środa, 13 maja 2015



Pov’s Cassie.

Kiedy razem z mamą wróciłam do domu,szybkim krokiem ruszyłam w stronę swojego pokoju. Chciałam przygotować sobie coś na wieczór,ale nie bardzo wiedziałam jak się ubrać,ponieważ nigdy wcześniej nie byłam na takiej imprezie.Jeśli już gdzieś chodziłam,to była to impreza w klubie.
Jak ubrać się na domówkę ?
 Długo stałam przy szafie myśląc jaki strój byłby odpowiedni, aż w końcu wyciągnęłam telefon z kieszeni i zadzwoniłam do Kate.

- No hey, co tam mała ? – odezwała się moja przyjaciółka. Ona jest niesamowita. Zawsze podziwiałam jej podejście do życia.Rzadko kiedy była smutna,a jak już taki moment nadchodził to musiało się wydarzyć coś naprawdę poważnego.

- Nie mam się w co ubrać. – jęknęłam.

- Co proszę ? I mówi to dziewczyna,która ma szafę pełną ciuchów, huh ?

- Nie prawda. Mówię poważnie nie wiem co mam założyć.Ratuj !

- Oh ,jesteś nienormalna.- zaśmiała się. –Ubierz tą swoją czarną dopasowaną sukienkę,wyglądasz w niej ślicznie i do tego popielate szpilki .

- Czy ty jesteś poważna ?

- Nie rozumiem o co ci chodzi, mówie całkowicie poważnie.

- yhh, nie chce wyglądać jak Olivia. – jęknęłam.

- Do Olivi to ci daleko,kochanie.

- Nieważne,możesz do mnie wpaść ?

-Jasne ,niedugo będę. – Rozłączyłam się i dalej przeglądałam swoją szafę.Wyjęłam sukienkę o której mówiła Kate i przyłożyłam do swojego ciała.Nagle drzwi od mojego pokoju się otworzyły,a w nich stanęła moja mama.

- Myślę ,że to dobry wybór. – powiedziała i podchodząc do mojej szafy wybrała jeszcze do tego buty,o których również mówiła moja przyjaciółka ,kopertówkę i szal.

- Myślisz,że nie przesadzę ?

- Zdecydowanie nie. – Rozmowę przerwał nam dzwonek do drzwi.Moja mama poszła otworzyć Kate, a ja w tym czasie ubrałam wybrane ciuchy.

 - wow ,kim jesteś i co zrobiłaś z moją przyjaciółką ? – powiedziała Kate i nadal wlepiała swój wrok we mnie.

- oh ,zamknij się . To samo mogłabym powiedzieć o tobie. Wyglądasz nieziemsko dziewczyno!

- Mam nadzieję,że może ktoś nas tam zauważy ,hm ?

- Skoro już o tym mowa. – przerwałam i spode łba spojrzałam na twarz Kate.

- Co masz na myśli ? – spytała zaciekawiona,a ja nie wiedziałam jak mam to ująć w słowa.

- No bo dzisiaj popołudniu byłam z mamą u jej koleżanki z pracy.Był tam też jej syn..

- Ty to masz farta laska .Przystojny jest? Jak się nazywa ? Ile ma lat ?

- Kate, ogarnij się – szturchnęłam ją lekko w ramię i razem się zaśmiałyśmy.

- okej ,okej kontyunuuj .

- No więc…-zacięłam się na chwilę ,a dziewczyna patrzyła na mnie jakby wzrokiem chciała powiedzieć bym nie trzymała jej w niepewności i zaczęła mówić.  – Justin. – odpowiedziałam.

- hm…ładne imię.

- Chłopak Olivii .

- Co takiego ? – uniosła głos i spojrzała na mnie jak na idiotkę. – Chwila. Mam rozumieć,że byłaś w domu Justina,chłopaka Olivii,przyjaciela Chrisa do którego zostałyśmy zaproszone na imprezę z okazji powrotu Justina do wyścigów ?

- tak właśnie było. – uśmiechnęłam się do niej .- I wiesz co ? Wcale nie był dla mnie takim dupkiem. To znaczy próbował się do mnie dobierać,ale..

- Co próbował ? Boże, Cassie czy ty wiesz co mówisz ?

- Oh , po prostu chciał być miły,a jego rękę od razu zrzuciłam więc spokojnie,nie zrobił nic na siłe.

- tak ,masz rację bo pewnie nie byliście sami. Cassie on wykorzystuje każda jedną dziewczynę,rozumiesz?

- nie dramatyzuj,czy ja powiedziałam że mi się to podobało ?

- masz rację,przepraszam. Po prostu nie chcę żebyś cierpiała.

- wiem,rozumiem i dziękuję ci. Jesteś najlepsza. –zaśmiałam się i przytuliłam przyjaciółkę.

Jeszcze jakiś czas rozmawiałyśmy,po czym wstałyśmy z łóżka,pożegnałyśmy się z moją mamą i ruszyłyśmy do samochodu Kate. Po około 2o minutach jazdy byłyśmy na miejscu.Wysiadając z auta,rozejrzałam się dookoła gdzie było mnóstwo ludzi. Niektórzy byli już kompletnie pijani,a przecież nie było jeszcze północy.Idąc ścieżką prowadzącą do domu,coraz bardziej się stresowałam.

Co jeśli jesteśmy źle ubrane ? 

Co jeśli nam czegoś dosypią do alkoholu ?

 Czy wgl powinnyśmy pić ,przecież nikogo nie znamy ?

- Kate ,zaczekaj. Chyba powinnyśmy zadzwonić. – powidziałam jeszcze zanim zdążyła chwycić za klamkę.

- To jest domówka Cassie,myślisz że ktoś usłyszy ?

- No ja ,nie wiem . – powiedziałam niepewnie.

- okej ,zadzwonie jeśli to sprawi ,że poczujesz się lepiej. – obdarzyła mnie swoim uśmiechem i zadzwoniła do drzwi. Chwilę poczekałysmy,a kiedy nikt nam nie otwierał postanowiłyśmy wejść .Ktoś jednak był szybszy .

- Cassie ? – powiedział Justin . W jego głosie można było wyczuć zdziwienie..niepewność ?

Pov’s Justin.

Kiedy stałem tak w drzwiach ciąglę patrząc na dziewczynę ,która stała przede mną myślałem o tym jak się tu znalazła i kto ją zaprosił . Wtedy właśnie doznałem olśnienia. Chris mówił wczoraj,że zaprosił dwie laski ,bo jakaś Kate mu się spodobała. To na pewno były one.

- emm ,bo my.. – zaczęła się jąkać przez co się zaśmiałem.Podszedłem do niej i szepnąłem do jej ucha.

- Znów cię onieśmielam . – powiedziałem pewny siebie przez co ,ciśnienie jej się podniosło i wybuchnęła.

- W twoich snach Bieber.

- Znów zadziorna – zaśmiałem się i gestem ręki wpuściłem je do środka.Nic mi już nie odpowiedziała.Ruszyła pewnym krokiem do domu pełnego ludzi.Kate przyglądała się wszystkiemu ze śmiechem.Kiedy odeszły kawałek dalej,myśląc że ich nie widzę przybiły sobie piątkę.Cokolwiek. Podeszły do stolika z alkoholem,wzięły czerwony kubek i nalały sobie trunku. - Będzię łatwiejsza-pomyślałem .
Po chwili koło nihc pojawił się Chris ,przywitał się z nimi i poprosił Kate do tańca.Dziewczyna początkowo nie chciała iść,prawdopodobnie bojąc  się zostawić przyjaciółkę samą ,jednak na szczęście Cassie udało się ją namówić,przez co Chris jej podziękował.Uśmiechnęła się do nich i wolno popijała swój napój.Rozglądała się po pokoju,gdzie wszyscy tańczyli dopóki nie poczuła pary rąk owijających ją w pasie.Teraz była moja kolej.Gwałtownie się odwróciła i spotkała się z moimi oczami.Zrzuciła moje ręce z jej talii i zapytała trochę głośniej bo grała muzyka.

- Czego chcesz ? 

- Ciebie. – odpowiedziałem bez skrupułów,na co wybuchnęła śmiechem.

- Możesz pomażyć,kochanie.

- uu..kochanie,czyli jesteśmy na dobrym tropie,co ? – podniosłem jedną brew .

- Po co to robisz ? - spytała niepewnie. Można było wyczuć w jej głosie lekki strach. Ale czego się bała ? Mnie ?

- Robię co ? – zaczesałem jej włosy za ucho,a ona cofnęła się uciekając od mojego dotyku.

- To. Czemu ze mną rozmawiasz ?

- Bo cie chcę ,to proste.

- Poważnie Justin ? Jesteś żałosny. – powiedziała i ruszyła przed siebie.Daleko jednak nie zdążyła odejść ponieważ złapałem ją za nadgarstek i obróciłem w swoją stronę. – Co ? –rzuciła niechętna na dalszą rozmowę ze mną.

- Nie udawaj niedostępnej. Oboje dobrze wiemy,że ci się podobam. – zaśmiałem się ,chcąc zbliżyć się do jej ust ,ale mnie odepchnęła.

- Masz dziewczynę Justin.

- oh. Kogo to obchodzi ?

- Mnie ,mnie obchodzi. Poza tym wcale mi się nie podobasz.A teraz przepraszam,ale muszę iść.

- Kogo próbujesz okłamać Cassie ? – krzyknąłm za nią ,ale nic mi nie odpowiedziała.Pewnym krokiem wyszła na taras.

Dobra,teraz to mnie wkurzyła. Jeszcze żadna dziewczyna mi nie odmówiła. Co ona sobie myślała ? Jeszcze będzie za mną latać,już ja się o to postaram. Zaśmiałem się pod nosem,upiłem łyk alkoholu i ruszyłem w głąb pokoju,w którym wszyscy tańczyli.Podszedłem do jakieś dziewczyny i zacząłem z nią tańczyć.

Pov’s Cassie.

- Kogo próbujesz okłamać Cassie ? – Usłyszałam jeszcze zanim zniknęłam na tarasie koło domu Chrisa.Co za dupek.Naprawdę nie wiem jak można być tak pewnym siebie aroganckim,niekulturalnym,wrednym kretynem. Yhh.

- Co taka śliczna dziewczyna jak ty robi tu sama,huh ? – odezwał się jakiś chłopak i dosiadł się do mnie.

- W sumie to nie wiem.Nie wiem nawet co robię na takiej imprezie jak ta.- zaśmiałam się a chłopak razem ze mną.

