastanawiać po co on chciał się z nami widzieć. Przecież gdyby chodziło o sprawę z Melanie, to chciałby gadać tylko ze mną, nie? Spojrzałem na Cass, która do końca drogi była już cicho i kiedy miała wychodzić, złapałem jej rękę lekko szarpiąc, tak że ponownie usiadła na swoim miejscu.
-Jesteś na mnie zła?-zapytałem, a ona pokręciła przecząco głową.-Na pewno? Bo jeśli tak, to..-przerwała mi zatykając moje usta swoimi i zwycięsko się uśmiechnęła. Moja mała Cass chyba dzisiaj kocha moje usta.

Ugh, czy słowo 'kocham' przestanie mnie w końcu prześladować?

-Nie jestem na ciebie zła, Justin.-powiedziała muskając palcami mój polik. Pocałowałem ją w nos przez co zachichotała i wysiadłem z auta uprzedzając dziewczynę, że ma się nie ruszać. Szybko obszedłem samochód, otworzyłem drzwi i lekko się przez nią ukłoniłem wystawiając rękę, którą chętnie ujęła śmiejąc się głośno. Po chwili jednak spoważniała, ukłoniła się tak jak to robią księżniczki w filmach i podziękowała.
-Czy mogę panią prosić?-zapytałem wystawiając ku niej łokieć. Przytaknęła i ujęła go z wielkim uśmiechem na twarzy, który również zagościł u mnie wiedząc, że Cass jest szczęśliwa..Stałem się takim mięczakiem dla niej.
-Justin?
-Hmm?-mruknąłem całując ją w skroń.
-Czemu mieliśmy przyjść do Jasona? Myślisz, że to dobry pomysł?-zapytała,a w głosie można było wyczuć nutkę paniki. Zatrzymałem ją przed wejściem na schody, które prowadziły do domu chłopaka i wziąłem w dłonie jej policzki.
-Nie wiem czemu chciał się z nami widzieć, ale obiecuję że będziesz ze mną bezpieczna, ok?-Po tym jak przytaknęła udaliśmy się do wejścia. Otworzyłem drzwi wiedząc, że i tak nie raczyłby ruszyć swojego tyłka, żeby nam otworzyć i weszliśmy do środka. Już na wejściu można było wyczuć trawkę i alkohol, co nie było na moją korzyść. Wiedziałem, że będę musiał się teraz pilnować.
-No nareszcie, już myślałem że nie przyjdziecie.-Jason podszedł do mnie witając się męskim uściskiem, a potem spojrzał na Cass.-Ciebie lepiej tykać nie będę, bo Bieber mnie do grobu wpędzi.-zaśmiał się.-Siadajcie.-wskazał na wielką skórzaną kanapę, na której chwilę później siedziałem razem z Cass na kolanach.
-Dobra, więc po co nas tu ściągnąłeś-zapytałem masując delikatnie dłoń spiętej Cass. Nie ufała mu i to było widać. W sumie czy powinienem się dziwić? Po tym co odstawił w barze jakiś czas temu, na jej miejscu też byłbym nie ufny.
-Chce wszystko naprawić.-powiedział ze skruchą zaciągając się skrętem z marihuany. Patrzyłem na niego nie dowierzając w to co właśnie usłyszałem. No bo co to miało tak właściwie znaczyć?
-Naprawić co?
-Nasze relacje.-powiedział wzruszając ramionami.-Czy już do końca życia musimy być wrogami? Przecież od dziecka się kumplowaliśmy, czemu to miałoby się teraz zmienić.
-Jason, jesteś zjarany, nie wiesz co gadasz.
-Oh, ale ze mnie gapa.-parsknął pod nosem uderzając dłonią w czoło.-Chcecie może skręta?
-Nie.-warknąłem.-Wychodzimy.-Cass wstała z moich kolach, więc od razu złapałem ją za rękę i udaliśmy się ku wyjściu.-Ej, ale Justin co z Mel?-krzyknął.
-Nic jej nie jest. Zadzwoń jak będziesz w stanie normalnie gadać.-odkrzyknąłem i z hukiem zamknąłem za nami drzwi. Droga do samochodu była cicha. Nie odezwaliśmy się nawet słowem. Otworzyłem Cass drzwi od strony pasażera, a następnie udałem się na swoje miejsce, by po chwili dołączyć do ruchu na drodze.


Cassie

Czułam się dziwnie. Nie wiedziałam czy Justin jest zły na Jasona czy na wszystko wokoło. Nie wiedziałam czy powinnam się odezwać, czy lepiej by było gdybym siedziała cicho. Nie chciałam żeby się na mnie wściekał, ale też chciałam żeby się uśmiechnął. Chciałam takiego Justina jak w szpitalu, kiedy byliśmy u Hallie. Beztroskiego, opiekuńczego, tego który robił głupie miny tylko po to by rozśmieszyć małą, tego który składał jej paluszkową obietnicę, że jeszcze nie raz ją odwiedzi, tego który wciąż się uśmiechał, tego który był po prostu szczęśliwy.
 Kiedy zatrzymaliśmy się pod moim domem światła wszędzie były zgaszone. Jeśli mam być szczera to nie spodziewałam się, że moja mama będzie spać o 21, no ale cóż..najwidoczniej się myliłam. Spojrzałam na Justina, bo przecież ktoś w końcu musiał się pierwszy odezwać, ale kiedy miałam to zrobić on po prostu otworzył drzwi i wyszedł zostawiając mnie w osłupieniu. Potrząsnęłam głową i odwróciłam się do drzwi, które jak się okazało były już otwarte i wyszłam stając na przeciwko swojego chłopaka.
-Przepraszam.-powiedziałam odgarniając kosmyk moich włosów za ucho.
-Przestań mnie przepraszać za coś co nie jest twoją winą, Justin.-powiedziałam już pewniej. Po tej imprezie u Chaza, kiedy Mills mnie...''zaatakował'' powiedział mi, że ktoś taki jak on nigdy nie przeprasza. A teraz? Teraz słyszę to zbyt często. Nie żeby mi to przeszkadzało, ale jaki sens jest w przepraszaniu kogoś jeśli się nic nie zrobiło? Gdyby był czemuś winien to w porządku, wtedy byłoby to jak najbardziej zrozumiałe, ale teraz? Przecież on w niczym nie zawinił, a mimo to się obwinia.
-Ignorowałem cię, a nie powinienem.-westchnął.-Byłem zły, poprawka wciąż jestem zły na Jasona, ale nie powinienem odgrywać się na tobie.
-Jak już powiedziałeś byłeś zły.-pogłaskałam go po policzku, przez co lekko się rozluźnił zamykając oczy.-Nic się nie stało,ok? Czasami emocje przejmują nad nami kontrolę, ale..ty się nie dałeś.-powiedziałam.-Wolałeś się nie odzywać, żeby nie krzyczeć i nie wywołać kłótni. Dziękuję.-przybliżyłam się lekko i musnęłam kącik jego ust.
-Jesteś aniołem, wiesz?-powiedział, kiedy się od niego odsunąłem. Zaśmiałam się cicho, a on pocałował moje czoło.-Mówię poważnie, Cass. Potrafisz mnie uspokoić i sprawiasz, że jestem szczęśliwy.
-Co mogę powiedzieć....taki mój urok.-zaśmiałam się i oplotłam rękami jego szyję, a on śmiejąc się ze mnie podniósł mnie tak, że nogi miałam na około jego talii i pocałował mnie. Jego wargi delikatnie muskały moje. Nie był to jeden z tych, które są na pokaz w szkole, kiedy obojgu widać języki, nie. My w tym momencie nie potrzebowaliśmy naszych języków, by czuć, że ten pocałunek jest magiczny. Wystarczyło, że nasze usta się stykały, by wiedzieć że to coś wyjątkowego. By wiedzieć, że jesteśmy wyjątkowi.
 Bo wiecie? Justin sprawił, że to właśnie ja Cassie Sparks czuję się wyjątkowa przy nim.
-Mmm.-mruknęłam, by zwrócić swoją uwagę.-Myślę *pocałunek* że *pocałunek* muszę *pocałunek* już *pocałunek* iść *pocałunek*-Justin postawił mnie delikatnie na ziemi i splatając nasze palce udał się ze mną pod drzwi.-Wejdziesz?-zapytałam.
-Czy to zaproszenie na coś konkretnego?-zaśmiał się i po raz kolejny dzisiaj mnie pocałował. Uderzyłam go lekko w ramię i otworzyłam drzwi.-Twojej mamy nie ma?-poruszył brwiami uśmiechając się szeroko.
-Bieber hormony ci szaleją.-zaśmiałam się, po czym weszłam do kuchni by nalać sobie wody.
-Ale mając tak seksowną dziewczynę jak ty-szeptał mi do ucha oplatając mnie ramionami wokół talii.-wciąż potrafię się opanować, by nie rozebrać cię tu-przygryzł płatek mojego ucha,a fala ciepła przeszła przez moje ciało.-i teraz.
-Mówiłam ci już, że jesteś głupiutki?-odwróciłam się do niego odkładając szklankę na blacie i musnęłam jego nos uśmiechając się szeroko.
-Mhm.-mruknął. Mocno trzymając mnie w talii całował moją szyję. Przygryzłam wargę nie chcąc wydawać jakiś dzięków, by nie obudzić rodzicieli i lekko przechyliłam głowę dając mu większe pole do popisu. Składał mokre pocałunki na szyi, przygryzał lekko skórę...aż w końcu mnie oznaczył. 
Tak, Justin Bieber zrobił mi malinkę.
Dotknęłam miejsca, gdzie zostawił mi ślad i syknęłam lekko, kiedy za mocno przycisnęłam. Justin śmiejąc się pod nosem zabrał moją dłoń z malinki i ponownie pocałował ''oznaczone'' miejsce.
-Jesteś głupi.-warknęłam.-Jak ja mam z tym chodzić?-skrzyżowałam ręce na piersiach i spojrzałam na niego czekając na jakąś sensowną odpowiedź, ale zamiast tego usłyszałam jedynie jego śmiech.
-Oh, kochanie..-zaczął.-Myślę, że teraz nie będę musiał odganiać od ciebie chłopaków, bo będą wiedzieć, że jesteś zajęta.-przybliżył się i pocałował moje czoło.-Cass nie gniewaj się.-prosił.
-Nadal uważam, że jesteś głupi.-powiedziałam kręcąc głową i usiadłam na krześle przy stole.
-I seksowny.-dodał.
-Poważnie powinieneś się leczyć Bieber.-zaśmiałam się.-Jesteś dzisiaj strasznie napalony.
-Jeśli mam być szczery, to całe życie jestem napalony.-stanął za mną i objął mnie tak, że jego dłonie były wzdłuż moich piersi.-Ale kiedy poznałem ciebie nie mogę się opanować.
-Kochanie, może pójdziemy z tobą do lekarza, co?-zatrzepotałam swoimi rzęsami, a on zaczął się śmiać.
-Kochanie, nie.-powiedział i usiadł obok mnie na krześle. Chwycił jakąś kartkę ze stołu i zaczął czytać.-Wygląda na to, że mamy cały dom dla siebie.-zaśmiał się i położył kartkę przede mną.


''Wezwali mnie do pracy. Wrócę jutro. Nie spal domu, Cass.
Kocham Cię -mama''

Oh, ironio.


------------------------------------------------------------------------------------------------

Turururur, dobry wieczór. :)

Mam dla was nowy rozdział.
Może nic konkretnego się w nim nie dzieje, ale mam nadzieję, że nie jest tak źle. :)

----> Dlaczego Justin tak zareagował na skręta?
---> Czy Jason chce poprawić ich relacje czy ma jakiś plan?
---> Czy między Justinem a Cass do czegoś dojdzie?


Do następnego < 3

OSTATNIE DWA DNI >>>>> ANKIETA, DLA TYCH, KTÓRZY JESZCZE NIE GŁOSOWALI.


czwartek, 27 marca 2014

Rozdział 33

Cassie.


Tak bardzo jak nie przepadam za szkołą, tak jeszcze bardziej nie lubię poniedziałków. Otworzyłam lekko oczy i przeciągnęłam się na łóżku. Byłam zmęczona. Długo nie spałam, ponieważ Justin nie odpisał mi na wiadomość, a ja najzwyczajniej w świecie się martwiłam. To chyba nic dziwnego, prawda? Wstałam i od razu ruszyłam do łazienki w celu wykonania wszystkich porannych czynności. Myjąc zęby z powrotem weszłam do swojego pokoju i wzięłam telefon. Chciałam sprawdzić czy mi odpisał. Ale czego ja się spodziewałam? Nie, nie odpisał.

