poniedziałek, 10 lutego 2014

Rozdział 18

Cassie

-Co kurwa? W jakim szpitalu?-krzyknął z przerażeniem wypisanym na twarzy. Gwałtownie wstał i chowając telefon z powrotem do kieszeni wyszedł z mojego pokoju. Pobiegłam za nim chcąc się czegoś dowiedzieć, ale jego już nie było w domu. Otworzyłam drzwi frontowe i spojrzałam w kierunku jego auta.
-Justin.!-krzyknęłam, kiedy miał już wsiadać. Odwrócił się w moja stronę i pokręcił przecząco głową. Zignorowałam to i podeszłam, by zająć miejsce pasażera. Usłyszałam huk, co znaczyło, że uderzył prawdopodobnie w dach samochodu przez co wzdrygnęłam się lekko. Po chwili sam zajął miejsce. Nie wiedziałam czy dobrze zrobiłam wsiadając bez jego zgody. Nie chciałam żeby był na mnie zły.
-Mam wyjść?-zapytałam cicho patrząc jak rozluźnia swój uścisk na kierowcy.
-Jak chcesz.-warknął. Otworzyłam drzwi i już miałam wychodzić, ale dłoń Justina mnie zatrzymała.
-Przepraszam.-powiedział ze skruchą patrząc na mnie.-Nie jestem przyzwyczajony do tego żeby mówić ci o wszystkim. To jest dla mnie...nowe. Nigdy nie byłem w takim związku.
-Rozumiem. Po prostu chce żebyś wiedział, że jestem tu dla ciebie. Chce ci pomóc i jeśli nie chcesz żebym z tobą jechała..
-Chce.-.powiedział z przelotnym uśmiechem.


Justin.