- Więc może mógłbym dotrzymać ci towarzystwa ?

- Taki chłopak jak ty nie przyszedł tu z dziewczyną ? - zapytałam chcąc brzmieć uwodzicielsko,ale chyba mi to nie wyszło.

- Czy to komplement ? – odpowiedział żartobliwie na co cicho się zaśmiałam czując jak moje poliki różowieją. – Jestem kretynem,nawet nie zaproponowałem ci nic do picia.Może mam coś przynieść,huh ?

- em ,nie trzeba . Naprawdę nie musisz. - powiedziałam niepewnie.

- Ale spokojnie ,nie robi mi to problemu. To jak ? Co byś chciała ?

- Może być piwo ?

- Jasne . Piwo dla ślicznotki. Zaraz wracam. – uśmiechnął się i odszedł,a ja czekając obserwowałam gwiazdy na niebie.Dzisiejsza noc była naprawdę piękna.Kiedy byłam mała często to robiłam.Nim się zoorientowałam,koło mnie siedział już chłopak z moim piwem.

- Tak wgl to jak ci na imię ? – zaśmiałam się.

- Jestem Travis,a ty?

- Cassie.

- Co miałaś na myśli mówiąc ,że nie wiesz co robisz na tej imprezie ?

- Oh . Bo taka jest prawda. Wczoraj spotkałam Chrisa razem ze swoją przyjaciółką no i nas zaprosił. Kate bardzo chciała iść ,więc ze względu na nią tu jestem. –uśmiechnęłam się blado – a ty ?

- Ja ? Ja chodzę z Ryanem,kumplem Chrisa do szkoły.Plotki o imprezach szybko się rozchodzą więc skorzystałem.

- Pierwszy raz jestem na takiej imprezie ,nawet nie wiedziałam jak mam się ubrać. – jęknęłam. Co we mnie wstąpiło? Czemu ja to wgl powiedziałam? Teraz pewnie wyszłam na totalna idiotkę.

- Wyglądasz prześlicznie,uwierz mi. – uśmiechnął się do mnie i przysunął bliżej. Rozmawialiśmy tak jeszcze przez dłuższy czas ,co chwile pijąc przez co lekko kręciło mi się już w głowie. Travis przysunął się jeszcze bliżej i musnął moją szyję ustami.Wybuchnęłam niekontrolowanym śmiechem,ponieważ przez całe ciało przeszły mnie dreszcze. Odepchnęłam go delikatnie i znów zaczęłam się z niego śmiać,jemu natomiast się to nie spodobało i przywarł swoim ciałem do mojego.Zaczęłam się wiercić.

- Zamknij się suko i ze mną współpracuj. – powiedział stanowczym głosem,przez co się wzdrygnęłam.- o wiele lepiej jest jeśli się nie ruszasz.-uśmiechnął się szyderczo,a mnie przeszła fala gorąca spowodowana paniką.Travis łapczywie zaatakował moje usta ,a ręce wsadził pod moją sukienkę. Ponownie zaczęłam się kręcić. Chwile po tym chłopak gwałtownie ze mnie…spadł ? 

Tak,to dobre określenie.Był, a chwilę potem już go na mnie nie było.Czułam się wolna.Spojrzałam w górę i napotkałam morderczy wzrok Justina skierowany w stronę chłopaka.

- Co ty do kurwy robisz ? – warknął na niego Justin,a ja mentalnie spoliczkowałam się za to,że pozwoliłam nieznajomemu się upić.Co ja sobie myślałam ? Chwila. Co tu robi Justin ?

- Nie twój pieprzony interes Bieber.

- Owszem mój ,jeśli jesteś na imprezie MOJEGO kumpla i jeśli dotykasz MOICH znajomych. – Co on właśnie powiedział ?

- Oh. Czyli koniec z Olivia ? Teraz przerzut na Cassie,ta ?

- Zamknij się. - warknął na niego szatyn ,wyraźnie zdenerwowany.

- Tak swoją drogą to,gdzie jest ta twoja Olivia,co ? – Travis zaśmiał mu się w twarz.

- Nie mam pojęcia . Skończyłem z nią.

- Ty skończyłeś z nią czy ona skończyła z tobą,huh ? – Justin momentalnie podszedł do niego chwycił go za koszulkę i podniósł do góry.

- Tknij Cassie jeszcze raz ,a porozmawiamy inaczej Mills. – po czym odepchnął go na ziemie, a ten upadł. Podszedł do mnie i podał mi rękę.Nie wiedziałam czy mam ją ująć,więc po prostu na niego patrzyłam. Zdezorientowany Justin kucnął koło mnie i odgarnął mi włosy za ucho.

- Wszystko okej ?  - zapytał spokojnym tonem,na co mu przytaknęłam nie będąc w stanie nic z siebie wydusić. – Choć,zabiorę cię stąd. – Niepewnie popatrzyłam na chłopaka,ale po chwili stałam już naprzeciwko niego. Ten chwycił mnie za nadgarstek i wyprowadził na zewnątrz głównym wejściem.Kiedy tak szliśmy w milczeniu przez ścieżkę,nagle przystanęłam,przez co chłopak automatycznie obrócił się w moją stronę.

- Coś nie tak ?- zapytał zdziwiony.

- Dokąd idziemy ? W środku jest Kate,muszę do niej wrócić.

- Naprawdę po tym wszystkim chcesz tam wrócić ? Naprawdę chcesz żeby tym razem razem Travis cię zgwałcił ? Gdyby nie ja ,nie wiem gdzie byś teraz była ,on jest zdolny do wszystkiego ,a ty jesteś taka naiwna. Myślisz ,że każdy chłopak jest miły i kochany ? Nie nadajesz się na takie imprezy,jesteś za grzeczna Cassie. – podszedł bliżej ,a ja poczułam jak łzy napływają mi do oczu przez przypomnienie tego co stało by się przed chwilą . – I co ? Teraz będziesz płakać,bo powiedziałem ci prawdę ?

- Jesteś dupkiem. – powiedziałam cicho,nie chcąc by to usłyszłał,ale niestety.

- Oh , sama widzisz. Jedyne co potrafisz to nazwać mnie dupkiem ? Kochanie gorsze rzeczy słyszałem,to nie robi na mnie wrażenia.- zaśmiał mi się prosto w twarz i otarł moje łzy spływające po policzkach. Co z tym kolesiem było nie tak ? Zrzuciłam jego ręce ,które jeszcze przez chwile trzymał na moich policzkach i ruszyłam w stronę swojego domu,chcąc napisać Kate że wyszłam wcześniej by się nie martwiła ,jednak zanim zdążyłam wyciągnąć telefon Justin stanął przede mną przez co wpadłam na jego umięśnioną klatkę piersiową. Spojrzałam w górę i przez chwilę patrzyłam mu prosto w oczy.

- Nie będę cię przepraszał ,bo nie robię tego. Nigdy. Poza tym powiedziałem jedynie prawdę ,więc nie widzę sensu,by..

- Do rzeczy Justin,śpieszę się. – odburknęłam.

- Jeszcze przed chwilą chciałaś tam wrócić.

- Nieważne.- zrezygnowana chciałam go ominąć,ale ponownie przede mną stanął.

POWAŻNIE, CO Z NIM JEST NIE TAK ?

- Czego ty ode mnie chcesz,huh ? Daj mi wreszcie spokój.Nie jestem jedna z tych lasek na jeden raz,więc daruj sobie ,ok. ? Idź sobie znaleźć inny cel. Słuchaj dziękuję ,że mnie uratowałeś przed Travisem,jestem ci wdzięczna,ale proszę daj mi teraz spokój.Nie chce być zraniona. – Ostatnie zdanie powiedziałam ,na tyle cicho by Justin nie usłyszał.Przez chwilę staliśmy tak patrząc sobie w oczy i nic nie mówiąc,kiedy doszłam do wniosku ,że zrozumiał moje słowa ruszyłam w stronę mojego domu.Szybko napisałam do Kate i schowałam telefon.

Pov’s Justin.

- Czego ty ode mnie chcesz,huh ? Daj mi wreszcie spokój.Nie jestem jedna z tych lasek na jeden raz,więc daruj sobie ,ok. ? Idź sobie znaleźć inny cel. Słuchaj dziękuję ,że mnie uratowałeś przed Travisem,jestem ci wdzięczna,ale proszę daj mi teraz spokój. – powiedziała coś jeszcze ,ale nie mogłem zrozumieć,nie chcąc pytać o to ponownie po prostu milczałem patrząc w jej oczy.Miała śliczne oczy,duże brązowe jak czekolada

Chwila. Stop.

 Co ja mówię ? Czemu się nią przejmuję ? Pewnie dlatego,że jej mama koleguje się z moją.
 Tak ,to na pewno ten powód.Widząc jak odchodzi,przez chwilę jeszcze stałem w miejscu i zastanawiając się co dalej. Iść na nią ? Wrócić do domu kumpla ? A może po prostu złożyć wizytę ‘swojej dziewczynie’ i dowiedzieć się czemu nie przyszła na imprezę Chrisa.Przecież to była impreza na moją cześć,a ona po prostu ją olała.Wsiadłem do auta i ruszyłem przed siebie.Cały czas miałem widok płaczącej Cassie przed oczami .Zaczynełem wariować.

Po około 15 minutach drogi byłem już pod domem Olivi.Pewnym krokiem wyszedłem z samochodu i zmierzyłem ku drzwiom.Nie przejmując się by zapukąć ,po prostu otworzyłem drzwi i wszedłem do środka.

- Co tu się kurwa dzieje ? To jakiś żart ? – krzyknąłem wkurzony. – Co wy odpierdalacie,huh?

- Justin ! – krzyknęła Olivia.

- Co Justin ? Od jak dawna ? – nastąpiła cisza. – Pytałem od jak dawna,kurwa ?

- Co Bieber ,serduszko złamane ? – zaśmiał się McCann ,rozzłoszczając mnie jeszcze bardziej.- Przecież i tak jej nie kochałeś ,nawet nie szanowałeś więc po co te nerwy.

- Jesteście popieprzeni. - wydusiłem tylko tyle,bo nie bardzo wiedziałem co mogłem powiedzieć. Czułem się źle nawet jeśli jej nie kochałem . 

- Tylko na tyle cie stać ?

- Justin kochanie zaczekaj ,proszę porozmawiaj ze mną. – krzyczała za mną Olivia,ale nie chciałem jej słuchać.Dla mnie była już skończona.Jeszcze nikt nigdy mnie tak nie upokorzył.Żadna ‘moja dziewczyna’ nie spała z nikim oprócz mnie,a już tym bardziej z moim wrogiem,jakim był Jason.