-Cassie pośpiesz się.-krzyknęła z dołu moja mama.-Kate po ciebie przyjechała.
Jak najszybciej wróciłam do łazienki, by wypluć pastę i opłukać buzię, po czym gotowa do szkoły wzięłam plecak i zeszłam do kuchni, gdzie siedziała moja mama Amanda z moją przyjaciółką Kate.
-Cześć.-przywitałam się i dałam każdej buziaka.-Idziemy?
Kate skinęła, więc od razu wyszłyśmy na zewnątrz.-Dziewczyno-krzyknęłam podekscytowana.-dostałaś nowe auto?
-Tak jakby prezent od mojego braciszka.-wzruszyła ramionami i otworzyła auto pilotem.
-Czemu kupił ci auto?-zapytałam zdezorientowana.
 Kate nigdy nie miała dobrych relacji ze swoim bratem, więc kiedy dowiedziała się, że wyjeżdża na studia do innego miasta, popłakała się ze szczęścia. Zawsze się kłócili i wyzywali. On często ją poniżał i uważał się za lepszego.
 Więc co się stało, że nagle kupił jej samochód?

-Powiedział, że chce nadrobić stracony czas. Wiesz, że niby jest mu przykro, że zmarnowaliśmy tyle lat na kłótnie.-powiedziała jakby bez emocji wyjeżdżając z podjazdu mojego domu.
-Aww-zagruchałam śmiejąc się.-Myślę,że to urocze,że chce naprawić wasze relację.-powiedziałam.
-Na prawdę myślisz,że to o to chodzi?-spojrzała na mnie wymownie, po czym swój wzrok ponownie skierowała na drogę.-Myślę,że on czegoś chce.
-Nie osądzaj go. Może na prawdę chce coś zmienić?
-Zobaczymy.-powiedziała.-A teraz chodź, bo jesteśmy spóźnione.


***

Dzień w szkole strasznie mi się dłużył. Jedyne o czym byłam w stanie myśleć na ostatniej lekcji to to, by jak najszybciej dostać się do domu. Nauczyciel od matematyki był jak zwykle denerwujący, a ja udawałam, że go słucham i rozumiem choć w rzeczywistości było zupełnie inaczej.
-Psst-usłyszałam, ale zignorowałam to.-Psst.-rozniosło się raz jeszcze. Odwróciłam się i zobaczyłam Olivie z wyciągniętą ręką ku mnie. Niepewnie wyciągnęłam swoją dłoń, a ona wręczyła mi jakiś liścik.

'Jason chce się spotkać z tobą i Justinem.

Co?
Spojrzałam na nią i pokręciłam przecząco głową.
-Cassie czy masz z tym zadaniem jakiś problem?-zapytał nauczyciel podchodząc do mnie.
-Eee..nie rozumiem tego.-mruknęłam.
Wiedziałam, że gdybym powiedziała, że to rozumiem to kazałby mi to rozwiązać, a ja nawet nie wiedziałam o jakim zadaniu mowa.
-Czego nie rozumiesz?-zapytał.
-Proszę pana..-zwróciła się do niego Olivia.-To zadanie 4 ze strony 253, które teraz robimy jest dość trudne i nie dziwię się, ze Cassie go nie rozumie.Czy mógłby pan wytłumaczyć to raz jeszcze?-zatrzepotała swoimi rzęsami i uśmiechnęła się szeroko, na co nauczyciel przytaknął i wrócił do tablicy.


***

-Po co to zrobiłaś?-zapytałam, kiedy wyszliśmy z klasy.
-Słuchaj wiem, że między nami nigdy nie było dobrze, ale spójrz..Jason chce odnowić przyjaźń z Justinem i resztą, a głupio by wyglądało gdybyśmy my się nienawidziły, nie sądzisz?-Przez chwilę milczałam. Nie wiedziałam co powinnam w tym momencie powiedzieć. Czy Justin na prawdę zamierza dacć Jasonowi drugą szansę? Spojrzałam na nią i kiedy miałam już coś mówić, Olivia uśmiechnęła się, a ja poczułam parę rąk obejmujących mnie w talii. Podskoczyłam lekko na niespodziewany dotyk i odwróciłam się by napotkać roześmianego Justina.

-Cześć Cass-powiedział całując mój polik. Zrzuciłam jego ręce i powiedziałam zwykle 'cześć' nawet na niego nie patrząc. Olivia prawdopodobnie wyczuła napięta atmosferę między nami i postanowiła się odezwać.
-Jason chce z wami porozmawiać. Moglibyście się z nim spotkać?
-Kiedy?-zapytał Justin.
-Dziś wieczorem, u niego.
-W porządku.-skinął.-To narazie.-powiedział i pociągnął mnie lekko do siebie.
-Co się dzieje?-zapytał zdezorientowany.

Oh czy on jest głupi czy głupi?

-Nic.-warknęłam.
-Możesz wmawiać to sobie, ale nie mi.-powiedział.-Co zrobiłem?
-Nie umiesz odpisywać na smsy?-krzyknęłam otwierając drzwi od szkoły.
-Na prawdę gniewasz się o to, że nie chciałem cię budzić?-zaśmiał się przyciągając mnie do siebie i całując w ucho. Przyjemny dreszcz przeszedł po moim ciele i lekko się rozluźniłam w jego ramionach.-Cass, kochanie.-mruknął.
-Ugh, zdajesz sobie sprawę, że nie spałam, bo czekałam aż odpiszesz?-Patrzyłam jak jego mina się zmienia. Przed chwilą jeszcze się śmiał, teraz był zupełnie poważny,a jego brązowe oczy nie błyszczały.
-Cholera nie wiedziałem, że będziesz czekała.-przejechał dłonią po włosach i głośno westchnął.-Cass przepraszam.
-Po prostu się martwiłam.-przyznałam.-Pojechałeś na wyścig. Jaką miałam pewność, że nic ci nie jest?-zapytałam, ale nie czekałam na odpowiedź.-Żadnej, Justin. A kiedy do ciebie napisałam, nie dostałam odpowiedzi.
-Masz rację. Powinienem był napisać do ciebie lub cokolwiek.-podeszłam do niego i wtuliłam się w jego klatkę piersiową wdychając jego cudowny zapach.
-Martwię się o ciebie.-szepnęłam.
Justin odsunął mnie lekko i odgarnął kosmyk włosów za ucho przyglądając mi się. Patrzył na mnie z adoracją i..szczęściem, kiedy na jego usta wkradł się szeroki uśmiech.
-Nie masz o co się martwić, ale doceniam to wiesz? Jeszcze żadna dziewczyna się o mnie nie martwiła i jeśli mam być szczery, to trochę dziwnie się z tym czuje.-zaśmiał się.
-To masz problem. Będziesz musiał się do tego przyzwyczaić.-wzruszyłam ramionami i podeszłam bliżej by pocałować go w policzek.-Bo nigdzie się nie wybieram, a jestem straszną panikarą.-zaśmiałam się i ruszyłam w stronę jego auta, czekając aż do mnie dołączy.


***

-Wejdziesz?-zapytałam, kiedy staliśmy już pod moim domem.
-Nie.-powiedział.-Zaczekam na ciebie w samochodzie,a ty idź po wizytówkę od tej kobiety z Wesołego Miasteczka.
-Mówisz poważnie?-krzyknęłam podekscytowana.
-A stałbym tu gdybym żartował?-zaśmiał się.-Idź już.
-Wiesz, że jesteś cudowny?-zapytałam zbliżając się do jego ust.
-Hmm..doprawdy?
-Mhm.-mruknęłam i musnęłam jego usta. Kiedy Justin położył rękę na moim policzku oderwałam się od niego i szybko pobiegłam do domu słysząc za sobą jego śmiech.

***

-Jesteśmy.-odezwał się Justin.
-Eem..myślisz, że możemy tu być?
-Gdyby tak nie było pewnie nie dostalibyśmy zaproszenia, nie?
-Chyba masz rację.
Wyszliśmy z samochodu. Justin chwycił moją dłoń i splótł nasze palce uśmiechając się pocieszająco. Czy się bałam? Tak. Bałam się, bo nie lubię szpitali. Wszystko to kojarzy mi się ze śmiercią taty.. Ale z drugiej strony chciałam tam iść. Miałam potrzebę pewnego rodzaju pomocy. Miałam nadzieję, że Hallie się ucieszy, gdy nas zobaczy. O ile wciąż nas pamięta...

-Dzień Dobry.-powiedzieliśmy przy recepcji.
-Dzień Dobry, kogoś szukacie?-zapytała kobieta.
-Tak, szukamy Hallie...-zatrzymał się, bo właściwie nie wiedzieliśmy jak się nazywa.
-Hallie? Hallie Cook?-Wymieniliśmy niepewne spojrzenia, po czym wyciągnęłam wizytówkę z kieszeni i wręczyłam kobiecie mając nadzieję, że to coś pomoże.-Tak, chodzi wam o Hallie Cook.-zaśmiała się.-Usiądźcie tam.-wskazała na krzesła za nami.-A ja zadzwonię do jej opiekunki.-Oboje skinęliśmy i czekaliśmy na dalsze informacje. Po kilku minutach podeszła do nas ta sama kobieta, którą widzieliśmy w Wesołym Miasteczku.
-Cieszę się, że przyszliście.-powiedziała uradowana, a uśmiech nie schodził jej z twarzy.-Hallie o was ciągle mówiła i następnego dnia chciała ponownie wrócić na karuzele.-zaśmiała się i machnęła ręką byśmy za nią poszli.
-Właściwie..-zaczęłam.-Dlaczego ona mieszka w szpitalu?
-Ma zespół Williamsa.-powiedziała.-To choroba wywołana delecją materiału genetycznego z regionu q11 23 chromosomu 7.
-Okeeeej, a tak po naszemu?-zapytał Justin. Uderzyłam go lekko w ramię, na co się skrzywił, a opiekunka Hallie się zaśmiała.
-No tak już tłumaczę. Osoby dotknięte zespołem Williamsa charakteryzują się tzn 'mową koktajlową', co znaczy, że ich zdolności językowe są najczęściej obniżone w zakresie semantyki, czyli pewnego rodzaju logiki, fonologii, czyli dyscypliny odrębnej od fonetyki, gdzie nie da się adekwatnie opisać systemu dźwiękowego języka opisując po prostu używane w danym języku dźwięki, ale nie słownictwa, ponieważ te dzieci mają bogate słownictwo, co prawdopodobnie wynika z połączenia dobrej pamięci słuchowej i trudności z przetwarzaniem języka, co prowadzi co zapamiętywania języka w postaci gotowych zwrotów.
-Czyli Halle zapamiętuje większość poprzez zwroty?-zapytałam zszokowana, tym co właśnie usłyszałam.
-Tak, mniej więcej tak właśnie to wygląda.
-Wow.-skomentował Justin.
-Wiem,że to dla was teraz szok, ale nie dawajcie po sobie tego poznać, w porządku? Hallie jest cudowną dziewczynką, pełną energii i towarzyską duszyczką. Pozwólmy jej się cieszyć życiem.
-Co na to jej rodzice?-zapytał Justin patrząc przez małe okienko w drzwiach, gdzie bawiła się mała.
-Kiedy dowiedzieli się, że jest chora oddali ją do domu dziecka.-powiedziała spuszczając głowę.-Potem co jakiś czas musiała być tu na badaniach, aż jej stan się pogorszył i..teraz jej tu pod stałą opieką.
-Możemy już do niej wejść?
-Jasne, śmiało.-otworzyła nam drzwi i wpuściła jako pierwszych.
-Hallie?


***
-Ta mała jest cudowna, prawda?-zapytałam Justina kołysząc naszymi splecionymi dłońmi, kiedy wracaliśmy do auta.
-Tak, masz rację.-powiedział całując mnie w skroń.
-Będziemy ją teraz częściej odwiedzać?
-Jeśli tylko chcesz.-powiedział zbliżając się i obejmując mnie w pasie. Zarzuciłam mu ręce na szyję i szeroko się uśmiechnęłam.
-Chcę.-powiedziałam.
 Justin zniżył swoją twarz na wysokość mojej i delikatnie i pasją musnął moje usta. Lubiłam go całować. Czasami wydawało mi się, że jego pocałunki oddają jego uczucia. Nieraz były przepełnione namiętnością i pożądaniem, a innym razem czułością i delikatnością. Jego malinowe pulchne usta idealnie pasujące do moich...