Droga do szpitala dłużyła mi się niemiłosiernie. Co chwilę przyśpieszałem chcąc być tam jak najszybciej, choć miałem wrażenie, że to wcale nie pomaga. Jakbym stał w miejscu. Po dotarciu odpiąłem pasy. Tak, biorę udział w nielegalnych wyścigach, jeżdżę dość szybko nie przejmując się przepisami, ale zawsze dbam o bezpieczeństwo. Tym bardziej, gdy z kimś jadę. Wysiadłem z auta. Cassie zrobiła to samo stając obok mnie, podczas gdy ja zastanawiałem się w jakim stanie jest, jak musi wyglądać i jakim kretynem jestem, że puściłem go tam samego. Dopiero, kiedy poczułem delikatna dłoń na mojej oderwałem się od tych myśli. Spojrzałem na smutną Cass i splotłem nasze palce idąc z nią w kierunku wejścia.
-Dzień Dobry.-przywitałem się z pielęgniarka.-Gdzie znajdę Chaza Somersa?
-Jesteś rodziną?-zapytała szukając czegoś w dokumentach.
-Nie ma rodziny. Ja i nasi kumple jesteśmy mu najbliżsi.-powiedziałem chcąc już zakończyć tą konwersacje, by móc do niego iść.
-Kogo szukacie dzieciaki?-zapytał lekarz, który właśnie przyszedł odebrać wyniki jakiegoś pacjenta.
-Chaz Somers. Wie pan, gdzie leży? Chcielibyśmy się z nim zobaczyć.-powiedziała słodko Cass uśmiechając się do niego. Ścisnąłem mocniej jej dłoń dając znak, że mi się to nie podoba i spojrzałem na nią.
-A tak, Chaz. Dzielny chłopak.-uśmiechnął się.-Leży w sali 126 na 2 pietrze.-Cass skinęła lekko głową dziękując mu i ponownie się do niego uśmiechnęła. Co z nią? Jest ze mną a ślini się do starszych?-Nie siedźcie za długo. Jest już późno.-zaśmiał się, a my udaliśmy się do windy. W środku puściłem jej dłoń naciskając przycisk, który miał zawieść nas tam gdzie chcemy.
-Jesteś na mnie zły?-zapytała podchodząc do mnie i stając na przeciwko.
-Nie.-odparłem krótko. Cass zamilkła, a mnie drażniło to, że się do niego uśmiechała i w końcu nie wytrzymałem.-Podobał ci się?-Cassie zaczęła się śmiać i spojrzała na mnie dziwnie. W tym momencie drzwi od windy się rozsunęły.
-Na prawdę myślisz, że on mi się podoba?-zapytała z kpiną wychodząc.
-Skąd mam wiedzieć? Ty się do niego uśmiechałaś.
-Aww jesteś zazdrosny.-zagruchała i chwyciła moje policzki w swoje dłonie lekko je ściskając po czym odeszła.
-Nie jestem. Pamiętaj ja nigdy nie jestem zazdrosny.-powiedziałem idąc za nią.
-Cokolwiek powiesz.-zaśmiała się i odwróciła gwałtownie przez co wpadła na moją klatkę piersiową. Pocałowała mnie szybko w kącik ust i odsunęła się.-Nie podobał mi się.-powiedziała.
-Więc nie uśmiechaj się do niego.-powiedziałem, akurat zatrzymując się przy sali 126. Wyciągnąłem rękę do roześmianej Cass, która chętnie ujęła i weszliśmy do środka.
-Justin.!-krzyknął Josh.-I Cassie.-uśmiechnął się Ryan i podszedł by się przywitać. Chaz leżał na łóżku szpitalnym podłączony do jakiś dziwnych sprzętów, a mimo to uśmiechał się.
-Co tam bracie?-zapytałem podchodząc do niego.
-W porządku. Za to u ciebie nowości.-zaśmiał się patrząc na nasze splecione dłonie. Cass spuściła głowę, prawdopodobnie by ukryć rumieniec, a ja skinąłem z uśmiechem.
-Masz jakieś wewnętrzne obrażenia?-zapytałem. Wtedy właśnie drzwi od sali się otworzyły i słychać było jedynie pisk Kate,która przyszła z Chrisem.
-Cassie.! O Kurwa.-zaśmiały się obie po czym Cass puściła moją dłoń by przytulić przyjaciółkę.
Ahh, DZIEWCZYNY.-czemu nic mi nie powiedziałaś?-krzyknęła na nią i skrzyżowała ręce na piersiach. Cassie była cicho, więc chcąc uratować ją od zbędnych pytań pociągnąłem ją na krzesło na którym siedziałem i usadziłem na kolanach.
-Później pogadacie.-powiedziałem śmiejąc się z chłopakami.-Kiedy możesz wyjść?-zapytałem Chaza.
-W sumie nic mi nie jest, więc prawdopodobnie już jutro.
-Mogliśmy jechać z tobą.-warknąłem wkurzony na siebie.
-Nie Justin. Nie mogliście. Zresztą spójrz nic mi nie jest.-uśmiechnął się chcąc przekonać, że wszystko jest jak być powinno.
-Nic ci nie jest? Masz rozwalona twarz, pewnie będziesz mieć blizny i ty mi mówisz, że nic ci nie jest?-krzyknąłem na niego.
-Justin.-szepnęła cicho Cass i ścisnęła moją rękę.
-Po prostu się martwię,ok?-syknąłem patrząc na każdego po kolei.
-My to wiemy stary.-uderzył mnie żartobliwie w ramie i uśmiechnął się.-Spokojnie, należało mi się. Może po tym będzie mi łatwiej z tym skończyć.-zaśmialiśmy się wszyscy. Cieszę się, że nic mu się nie stało. Nie wiem co bym zrobił, gdyby..ugh nie, nie, nie. Nie chce o tym myśleć.
-Stary, mimo że cholernie nie chce mi się, to powinniśmy już iść. Jutro, a właściwie dzisiaj.-poprawił się spoglądając na zegarek nad łóżkiem Chris.-jest szkoła.
-Nareszcie.-jęknął żartobliwie Chaz odchylając głowę do tyłu.
-Oh, my też będziemy za tobą tęsknić gościu.-powiedziałem.
-Ja i Josh zostajemy w razie gdyby coś się działo, a jeśli się okaże że nie będzie mógł jutro wyjść...
-Dzisiaj.-poprawiłem go. Chyba nikt z nas nie ma poczucia czasu.
-Co?-zapytał zdezorientowany.-W każdym razie później zostajesz ty z Chrisem.-skinąłem głową i podszedłem do chłopaków, by się pożegnać. Uścisnęliśmy się po męsku i wyszliśmy.
-Jest późno więc jutro w szkole szykuj się na przesłuchanie laska.-zagroziła Kate, po czym mocno Cass przytuliła.
-Będzie trzeba podziękować Jason'owi, nie?-zwrócił się do mnie Chris.
-Komu?-zapytałem zdziwiony.
-Nie wiesz,że to Jason go uratował? Gdyby nie on, pewnie nie mielibyśmy już kumpla.
-Co ty pierdolisz Chris?-zapytałem.- Czemu McCann miałby go ratować? Nic z tego nie rozumiem. Przecież on nas nienawidzi.
-Pewnie miał w tym jakiś swój interes.-wzruszył ramionami.-Dlatego musimy się dowiedzieć, a przy okazji podziękować. Cokolwiek by to nie było, to dzięki niemu Chaz wciąż jest z nami.-słuchałem go uważnie analizując każde słowo. Miał rację, ale trzeba było to sprawdzić.
-Załatwimy to jutro.-skinął głową na znak, że rozumie. Podszedłem do Kate ucałowałem jej polik, a z Chrisem pożegnałem się naszym słynnym "układem". Oni zrobili to samo z Cass i udaliśmy się do swoich pojazdów.