Moje ego ucierpiało.

- Spieprzaj suko. Pokazałaś jak puszczalska jesteś,teraz wypieprzaj z mojego życia i więcej nie pokazuj mi się na oczy ,zrozumiałaś ?

- Ale Justin przecież my tylko..


- Daruj sobie ,już po wszystkim – uśmiechnąłem się do niej i zatrzasnąłem za sobą drzwi.Odpaliłem silnik i ruszyłem do domu.Miałem dość na dzisiaj.


----------------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję,że Was nie zawiodłam :c

Dziękuję za 7 komentarzy ,jejku nawet nie wiecie jakie to miłe <3

Jeśli chcecie być informowani,napiszcie w komentarzu swojego Twittera :)



wtorek, 10 czerwca 2014

Nowy blog :)

Cześć Wam :)
Jesteście tu jeszcze?

Jeśli tak to mam dla Was wiadomość.

Zaczęłam pisać swoje drugie opowiadanie o niespotykanej tematyce oO
 ( bynajmniej tak mi się wydaję, haha )

 Jeśli nie macie mnie dość, to zapraszam tu : 



EDIT:

Ponad 100 000 oO
nhcdoecnhdeucvhde,
nie wierze oO
Nigdy nie sądziłam, że mój pierwszy blog może tak wiele osiągnąć oO
( bynajmniej dla mnie jest to bardzo dużo ),
z całego serca Wam dziękuję.
Kocham Was.!
Jesteście najlepsi.! < 3

poniedziałek, 2 czerwca 2014

Epilog

Proszę skomentujcie :)

+ jeśli są jakieś błędy to przepraszam..



O czym marzy każda mała dziewczynka?
 O rycerzu na białym koniu, który zawładnie jej sercem i pokocha całym sobą.
O rycerzu, który za wszelką cenę będzie się starał i walczył o ukochaną.

Z biegiem lat z pewnością nie czekamy już na rycerza i jego rumaka, a na mężczyznę swojego życia.
Osobę, która sprawi, że każdy kolejny dzień będzie piękniejszy.
Osobę, dzięki której nasze życie stanie się wyjątkowe.
Osobę, przy której będziemy zasypiać i budzić się...
Czekamy na mężczyznę, który będzie naszym przeciwieństwem, a jednocześnie idealnym uzupełnieniem.

Niektóre sytuacje w naszym życiu zmieniają wszystko.
 Nasze podejście, zachowanie czy postrzeganie różnych rzeczy..
Każdy z nas, stara się żyć tak, by być szczęśliwym.

Los stawia nam na drodze różnych ludzi.
Niektórzy ranią mówiąc przykre słowa, lub robiąc coś, co sprawia nam ból;
inni zaś są w życiu naszym oparciem, zawsze można na nich liczyć i cokolwiek by się nie stało, wiesz, że są tu dla ciebie.

Przez całe życie przewija nam się mnóstwo ludzi, czy tego chcemy czy nie,
 jednakże każda ze znajomości niewątpliwie czegoś uczy.
Zawarte przyjaźnie, które okazują się być na całe życie, ale i takie, o których nigdy nie pomyślałoby się, że mogą 'zaistnieć'.

Każdy człowiek dąży do tego, by być szczęśliwym i wykorzystać ten czas na Ziemi.
Dążymy do tego, by kochać i być kochanymi.
A gdy już to osiągniemy, to czy potrzeba nam czegoś więcej?
Miłość dodaje skrzydeł i czyni każdy dzień jeszcze wspanialszym..
Czego chcieć więcej?

***

Od federalnego wydarzenia na lotnisku, minęły 2 lata.
Cassie siedziała w swoim nowym mieszkaniu, które kupiła wraz ze swoim chłopakiem i oglądała jakiś program w telewizji popijając gorącą czekoladę.
Na dworze był mróz, bowiem zbliżały się święta Bożego Narodzenia.
Na ulicach przechadzało się mnóstwo ludzi, którzy szukali w sklepach idealnego prezentu dla swoich najbliższych, niestety dziewczynę cała ta aura musiała ominąć z powodu przeziębienia.
Dlaczego?
Cóż...już wyjaśniam.

*flash back*

Kilka dni temu; Cassie wraz z jej chłopakiem wybrali się na spacer.
Chodzili uliczkami miasta rozmawiając i śmiejąc się, aż dotarli do parku,
do którego tak bardzo lubili przychodzić.
Często zabierali tu małą Hallie i Jackoba, by mogli pobawić się na placu zabaw,
ale nie tym razem.
Teraz chcieli być sami.
To był ich czas, ich dzień.
To była ich kolejna rocznica, dlatego postanowili spędzić ją tylko w swoim towarzystwie.
-Cass.-zaczął chłopak obejmując ciało dziewczyny od tyłu jedną ręką.
-Hmm?-mruknęła patrząc w jego piękne tęczówki.
Mimo, że minęło już tyle lat, dziewczyna wciąż zachwycała się pięknem swojego chłopaka.
 Do tej pory nie mogła uwierzyć, że był jej.
Tylko jej.
-Radzę ci uciekać.-szepnął jej do ucha, przez co przeszedł przez nią lekki dreszcz. Zmarszczyła brwi nie rozumiejąc słów chłopaka, dopiero po chwili, kiedy zobaczyła co trzyma w ręku wybuchnęła głośnym śmiechem i ruszyła przed siebie.
 Nie patrzyła, gdzie biegnie.
W tamtym momencie chciała znaleźć się jak najdalej niego, by nie mógł jej natrzeć.
Biegła ścieżkami parku, od czasu do czasu odwracając się, by zobaczyć czy chłopak wciąż ją goni. Kiedy nie zauważyła go za sobą, zdyszana zatrzymała się, by zaczerpnąć trochę powietrza i uśmiechnęła się na myśl, że mimo iż już jakiś czas temu skończyli szkołę i są na studiach wciąż zachowują się jak dzieci.
-Mam cię.-krzyknął obejmując jej ciało swoimi ramionami i przewracając ich na ziemię. Śmiali się wniebogłosy, będąc po prostu szczęśliwymi. Cassie, próbowała mu się wyrwać, jednak na darmo, ponieważ ten przygniatał ją swoim ciałem.
-Złaź ze mnie grubasie.-śmiała się.
-Oh, teraz to już się na pewno nie puszczę.-powiedział biorąc garstkę śniegu i sypiąc ją na twarz Cassie. Dziewczyna krzyknęła pod wpływem niespodziewanego ruchu i zaczęła mocno ruszać głową, chcąc by śnieg ,,opuścił'' jej twarz. Chłopak śmiejąc się głośno, delikatnie ścierał śnieg z jej twarzy, a potem pocałował. Chciał by ta rocznica była wyjątkowa, by oboje zapamiętali ten dzień. Chciał uszczęśliwiać swoją ukochaną do końca życia, ale bał się.
Bał się, że są zbyt młodzi, a Cassie odmówi...
-Nienawidzę cię.-warknęła udając obrażoną i klepiąc chłopaka delikatnie w ramię.
-Kochasz mnie.-powiedział, po czym ponownie złączył ich usta.

*end flash back*



-Jesteśmy.-krzyknęła Hallie wbiegając do salonu, gdzie siedziała Cassie.
 Dziewczynka usiadła obok niej i pokazała prezent, który kupiła Jackobowi.
Czy wspominałam już, że jej rodzicielka stara się o adopcję małej?
Niedługo Cass oficjalnie będzie przyrodnią siostrą Hallie.
Zawsze chciała mieć młodsze rodzeństwo, więc teraz kiedy nadarzyła się okazja, nie narzeka, tym bardziej, że pokochała ją  od samego początku.
-Jest śliczny.-powiedziała.-Na pewno mu się spodoba.-uśmiechnęła się do niej ciepło i przytuliła.
-Hallie, możesz iść na chwilę do pokoju się pobawić?-dziewczynka skinęła posłusznie głową na prośbę chłopaka i pobiegła do innego pokoju.
Teraz dzięki temu, że mieszka z nimi, to znaczy z mamą Cassie, której aktualnie nie ma, ponieważ jest w pracy, gdzie zmienia swój grafik, tak by móc się zajmować Hallie; dziewczynka ma wszystko to czego nie miała będąc w szpitalu. Dzięki nim ma zabawki, chodzi do normalnej szkoły, ale przede wszystkim ma rodzinę.
-Cześć.-szepnął chłopak całując policzek Cass.
-Cześć.
-Jak się czujesz?-zapytał z troską w głosie, odgarniając pasmo włosów za ucho. Spuściła lekko głowę, ale chłopak widząc to od razu ją podniósł i spojrzał w jej oczy.-Co jest?
-Znowu mi nie dobrze.-powiedziała zażenowana tym, że nie może zrobić nic w domu. Czuła się bezużyteczna będąc chora. Nie mogła posprzątać, ani zrobić im nawet obiadu.
-Będziesz wymiotować?
-Nie wiem, ja..-nie zdążyła dokończyć, zatykając sobie usta, by nie zwymiotować na chłopaka. Ten wziął ją szybko na ręce, jak pannę młodą i szybkim krokiem ruszył do łazienki, gdzie delikatnie ułożył dziewczynę przy ubikacji i odgarnął wszystkie jej włosy.
-Jest w porządku, kochanie.-szeptał do jej ucha.


***

I tak mijały kolejne dni.
Dzień za dniem..
Święta zbliżały się wielkimi krokami, a Cassie wciąż nie miała prezentu dla swojego chłopaka.
Dzisiaj, kiedy poczuła się już trochę lepiej, postanowiła zadzwonić do swoich przyjaciółek i poprosić je o pomoc.
Zarówno Kate jak i Olivia nie odmówiły jej.
Zawsze, gdy miała jakiś problem, lub pokłóciła się z kimś mogła na nie liczyć.
Pewnie dziwi was to, że nazwałam Olivię przyjaciółką Cassie.
Cóż..myślę, że to dobrze określenie, zważając na fakt, że dziewczyny się pogodziły i naprawdę dobrze się dogadują. Są dla siebie jak siostry, we trójkę.
Na początku, kiedy Olivia starała się uświadomić dziewczynom, że nie ma złych zamiarów, te nie wierzyły jej, uparcie twierdząc, że tacy ludzie jak ona się nie zmieniają, ale czy nie każdy zasługuje na kolejną szansę?
Tak ową właśnie Cass i Kate postanowiły dać Olivii i jak widać opłaciło się.