Chwila, czy ja właśnie fantazjuje o ustach Justina całując się z nim?


Po kilku minutach całowania w końcu oderwaliśmy się od siebie, by zaczerpnąć trochę powietrza i patrzyliśmy sobie w oczy. Chciałabym trwać w tym momencie już zawsze. Zero przeszkód, zero stresu, zero smutku, tylko my. Ja i Justin.
-Koch..kocham twoje oczy.-powiedział i ponownie mnie pocałował.

---------------------------------------------------------------------------------------------

Okej, okej. :)

 >> Ups. chyba prawie Justin się wydał oO
>> Co sądzicie o małej Hallie? Co z tego wyniknie?
>> Czy Jason i Olivia mają dobre zamiary czy coś planują?

Wiem, że dawno nie było rozdziału i przepraszam,
ale jestem chora i nie mam siły na nic...:c

+ Mamy nowy wygląd bloga dzięki mojej kochanej 
której bardzo, bardzo dziękuję.! < 3
Mam nadzieję, że Wam się również podoba tak jak mi *.*

Daria bejbe #ILYSM xoxo

Do następnego, miłego wieczoru/nocy :)

Przypominam o ankiecie, tym którzy jeszcze nie głosowali.


piątek, 21 marca 2014

Rozdział 32

Justin.

***
-NA MIEJSCA, GOTOWI, START.!-usłyszałem i od razu nacisnąłem pedał gazu. Wokół mojego auta zgromadził się dym, ale miałem to gdzieś. Musiałem wygrać ten wyścig. Jechałem wyprzedzając po kolei auta, które tylko przeszkadzały mi w wygranej. Moim celem był dzisiaj Jason, który był dwa samochody przede mną. Musiałem trochę zwolnić i zaciągając hamulec ręczny idealnie wjechałem w zakręt przyśpieszając od razu. W bocznym lusterku zobaczyłem jak jeden z aut nie zmieścił się w zakręcie i wypadł. Wokół zebrało się już mnóstwo ludzi i prawdopodobnie dzwonili po karetkę.
 Gdyby nie był to ważny wyścig i nie musiałbym chronić przyjaciela, to już dawno by mnie tu nie było.

 No bo co jeśli przyjedzie policja?
To nielegalne wyścigi, co znaczy że wszyscy moglibyśmy wylądować w pierdlu, a ja nie zamierzam tam trafić..

Przyspieszyłem już prawie na ostatnim zakręcie i mocno w niego wjechałem. Na szczęście mi się udało i idealnie wyprzedziłem McCanna kierując się do mety jako zwycięzca. Tak, byłem najlepszy i nikt nie powie mi, że nie. Nawet gdyby Jason chciał wygrać ( choć teraz nie chciał ) to i tak nie dałby rady. To ja tu jestem w tym mistrzem.

 Wyszedłem z auta zadowolony, że udowodniłem im że mogą mi ufać, ale szybko tego pożałowałem, gdy usłyszałem dźwięk syren. Sean i cała jego załoga wymachiwali rękoma, bym wsiadł z powrotem do samochodu i odjechał jak najprędzej. Tak też zrobiłem, ale niestety musieli mnie zobaczyć i jeden z radiowozów zaczął za mną jechać. Przekląłem pod nosem i próbowałem go zgubić, gdy tylko wyjechaliśmy na drogę asfaltową. Wjeżdżałem w różne uliczki byle by tylko ich zgubić, ale dopiero po jakimś czasie moje starania nie poszły na marne. W duchu odetchnąłem i zatrzymałem się na jakiś pustym parkingu, by zebrać myśli.

Kurwa, to było niebezpieczne.
Co gdyby mnie na prawdę złapali?
 Moja mama by się załamała,a nie chciałbym po raz kolejny ją zranić.
Ta kobieta dała mi życie, wychowała mnie i zrobiłaby wszystko bym był szczęśliwy. To anioł.
A moi kumple?
 Cholera, są dla mnie jak rodzina. Zawsze mogę na nich polegać i mimo, że czasem nie panuje nad sobą to nadal przy mnie są i wspierają mnie. Nie ważne ile mamy lat i tak zachowujemy się jak dzieci, ale to właśnie to utwierdza nas, że jesteśmy prawdziwymi przyjaciółmi, bo nie boimy się być sobą przy sobie. To jest piękne.
A Cass?
Ta dziewczyna...
moja dziewczyna..
Nie znam jej całe swoje życie jak mamę i chłopaków, ale to nie jest ważne. Cass potrafi doprowadzić mnie do szaleństwa i szybko zdenerwować. Tak, potrafi to. Ale wiecie co? Nie zamienił bym jej na nikogo innego. Ta dziewczyna nie tylko potrafi być gwałtowna, wkurzająca, czasem wścipska czy złośliwa.. Cass jest też urocza, zabawna, a jej oczy często błyszczą kiedy mnie widzi. Jest troskliwa i lubi te wszystkie pieprzone romantyczne gówna, ale mi to nie przeszkadza. Ta dziewczyna się o mnie troszczy..a ja troszczę się o nią. Stała się częścią mnie.

Podskoczyłem lekko, kiedy z moich myśli wyrwał mnie dźwięk telefonu. Wyciągnąłem go z kieszeni i odblokowałem przykładając go do ucha.
-Gdzie jesteś?-krzyknął Sean.
-Na jakimś parkingu. Musiałem uciekać, a jak ich zgubiłem wjechałem tu by pomyśleć.
-Dobra, nieważne po prostu przyjedź do Bluberry. Zamierzamy opić twoje zwycięstwo stary.-powiedział po czym usłyszałem pikanie co znaczyło, że się rozłączył. Przejechałem ręką po włosach wzdychając i ruszyłem w stronę klubu.


***

-Yo, kurwa byłeś genialny.-usłyszałem na wejściu. Kilka osób zebrało się wokół mnie i gratulowało.
-Cholera ta zmyłka była niesamowita. Na prawdę myślałem, że przegrasz ten wyścig, a tu patrz, niespodzianka. Tak nagle go wyprzedziłeś, po prostu szacun koleś.
-Dobra, dobra zostawcie mojego drogiego przyjaciela i dajcie mu się napić.-krzyknął Sean, żeby przegłuszyć wszystkich dookoła.

Prychnąłem na słowo 'przyjaciel'. Chyba mu się kurwa pojebało.-No to wznieśmy toast za nowego członka grupy.-powiedział z kieliszkiem w górze.-Justin to dla ciebie.
Wszyscy przechylili kieliszki do góry. Poczułem lekkie palenie gardła. Tak, wódka dawała czasem ukojenie, a w szczególności po takim dniu.

Po jakiś trzech godzinach picia i rozmawiania na przeróżne tematy, które szczerze mówiąc nawet mnie nie obchodziły wyjąłem telefon w celu sprawdzenia godziny.
4.37 pięknie. Był jeszcze sms. Otworzyłem go i przeczytałem.

" Mam nadzieję, że wszystko jest w porządku. Daj mi chociaż znać, że to przeczytałeś, proszę. Martwię się. ~ Cass "


Mimowolnie uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Ta dziewczyna jednym głupim sms'em sprawiła, że poczułem się ważny i..szczęśliwy. Tak, Cass mnie uszczęśliwia.

Spojrzałem na chłopaków, którzy wciąż pili i zaśmiałem się pod nosem na ich zachowanie. Stwierdziłem, że nie będę im przeszkadzał w podrywach i jak najszybciej skierowałem się do wyjścia. Tam zamówiłem taksówkę i po prostu czekałem.
 Myślicie, że powinienem odpisać Cass?
A co jeśli śpi? Nie chce jej budzić..
Myślałem nad tym jeszcze przez chwilę i nim się spostrzegłem taksówka stała już kilka kroków przede mną. Podałem nieznajomemu adres i czekałem aż w końcu będę na miejscu.


***

-Co jest kurwa?-krzyknął Chaz, kiedy w końcu raczył mi otworzyć drzwi.-Wiesz, która jest godzina?
-Nie obchodzi mnie to, chce pogadać.-powiedziałem siadając a raczej rzucając się na kanapę w salonie. Dobrze, że nie piłem aż tyle co reszta, bo jestem pewien, że już dawno leżałbym gdzieś w rowie.
No bo czy Sean lub ktoś z jego bandy by się mną przejął? Nie.
Oni nie byli Chazem, Ryanem, Joshem i Chrisem.
-Dobra, mów co się stało.-powiedział siadając na przeciwko mnie przecierając oczy.
Obudziłem go? UPS, nie chciałem.
 Czujecie ten sarkazm?

-Co myślisz o Cass?-zapytałem.
-Co?-odkaszlnął zaskoczony.
-Cholera ona jest cudowna, wiesz? I..może to dziwnie zabrzmi, ale ona się o mnie troszczy.
-Bieber i co w tym dziwnego?-zaśmiał się.-To twoja dziewczyna. Oczywiście, że będzie się martwić.-powiedział zupełnie poważnie.
-A czy chociażby Olivia się kiedykolwiek o mnie martwiła?
-Hej, hej, hej. Nie porównuj jej do Cassie, bo z Olivia nigdy na poważnie nie byłeś.
-I w niczym jej nie przypomina.-powiedziałem z uśmiechem.-Cały czas o niej myślę i dziwi mnie to. Nigdy tak nie miałem. Cholera Chaz weź to ode mnie.-powiedziałem wstając. Przetarłem twarz dłońmi i westchnąłem.
Co ona ze mną robi?
-Bieber się zakochał.-zaśmiał się.-Kurwa, Justin pieprzony Bieber się zakochał.-krzyknął.
Spojrzałem na niego i sam zacząłem się śmiać.
-Koleś to jest nie możliwe. Ja się nie zakochuje.-powiedziałem siadając z powrotem na swoje miejsce.
-Słuchaj, kiedyś ktoś powiedział, że niektórym ludziom nie łatwo się zakochać, ale kiedy już to się stanie, zakochują się na poważnie. I nie chce cię martwić, ale widać że zależy ci na Cassie. I wiesz co? Jej na tobie też.
-Nie, to nie możliwe. Przecież ja..-przerwał mi.
-Przecież ty co? Justin jesteś jak każdy inny nastolatek i to normalne, że amor w końcu w ciebie trafił.-powiedział wzruszając ramionami.-Trzymaj się jej, bo na to zasługuje.

Czy ja Justin Bieber na prawdę zakochałem się w Cass?

--------------------------------------------------------------------------------------

Yooooołki .! :D

Mamy kolejny rozdział.
Nie wiem jak wyszedł i czy Wam się spodoba, bo pisałam go na szybko.
Powiedziałam, że rozdział pojawi się w czwartek lub piątek, wiec tak też jest.
Cały tydzień był zabiegany, ale udało mi się. :)

Do następnego .!  xoxo


PRZYPOMINAM O GŁOSOWANIU W ANKIECIE, JEŚLI KTOŚ JESZCZE TEGO NIE ZROBIŁ.


poniedziałek, 17 marca 2014

Rozdział 31

Cassie.


-A co ja tu robię?-zapytałam.
-Widziałem na filmach jak chłopaki zabierają tu swoje dziewczyny. Nie wiem, chyba chciałem być trochę romantyczny i sprawić byś mi zaufała.-wzruszył ramionami.
Odwróciłam się do niego, stanęłam na palcach i musnęłam delikatnie jego usta.
-Ufam ci.-powiedziałam, a na jego twarzy od razu pojawił się wielki uśmiech.
Podniósł mnie tak, że owinęłam nogi wokół jego pasa, a on trzymając mnie mocno okręcił się. Zaczęłam krzyczeć i śmiać się. Po chwili zatrzymał się i lekko postawił mnie na ziemię zakładając kosmyk włosów za moje ucho.
-Jesteś taka piękna Cass.-powiedział patrząc mi w oczy. Zarumieniłam się, ale nie chcąc pokazać, że czułam się nieswojo powiedziałam.
-Ty również wyglądasz dość dobrze, panie Bieber.-zaśmiałam się, a on ze mną. Chwycił mnie za rękę i usiadł, sugerując że powinnam zrobić to samo. Usadowił mnie między swoimi nogami, tak że opierałam się o jego tors i objął mnie.
-Justin?
-Hm.-mruknął bym kontynuowała.
-Dzisiaj moja mama znalazła wizytówkę tej kobiety z Wesołego Miasteczka,pamiętasz ją?-zapytałam przekręcając się lekko by na niego spojrzeć.
-Tej od Hallie?-upewnił się. Szczerze? Byłam zdziwiona,że pamięta nawet jej imię. Myślę, że to urocze.
-Tak.-powiedziałam.-Może byśmy ją kiedyś odwiedzili?
-Czemu nie,jest słodka.-uśmiechnął się i musnął wargami mój policzek.
-Co z twoją mamą i Jeremym?-zapytałam cicho.
Czułam jego napinające mięśnie. Wkurzyłam go? Nie chciałam. Po prostu ciekawiło mnie to, ponieważ moja mama nie chciała ze mną na ten temat rozmawiać.\


RETROSPEKCJA

-Jak się czujesz?-zapytałam siadając obok niej w kuchni.
-W porządku.-powiedziała wymuszając uśmiech.
-Mamo, nie musisz przede mną nic ukrywać. Chce tylko pomóc.
-Cassie daj spokój ok?
-Rozmawiałaś z Jeremym?-zapytałam ignorując jej prośbę. Choć podejrzewałam, że tego ranka, gdy Justin ze mną zerwał moja mama i Pattie pojechały się z nim spotkać, to chciałam mieć pewność.
-Tak, ale to nieważne. Nie ma już Jeremiego w moim życiu i niech tak pozostanie. Jest w porządku.-syknęła po czym wyszła zostawiając mnie samą z moimi myślami.