***

-Cholera, mama do mnie dzwoniła jak byliśmy w szpitalu.-powiedziałem wychodząc z auta, kiedy byliśmy już pod domem mojej dziewczyny. MOJA DZIEWCZYNA to brzmi....dość ładnie, choć muszę się przyzwyczaić.
-Halo, Justin.-wyrwała mnie z zamyśleń Cassie.
-Chodź.-wziąłem jej rękę i splotłem nasze palce. Uznajcie mnie za dziwnego, ale lubię trzymać jej ręce.
-Pytałam czy nie będziesz mieć kłopotów. Na pewno nie chcesz wrócić do siebie?
-Wyganiasz mnie?-zapytałem z rozbawieniem i stopniowo zbliżałem się do niej, a ona się śmiała. W końcu trafiła na drzwi wejściowe, o które musiała się oprzeć. Położyłem ręce po obu stronach jej głowy i lekko się nachyliłem.-Pytałem czy mnie wyganiasz.-powiedziałem prosto w jej usta. Milczała patrząc mi w oczy, aż w końcu mnie pocałowała. Próbowała przyciągnąć mnie bliżej kładąc rękę na mojej szyi, ale oderwałem się od niej i jak gdyby nigdy nic wziąłem z jej ręki klucze od domu, których szukała gdy byliśmy jeszcze w samochodzie i otworzyłem drzwi wpuszczając ją do środka jako pierwsza. Wchodząc w jej oczach szalały iskierki zła,kiedy na mnie patrzyła. Zaśmiałem się i zamknąłem za nami drzwi.
-Chcesz iść się pierwszy myć?-zapytała jakby od niechcenia.
-Jesteś zmęczona, więc ty idź.-powiedziałem wzruszając ramionami. Razem udaliśmy się do jej pokoju. Cass otworzyła swoją szafę, wyjęła z niej ręcznik, koszulkę, spodenki i czystą bieliznę, i weszła do łazienki zakluczając ją. Ja w tym czasie włączyłem sobie jej telewizor i skakałem po kanałach w poszukiwaniu czegoś wartego zainteresowania. Po kilkunastu minutach drzwi od łazienki się otworzyły, a nich stanęła Cass.
-Cholera.-wymsknęło mi się, gdy ją zobaczyłem. Zignorowała to, podeszła do łóżka i odkryła pościel, by móc się położyć. Chwyciła pilota i wyłączyła telewizor.-Ej, oglądałem to.-jęknąłem.
-Ups. Idź się myć.-powiedziała i odwróciła się do mnie plecami wtulając się w poduszkę. Westchnąłem i okrążyłem łóżko, by dać jej buziaka na zgodę, ale Cass odmówiła i popchnęła mnie tak, że wylądowałem tyłkiem na ziemi.
-Lepiej dla ciebie jak będziesz spała, kiedy wrócę.-pogroziłem jej palcem z uśmiechem i podniosłem się, by udać się pod prysznic

***

-Wstawaj śpiochu.-powiedziałem i ucałowałem jej polik.
-Idź sobie.!-krzyknęła i bardziej wtuliła się w poduszkę.
-Nie chcesz żebym pomógł ci wstać, uwierz.-Cass nawet nie drgnęła przez co musiałem użyć radykalnego sposobu, by ją obudzić. Wstałem i wszedłem do łazienki. Tam umyłem ręce lodowata wodą i zakręciłem kurki. Podszedłem do łóżka Cass i powoli swoją rękę wsuwałem pod pościel dziewczyny. Kiedy dotarłem w końcu do jej rozgrzanego ciała, podciągnąłem jej koszulkę i położyłem zimne dłonie na jej brzuchu. Podskoczyła gwałtownie i spojrzała na mnie złowrogo.
-Nie żyjesz.-warknęła. Zaśmiałem się z jej miny i wzruszyłem ramionami.
-Ostrzegałem.
-Nienawidzę cię.-powiedziała przez śmiech.
-Nie oszukuj samej siebie.
-Cokolwiek. Co chcesz na śniadanie?-zapytała kiedy schodziliśmy do kuchni.
-Cokolwiek zrobisz.-powiedziałem i przerzuciłem ją sobie przez ramię.
-Ugh, Justin wciąż jesteś zimny.!-krzyczała śmiejąc się. Usadziłem ją na blacie kuchennym, stanąłem między jej nogami i pocałowałem.
-Co jemy?-zapytała między pocałunkami.
-Ciebie.-powiedziałem z pewnym siebie uśmieszkiem i znów ją pocałowałem. Wierzcie mi lub nie, ale ona kurewsko całuje. Usłyszeliśmy chrząknięcie, więc oderwaliśmy się od siebie.
-Eem...-zająkała się Cass, a ja stałem i nie wiedziałem co robić. Pierwszy raz w dziwnej sytuacji.-Cześć mamo.