Cass stała w sypialni szukając jakiegoś ciepłego swetra, by się nie doprawić, kiedy wyjdzie na ten mróz. Poczuła jak ktoś oplata jej ciało dłońmi i lekko muska jej szyję. Uśmiechnęła się szeroko, wiedząc kto, to i odepchnęła od siebie, słysząc niezadowolony jęk chłopaka za sobą.
-Możesz mi podać ten sweterek?-zapytała mrugając kilka razy oczami, jakby chciała go przekonać robiąc ,,słodką'' minkę, ale zamiast tego usłyszała głośny śmiech chłopaka.
-A co dostanę w zamian?-zapytał niskim tonem zbliżając się do dziewczyny coraz to bardziej. Kiedy był już przy niej uśmiechnął się szeroko, a dziewczyna zarzuciła mu ręce na na szyje, splatając je tam i pocałowała go z pasją i miłością, którą do niego żywiła.

To on nauczył ją kochać.

To on pokazał jej czym jest miłość.

To on był przy niej, kiedy było źle i dobrze.

To on wytrzymywał jej humorki.

To on kochał ją mimo jej wad.

To on dawał jej szczęście i poczucie bezpieczeństwa.

To on walczył o nią, mimo że go odpychała.

To on.

Justin.

Miłość jej życia.

***

-Mamy już wszystko?-zapytała Kate.
-Jeśli chodzi o prezenty to tak.-mruknęła Cassie.-Ale muszę jeszcze do łazienki.
-Wszystko z tobą w porządku?-zapytała zmartwiona Olivia.
-Tak, po prostu jestem jeszcze chora.-uśmiechnęła się blado, czując że zaraz ponownie eksploduje czując zapach ryby z restauracji, obok której się właśnie znajdowały. Zakryła swoje usta i pobiegła w stronę łazienki, a wraz za nią jej przyjaciółki. Weszły do kabiny, w której wymiotowała Cassie i tak jak to robił zawsze Justin odgarnęły jej włosy z twarzy.

***


W tym samym czasie, kiedy dziewczyny były na zakupach Justin wraz ze swoimi przyjaciółmi pakowali prezenty. Te święta mieli spędzić wszyscy razem.
Cassie i Justin, i ich mamy, mała Hallie, Kate, Olivia, Chris, Chaz, Ryan, Josh i Jason.
Te święta miały być czasem zapomnienia tego co było złe przed laty i utwierdzenia, że prawdziwa przyjaźń i miłość przetrwa wszystko. Nie ważne jak złe by to było...
-Oświadczysz się jej?-zagadnął Chaz szturchając lekko Justina w ramię.
-Odmówi.-powiedział.
-Koleś, ile razy mówiłeś nam, że nie widzisz świata poza nią?-wtrącił się Ryan, na co chłopak wzruszył ramionami z bezradności.
 Chciał tego. Chciał by Cassie była oficjalnie jego, ale bał się, że jeśli zrobi tak ważny krok, ona odmówi. Wiedział, że go nie wyśmieje, ale nie chciał robić z siebie błazna, nie chciał jej przestraszyć.
-Jak chcesz, ale żebyś później nie żałował.-powiedział Chaz, dając Justinowi chwilę na przemyślenie sytuacji.. Miał jednak nadzieję, że przyjaciel posłucha ich rady i przełamie swój lęk.

***

Święta Bożego Narodzenia.



Te święta to magiczny czas dla każdego wierzącego.
To czas wybaczania i dzielenia się z innymi pozytywną energią podczas śpiewania kolęd i wspólnych rozmów. I tak właśnie zapowiadał się ten dzień.
Od samego rana każdy z uczestników dzisiejszej kolacji biegał po swoim mieszkaniu i przygotowywał się na wieczór.
Oczywiście nie obyło się też bez sprzeczek.
Każdy chciał by wyszło idealnie, ale na swój sposób, przez co były niedogodności.
-Cassie, gdzie jest mój krawat?-zapytał Justin, wchodząc do kuchni, gdzie dziewczyna wyjmowała ciasto z piekarnika. Spojrzała na chłopaka i uśmiechnęła się lekko odkładając ciasto na blat. Zdjęła rękawice i z głośnym westchnięciem ruszyła do ich sypialni.
-Proszę.-powiedziała.-Co ty byś beze mnie zrobił.-zaśmiała się. Chłopak objął ją w tali i przycisnął swoje wargi do jej, a ręce ulokował na jej pośladkach ściskając je, przez co dziewczyna jęknęła gardłowo.
-Umarłbym.-powiedział z beszczelnym uśmieszkiem.
-To pewne.-mruknęła Cass.-A teraz idę jeść.
-Przed chwilą jadłaś.-zaśmiał się idąc za nią do kuchni.
-Przeszkadza ci to?-zapytała unosząc jedną brew. Pokręcił przecząco głową i pocałował jej policzek.
-To seksowne.-dziewczyna wybuchnęła śmiechem na jego komentarz i udała się do kuchni.

***


-[..] Bądź szczęśliwa i spełniaj swoje marzenia, rozwijaj się i kochaj mnie.-zaśmiała się Cass, na życzenia od Kate. Przytuliła do siebie przyjaciółkę i szczerze podziękowała.
Po życzeniach w końcu przyszedł czas na jedzenie, przez co dziewczyna była uradowana. Od kilku dni miała straszną ochotę na...dosłownie wszystko. Nie wiedziała, za co ma zabrać się najpierw. Nie patrzyła na to, czy coś dobrze wygląda razem jak na przykład sałatka z rybą czy coś w tym guście. Jadła to co pierwsze chwyciła.

Długo rozmawiali i śmiali się. Widziała, że towarzystwo, w jakim się obraca jest takie o jakim zawsze marzyła. Wszyscy tu są dla niej rodziną. Każdy z osobna.
-Kiedy prezenty?-zapytała Hallie, szarpiąc za rękę Amandy. Kobieta uśmiechnęła się szeroko widząc podekscytowanie małej.
-Myślę, że możemy zaczynać.-powiedziała.

Prezenty rozchodziły się w bardzo szybkim tępię. Zdecydowanie za szybkim jak na Justina. Swój prezent dla Cass chciał dać jako ostatni. Jeszcze niedawno był wszystkiego pewien, chciał się przełamać, ale teraz kiedy coraz bliżej była jego kolej miał wątpliwości.. Co jeśli odmówi?
-No, Justin.-poklepał go po ramieniu Chris.-Twoja kolej, stary.-Chłopak przełknął głośno ślinę widząc ostatni prezent pod choinką i ruszył w tamtą stronę. Podniósł torebkę z ziemi i spojrzał na swoją ukochaną, która przygryzała wargę i przez to pobudzała do życia jego przyjaciela, tam na dole.
Pokręcił głową, odrzucając erotyczne myśli, które przyszły mu teraz go głowy i skupił się na swoim zadaniu.

DASZ RADĘ. - powtarzał sobie, sam siebie próbując do tego przekonać..

-Cass.-mruknął ledwo słyszalnie.-Możesz podejść?-dziewczyna uśmiechnęła się szeroko i zrobiła to o co prosił. Stanęła przy nim i patrzyła na jego poczynania.
Nie dał jej torebki. Sam wyciągnął z niej małe pudełeczko i wręczył je dziewczynie. Cassie chwyciła je i otworzyła. Jej oczom ukazał się piękny srebrny naszyjnik w kształcie literki ''J''. Cass zabrało dech w piersiach. Czym prędzej chwyciła wisiorek i przyjrzała mu się. Z tyłu był napis: ''Kocham Cię Cass''

Niby nic takiego, niby zwykły wisiorek, ze zwykłym napisem, jednak to coś znaczyło i Cassie dobrze o tym wiedziała. Wiedziała, że ich uczucie jest prawdziwe, i mimo że czasami się kłócili, wiedziała, że razem mogą przetrwać wszystko. Spojrzała na niego, a w jej oczach zgromadziły się łzy szczęścia.

-To nie koniec.-powiedział, na co dziewczyna otworzyła szerzej buzię. Chłopak wyciągnął kolejne pudełeczko z torebki, ale tym razem nie wręczył go dziewczynie. Spojrzał na nią, jakby chcąc wyczytać jej przyszłościową reakcję, ale na darmo. Westchnął głośno i w końcu się przełamał. Spojrzał na wszystkich siedzących przy stole, którzy z zaciekawieniem czekali na rozwój akcji i ponownie zatopił swoje spojrzenie w oczach Cassie, po czym uklęknął przed nią, a dziewczyna zakryła usta rękoma. Łzy spływały jej po policzkach, ale Justin nie zwracał na to uwagi jak zazwyczaj.
-Cass.-zaczął niepewnie i odchrząknął gulę, która utworzyła mu się w gardle.-Cassie, ja..em..wiem, że jesteśmy młodzi, że mamy całe życie przed sobą, ale..-chwycił jej dłoń i splótł ich palce razem. Bał się, że go odtrąci, ale nie zrobiła tego, co dało mu większą pewność siebie.-Ale..Kocham Cię Cass i jestem pewny, że chcę spędzić swoje życie właśnie z tobą. O niczym innym tak bardzo nie marzę. Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak ciężko mi się to teraz mówi i ile razy wahałem się, bo nie wiedziałem czy się zgodzisz. Co ja wygaduje-zaśmiał się bez humoru.-Wciąż nie wiem, ale pewien mały ptaszek.-spojrzał na Hallie.-powiedział mi kiedyś, że jeśli nie spróbuję to nigdy się nie dowiem, więc..postawiłem zaryzykować. Wiem, że jesteś dla mnie idealna i jedyna. Wiem to i wiem też, że nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. Bez mojej upierdliwej dziewczyny, którą kocham.-powiedział. Przez chwilę panowała cisza. Nikt się nie odzywał. Każdy wyczekiwał odpowiedzi dziewczyny, która po prostu stała i patrzyła na Justina. Po kilku chwilach zrezygnowany chłopak chciał zamknąć pudełeczko, wiedząc, że Cass się nie zgodziła, ale przerwał mu jej głos.
-Justinie Drew Bieberze nawet się nie waż.-warknęła na niego.-A teraz załóż mi go.-powiedziała z szerokim uśmiechem rzucając się na kolana i przybliżając do chłopaka. Ten zmieszany jej nagłym zachowaniem delikatnie się uśmiechnął i włożył pierścionek na jej palec.
-Kocham cię.-powiedziała Cassie.-I tak oczywiście, że za ciebie wyjdę, gdybyś o to pytał.-zaśmiała się, a razem z nią reszta rodziny i Justin.
-Kocham Cię tak cholernie mocno.-powiedział całując ją namiętnie.