KONIEC RETROSPEKCJI.

-Nie wiem. Moja mama nie mówi mi o takich rzeczach, a ja nie chce jej zmuszać do rozmowy o nim, bo sam tego nie lubię.-wzruszył ramionami.-A jak czuje się twoja mama?
-Chyba trochę tęskni.-przyznałam.-To pierwszy mężczyzna, z którym postanowiła się spotykać od śmierci taty.
-Przykro mi, że mój ojciec jest takim chujem.
-Justin.-skarciłam go.-Nie mów tak. Nieważne jaki jest. To wciąż twój tata.-powiedziałam.-Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego jak często ja kłóciłam się ze swoim.-uśmiechnęłam się na to wspomnienie.
-Co?-zaśmiał się.-Nigdy w to nie uwierzę. Mam na myśli to, że fakt potrafisz być pyskata, ale żeby kłócić się z dorosłymi?-pokręcił niedowierzająco głową.-Jesteś zbyt dobra, by to zrobić.
-Oh nie wiesz jeszcze na co mnie stać.-uderzyłam go żartobliwie w ramię.-Wiesz..-zaczęłam.-Mój ojciec był czasem prawdziwym tyranem. Często krzyczał i szybko się złościł.-powiedziałam spuszczając głowę i bawiąc się palcami. Justin widząc to splotl nasze dłonie i pocieszająco gładził moje knykcie.-Zawsze musiało być tak jak on chciał,wiesz? Czasami na prawdę miałam go dosyć, ale te wszystkie złe momenty zastąpiały te dobre.-uśmiechnęłam się lekko.-Pamiętam jak jeździliśmy całą trójką nad morze, albo na piknik. Tak to były niesamowite chwilę. Zawsze graliśmy w gry lub po prostu rozmawialiśmy. Wesołe Miasteczko,które tak bardzo kojarzy mi się z tatą. Wiesz..to były ostatnie chwilę jego życia. Chcieliśmy by było idealnie,bo...nie mieliśmy dużo czasu.-westchnęłam.
-Twój ojciec jest z ciebie dumny.-powiedział.-Jestem tego pewny.-uśmiechnęłam się i ucałowałam jego polik.-A teraz wracajmy. Późno już.


***

-Wejdziesz?-zapytałam, kiedy staliśmy już pod moim domem. Skinął głową i wyszliśmy z samochodu.-Tylko musimy być cicho,bo moja mama śpi.-ostrzegłam go szukając kluczy w torebce.
-Bardzo cicho musimy być?-zapytał przytulając mnie od tyłu i szepcząc mi do ucha.-skarciłam go wzrokiem, a on uniósł ręce w geście obronnym śmiejąc się. Otworzyłam drzwi i najciszej jak się da weszliśmy do środka udając się do mojego pokoju. Justin od razu podszedł do łóżka i położył się na nim.
-Idę się umyć, a ty postaraj się nie ruszać niczego, by nie narobić hałasu.-powiedziałam grożąc mu palcem.
-Mogę iść z tobą?-zapytał poruszając brwiami.-Obiecuje,że będę grzeczny.
Zignorowałam to co powiedział śmiejąc się pod nosem i weszłam do łazienki zamykając się, by przypadkiem Justin nie pomyślał, że to jakieś zaproszenie czy coś. Ściągnęłam z siebie ciuchy odkręcając kurki i weszłam pod prysznic.


Justin.


Leżałem na łóżku Cass z telefonem w ręku grając w jakieś nudne gry dopóki na moim wyświetlaczu nie pojawiło się nazwisko Jasona. Odebrałem telefon i przyłożyłem go do ucha.
-Co jest?-warknąłem.-Wiesz która jest godzina?
-Nie obcho-chodzi m-mnie to.-powiedział, choć słowa ciężko z niego wychodziły. Sądząc po jego sposobie mówienia albo był pijany, albo coś cpał.-Jak sprawa z Mela-melanie?
-Ufają mi,więc myślę że wszystko idzie zgodnie z planem.
-To do-dobrze.-uciął.-Dz-dzięki wiesz? Jesteś kurwa prawdziwym kumplem.-powiedział.

Przez chwilę byłem cicho. No bo co niby miałem mu powiedzieć? Zastanawiałem się co on musiał brać,by gadać takie rzeczy no i oczywiście czy to było szczere.-Jesteś tam Ju-justin?-zapytał.
-Mhm.-mruknąłem.-Myślę,że powinieneś iść spać,bo jutro prawdopodobnie się ścigamy.
-Ok,masz ra-rację.-powiedział po czym się rozlączył. Rzuciłem telefon na łóżko i zakryłem twarz rękoma wzdychając. Nagle drzwi od łazienki się uchyliły, a ja spojrzałem na wystająca Cass. Stała prawdopodobnie w samym ręczniku, choć tego nie mogłem zobaczyć, bo miała wychylona tylko głowę.
-Cześć.-powiedziałem uśmiechając się.
-Emm..możesz mi podać jakieś ubranie z szafy?-zapytała lekko rumieniąc się.
-Czemu sama tego nie możesz zrobić?-zapytałem wciąż głupio się uśmiechając. Uwielbiałem patrzeć na jej zakłopotana minę. Spojrzała na mnie wymownie, więc wstałem i skierowałem się do jej szafy wyciągając jakąś koszulkę i spodenki.
-Proszę.-powiedziałem podając jej to. W zamian za to posłała mi swój uśmiech i ponownie zniknęła za drzwiami, a ja położyłem się na łóżku.

Po chwili wyszła już w pełni ubrana i odświeżona. Uśmiech nie schodził jej z twarzy. W podskokach, co swoją drogą wyglądało dość śmiesznie, a zarazem uroczo wskoczyła na mnie siadając okrakiem.
-Łazienka jest już wolna, więc możesz iść się myć, chyba że zamierzasz wrócić do domu.
-Myślisz, że mógłbym zostać?-zapytałem kładąc ręce na jej biodra i masując jej boki.
-To zależy od ciebie.-wzruszyła ramionami i zdjęła swoją nogę ze mnie chcąc zejść,ale jej to uniemożliwiłem. Chwyciłem jej dłonie i przeniosłem je nad moją głowę co zmusiło ją do opadnięcia na moją klatkę piersiową. Zachichotała i musnęła moje usta. Z każdą sekunda pocałunek był bardziej namiętny. Nasze usta poruszały się we własnym rytmie, a języki zataczały kółka. W końcu puściłem jej dłonie,które oparła o łóżko, a swoimi pieściłem jej tyłek lekko ściskając przez co wydała z siebie cichy jęk i niespodziewanie poruszyła się, i swoją kobiecością przejechała po moim lekko nabrzmiałym członku. Oderwałem się od niej wiedząc, że zaraz nie będę w stanie nad sobą panować. Cass chrząknęła cicho i zeszła ze mnie.
-Myślę,że powinieneś iść się już myć.-powiedziała. Skinąłem i udałem się do łazienki, przed to calując ją w czubek nosa z uśmiechem.


Cassie.


Rano obudził mnie zapach dochodzący z kuchni. Pewnie moja mama robiła śniadanie. Rozejrzałam się po pokoju, ponieważ w łóżku nie było Justina, a jestem pewna, że zasypiałam u jego boku. Myślałam, że może jest w łazience, ale nie.
Poszedł.
Ciekawe co mu się tak spieszyło.

Zrezygnowana zeszłam na dół. Byłam głodna, a ze schodów czułam już unoszący się zapach tostów. Weszłam do kuchni i zamarłam.
Moja mama robiła herbatę, a Justin tosty. Rozmawiali i śmiali się przy tym. Byli tak zajęci sobą, że dopiero po chwili mnie zauważyli.
-Dzień dobry kochanie.-przywitała się moja rodzicielka calując mnie w policzek.-Zaraz wracam.-powiedziała i wyszła. Miała dziwnie dobry humor. Co jest grane?
-A ja dostanę buziaka na dzień dobry?-zapytał Justin stając przede mną i nachylając się, by złożyć na moich ustach szybki i czuły pocałunek. Zarzuciłam ręce na jego szyję, a on objął mnie w talii przyciągając bliżej siebie.
-Co zrobiłeś, że moja mama jest taka uśmiechnięta?
-Taki już mój urok.-wzruszył ramionami i ponownie mnie pocałował. Tym razem dłużej i namiętniej. Pieścił rękoma moje boki, a ja lekko ciągnęłam jego końcówki włosów. Poczułam dym i szybko oderwałam się od niego.
-Cholera.-skomentował.-Nawet śniadania dobrze nie mogę zrobić,żeby twoja mama mnie polubiła, bo pojawiasz się ty i mnie rozpraszasz.-zaśmiałam się, podczas gdy on walczył z wyczyszczeniem tostera.
-Co tu się stało?-zapytała moja mama.


Justin.

-Na prawdę musisz już iść?-zapytała Cass, kiedy dostałem telefon od Seana. Chciał żebym przyjechał do nich. To był dobry znak. Wpuszcza mnie? Mam taką nadzieję.
-Tak, chodź bardzo tego nie chce.-powiedziałem szczerze. Wolałem siedzieć z moją dziewczyna niżeli jechać do obcych mi ludzi.
-Bądź ostrożny,proszę.
-Zawsze jestem ostrożny Cass.-pocieszyłem ją.-Zobaczymy się jutro,ok?-skinęła lekko, mimo że nie podzielała mojej decyzji. Wiem, że się martwiła, ale jestem już dużym chłopcem i potrafię o siebie zadbać. Jestem pewien, że gdyby znała wszystkie szczegóły to by mnie nie puściła.-Do jutra kochanie.-powiedziałem całując ją na pożegnanie.

***
-Siema stary.-przywitał się Sean otwierając mi drzwi od ich domu. Wszedłem do środka, ale nie rozglądałem się, by nie wzbudzić podejrzeń, że jestem tu w jakimś celu.-Siadaj.-mruknął. Zrobiłem to co kazał i przywitałem się z resztą chłopaków.
-Dzisiaj się ścigasz i mam nadzieję, że wygrasz.-powiedział z cwanym uśmieszkiem Sean.-Gdzie jest ta kurwa?-warknął.-Cholera, przynieś nam to jebane piwo.-Nagle z zza rogu wyłoniła się nastolatka. Miała farbowane tlenione blond włosy, ubrana była w krótką spódniczkę, która ledwo zakrywała jej tyłek i obcisłą bluzkę do pępka, która uwydatniała jej piersi.

Chwila, to przecież była Mel.
Siostra McCana.

Tylko kiedy ostatni raz ją widziałem miała krótkie ciemne włosy i ubierała się jak zwykła dziewczyna, a nie jak dziwka. Podeszła do nas i postawiła przed nami alkohol wypinając się. Nie mogłem w to uwierzyć. Fakt, nie widziałem jej bardzo długo, ale żeby zmienić się aż tak? To pewnie ich robota, bo jej oczy wcale nie były szczęśliwe. Podniosła lekko swój wzrok i napotkała się moimi oczami. Pokręciłem przecząco głową tak, by nikt nie widział z nadzieją, że zrozumie mnie i nie powie niczego, co wyszło by nam obojgu na niekorzyść. Po rozstawieniu wszystkiego wyprostowała się, a Sean mocno uderzył w jej pół nagie pośladki, ponieważ miała stringi i uśmiechnął się. Melanie powoli odchodziła, aż w końcu zniknęła nam z pola widzenia.