----------------------------------------------------------------------------------------------

Yo .! :)

Spodziewaliście się, że to Jason uratuje Chaza?

Fuck, jesteście cudowni.
Nie wiem jak mam to opisać, ale 22 komentarze, Fuck oO < 3

Nie będę się rozpisywać na temat rozdziału, sami oceńcie. :)

+ Kolejny rozdział będzie najwcześniej w piątek, ponieważ mam ferie i wyjeżdżam, a tam prawdopodobnie nie będę miała internetu, jak i czasu :c

+ Pytania ? TWITTER
+ Informowani ? TU
+ Możecie mi polecić swoje blogi, chętnie coś nowego poczytam. SPAM

A teraz lecę nabijać wyświetlenia przy Baby :)
Miłego Wieczoru.!


25 komentarzy:

  1. MEGA *_* Jejku uwielbiam toooooo :D
    Czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. ojejku mega *.*

    OdpowiedzUsuń
  3. Omg mega słodko i fajnie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ohhh <3 oni są przeuroczy !! <3 Zapraszam http://someone-dear.blogspot.com ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. świetny, ciekawe jak zareaguje jej mama haha
    Czekam na następny i zapraszam do siebie thetruth-tlumaczenie.blogspot.com @ladybiebur :)

    OdpowiedzUsuń
  6. O matko hahaha mama na końcu mistrz <3 Czekam nn @BiebsIsMyLife4

    OdpowiedzUsuń
  7. Cóż niezręczna sytuacja. Rozdział jest świetny! :) xx @xxhemmings69

    OdpowiedzUsuń
  8. Awww, czekam nn <3 @sofuckinglovejb

    OdpowiedzUsuń
  9. aww słodko <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Hahahaha, mama hahahahahahahahaha <3 kocham to

    OdpowiedzUsuń
  11. Kocham to tak czesto dodajeszzzz!!

    OdpowiedzUsuń
  12. Megaa.Dziekuję <3

    OdpowiedzUsuń
  13. świetny rozdział !
    jestem ciekawa co będzie dalej , czekam na kolejny xx

    OdpowiedzUsuń
  14. Nastepny <3333

    OdpowiedzUsuń
  15. To jest zarąbiste w twoim blogu, że dodajesz tak regularnie i często rozdziały. Z każdym jest coraz lepiej pod względem pisowni i teraz nie mam już nic do zarzucenia :d Świetna historia i oczywiście ty także świetnie piszesz. Czekam na kolejny <3 ily @akaqomez

    OdpowiedzUsuń
  16. hahaah niezla koncowka

    OdpowiedzUsuń
  17. Boski ten rozdział jak i cały blog :) czekam na nn <33

    OdpowiedzUsuń
  18. UWIELBIAM <3


    i zapraszam
    http://tlumacz-she-dont-wanna-live-this-life.blogspot.com/

    Wszyscy myślą, że tworzymy najlepszy związek w Hollywood, ale to nieprawda. Jest całkowicie odwrotnie. Myślałam, że kiedy weźmiemy ślub on się mną zaopiekuje i nigdy mnie nie zostawi. Nie sądzę, że jeszcze mnie kocha. Rzadko kiedy jest w domu, by być z naszą 3 letnią córeczką i ze mną. A kiedy już jest w domu, kłócimy się o głupie rzeczy. Myślę, że nasza córka, Cadice jest jedyną rzeczą, która trzyma nas razem. Nie sądzę, że mogę dalej tak żyć. To nie jest życie, o którym marzyłam.

    OdpowiedzUsuń
  19. boski! hahaha mama ich nakryła beka xd 1 @shevine_

    OdpowiedzUsuń
  20. Świetny!!
    Już nie mogę się doczekać następnego :)

    OdpowiedzUsuń