***

Kilka dni później.

Cassie wróciła właśnie od swojej mamy. Weszła do domu chcąc od razu porozmawiać ze swoim chłopakiem, jednak widok który zobaczyła zszokował ją. Na podłodze walały się puszki po piwie, a Justin z przyjaciółmi siedział w salonie oglądając mecz i głośno krzycząc.
-Goooooool-skakali po pokoju przytulając się i rozlewając alkohol. Wkurzona ich zachowaniem, podeszła do telewizora i go wyłączyła. Chłopaki spojrzeli na nią zdezorientowani, a Cass stała tam i patrzyła mierząc każdego z nich.
-Wynocha.-powiedziała próbując opanować emocję.
-Cass.-zaczął Justin podchodząc do niej w celu uspokojenia.
-Nie teraz.-warknęła na niego.-A wy jazda do siebie.
-Boże, Cassie tylko oglądaliśmy mecz, a ty zachowujesz się jakbyś miała okres.-powiedział Chaz.
-Gdybym go, kurwa jeszcze miała.-warknęła zła.
-Co masz na myśli?-dopytywał Chris.
-O kurwa.-skomentował Justin, łapiąc za końcówki swoich włosów.

***

"[...] miłość po prostu jest. Bez definicji. Kochaj i nie żądaj zbyt wiele. Po prostu kochaj." Paulo Coelho



--------------------------------------------------------------------------------------------------

Cześć :)

----> Wiem, że pewnie nie chce Wam się już czytać moich wypocin, po tak długim epilogu, ale jeśli macie czas to proszę, zróbcie to i skomentujcie. 
Chciałabym wiedzieć ile osób, było tu ze mną. :)

No i dotarliśmy do końca.
Nawet nie wiecie jak jestem z NAS dumna.
Dzięki Wam dokończyłam pisać swoje pierwsze opowiadanie.
Cholera, nie mam słów, na to by wyrazić jak bardzo Wam Dziękuję.!
Jesteście tak bardzo idealni.
Dziękuję za każde miłe słowo dotyczące tego opowiadania,
dziękuję za komentarze,
pytania kiedy będzie kolejny rozdział etc.
Nigdy nie sądziłam, że będę miała prawie 89 tys. wyświetleń i 23 obserwatorów oO
To jakaś magia, naprawdę.
I to wszystko dzięki Wam.!
Jesteście cudowni.!
Nie wiem czy zdajecie sobie sprawę z tego, że każde Wasze słowo znaczy dla mnie bardzo wiele,
dlatego tak bardzo Wam dziękuję.

----> Jeśli chodzi o kolejną część to nie przewiduję.
Wierzę, że macie bujną wyobraźnię i zakończenie dopiszecie sobie sami :)

----> Jeśli macie jakieś pytania lub będzie potrzebować w czymkolwiek pomocy, to jestem do Waszej dyspozycji :)


Kocham Was.! 
Tak baaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaarzdo.!

I raz jeszcze dziękuję, że pozwoliliście mi zakończyć to opowiadanie.


sobota, 31 maja 2014

Rozdział 48

Cassie.

Przez ostatni tydzień wciąż chodziłam przygnębiona i wszystko dookoła olewałam. W szkole szło mi znacznie gorzej, bo nie mogłam się na niczym skupić. Moje myśli wciąż przepełnione były Justinem i rozmową, która odbyła się w szpitalu. Cały czas widziałam przed oczami jego wzrok, kiedy mówił, że mnie nie zdradził. Wielokrotnie zastanawiałam się, czy mówił prawdę, czy może nie..

Przez cały ten czas, Justin nieustannie próbował się ze mną skontaktować. Przychodził do mojego domu, przyjeżdżał pod szkołę, prosił Kate i chłopaków, by ze mną porozmawiali i przekonali, że nic nie zrobił, i że mnie kocha. 

Czy wierzyłam?
 Jakaś cząstka mnie chciała wierzyć, że nie jest temu winien, i że Sean zrobił to specjalnie, ale część mnie nie pozwalała na to. Nie chciałam być ponownie skrzywdzona, przez co odrzucałam wszelakie jego starania. 
-Cassie, stój no.!-krzyknęła zdyszana Kate, biegnąc za mną. Odwróciłam się, by móc na nią spojrzeć i lekko uśmiechnęłam widząc ją tak zmęczoną.-Mówiłam, żebyś na mnie zaczekała.-powiedziała-Dlaczego sobie poszłaś?
-Przepraszam, chciałam tylko pomyśleć.
-Możesz pomyśleć na głos.-zaśmiała się obejmując mnie przyjacielsko ramieniem.
-Nie, ponieważ wtedy będziesz przekonywać mnie do niewinności Justina.-powiedziałam wystawiając ku niej palec wskazujący, na co dziewczyna wywróciła oczami.
-Wiesz, że to prawda, ale sama nie możesz się przed sobą do tego przyznać.-prychnęła,a ja milczałam. Może miała rację. Może mu wierzyłam.. Sama gubiłam się w swoich myślach.-Mogłabyś się przynajmniej z nim spotkać i raz jeszcze, spokojnie porozmawiać? Nie możesz go wciąż unikać, Cassie. On się stara.
-Przemyślę to, okej?-zapytałam.-A teraz proszę skończmy. Powiedz mi lepiej jak z tobą.-powiedziałam uśmiechając się lekko.

***

Siedziałam właśnie w pokoju i czytałam książkę, gdy rozległo się pukanie do drzwi. Podniosłam wzrok i zobaczyłam Justina stojącego w progu z kwiatami w dłoniach. Odłożyłam na bok książkę i usiadłam po turecku na łóżku.
-Mogę na chwilę?-zapytał ściszonym głosem.-Twoja mama mnie wpuściła.-Moja rodzicielka nie wiedziała co zaszło między nami. Powiedziałam jej,że się po prostu pokłóciliśmy, a ponieważ ona bardzo lubi Justina, to zawsze kiedy tylko miała okazję przekonywała mnie, że kłótnie w związku są potrzebne, i że każdemu się one zdarzają, tylko trzeba umieć wybaczać. 
-Wejdź.-powiedziałam.
Chłopak podszedł do mojego łóżka i usiadł na nim tyłem do mnie.
 Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy. Żadne z nas nie wiedziało jak ma zacząć. Utwierdzałam się w przekonaniu, że jeśli on tu przyszedł to on powinien zacząć.
-To dla ciebie.-powiedział w końcu odwracając się do mnie i wręczając mi bukiet kwiatów.-Wiem, że to trochę banalne i po raz kolejny się kompromituję, ale..
-Nie musiałeś.-powiedziałam.-Nie chcę żadnych prezentów, Justin.
-Wiem, ale pomyślałem, że się ucieszysz. Lubisz kwiaty.-wzięłam je od niego i przyłożyłam do nosa, w celu powąchania. Były naprawdę piękne, ale nie jestem do kupienia.-Dziękuję, ale jak już mówiłam, nie musiałeś.
-Wiem, że mi już nie wybaczysz.-zaczął po chwili ciszy.-Ale wiesz, że jeśli mi na czymś zależy do staram się do ostatniej chwili. Wiesz, że udało mi się uratować Melanie od Seana?-zapytał, na co skinęłam lekko głową.
-Tak, słyszałam. Gratuluję.-powiedziałam.-Jak się trzyma?
-Tak, dzięki.-powiedział i spuścił głowę patrząc na swoje palce.-Teraz z nią już w porządku. jest z Jasonem, który ma nad nią nadzór 24 h na dobę.-zaśmiał się pod nosem.
Ponownie zapanowała cisza. Słychać było jedynie nasze oddechy. Nasza rozmowa się w ogóle nie kleiła., jakbyśmy byli dla siebie obcymi ludźmi.
-A ty?-zapytałam w końcu, by przerwać tą krępującą ciszę.-Jak ty się z tym czujesz? Jesteś bohaterem.-prychnął.
-Bohaterem? Jak mogę nazwać siebie bohaterem, skoro uratowałem Melanie, by stracić ciebie. Nigdy sobie tego nie wybaczę.-mruknął.
-Justin, nie myśl o tym w ten sposób.-od razu skarciłam siebie za zadanie mu najgłupszego pytania. To tak jakbym zapytała go ''jak się masz po naszym rozstaniu, mam nadzieję, że dobrze'', a doskonale wiedziałam, że tak nie było.
-Wiesz, że mi na tobie zależało i zawsze zależeć będzie, prawda?-zapytał patrząc mi w oczy. Odłożył kwiaty, gdzieś na łóżko i złapał za moje dłonie.
Nie wyrwałam ich. Nie chciałam.
Tęskniłam za jego dotykiem, za jego czułością. Czułam, że za chwilę nie wytrzymam. Miałam ochotę płakać. Łzy zbierały się w kącikach moich oczu, ale mrugnęłam kilka razy, by nie pozwolić im się ujawnić. Nie chciałam się rozkleić przy nim. Nie mogłam.-Wiesz to?-powtórzył pytanie, a ja wciąż milczałam.
Tak bardzo chciałam mu wierzyć. Chciałam wierzyć, że te jego starania nie były zwykłą ściemą, chciałam wierzyć, że mnie nie zdradził, ale...bałam się.
-Justin, proszę.-wyjęczałam.-Przestań.
-Wiem, że gdzieś tu.-podniósł nasze splecione dłonie i przyłożył do mojego serca.-wciąż jestem. I wiesz też, że ty jestem tu i zawsze tu będziesz.-tym razem przyłożył nasze dłonie do jego serca. Czułam jego bicie. Czułam jak się denerwuje i jak jest mu przykro.-Dzisiaj wyjeżdżam, Cass bo nie mogę żyć tu wiedząc, że jestem obok, a nie mogę cię mieć. Ale chcę żebyś pamiętała, że zawsze będę cię kochał, rozumiesz? Chcę żebyś to wiedziała.-powiedział i nim zdążyłam jakkolwiek zareagować, on przycisnął swoje usta do moich. Położył swoją rękę na moim policzku i pogłębił pocałunek. Przybliżył się do mnie jeszcze bardziej napierając na mnie swoim ciałem i objął moją talię. Po chwili oderwał się ciężko dysząc i gładził mój policzek. Jedna łza spłynęła po jego twarzy, a ja widząc to czym prędzej ją starłam. -Kocham Cię, Cass i przepraszam za wszystko.-powiedział. Pocałował raz jeszcze moje usta, po czym opuścił pokój zostawiając mnie samą.