Muszę ją stąd wyciągnąć.

--------------------------------------------------------------------------------------------------


czeeeeść :)

Jak Wam mija początek tygodnia? 


Co się wydarzy później?
Jesteście ciekawi?

Wiecie, że jesteście najlepsi?
To mój pierwszy blog, a mam już
 ponad 41 tys wyświetleń
17 obserwatorów
i przynajmniej 44 czytających oO

*SZOK*

Moglibyście jakoś ocenić?
Nie zmuszę Was do tego, ani nie będę szantażować,
ale na prawdę miło mi się czyta wasze szczere opinie :)


Miłego Wieczoru Kochani.! < 3



czwartek, 13 marca 2014

Rozdział 30

Justin.


***
Po obiedzie razem z Cass na chwilę jeszcze udaliśmy się do mojego pokoju, gdzie raz jeszcze wszystko jej wytłumaczyłem, a potem wróciła do siebie.
Pomijając tylko to o czym nie musiała wiedzieć. Fakt faktem zadawała mnóstwo pytań, ale na szczęście udało mi się jakoś wybrnąć.
Ustaliliśmy, że nie będziemy się widywać w miejscach publicznych, bo ktoś może nas zobaczyć, a wolę być ostrożny.
Nie podoba mi się ten plan i to głupie ukrywanie się, ale nie mamy wyboru. Pierwszy raz martwiłem się o kobietę i tą kobietą nie była moja mama.

Bieber robisz postęp.

Spojrzałem na wyświetlacz telefonu, by sprawdzić godzinę.
No pięknie 5 nieodebranych połączeń.
Chaz, Ryan, Josh i dwa od Seana.
Wybrałem numer do mojego nowego 'kumpla' ignorując resztę połączeń i czekałem aż odbierze. Po kilku sygnałach usłyszałem jego charakterystyczny głos.
-Nareszcie koleś. Ile można czekać?-warknął. Chyba był trochę zły, ale nie obchodziło mnie to.
-Co jest?-zapytałem spokojnie nie zważając na jego podniesiony ton.
-O 23 jedziemy na imprezę.-powiedział.-Przyjedź do nas. Adres wyśle ci w sms'ie. Strzałka.-zakończył nim zdążyłem cokolwiek powiedzieć.

Teraz już nie miałem wyjścia.

Cassie.

***
-Mamo nie widziałaś gdzieś moich czarnych rurek?-zapytałam.
Odkąd tylko wróciłam od Justina szukam tych spodni. Miałam iść z Kate na imprezę. Co prawda nie byłam do końca przekonana czy to dobry pomysł, ale w końcu udało jej się mnie przekonać.
-Wyprałam je.-powiedziała spokojnie.-A potrzebujesz ich?
-Chciałam iść w nich na imprezę z Kate, Justinem i resztą chłopaków.
-Cassie o jakiej imprezie ty mówisz?-zapytała nie co głośniej i pewniej.

Ehe, zaczyna się przemowa mojej nadopiekuńczej mamusi.

-Zwykła impreza w klubie.Nic mi nie będzie, dobrze? Będę z Justinem.-Skłamałam. Justin wcale nie szedł z nami. Powiedział, że spotyka się dzisiaj z tamtymi chłopakami, bo muszą coś obgadać. Czy się martwiłam? Tak. I to bardzo, ale nie chciał mi powiedzieć nic konkretnego. Skłamałam, bo wiedziałam,że wcale by mnie nie puściła, albo kazała wrócić o określonej porze.
-Oh-westchneła.-W porządku tylko uważajcie na siebie.
-Zawsze na siebie uważamy.-usmiechnęłam się pocieszająco i ucałowałam matczyny policzek.
-Cassie.-krzyknęła za mną, gdy miałam już wychodzić.-W twoich spodniach była jakaś wizytówka czy coś.-powiedziała podając mi ją do ręki.-Po co ci to?
-Ahh to długa historia. Opowiem ci później. Teraz lecę się szykować.

***
Weszłam do pokoju odkładając wizytówkę na półkę i podeszłam do szafy w poszukiwaniu czegoś na wieczór. Nie wiedziałam co konkretnie mogłabym ubrać, bo moja szafa nie pęka od ubrań dyskotekowych. Bezradna usiadłam przed szafa i patrzyłam. Drzwi od pokoju się otworzyły, przez co zmuszona byłam do odwrócenia się.
-Cześć laska.!-krzyknęła Kate z szerokim uśmiechem i podbiegła by mnie przytulić. Odwzajemniłam gest i ponownie stanęłam przed szafa.-Co znowu?-zapytała z grymasem kładąc rękę na biodrze.
-Nie mam co ubrać.-powiedziałam.
Kate podeszła do mnie i zaczęła przeszukiwać moją garderobę. Nie obchodziło ją to,że przez nią moje ciuchy były albo na podłodze, albo nie na swojej określonej półce. Nie żebym była pedantka, po prostu lubię mieć w szafie porządek, bo dzięki temu wiem gdzie co jest.
-Idealnie.-powiedziała szczęśliwa i rzuciła we mnie obcisła czarną spódniczką i czarną bluzką z dużym dekoltem co w połączeniu mogło tworzyć sukienkę. Spojrzałam na nią wymownie sugerując, że tego nie założę, ale z nią nie było żartów. Najnormalniej w świecie wepchnęła mnie do łazienki i kazała przebrać.
-Kate, nie mogę w tym iść.-zaskomlałam.-Widać mi cycki.
-No i? Jak je masz to je pokazuj.-zaśmiała się.
-Kate.!-skarciłam ją.-Mam chłopaka. Nie pójdę w czymś takim.
-Ah, zapomniałam że się pogodziliście.-uderzyła się w czoło, a ja przewróciłam oczami na jej zachowanie. Oczywiście, że nie zapomniała o tym, że jesteśmy razem. Zadzwoniłam do niej od razu po wyjściu od Justina. Teraz jest po prostu nie co ostrożniejsza.-Masz.-powiedziała rzucając we mnie białym bolerkiem.-Może to coś pomoże.
-Dziękuję.-złapałam część garderoby i podeszłam do lustra,by się w nim przejrzeć.
-Całkiem seksownie.-skomentowała Kate.-A tak swoją drogą to co to za wizytówka?-zapytała uważnie czytając co na niej było.
-Oh. Jak byłam z Justinem w wesołym miasteczku to zgubiła się tam mała dziewczynka, której pomogliśmy znaleźć jej opiekunkę. Kobieta dała nam wtedy namiary, gdybyśmy chcieli ją kiedyś odwiedzić.-uśmiechnęłam się na wspomnienie tego. Musimy to kiedyś zrobić.
-Ona jest chora?-zapytała zdziwiona.
-Nie wiem, ale się dowiem.


***
-Przypomnij mi czemu zgodziłam się tu z Tobą przyjść?-zapytałam śmiejąc się i popijając kolejny kieliszek wódki. Nie wiem który to już z kolei, ale czułam alkohol płynący w moich żyłach. Moja głowa dawała o sobie znać, choć nie było jeszcze tak źle. Kontrolę miałam. W końcu nie mogłam wrócić do domu pijana,prawda?
-Bo mnie kochasz.-krzyknęła Kate, by przegluszyć muzykę i po raz kolejny stuknęła się ze mną kieliszkiem.
-Co to za picie bez nas?-zapytał Chris z uniesionymi brwiami.
-Co to za przywitanie?-odegrała się Kate z uśmiechem. Chwilę po tym wpiła się zachłannie w jego usta.
-Fuuuuj.-powiedział Ryan uderzając Chrisa w ramię na co wszyscy wybuchliśmy śmiechem.
-Chodźmy tańczyć.-krzyknęłam popychając Josha, Chaza i Ryana w stronę parkietu.


Justin.

***
-Co?-krzyknąłem zdziwiony.-To jest możliwe?
-Chłopie, wszystko na tym świecie jest możliwe.-powiedział szeroko uśmiechając się.
Siedzieliśmy w klubie już jakiś czas. Znowu każdy pił oprócz mnie. Normalnie byłoby to dziwne, ponieważ z moimi chłopakami nie było opcji bym nie pił, a z nimi? Nie koniecznie. Po części dlatego, że się bałem. Bałem się że powiem coś o czym nie powinienem mówić, ale i dlatego, że nie prowadzę pod wpływem. Rozejrzałem się po klubie popijając szklankę wody. Mój wzrok padł na długowłosą brunetkę.
 Cholera, albo mam zwidy, albo przy barze stoi Cass.
Szybko wstałem od naszej loży mówiąc,że idę po coś do picia i udałem się w stronę baru.


Cassie.

***
-Pójdę po coś do picia.-krzyknęłam do Chaza, kiedy tańczyliśmy. On skinął, a ja przepychając się między spoconymi ludźmi w końcu trafiłam do baru.-Poproszę wodę.-zwróciłam się do kelnera, który jak na swój wiek był dość przystojny. Nie wiem ile mógłby mieć lat, ale stawiam na 26. Uśmiechnął się do mnie podając moje zamówienie. Zrobiłam to samo dając mu pieniądze, ale on pokręcił tylko głową.-To na koszt firmy piękna.-wzruszyłam ramionami chcąc mu pokazać,że nie obchodzi mnie to jak właśnie mnie nazwał i wzięłam łyk zimnej wody. Po wypiciu całej zawartości odłożyłam szklankę na blat i udałam się na parkiet. Niestety nie udało mi się dojść do moich przyjaciół, ponieważ ktoś chwycił mnie za ramię i przyciągnął do siebie tak, że wpadłam na jego klatkę piersiową. Podniosłam wzrok, by ujrzeć te cudowne karmelowe oczy i lekko się zarumieniłam.
-Co ty tu robisz?-syknął.
-O to samo mogłabym zapytać ciebie.-powiedziałam wyrywając się i stając przed nim luźno.
-Mówiłem,że muszę pogadać z chłopakami. Wybrali to miejsce i zarezerwowali łoże. Nie tańczymy i nie flirtujemy z dziewczynami.-powiedział obejmując mnie w talii na co zachichotałam.
-Aww Bieber jest zazdrosny.
-Cokolwiek.-pokręcił głową z uśmiechem.-Co tu robisz?
-Jestem z Kate,Ryanem,Chazem, Joshem i Chrisem. Zmusili mnie bym przyszła.-powiedziałam.-Nie zrobiłam nic.
-Wiem, przepraszam. Po prostu jesteś ubrana tak...cholernie seksownie.-oblizał wargi i splótł nasze palce.-Chodź ze mną gdzieś. Powiedz im, że wracasz do domu.
-Czemu nie możemy powiedzieć,że idziemy razem? Oni się martwią Justin.Nie odbierasz od nich telefonów.
-Okej.-westchnął.-Chodźmy do nich.
Po tym jak udaliśmy sie do naszej 'paczki' i po tym jak każdy z chłopaków zaczął krzyczeć na Justina, że ich olewa i nie wiedzą co się z nim dzieję wyszliśmy z klubu.
-Zaczekaj tu,ok? Muszę jeszcze Sean'owi powiedzieć,że wychodzę.-skinęłam głową i patrzyłam jak odchodzi.


Po kilku minutach wrócił z wielkim uśmiechem. Podszedł do mnie, objął mnie w talii i przyssał się do moich warg. Jęknęłam w jego usta, kiedy zjechał swoimi dłońmi na moje pośladki i lekko je ścisnął. Dobrze, że nikogo nie było wokół nas, bo prawdopodobnie spaliłabym się ze wstydu.
-Przepraszam, po prostu wyglądasz cholernie pociągająco.-zaśmiałam się z jego bezpośrednich słów i splotłam nasze palce.
-To dokąd mnie zabierasz?
Co ja oczekiwałam pytając go o to. To było do przewidzenia, że nic mi nie powie. Zamiast tego uśmiechnął się szeroko i pociągnął w stronę auta.
-Justin.-jęknełam.-Daleko jeszcze?
-Już jesteśmy.-powiedział.
Zaparkował na parkingu przed jakimś wieżowcem i zgasił silnik. Spojrzałam na niego niepewnie.
No bo co my właściwie robimy o drugiej w nocy przed jakimś budynkiem? Justin wysiadł z auta i otworzył drzwi z mojej strony, po czym ponownie splótł nasze palce ciągnąc mnie za sobą. Weszliśmy do środka wieżowca, który był zabezpieczony hasłem, które Justin oczywiście znał.
-Czy to legalne?-zapytałam przerażona. Nigdy nie robiłam takich rzeczy. Z Justinem przeszłam już tyle swoich 'pierwszych razów', że i kolejny nie zaszkodzi,mimo iż strach przejmował nade mną kontrolę. Weszliśmy do windy. Justin nacisnął przycisk, który zawiózł nas na ostatnie piętro. Tam znajdowała się schowana drabina, która Justin sprytnie opuścił tak byśmy mogli wejść.
-Tu jest...niesamowicie.-powiedziałam podziwiając widoki. Widziałam stąd całe miasto. Domy, podświetlone ulice. Tu było tak pięknie.
-Podoba ci się?-zapytał przytulając mnie od tylu i kładąc głowę na moim ramieniu.
-Skąd znasz to miejsce?
-Przychodzę tu zawsze,kiedy jest mi źle. Kiedyś usłyszałem w telewizji,że jakaś dziewczyna stąd skoczyła. Chciałem tylko zobaczyć to miejsce, ale z czasem zacząłem przychodzić tu częściej, bo mogłem w spokoju pomyśleć.
-A co ja tu robię?
-Zawsze widziałem na filmach jak chłopaki zabierają tu swoje dziewczyny. Nie wiem, chyba chciałem być trochę romantyczny i sprawić byś mi zaufała.-wzruszył ramionami. Odwróciłam się do niego, stanęłam na palcach i musnęłam delikatnie jego usta.
-Ufam ci.


--------------------------------------------------------------------------------------

Hejoooo .! :D

Jest nowy rozdział. Mam nadzieję, że nie zepsułam,
bo jestem cholernie zmęczona.

Tak jak obiecałam jest dłuuuugi .! 

Nie wiem, kiedy będzie kolejny, ponieważ cały weekend nie ma mnie w domu. :c

Do następnego :)

+ PRZYPOMINAM O ANKIECIE.
CHCĘ TYLKO WIEDZIEĆ ILE OSÓB TO CZYTA, 
NIC WIĘCEJ.



Jeśli są jakieś błędy, to przepraszam, ale brat kazał mi na szybko wszystko sprawdzić, bo ''potrzebuje komputera'', a mój jest zepsuty :c

poniedziałek, 10 marca 2014

Rozdział 29

#Edit.
Hey, hey, hey. :)
Możecie odpowiedzieć na pytanie z ankiety?
Chciałabym tylko wiedzieć ilu was jest.
Dziękuję.


Cassie.

***
-Kochanie wyglądasz przepięknie w tej sukience.-powiedziała Pattie szeroko się uśmiechając.Podeszłam do lustra w przedpokoju i spojrzałam na siebie od góry do dołu.
-To nie ja.To niemożliwe.-powtarzałam.
Przede mną stała czarno-włosa dziewczyna w pięknej opinajacej na biodrach i podkreślajacej piersi turkusowej sukience.
Nie mogłam się przyzwyczaic.Spojrzałam raz jeszcze w lustro i zakrylam twarz dłońmi.-Jesteś piękna Cassie.-odezwała się wyrywając mnie z transu.-Będzie trudno od ciebie odgonic chłopców.-zasmiala się.
Patrzylam jeszcze przez chwilę na swoje odbicie i obkrecilam się kilka razy z wielkim uśmiechem. Chciałabym by ta noc była idealna. Bym mogła poczuć się wyjątkowo i beztrosko.
-Kurwa.-przeklal Justin,kiedy się zatrzymałam,a nasze spojrzenia padły na siebie, kiedy schodził ze schodów. Zarumienilam się i odwróciłam z powrotem do lustra.
-Justin.-krzyknęła Pattie.-język.
-Wiem, po prostu brak mi słów.
-Wygląda uroczo,prawda?-zapytała, a on skinal.
Na prawdę powinni przestać mnie komplementowac,bo czuje się z tym niezręcznie. Nie jestem do tego przyzwyczajona, więc nie powinni mi się dziwić.
-Zajmijcie się sobą przez chwilę,a ja pójdę dokończyć obiad.-powiedziała.
Cholera nie.
Nie mogę zostać tu z nim sama.
-To ja się tylko przebiore i wracam.-powiedziałam.-Pattie, raz jeszcze bardzo ci dziękuję za sukienkę i za czas,który mi poświęcilas.
-O czym ty mówisz kochanie? Nigdzie nie idziesz. Zawołam was jak będzie gotowe i nie dziękuj mi. Przyjemność po mojej stronie.-powiedziała i ucałowała moja głowę,a potem Justina.-Cieszę się,że jesteście razem.
Kilka chwil minęło aż w końcu Justin postanowił się odezwać. Dlaczego ja tego nie zrobiłam? Nie wiem. Może ja również mam dumę, która w tym momencie przejęła nade mną kontrolę?
-Porozmawiamy?-zapytał cicho. Nawet nie raczył na mnie spojrzeć, więc olalam go i skierowałam się do łazienki, by móc się przebrać. Justin oczywiście podążył za mną mamroczac cos pod nosem czego nie mogłam zrozumieć.
-Zamierzam się przebrać, więc możesz sobie iść.-powiedziałam stojąc w drzwiach.
-Pomoc ci odpiac sukienke?
-Nie.-warknelam.-Poradzę sobie.-zamknęłam drzwi i spojrzałam ponownie na siebie. Co ja wyprawiam? Czemu on tak na mnie działa?
-W razie gdybyś mnie potrzebowała, jestem tu.-powiedział.
Przewrócilam oczami i próbowałam odpiac zamek. Jeknelam w zlosci, kiedy nie mogłam sobie z nim poradzić i westchnelam głośno siadając na łazienkowych kafelkach.
-Cass wszystko ok?-zapytał z troską. On powaznie tam wciąż stał? Ugh.
-Tak, jest cudownie,nie widzisz? Moje życie jest perfekcyjne,a ja bez problemu odpinam zamek tej sukienki. Jest idealnie,rozumiesz?-krzyknęłam. Miałam dość. Wiem,że to nie było miejsce do tego typu słów ale nie wytrzymałam. Musiałam dac upust swoim emocjom.
-Otwórz drzwi Cass.-powiedział stanowczo. Przez chwilę się wahałam, ale w końcu postanowiłam zaryzykować. Podniosłam się z podłogi i odkluczylam drzwi. Justin wszedł szybciej niż się spodziewalam. Pewnie z obawy,że znowu się zamknę.-Odwróc się.-nakazał.
Delikatnie i wolno odpial zamek, jakby starał się nacieszyć dotykiem mojego ciała. Jakby chciał zapamiętac fragment mojej skóry. Zamknęłam oczy i czekałam aż skończy.
-Porozmawiaj ze mną.-poprosił przytrzymujac sukienkę by nie spadła. Spojrzałam w górę, by nasze spojrzenia ponownie się połączyły i skinelam lekko głową. Po tym Justin od razu opuścił łazienkę zostawiając mnie samą. Musiałam się szybko przebrać, więc pozwoliłam mojej sukience opasc na ziemię i czym prędzej ubralam koszulkę i spodnie.
Zapukałam do pokoju Justina i czekałam aż pozwoli mi wejść. Myślałam,ze najzwyczajniej w świecie krzyknie,ze mam wejść czy coś, ale nie. On po prostu otworzył mi drzwi i wpuścił. Czy to nie urocze?
Nie.
Pamiętaj, on z tobą zerwał-mówiła moja podświadomość. Zignorowałam to i usiadłam na jego łóżku.
-Wiesz,że jestem idiotą?-zapytał.-Wiem,że cię zraniłem i pewnie myślisz sobie teraz,że w ogóle nie powinnas tu przychodzić a tym bardziej ze mną rozmawiać, ale..nie chce żebyś teraz stąd wychodziła.-powiedzial.
Możecie uznać mnie za nienormalna,ale przez chwilę chciało mi się śmiać. Na prawdę. Co on sobie myślał? Że jak powie to co powiedział przy naszym pierwszym pocałunku, to mu się rzuce na szyję? Nawet gdybym tak zrobiła, to i tak by mnie odepchnal. To on zakończył nasz związek.
-Przestan.-powiedziałam.-Zrozumiałam że nie chcesz być ze mną podczas naszej małej rozmowy u mnie.
-Nie rozumiesz.-pokrecil głową.-Na prawdę aż za takiego dupka mnie masz? Nie chciałem tego. Nie chciałem i nie chce byś myślała o mnie źle, bo to wszystko co było, co się działo robiłem dla ciebie. Dla nas. Nie chciałem cię zawieść,ale zerwanie było w tym momencie najbardziej korzystne.
-Co to znaczy? Skoro tego nie chciałeś to nie musiałes tego robić.-krzyczałam. Gniew przejął nade mną kontrolę i nie byłam w stanie nad sobą panować. Justin podszedł do mniej i zakryl mi lekko usta swoimi dłońmi, bym więcej nie krzyczała. Szybko je zrzuciłam,posłałam mu gniewne spojrzenie i wstałam kierując się do wyjścia. Nie chciałam dłużej o tym wszystkim rozmawiać. Niestety moja podróż nie trwała zbyt długo, ponieważ w ostatniej chwili Justin przerzucił mnie sobie przez ramię i postawił przy ścianie podpierajac się rękami po obu stronach.
-Pomagam pewnej osobie odzyskać siostrę, ponieważ kilku chłopaków ją porwało. Nie chce,żeby ci się coś stało. Zrobiłem to tylko dlatego,rozumiesz? Nie chce żeby cię ze mną widzieli, bo nie zniose tego, jeśli to ciebie mi zabiorą.-powiedział patrząc mi głęboko w oczy.
Czy uwierzyłam? Tak.
Uwierzyłam, bo patrzył na mnie. Tylko na mnie. I mówił dość szybko bez zajakniecia się.-Cass na prawdę nie chciałem niczego złego. Nie chciałem cię wtedy doprowadzić do placzu,nie chciałem byś była przeze mnie smutna.
-Justin..-jeknelam.
-Proszę cię, nie nienawidz mnie.
-Nie nienawidze cię. Nigdy tak nie było.-przyznałam spuszczajac głowę. Justin uniósł mój podbrodek dwoma palcami i powiedział.
-Wybacz mi.
Patrzyłam w jego piękne brązowe teczowki nie wiedząc co powiedzieć.
Czy miał wystarczający powód, by zakończyć nasz związek? Sama nie wiem. Jest tyle pytań, na które chce znać odpowiedz.
-Cass proszę.-odgarnal mi kosmyk włosów za ucho i patrzył na mnie z czułością. Rozplynelam się w jego spojrzeniu i mimowolnie się uśmiechnęłam. Justin zrobił to samo i przycisnal mnie jeszcze bardziej do ściany, tak że nasze klatki piersiowe się stykaly.
-To znaczyło "Justin,ahh oczywiście że ci wybaczam"-naśladowal mój głos przez co wybuchnelam smiechem uderzając go w ramię.
-Ja bym tak nie powiedziała.-zasmialam się.
-Justin,Cassie zejdzcie na obiad.-rozległ się krzyk Pattie. Wyswobodzilam się z "uścisku" Justina i otworzyłam drzwi. Po raz kolejny nie pozwolił mi wyjść i ponownie przygwozdzil mnie do ściany.
-Skoro mi wybaczylas.-zaczął.-To oznacza,że mogę zrobić to..-powiedział coraz to bardziej przybliżając się do mnie,aż w końcu delikatnie dotknąl swoimi ustami moich. Nie robił nic gwałtownego. Pocałunek był czuły i pełen emocji, które nami targaly. Splotl nasze palce nad moją głową i uśmiechnął się w moje usta.
-Tesknilem za tobą.



--------------------------------------------------------------------------------------------

Dodaję na szybko, ponieważ obiecałam że rozdział będzie dzisiaj.
Jeśli są błędy, a raczej są..to poprawie jutro. :)

Krótki, ponieważ nie miałam zbyt dużo czasu na napisanie go.
Odsypiałam i spędzałam czas z przyjaciółką, z którą rzadko się widzę, bo mieszka 3oo km ode mnie :c
Więc było to dla mnie trochę ważniejsze, mam nadzieję, że rozumiecie.

Kolejny będzie dłuższy, obiecuje.

Miłego wieczoru < 3

+ Możecie jakoś ocenić?



piątek, 7 marca 2014

Rozdział 28

Justin


***

-Czyli wchodzisz w to?-zapytał.
Patrzyłem na niego przez chwilę aż w końcu niepewnie skinąłem głową na znak,że się zgadzam.