Siedziałam w pokoju i nie wiedziałam co powinnam zrobić.
Pobiec za nim?
Powiedzieć, że go kocham?
Zatrzymać?
Miliony myśli przelatywały mi przez głowę.
 Co ja wyprawiam?
 Już nie trzymałam swoich uczuć. Wybuchnęłam płaczem, zaciągając się powietrzem.
 Łzy spływały po moich policzkach strumieniami, a ja nie mogłam nad tym  panować.

Justin wyjeżdża.
Już więcej go nie zobaczę.

Nie myśląc dłużej, sięgnęłam po swój telefon i wybrałam numer do Kate.
-No co jest?-zapytała, a ja zamiast powiedzieć o co chodzi, jeszcze bardziej, o ile się dało zaczęłam szlochać.-Ej, Cassie co się dzieje? Czemu płaczesz?
-Ju-Ju-Justin.-jąkałam.
-Cassie, co z Justinem? Co się stało?-pytała spanikowana.-Oddychaj, dobrze? Spokojnie bierz oddechy, a ja zaraz będę u ciebie, ok? Proszę, oddychaj, już jadę.-powiedziała i rozłączyła się.


***

-jejku, Cassie, co się stało?-do pokoju wpadła Kate i Chris, którzy od razu podeszli do mojego łózka, na którym leżałam zwinięta w kłębek i płakałam. Kate usiadła obok mnie i głaskała moje włosy, szepcząc bym się uspokoiła.
Cassie.-zaczął spokojnie Chris.-Gdzie jest Justin?
-O-on wyje-wyjechał.
-Jak to wyjechał? Dokąd?-dopytywała się Kate, a ja tylko wzruszyłam ramionami z bezradności.
Mogłam go zapytać, mogłam przekonać go by został, by mnie nie opuszczał, mogłam wszystko naprawić, a zamiast tego pozwoliłam mu odejść... na zawsze.
-Zaraz wrócę.-powiedział Chris i opuścił mój pokój, a Kate siedziała i przytulała mnie do swojego boku szepcząc, że wszystko będzie dobrze, ale ja wiedziałam, że nie będzie. Wiedziałam, że teraz moje życie będzie zupełnie inne...puste.
-Justin jest na lotnisku.-powiedział.-więc jeśli chcesz...-nie pozwoliłam mu dokończyć, ponieważ szybko zerwałam się z łóżka i udałam się do drzwi wybiegając z pokoju. Nie dbałam o to, że jestem cała rozmazana. Jedyne czego teraz potrzebowałam, to pewność, że uda mi się zdążyć zanim odleci i przekonać go, by ze mną został.
-Dalej.-krzyknęłam stojąc przy aucie Chrisa.
Jak tylko podeszli, a chłopak otworzył drzwi weszłam do środka i zapięłam pas.
Podczas drogi cały czas krzyczałam, by się pośpieszył i nie zwracał uwagi na światła i inne auta, bo przez to możemy nie zdążyć.
-Okej, okej spokojnie.-powiedziała Kate.-Już jesteśmy, pani niecierpliwa.-zaśmiała się.
-Ciekawe czy ty byłabyś cierpliwa, gdybyś była na moim miejscu, a Chris chciałby wyjechać.-odgryzłam się.
-Wyluzuj już i idź do niego.-powiedział Chris. Otworzyłam drzwi i jak najszybciej wbiegłam do budynku pełnego ludzi. Jak ja go teraz znajdę.-pomyślałam. Rozglądałam się wokoło, aż w końcu spojrzałam na tablicę odlotów i przylotów. Zmierzyłam ją wzrokiem, dopiero po chwili uświadamiając sobie, że przecież nie wiem nawet, gdzie on leci.
-Kurwa.-warknęłam tupiąc nogą.-Gdzie ty jesteś?-szepnęłam cicho tracąc już nadzieje, że kiedykolwiek go jeszcze zobaczę.
-Tu.-powiedział.
Rozpoznałam ten głos.
 To był on.
Odwróciłam się szybko i nie patrząc na innych, podbiegłam do niego i rzuciłam mu się w ramiona. Przytulał mnie do siebie na środku lotniska , jakby nikogo poza nami tam nie było. Czułam jak jego koszulka robi się wilgotna od moich łez, ale widać było, że Justinowi to nie przeszkadzało.
-Nie płacz już. Jestem tu, Caas.-mówił pocieszająco gładząc moje plecy.
-Zostań ze mną, proszę.-mamrotałam w jego tors.-Nie zostawiaj mnie. Przepraszam, Justin, proszę nie zostawiaj mnie.-mówiłam jak zdesperowana, chcąc by został i był ze mną już zawsze.
Objął mnie szczelniej swoimi ramionami i pocałował czubek mojej głowy.
-Nie zostawię cię, Cass.-powiedział.-Jestem tu i będę dopóki nie przestaniesz mnie kochać.-odsunął mnie lekko od siebie, złapał moją twarz w dłonie i pocałował. Czułam, że przekazuje mi wszystkie swoje emocje, które dotychczas nim targały. Czułam jego miłość.
-Gdzie masz swoje walizki?-zapytałam, kiedy się od siebie oderwaliśmy. Justin podrapał się nerwowo po karku, a ja skrzyżowałam ręce na piersiach wyczekując aż mi się wytłumaczy.
-Obiecasz, że nie będziesz zła?-zapytał cicho.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------

tararararra, dobry wieczór :)

----------->Co myślicie o rozdziale?
----------->  Czy Justin dobrze postąpił?
---------->Czemu Justin nie ma walizek?
----------> Jak zareaguje Cass po tym, jak jej opowie co planował?

+ prawdopodobnie kolejny to epilog,
chyba że uda mi się stworzyć z tego rozdział, zobaczymy.

Do następnego :)
#love




poniedziałek, 26 maja 2014

Rozdział 47

Justin.


***

Teraz miałem jeden cel.
Wsiadłem do auta i nie zastanawiając się długo ruszyłem, by odwiedzić mojego wiernego przyjaciela Seana. Czujecie ten sarkazm? Powinienem dokończyć to co zacząłem, czyli odzyskać Melanie i dowiedzieć się co to za laska, która mnie całowała.

Doskonale wiedziałem już co muszę zrobić...

***

Wysiadłem z auta, mocno trzaskając drzwiami i podszedłem do Seana, który stał przed budynkiem paląc papierosa. Wszystkie emocje mną szarpały, byłem wściekły. Co chwilę zaciskałem i rozluźniałem pięści. Sean widząc mnie uśmiechnął się szeroko i zgasił niedopałek przygniatając go nogą.
-Kogo moje oczy widzą.-zaszydził.
-W co ty pogrywasz?-warknąłem na niego. 
Podszedłem bliżej i złapałem za jego koszulkę, po czym uderzyłem nim o ścianę. Uśmiechnął się szyderczo i odepchnął mnie od siebie.
-W co ja gram?-prychnął.-Z tego co pamiętam to ty mnie oszukałeś, więc nie graj niewinnego.
-Gdzie jest Melanie?-zapytałem zmieniając temat.
-Naprawdę myślisz, że tak po prostu oddam ci ją? Masz jeszcze jeden wyścig do wygrania.
-W chuju mam ten twój wyścig. Ten ostatni wyścig każdy głupi może wygrać, nie uważasz? Ci tak zwani kierowcy to cioty, więc odpuść i wypuść Melanie.
-Uuuu..-udał smutnego, po czym szeroko się uśmiechnął.-Po co tyle złości Justin?
-Kurwa, nie żartuj ze mnie.!-krzyknąłem.-Gdzie jest Melanie?
-Twoja dziwka już cię nie chce, że taki zły jesteś?
-Powiedz to jeszcze raz.-zaszydziłem.-Nazwij ją tak jeszcze raz, a nie ręczę za siebie.
-Oh, czyli skończyła z tobą, a ty nie możesz się z tym pogodzić.-powiedział i poklepał lekko moje ramie. Ponownie zacisnąłem pięści i nierówno oddychałem. Miałem taką kurewską ochotę zmazać mu ten uśmieszek z twarzy.-Wiesz..powiem ci, że wcale jej się nie dziwie. Nikt nie jest w stanie znieść zdrady, czyż nie? A ty powinieneś o tym doskonale wiedzieć..
-O czym ty mówisz?-zapytałem marszcząc czoło. Już niczego nie byłem pewien. Do czego to właściwie zmierzało? Czy Cass mnie zdradziła? Nie, to nie możliwe....

Kurwa.
I teraz wszystko zgrało się w całość.
Tylko...kto jej o tym powiedział?

-Gdzie jest ta dziewczyna?-krzyknąłem uderzając go w twarz. Zachwiał się lekko, nie spodziewając się wybuchu z mojej strony i cicho syknął z bólu.
-Idź stąd zanim źle się to dla ciebie skończy.
-Ty ją tam przysłałeś, prawda? Po co?
-Boże, Bieber jaki ty jesteś głupi.-prychnął wycierając nos, z którego sączyła się krew. Spojrzał na mnie i pokręcił głową.-Taki głupi.-powtórzył.-Clar miała cię pocałować na oczach twojej laski, już czaisz? Spójrz...myślę, że teraz jesteśmy kwita. Ja po wyścigu tracę Melanie, a ty ją zyskasz, ale za to tracisz Cassie.-powiedział.-Widać, nie wszystko kończy się happy endem..
-Jesteś popieprzony.-warknąłem.-Jeśli myślisz, że udało ci się to wszystko zniszczyć, to się mylisz. Nie pozwolę na to.-powiedziałem pewnie, choć wcale tyle pewności nie miałem... Bałem się, że Cass może mi nie wybaczyć.
Z powrotem wsiadłem do swojego auta i z piskiem opon odjechałem.

***

Teraz albo nigdy.-powtarzałem sobie w myślach stojąc przed drzwiami do domu Cass. Mój oddech był ciężki, a ja naprawdę się bałem, choć wiedziałem, że muszę jej to wszystko wytłumaczyć. Jest dla mnie jedyną dziewczyną i nie chce nikogo innego. 

Po kilku minutach stania, w końcu odważyłem się zapukać. 
Raz, drugi raz, trzeci...nic. 
Cisza.
-O, Justin.-ktoś odezwał się za mną. Odwróciłem się i spotkałem się z szerokim uśmiechem Amandy.-Cassie napisała mi, że pojechała do Hallie.
-Oh, okej, dziękuję.-powiedziałem lekko unosząc kąciki ust do uśmiechu.-To ja już pojadę.-I szybkim krokiem, nawet się nie żegnając odszedłem, i wsiadłem do auta.

Będąc już w sklepie z zabawkami, wybrałem dwa misie. Jeden duży, a drugi mały. Podszedłem do kasy i zapłaciłem za nie. Schowałem do auta i wsiadłem za kierownicę, by udać się do mojego celu.


***

Będąc już na miejscu, stanąłem pod drzwiami od sali. Drzwi były lekko uchylone, przez co słychać było o czym rozmawiają. Nie chcąc im przerywać, postanowiłem trochę podsłuchać.
-Czy on ją kochał?-zapytała dziewczynka.
-Myślę, że tak. Inaczej nie poślubiłby Śnieżki.
-Ty to masz fajne życie.
-Dlaczego tak uważasz?-zapytała ją Cass. Spojrzałem przez małe okienko w drzwiach i przyglądałem im się.
-No bo masz rodzinę i Justin cię kocha.-powiedziała smutno i spuściła głowę. Cass usiadła bliżej niej i ją przytuliła.
-Nie mów tak. Ja cię kocham, maluszku.
-I ja.-powiedziałem wchodząc do sali. 
Uznałem, że będzie to najlepszy moment, by im się ujawnić. Dziewczynka widząc mnie, szybko wstała i podbiegła rzucając mi się w ramiona, kiedy ukucnąłem.
 Spojrzałem na Cass, ale ta unikała mojego wzroku. Po chwili wstała, więc i ja puściłem Hallie i wstałem.
-Dokąd idziesz?-zapytała dziewczynka przecierając swoje oczka.
-Powinnam już wracać.-powiedziała Cass.-Teraz Justin ci coś poczyta, okej?-Podszedłem do niej i lekko chwyciłem jej dłoń, której o dziwo nie zabrała i zwróciłem się do Hallie.
-Kochanie, za chwilę przyjdziemy, w porządku? Aaa byłbym zapomniał.-puściłem dłoń Cass, mówiąc żeby chwilę zaczekała i schyliłem się, by podnieść z podłogi misie, które wcześniej upuściłem, gdy przytulałem Hall.-To dla ciebie.-dziewczynka wzięła ode mnie misia, który był prawie jej rozmiarów i szeroko się uśmiechnęła, krzycząc kilka razy ''dziękuję''. Zaśmiałem się z jej reakcji i odwróciłem w stronę drzwi, które lekko się uchyliły. Wziąłem drugiego misia i podbiegłem za Cass, łapiąc za jej nadgarstek, co spowodowało, że się odwróciła.

Płakała.
A tego nie lubiłem najbardziej.
Nie lubiłem, kiedy była smutna, a już tym bardziej przeze mnie.

-Cass.-mruknąłem cicho.-Nie płacz, proszę.-Złapałem ją za biodro i przyciągnąłem do siebie owijając ramiona wokół niej. Jeszcze bardziej zaczęła szlochać, dodatkowo odpychając mnie od siebie, ale nie obchodziło mnie to. Wciąż kurczowo trzymałem ją w ramionach, nie chcąc niczego więcej od uspokojenia jej.
-Dlaczego?-zapytała zanosząc się płaczem.-Dlaczego?-ponowiła i uderzała piątkami o moje plecy.-Co takiego zrobiłam?
-Nic złego nie zrobiłaś, Cass.-powiedziałem lekko ją od siebie odsuwając, kiedy się trochę uspokoiła, by móc widzieć jej twarz. Otarłem jej wszystkie łzy i ponownie do siebie przytuliłem.-Nie zrobiłaś nic złego. To ja wplątałem się w to całe gówno, a teraz muszę patrzeć jak cierpisz z mojego powodu. Przepraszam.-powiedziałem ze skruchą.-I...Cass, nie zdradziłem cię. Nie mógłbym, rozumiesz?
-Nie mów mi tego, co chce usłyszeć, Justin. Widziałam to.-lekko podniosła na mnie głos odpychając mnie.
-Słuchajcie.-zwrócił się do nas jakiś lekarz.-Rozumiem, że macie między sobą coś do załatwienia, ale to jest szpital, więc oczekuje się tu ciszy.
-Przepraszamy.-mruknęła cicho.
Przetarłem twarz dłońmi z bezsilności, po czym schowałem ręce do kieszeni patrząc w te piękne tęczówki, w których się zakochałem. Patrząc na dziewczynę, którą kocham, ale ona mi nie wierzy.
-Dlaczego mi nie wierzysz?-zapytałem już nieco spokojniej. Cass spuściła głowę bawiąc się swoimi palcami. Po jej policzkach wciąż spływały łzy. Chciałem je wszystkie wytrzeć, scałować, ale wiedziałem, że tylko pogorszyłbym sprawę.
-Bo wiem co widziałam, Justin. Całowałeś ją, a myślałam, że...myślałam, że kiedy mówiłeś, że mnie kochasz, to była prawda.
-Bo była, Cass i jest. Proszę uwierz mi.-błagałem. 
Byłem w rozsypce. Jeszcze nigdy nie musiałem się tak płaszczyć przed kimś.-Tą dziewczynę załatwił Sean, żeby się zemścić. Chciał, żebyś to zobaczyła i żebym cię stracił. Liczył na to, rozumiesz? Chciał nas skłócić, chciał żebyś o mnie zapomniała...
-Znowu winisz Seana, a wina zawsze leży po obu stronach.-powiedziała.-Gdybyś tego nie chciał to odepchnął byś ją.
-I tak zrobiłem, Cass.-mruknąłem.-Kocham Ciebie i tylko ciebie,ok? Nie chce nikogo innego. Tylko ty mnie rozumiesz, tylko ty sprawiasz, że się uśmiecham, tylko ty jesteś tak bardzo irytująca i uparta, tylko ty potrafisz mnie uspokoić, tylko ty jesteś tą, która się dla mnie liczy. Kurwa Cass kocham cię i mówię to, bo tak czuję. Jeszcze żadna dziewczyna nie zawładnęła moim sercem, żadna nie przełamała mnie i nie uwolniła ze mnie prawdziwego mnie. Tobie się to udało. Jesteś dla mnie jedyną i nie chce nikogo innego.-zrobiła krok w moją stronę i położyła swoje delikatne dłonie na moje policzki. Przymknąłem lekko oczy, rozkoszując się tą chwilą, wdychając jej piękny zapach.
-Kocham Cię, Justin.-powiedziała przejeżdżając palcem po mojej lekko rozchylonej wardze. Spojrzałem w jej oczy, które pod wpływem łez teraz błyszczały i położyłem swoją dłoń na jej policzku. Przybliżyła się do mnie, a nasze twarze dzieliły milimetry, po czym przywarła do mnie ustami. Czułem na ustach słony smak, co znaczyło, że ponownie zaczęła płakać, przybliżyłem ją jeszcze bliżej siebie, ale ona odsunęła się, kręcąc głową na ''nie''.-Kocham Cię, ale to boli.-powiedziała.
-Nie poddam się.-krzyknąłem za nią, kiedy stopniowo się oddalała. Stałem na środku korytarza patrząc daleko w przestrzeń i myśląc o tym co powiedziała. Nie zorientowałem się nawet, kiedy łza spłynęła po moim policzku...Dziewczyna doprowadziła mnie do płaczu i jeśli to nie jest miłość, to ja nie wiem co to jest...
-Wróci do ciebie, synku.-powiedział ktoś klepiąc lekko moje ramie. Zniżyłem się lekko, by zobaczyć starszą panią. Prawdopodobnie była tu pacjentką. Wymusiłem lekki uśmiech, starłem łzę dziękując kobiecie i wszedłem do sali Hallie.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------

Czeeeeeeeść :)

No i mamy kolejny.. 
Wiem, że minął tylko jeden dzień, ale ponieważ dzisiaj miałam chwilę wolnego, postanowiłam coś napisać. Jest dzisiaj, ponieważ nie wiem kiedy będzie kolejny :c
W środę i czwartek mam sprawdziany, a piątek idę na imprezę, a w sobotę jestem na mieście, więc zobaczymy jak to wyjdzie, ale postaram się, by był jak najszybciej, jeśli będziecie chcieli :)

----> Jak oceniacie postawę Seana?
----> Czy mała Hallie będzie miała jakiś wpływ na dalsze relacje Cass i Justina?
----> Czy Justin sobie odpuści, czy może będzie walczył do końca?

PS. Dziękuję Wam, że jesteście i wciąż czytacie tą historię.
Nawet nie wiecie ile to dla mnie znaczy.
Jesteście niesamowici, dziękuję, dziękuję.!
#MuchLove




niedziela, 25 maja 2014

Rozdział 46

Cassie.

-Cassie, spójrz na mnie.-powiedziała Kate chwytając moje ramiona i przyglądając mi się ze smutkiem na twarzy. Wymusiłam lekki uśmiech, choć jestem pewna, że ona wiedziała, że nie jest szczery.-Pójdziemy tam teraz i wszystko wyjaśnimy,okej?
-Co?-krzyknęłam przerażona na myśl o tym, że będę musiała w końcu powiedzieć Justinowi, że o wszystkim wiem i, że...to koniec.-Nie chce z nim teraz rozmawiać. Ta noc miała być nasza, pamiętasz?
-Tak, ale nie możesz przed nim tego ukrywać Cassie.-powiedziała.-Powinien wiedzieć i jeśli ty tego nie zrobisz, to ja to zrobię.
-Po prostu chodźmy tam i się bawmy, dobrze?-zapytałam z nadzieją, że zaprzestanie tego tematu.
-Będzie chciał wyjaśnień.
-To ich nie dostanie. Nie chce z nim teraz rozmawiać, po prostu tam pójdziemy, a ja będę go unikać.-spojrzałam na nią mrugając kilka razy rzęsami, ze smutną miną. Na prawdę nie chciałam teraz o tym z nim mówić.

 Nie tak to sobie wyobrażałam.

***

Tańczyliśmy już od jakiś 3o minut wciąż uciekając od Justina. Za każdym razem, kiedy się zbliżał kierowałam się w przeciwną stronę. Nawet nie zdajecie sobie sprawy jakie to wszystko jest trudne. Nie wiem co mam myśleć. Z jednej strony chciałabym pójść do niego, przytulić i powiedzieć, że go kocham, ale z drugiej wiem, że jest to nie możliwe. ON MNIE ZDRADZIŁ. O tym nie da się zapomnieć, tym bardziej, że byłam tego świadkiem. Nie rozumiem tylko po co byłam mu potrzebna, po co się mną bawił i po co mnie w sobie rozkochał? Chciał się pobawić? Co to miało być?