W co ja się pakuje? To jest niemożliwe.

 Okej, może nigdy nie byłem do końca typem grzecznego i ułożonego chłopca, ale nie przesadzajmy. To jest moje pierwsze tak niebezpieczne zagranie, nie wliczając seksu bez zabezpieczenia.
 Nie wińcie mnie, nie zawsze mam gumki przy sobie.

-Wiedziałem, że jesteś w porządku koleś.-klepnął mnie w ramie szeroko uśmiechając się.-Mam nadzieję,że nas nie zawiedziesz.-powiedział surowo, po czym głośno się roześmiał.Zrobiłem to samo, mimo że wcale mnie to nie śmieszyło.Co z nim jest nie tak?

Cóż...grę czas zacząć.

***

Już od jakiejś godziny lub nawet dwóch siedzieliśmy i rozmawialiśmy. Głównym tematem oczywiście były wyścigi i samochody, Tak, ci kolesie zdecydowanie kochają szybkie i sportowe auta, przez co dość dobrze mi się z nimi gadało. Co chwilę któryś z nich zamawiał jakiś alkohol na tak zwane 'rozluźnienie'. Cokolwiek to znaczyło w ich języku, bo nieźle byli nawaleni. W każdym razie ja sobie tego oszczędziłem. Nie chce wracać do domu pod wpływem alkoholu. Poważnie, mama by mnie chyba zabiła. I wcale nie żartuję.!
-A pamiętacie ten wyścig..co jechał eee..-zaciął się szukając w pamięci czyjegoś imienia.-ten skurwiel od Melanie,już wiecie?
-Mówisz o McCannie?-zapytałem cicho popijając swoją wodę.
-Ta,a ty skąd wiesz?-spojrzał na mnie podejrzliwie, a ja tylko się zaśmiałem.
-To idiota.Każdy go zna.-powiedziałem pewnie świdrując każdego z nich wzrokiem.Sean patrzył na mnie prawdopodobnie oczekując czegoś więcej więc odłożyłem swoją szklankę i zacząłem mówić.
-Jason jest na wyścigach bardzo często.Ściga się z większością ludzi i jest najlepszy-przerwałem.-kiedy mnie nie ma.-uśmiechnąłem się triumfalnie i kontynuowałem.-Większość swojego czasu poświęca na picie i pieprzenie wszystkiego co się rusza.Nie znam go, ale z tego co zdążyłem zauważyć to jest bardzo rządny władzy. Najchętniej z każdym by wygrał, no ale cóż to miejsce jest już zajęte.
-Więc będzie w porządku jeśli się z nim zmierzysz i go załatwisz.-powiedział.
-Nie ścigam się bez korzyści.
-Dostaniesz to na co zasłużysz,a teraz chodźmy się zabawić.-wstał i ponownie poklepał moje ramię.
-Ja będę spadał. Obiecałem,że wrócę dzisiaj wcześniej.
-Żartujesz,nie?-zapytał rozbawiony.
-Nie. Jestem umówiony, więc do..w sumie do kiedy?
-Jutro zabieramy cię na prawdziwą imprezę..-powiedział.
 Skinąłem i ruszyłem do swojego auta myśląc o tym co będzie później i jak wszystko się potoczy.

 Co jeśli dowiedzą się prawdy?


***

Wsiadłem do auta i wyjechałem na ulice włączając płytę. W głośnikach samochodu rozległ się Rap. I tak o to droga do domu wydała mi się krótsza.
-Cześć. Czemu nie śpisz?-zapytałem wchodząc do salonu,gdy zobaczyłem mamę siedzącą z kubkiem herbaty i oglądającą telewizję.
-Nie mogę zasnąć.-powiedziała okrywając się szczelniej kocem.
-Jest ci zimno?
-Nie,jest w porządku.-zapewniła,choć dobrze wiedziałem,że kłamie. Wstałem i skierowałem się do pokoju gościnnego, z którego wyciągnąłem jeszcze jeden koc i zaniosłem go okrywając ją.
-Dziękuję.-szepnęła i ucałowała mój polik.
-Jest okej.Potrzebujesz czegoś jeszcze?
-Chciałabym porozmawiać,Justin.

Oh-o, no to się zaczyna. 
Powinienem się bać?

-O czym?
-Może nie powinnam się mieszać w twój i Cassie związek,ale Justin proszę cię.Jeśli ci na niej zależy to dbaj o nią, a jeśli nie to oszczędź jej cierpień. Rozmawiałam z Amandą i mówiła mi jak dużo przeszła, i że nie ufa chłopakom.Tobie się udało.Zaufała ci na tyle by z tobą być. Wiesz,że dla dziewczyn zaufanie jest czymś bardzo kruchym? Nie zniszcz tego. Cassie jest dobrą dziewczyną i z pewnością nie zasługuje na kogoś kto będzie się nią bawił. Wiem,że brzmi to okropnie i ja jako matka nie powinnam w ten sposób mówić, ale wiem jak zachowujesz się wobec niektórych kobiet i nie podoba mi się to.Zawsze starałam się wychować cię jak najlepiej umiałam.Nie wiem, gdzie popełniłam błąd, ale mam nadzieję, że zostanie mi to wybaczone i przestaniesz wykorzystywać te wszystkie dziewczyny. Na prawdę nie lubię cię widzieć z Olivią. Ta dziewczyna nie jest dla ciebie dobra. Zasługujesz na dużo więcej jeśli tylko sam będziesz oczekiwał od swojej dziewczyny bycia twoją dziewczyną, a nie zabawką od seksu.-powiedziała.

Analizowałem każde jej słowo starając się zrozumieć jej przekaz. Czy moja mama właśnie w niedosłownym znaczeniu nazwała mnie męską dziwką? Wiem, że nie lubiła mnie widzieć z Olivią i z większością moich ''koleżanek'', ale to było czymś co pozwalało mi się uporać ze stresem. Kiedy poznałem Cass miało być tak samo. Dopiero kiedy poznawałem ją bliżej z każdym dniem stawała się bardziej pociągająca. Potrafiła się na mnie złościć, krzyczeć, obrażać, nie pozwalała mi się do siebie zbliżać, czy czasem nawet przytulić. Była skryta i tajemnicza.Czasem cicha, a czasem wygadana i pyskata. Za wszelką cenę chciałem ją rozszyfrować.

 Moja mama ma rację. Zniszczyłem swoją szansę na cokolwiek i wiem to. Zraniłem ją, a ona mi zaufała.
-Justin jeśli cię uraziłam to przepraszam,po prostu chciałam żebyś wiedział, że jako twoja matka nie toleruje tego, choć wiem, że nie mam zbyt dużo do gadania, bo jesteś pełnoletni, ale..kocham cię i chcę dla ciebie jak najlepiej.
-Wiem to. To ja powinienem cię przepraszać. Wiem jaki jestem, a raczej jaki byłem, ale nie cofnę czasu, choć uwierz mi wiele bym dał by tak się stało.-powiedziałem i mocno ją do siebie przytuliłem.-Kocham Cię mamo.

Powinienem jej powiedzieć, że wszystko zjebałem?
Nie prawdopodobnie nie, bo załamałaby się.
Myślę, że powiem jej innym razem. Jestem okropny okłamując własną mamę,ale czy mam inne wyjście? Wydziedziczy mnie, gdy jej powiem, że zerwaliśmy.

Cassie.

***

-Myślisz, że mu się znudziłam?-zapytałam leżąc z Kate na łóżku.Po relaksacyjnej kąpieli zdecydowałyśmy,że obejrzymy nasze zdjęcia.
-Cassie tobą nie da się znudzić.-powiedziała próbując mnie pocieszyć. Cóż, nie koniecznie jej to wyszło.Westchnęłam głośno i opadłam głową na poduszkę.
-Niech moje życie się skończy.-mamrotałam w poduszkę.Kate prawdopodobnie usiadła, ponieważ poczułam opadające łóżko.
-Wiesz,że jesteś cudowna,że cię kocham,że jesteś najlepszą przyjaciółką na świecie,że..-mówiła,ale jej przerwałam.
-I że nie jestem wystarczającą dziewczyną?
-Wiesz,że nie jeden chłopak biłby się o ciebie?-spojrzałam na nią i kilka razy palcem stuknęłam sobie w czoło, sugerując, że się z nią nie zgadzam i jest nienormalna.
-Co jeśli Justin musiał to zrobić?-zapytała już nie co poważniej przygryzając wnętrze policzka.
-Niby kto by mu kazał? Kate, nikt nie ma prawa za niego decydować, więc nie wierze w to. Widocznie nie chciał tego wszystkiego. Pobawił się mną, sprawił,że czułam się przy nim dobrze,że chciałam z nim ciągle rozmawiać i śmiać się. Sprawił, że czułam się piękna za każdym razem,kiedy mówił mi to, a potem odszedł. Najzwyczajniej w świecie odszedł. Bez wyjaśnienia.
-Może się przestraszył?
-Niby czego? Przecież nie mówiłam mu o dzieciach, ślubie. Nawet nie powiedziałam,mu że go kocham, więc czego miałby się przestraszyć?-zapytałam lekko podnosząc głos. Wiem,że w tym momencie wyżywałam się na przyjaciółce, mimo że to nie na nią byłam zła, ale czasami już tak mam. Kiedy jest mi źle po prostu krzyczę.
-A kochasz?-zapytała. To pytanie zbiło mnie z tropu.
 Kocham Go? Sama nie wiem. Czasami ludzie uważają, że by kochać trzeba kogoś bardzo dobrze znać i rozumieć. Inni zaś twierdzą,że będąc nastolatkiem, nie kochamy. Mówią, że to tylko zauroczenie bla bla bla. Nie wierze w to, ponieważ moi rodzice poznali się, gdy mieli po 16 lat, a później? W wieku 21 lat wzięli ślub, następnie po kilku latach urodziłam się ja. Jestem pewna, że gdyby nie śmierć mojego taty wciąż tworzyliby szczęśliwą parę. Wiadomo, jak w każdym związku zdarzały im się kłótnie, ale to przecież i one budują związek, czyż nie? To dzięki kłótniom uświadamiamy sobie jak bardzo ten ktoś jest dla nas ważny i ile jesteśmy w stanie dla niego poświęcić.
 Gdyby spojrzeć na to wszystko tak czysto teoretycznie to można by powiedzieć, że minęło już sporo czasu od naszego poznania, ale nie wystarczająco. Znamy się jakiś miesiąc, czy to wystarczy by się w kimś zakochać? Jasne, że czuję się przy nim bezpieczna. Jasne, że sprawia, że jestem szczęśliwa, że się uśmiecham, ale..słowa ''Kocham'' powinno się być pewnym, a ja? Ja chyba jeszcze nie jestem pewna.
-Nie wiem. Dlatego cieszę się,że zrobił to teraz, a nie wtedy gdy byłabym w nim szaleńczo zakochana.-powiedziałam.-Dobranoc Kate.


***

Następnego dnia obudził mnie dzwoniący telefon. Niechętnie podniosłam rękę szukając telefonu i nie sprawdzając kto to odebrałam.
-Tak?
-Cześć..em Cass.-kiedy usłyszałam ten głos od razu podniosłam się do pozycji siedzącej i przetarłam oczy. Czy to możliwe, żeby on dzwonił?-Słuchaj wiem,że nie chcesz ze mną teraz rozmawiać, ale moja mama prosi byś przyjechała i przymierzyła sukienkę, bo jest gotowa.
-Oh.-tylko tyle byłam w stanie powiedzieć. W sumie czego ja się spodziewałam? Że przemyśli sobie wszystko i postanowi do mnie wrócić? Głupia ja. Oczywiście, że dzwonił tylko dlatego, że jego mama chciała się ze mną widzieć.-W porządku, będę.-powiedziałam bardziej od niechcenia i przewróciłam oczami, choć nie mógł tego zobaczyć. Zresztą pewnie gdybym zrobiła to przy nim wściekł by się. Swoją drogą dlaczego go to tak bardzo drażni? Nieważne, nie obchodzi mnie to....już.
-Przyjechać po ciebie?
-Dam sobie rade, nie fatyguj się.-powiedziałam gniewnie.-Będę za godzinę.-I rozłączyłam się wzdychając i opadając ponownie na łóżko. W tym momencie nie obchodziło mnie już nawet to, że mogę obudzić Kate.


Po telefonie od Justina od razu poszłam się wyszykować. Kiedy wyszłam z łazienki Kate jeszcze spała. Nie chcąc jej budzić napisałam jej kartkę, którą zostawiłam na półce przy łóżku i zeszłam na dół.
-Cześć.-przywitała się moja mama.
-Cześć.-odpowiedziałam całując ją w policzek, po czym nalałam sobie wody i popiłam.
-Wybierasz się gdzieś?
-Tak, jadę do Justina, bo Pattie uszyła już sukienkę i mam ją przymierzyć.-powiedziałam z lekkim uśmiechem.
-Wieczorem gdzieś wychodzicie czy będziesz na kolacji?-zapytała.
-Ja z Justinem?
-A spotykasz się z kimś jeszcze?-zaśmiała się.
Oh, czyli nie wiedziała, że nie jesteśmy już razem. Może lepiej jak tak zostanie.
-Będę na kolacji.-powiedziałam.-A i Kate śpi na górze.Nie budź jej.


Stojąc na przystanku nie mogłam oderwać myśli od Justina. Zachowuje się jak jakaś opętana nastolatka. I szczerze? Przeraża mnie to. Wszystko mi jego przypomina. Kiedy szłam kupić bilet i spojrzałam w górę, co zobaczyłam? Ah no tak nawet głupi kierowca autobusu musiał nazywać się Justin. 

Oh ironio.

Wysiadłam na przystanku niedaleko domu Justina i wolnymi krokami dążyłam w jego kierunku. Będąc już na podjeździe dostrzegłam Justina siedzącego na schodach z głową między nogami. Wyglądał na takiego bezbronnego, delikatnego chłopca. Odepchnęłam wszystkie złe myśli i podeszłam do niego siadając obok. Nie spojrzał na mnie, nie odezwał się, nawet nie drgnął, co zmusiło mnie do przekazania mu, że tu jestem. Chrząknęłam cicho nie chcąc go dotykać, no bo dlaczego miałabym to robić? Każdy jego nawet najmniejszy dotyk sprawiał, że miałam motylki. Nie chciałam tego teraz, bo nie byłoby to korzystne.
-Cześć.-powiedziałam, kiedy w końcu podniósł swoją głowę.
-Cass.-wymówił to jak jakby nie dowierzał, że to na prawdę ja. Uśmiechnęłam się lekko, ale zaraz spoważniałam i spojrzałam w dół na swoje palce bawiąc się nimi.-Cholera, przepraszam za wszystko. Jestem takim dupkiem. Na prawdę na ciebie nie zasługuję.
-Justin skończ. Nie chce tego słuchać,okej? Jestem tu w innej sprawie,pamiętasz? To nie ty mnie tu zaprosiłeś, tylko twoja mama.
-Masz rację, ale mam prośbę.-powiedział lustrując mnie i próbując wyczytać z moich oczu wszystkie emocje, które kryłam w sobie.-skinęłam, by mógł kontynuować.-Moja mama..ona..nie wie, że wiesz..-jąkał się.
-Nie wie, że nie jesteśmy razem,ta? Okej, moja mama też nie wie i niech tak na razie zostanie w innym przypadku cię znienawidzi.-powiedziałam całkowicie szczerze. Jestem pewna,że gdybym powiedziała, że nie jestem już z Justinem wkurzyłaby się na niego.
-To znaczy, że możemy chociaż udawać, że wszystko jest w porządku?-zapytał z nadzieją.
-Tak.

Justin otworzył mi drzwi i weszliśmy do środka. Kiedy Pattie usłyszała otwieranie drzwi od razu wybiegła z kuchni i mocno mnie przytuliła.
-Dzień Dobry Pattie.-powiedziałam z uśmiechem. Ta kobieta jest niesamowita. Po chwili puściła mnie i pchnęła lekko w stronę Justina, przez co wpadłam na niego, a on mnie niepewnie objął.

Cholera, niezręcznie.

--------------------------------------------------------------------------------------------------

Cześć i czołem :)

Jest nowy i długi.
Starałam się, mam nadzieję że nie zawaliłam. :c

Co myślicie o tym rozdziale?
Cass i Justin się pogodzą?
Wrócą do siebie czy jeszcze nie teraz?

Pytania? Ask lub Twitter



wtorek, 4 marca 2014

Rozdział 27

Cassie.


W poprzednim :



 Westchnęłam głośno i odważyłam się powiedzieć. Choć uwierzcie mi, ciężko przeszło mi to przez gardło.
-Justin ze mną zerwał.

***

Już od jakiś 2o minut Kate chodziła po pokoju i obrażała Justina w każdy możliwy sposób. Próbowałam ją uspokoić, tłumaczyć cokolwiek, ale ona mnie nie słuchała. Ciągle marudziła i powtarzała, że mogła mu nie ufać, że wydawał się inny, że mogła być bardziej ostrożna i trzymać go ode mnie z daleka. Obwiniała się o to, że namawiała mnie do niego, ale przecież ja sama tego chciałam. To nie była jej wina.
-Kate uspokój się i zakończmy temat. Na prawdę nie mam ochoty znowu płakać.-powiedziałam szczerze patrząc w jej zielone tęczówki.
Wolnym krokiem podeszła do łóżka, na którym siedziałam i mocno mnie do siebie przytuliła.
-Obiecuję, że już więcej nie będziesz przez niego płakać.



***

Resztę dnia spędziłyśmy na rozmowach i robieniu zdjęć. Mimo iż moja twarz nie była zbyt 'wyjściowa' to nie przejmowałam się tym. Już nie miałam się dla kogo stroić, a zdjęcia z Kate wręcz uwielbiam. Czasami zachowujemy się jak profesjonalistki, a czasem po prostu wygłupiamy się do aparatu, by móc się później pośmiać. Idealnie spędzony czas. Nigdy nie żałowałam i nie uważałam, by czas poświęcony Kate był stracony.
-O fuj, patrz jak tu wyszłam.-zachichotałyśmy. 
Miała racje. Zdjęcie przedstawiało mnie z wyciągniętym językiem i zamkniętymi oczami i ją z twarzą 'prosiaczka', ponieważ palcem zadarła swój nos i otworzyła szeroko oczy. Uwierzcie, wyglądało to komicznie.
-Myślę, że to urocze.-powiedziałam starając się stłumić śmiech,ale nie wytrzymałam.
Dźwięk telefonu rozbrzmiał się po pokoju. Odblokowałam go i przyłożyłam do ucha.
-Cześć mamo.
-Cześć Cassie.-przywitała się.-Jestem w pracy i prawdopodobnie nie wrócę na noc.Dasz sobie radę, prawda?-przewróciłam teatralnie oczami na jej pytanie.
-Oczywiście,że dam radę.Na prawdę musisz przestać się mnie wciąż o to pytać.-powiedziałam.Przez chwilę była cisza. Słyszałam tylko oddech i stukanie paznokciami o biurko lub cokolwiek to było.
-Wiem.-odezwała się.-Po prostu nie mogę uwierzyć, że ten czas tak szybko leci.-przyznała i choć jej nie widziałam, byłam pewna, że nie wygląda na najszczęśliwszą.
-Mamo, wciąż jestem twoją małą córeczką, ale nie musisz się o mnie tak martwić.-powiedziałam śmiejąc się, by rozluźnić atmosferę.
-Masz rację. Baw się dobrze.
-Ty z pewnością będziesz.-zażartowałam wiedząc,że czeka ją kolejny męczący wieczór pełen papierów i innych rzeczy, i rozłączyłam się nie czekając na odpowiedź.
-Mam rozumieć,że zostaje u ciebie na noc huh?-zapytała Kate z wielkim uśmiechem na twarzy.
-Jeśli nie masz nic przeciwko i Chris nie będzie miał z tym problemu to ja również.
-Nie ma wyjścia.Dzisiaj i tak się nie widzimy,bo idą na kręgle czy coś.-uśmiechnęła się i rzuciła mnie poduszką. 

Tak o to zaczęła się wojna.


Justin.



Cały dzień chodziły mi po głowie słowa jednego z tych kolesi.

 ''Dziś wieczorem jest impreza u Barney'a,wpadnij''.

W prawdzie znałem ten lokal, ale czy chciałem tam iść? Jest tam mnóstwo napalonych dziewczyn i kolesi śliniących się na ich widok. Co chwilę ktoś się pieprzy lub upija. Kiedyś bardziej by mnie to interesowało, ale od kiedy mam Cass.

STOP.

Poprawka.

 Nie mam już Cass i nie wiem czy ją odzyskam po tym wszystkim. Najpierw się kumplujemy, próbuje zdobyć jej zaufanie, udaje mi się, jesteśmy razem i nagle wszystko pieprze i zrywam z nią, by ją chronić, choć nie mogę jej tego powiedzieć, przez co teraz prawdopodobnie mnie nienawidzi. Zresztą nie dziwie się.
I wiecie co? Tak jestem popieprzony i czuję się z tym źle. Czuję się źle z tym, że doprowadziłem ją do płaczu.

 Rozważałem każda opcje. Z jednej strony powinienem. Obiecałem Jasonowi, że uratuje jego siostrę tak jak on uratował mi kumpla, a z drugiej bałem się. Bałem się, że coś pójdzie nie tak i..będzie po mnie, a co gorsza stracę wszystkich tych, na których mi zależy. Moją mamę, chłopaków i Cass.
Myślałem o tym, by zmienić swoją tożsamość i tak jak w filmach przebrać się i udawać kogoś kim nie jestem jak Agent XXL. (tyle że wciąż byłbym mężczyzną), ale nie byłem pewny czy by się udało. Poza tym trochę za późno o tym pomyślałem. Wiedzą już jak wyglądam. Nawet nie wiem skąd miałbym załatwić sobie te wszystkie maski i inne gówna.

Moje życie jest popieprzone. Po co wgl kiedykolwiek pakowałem się w te wyścigi? Na co mi to było? Mogłem znaleźć sobie jakieś inne hobby. Coś co działało by na mnie równie mocno co szybka jazda. Ale czy wtedy poznał bym Cass? W tak krótkim czasie zawładnęła mną. Totalnie mnie zmieniła i przy niej stawałem się miękki.

Myślałem o tym wszystkim jeszcze przez jakiś czas, aż w końcu postanowiłem się ruszyć i jechać do tego klubu. 
Zrobię to. 
Uratuje jego siostrę, a potem odzyskam Cass. 

Musi się udać,nie?

W moich uszach rozległ się dźwięk sms'a. Podniosłem telefon z szafki i biorąc z niej też klucze ruszyłem do auta. W drodze odczytałem wiadomość.

''Yo Stary. Jedziemy na kręgle, rusz się! ~Chaz''

Westchnąłem i przejechałem dłonią po włosach sfrustrowany.

 Czy to musi być aż takie trudne?
 Odpisałem szybko, że nie dam rady dzisiaj i schowałem telefon.
Robię to dla ciebie koleś.-powiedziałem do siebie po czym odjechałem z podjazdu domu prosto do Barney'a. 

Na miejsce trafiłem dość szybko. Wysiadłem z samochodu i wszedłem do lokalu. Zapach alkoholu wypełnił całe pomieszczenie, co mnie odrzuciło. Nie mogłem dziś pić. Jestem autem.
Podszedłem do stolika przy którym siedzieli wszyscy chłopacy z mojej teczki i przywitałem się z każdym.
-Przyszedłeś.-odezwał się Sean, ich przywódca. Nie zdążyłem jeszcze wszystkiego o nim poczytać, ale już wiedziałem, że będzie mi się trudno z nim ''zaprzyjaźnić''.
-Tak. Szczerze przyda mi się trochę kasy.-wzruszyłem ramionami i dosiadłem się do nich.
-Czyli wchodzisz w to?-zapytał.

Milczałem.
Wchodzę w to?

------------------------------------------------------------------------------------------

Czeeeeeść misiaki .! < 3

Jest kolejny. Co myślicie? :)
Uff na szczęście się wyrobiłam.
Mam nadzieję, że jest jakoś do przeżycia ten rozdział.

A Wam dziękuję, za to że poświęcacie swój czas,by czytać moje wypociny.
Dlatego jeśli prowadzicie swoje blogi/tłumaczenia to piszcie.Chętnie się odwdzięczę.

Jakieś pytania? Twitter lub Ask .


Informacja do dziewczyny, która proponowała mi pomoc. :)
Możesz do mnie napisać na tt albo fb ? (link do fb jest na asku.)

Kocham Was, miłego wieczoru .! :) xx