-Cassie wracamy już?-zapytała Kate, wyrywając mnie z zamyśleń. Skinęłam głową i udałyśmy się w stronę naszego stolika. Wiedziałam, że teraz czeka mnie najgorsze, bo to Justin miał odwieźć mnie do domu, co znaczy, że będę musiała mu wyjaśnić moje zachowanie.

Stojąc już przy chłopakach ani razu nie spojrzałam na Justina mimo iż czułam jak on patrzy na mnie. Okropnie jest nie móc ponownie zatopić się w jego czekoladowych tęczówkach....
-Cassie, dasz radę?-zapytała Kate. Uśmiechnęłam się lekko i mocno ją przytuliłam, szepcząc podziękowania. Potem pożegnałam się z Chrisem i pomachałam znajomym ze stolika obok, i udałam się do wyjścia nie patrząc nawet czy Justin idzie na mną.

Zatrzymałam się przy jego samochodzie i czekałam aż otworzy. Kiedy usłyszałam charakterystyczny dźwięk otwieranych drzwi nie czekając dłużej od razu weszłam do środka. W czasie drogi nikt z nas się nie odezwał. Justin skupiony był na prowadzeniu, a ja bawiłam się palcami spoglądając za okno i podziwiając miasto nocą. W pewnym momencie Justin gwałtownie skręcił w inną uliczkę niż ta, która prowadziła do mojego domu i przyśpieszył. Spojrzałam na niego zdezorientowana, ale wciąż siedziałam cicho. On tylko prychnął pod nosem, na moją reakcję. Oczekiwał, że przez to zacznę mówić?

Zatrzymał się na jakimś parkingu, przy lokalu który był już zamknięty i zgasił silnik.
-Możesz mi do cholery wyjaśnić co zrobiłem?-zapytał, choć mimo iż użył wulgaryzmu był dość opanowany. Milczałam. On wypuścił z siebie powietrze, jakby chciał się uspokoić i oparł głowę o zagłówek kręcąc nią. Przyglądałam się jego poczynaniom, przez co jeszcze trudniej było mi to wszystko zakończyć.

Po kilku minutach ciszy, wzięłam głęboki oddech i spojrzałam na swoje palce.
-Powinniśmy zerwać.-powiedziałam cicho, lecz na tyle by mógł mnie usłyszeć. Od razu spojrzał na mnie, przekręcając się lekko na siedzeniu, by mieć na mnie lepszy widok. Zaśmiał się bez humoru patrząc na to co robię.
-Nie mówisz poważnie.-powiedział jakby zmieszany.
-Możesz mnie odwieźć do domu?-zapytałam patrząc prosto na niego. Miałam wrażenie, że jego oczy stały się kryształowe, jakby powstrzymywał łzy, ale po co? Znowu grał? Chciał mnie wziąć na litość? Już się na to nie nabiorę, nie ponownie.
Myślałam, że jest inny, ale niestety jest taki jak większość chłopaków na tym świecie.

Dupek.

-Powiedz, że tylko żartujesz.-nalegał.-Cass, kurwa powiedz mi, że żartujesz, że wcale tego nie powiedziałaś. Nie mogłaś.-wyszeptał ostatnie zdanie i opadł na siedzenie, zakładając swoje dłonie na twarz.
-Zawieź mnie do domu.-ponowiłam swoją prośbę.

 Jedyne czego teraz chciałam to wrócić do domu i zapomnieć o wszystkim co dzisiaj miało miejsce. Nie chciałam więcej na niego patrzeć, bo wiedziałam, że w każdej chwili mogę mu wybaczyć, a wtedy co? Znowu się rozczaruje?

-Nie kurwa.-warknął na mnie.-Nie odwiozę cię, dopóki nie powiesz mi, skąd nagle taki pomysł. Co takiego zrobiłem?
-Justin, proszę.
-Powiedz mi.-nalegał.-Chciałbym wiedzieć, dlaczego postanowiłaś zakończyć wszystko, to co budowaliśmy.-prychnęłam na jego odpowiedź i otworzyłam drzwi, by wyjść z auta. Wyjęłam telefon z kieszeni i wykręciłam numer po taksówkę. Przyłożyłam telefon do ucha i czekałam.

-Dobry Wieczór.
-Dobry wieczór, chciałabym zamówić taksówkę..-nie dane mi było dokończyć, ponieważ Justin wyrwał mi telefon, mówiąc nieznajomemu taksówkarzowi, że już nie potrzebuję transportu, i że przeprasza za kłopot.
-Coś ty właśnie zrobił?-krzyknęłam na niego.
 Powiedzieć, że byłam zła, to mało. Już nie panowałam nad emocjami.
-Nie potrzebujesz jebanej taksówki.-powiedział zbliżając się do mnie.
-A jak mam niby wrócić do domu, skoro ty nie chcesz mnie zawieźć?
-Odwiozę cię, jak mi wszystko wytłumaczysz.-Stanął przede mną i patrzył głęboko w moje oczy.
Odkąd wyszłam z łazienki razem z Kate, tłumiłam w sobie wszystkie uczucia. Grałam twardą, ale już nie umiałam. Nie mogłam więcej tego robić, kiedy tak intensywnie na mnie patrzył. Automatycznie łzy zaczęły mi spływać po policzku, nie mogłam już tego kontrolować.
Justin widząc to od razu starł mi je z twarzy, ale kiedy oprzytomniałam zrzuciłam jego dłonie robiąc krok do tyłu i cicho szlochając.
-Odwieź mnie, proszę.

***
Udało mi się.
 Osiągnęłam swój cel.
 Justin widząc mnie w opłakanym stanie, zlitował się i odwiózł mnie do domu. Oczywiście przez całą drogę pytał co zrobił, a nawet przepraszał, choć jak twierdził nie wie za co.

 W takim razie po co to robił? Jaki sens jest w przepraszaniu kogoś, skoro nie zna się powodu swojego błędu? Oczywiście, tu była różnica, ponieważ Justin doskonale wiedział, co zrobił. Problemem było jednak, to że nie potrafił mi się do tego przyznać.
Obiecałam sobie, że mu nie powiem. Może kiedyś się odważy i sam się przyzna, ale ja mu tego ułatwiać nie będę.

Przez cały wieczór siedziałam w pokoju i płakałam. Na szczęście mama była w pracy, więc nie musiałam się martwić, że mnie usłyszy. Za każdym razem, kiedy się choć trochę uspokoiłam, to brałam telefon do ręki i oglądałam nasze zdjęcia, przez co jeszcze bardziej zanosiłam się płaczem. Patrzyłam na te, na których byliśmy uśmiechnięci, na te, na których się całowaliśmy, przytulaliśmy, lub po prostu byliśmy. Wszystkie wspomnienia związane z Justinem przelatywały mi przez głowę, wszystkie wspólne chwile, te dobre i te gorsze...

I pomyśleć, że jeden wieczór wszystko zaprzepaścił..

Będąc już zmęczona płaczem i wspomnieniami, poszłam do łazienki, by wziąć szybki prysznic, by móc się położyć spać i odpłynąć do krainy Morfeusza, marząc by nie przyśnił mi się Justin...


Justin.

Odwiozłem Cass do domu, tak jak chciała, choć uwierzcie mi cholernie się wahałem. Chciałem wiedzieć, co się stało, ale ona była tak bardzo uparta...
Wciąż nie mogę uwierzyć w to, że chciała ze mną zerwać..lub może to zrobiła?
 Nie ważne. Szczerze mówiąc nie obchodzi mnie to. Nie pozwolę jej tego wszystkiego przekreślić.
 Nie mogę.
 Muszę się dowiedzieć co się wydarzyło, że podjęła taką decyzję. Nie chce jej stracić.
Tylko ona się dla mnie liczy, więc nie mogę pozwolić jej odejść...

Zatrzymałem się na podjeździe od domu i szybkim krokiem ruszyłem do środka, kierując się od razu do swojego pokoju. Zdjąłem z siebie marynarkę i krawat, wziąłem potrzebne rzeczy i udałem się do łazienki w celu wzięcia prysznica. Miałem nadzieje, że kiedy woda będzie odbijać się o moje ciało  i choć trochę się zrelaksuję, to zapomnę na chwilę o otaczającym mnie świecie i zaistniałej sytuacji.

Po ogarnięciu się od razu walnąłem się na łóżko. Pomyślałem, że skoro moja mama jest w pracy, to pewnie mama Cass również i czy może nie złożyć jej wizyty, ale wtedy ponownie wróciły do mnie wspomnienia z dzisiejszego, a właściwie już wczorajszego wieczoru.
-Dlaczego ty mi to robisz.-wyszeptałem do siebie pod nosem i czekałem aż ogarnie mnie sen, mając przed oczami roześmianą i szczęśliwą Cass, taką w której się zakochałem...

Muszę to naprawić.


***

Obudziłem się słysząc na dole czyjeś głosy. Przeciągnąłem się na łóżku i postanowiłem wstać, sprawdzając przy tym, która jest godzina. 12.07 - no to sobie pospałem.
Podszedłem do szafy, wyciągnąłem czyste ubrania i wszedłem do łazienki, by się przygotować.
Myjąc zęby, usłyszałem dźwięk swojego telefonu, więc ruszyłem z powrotem do pokoju i chwyciłem urządzenie do ręki, odbierając.
-No co jest stary?-zapytałem Chrisa, trochę sepleniąc.
-Ty jesteś kurwa pojebany.-krzyknął od razu. Bez żadnego 'cześć czy cokolwiek. Chris zawsze podchodził do wszystkiego konkretnie, ale co tym razem?
Zmarszczyłem brwi nie rozumiejąc go i wróciłem do łazienki, by wypluć pastę.
-Co znowu spieprzyłem?-zapytałem w końcu.
 Nastąpiła chwila ciszy, po czym usłyszałem głośnie parsknięcie po drugiej stronie telefonu.
-Ty się mnie pytasz co spieprzyłeś?-zapytał śmiejąc się bez humoru.-Kurwa, pomyślałeś o tym, jakie będą konsekwencje? Oczywiście, że nie pomyślałeś. Dla ciebie liczy się tylko seks, mam rację? Tylko nie rozumiem jednej rzeczy, Justin.-zatrzymał się, po czym znów kontynuował.-Na chuj tyle mówiłeś Cassie, na chuj jej tyle obiecywałeś? Jak chciałeś ją tylko zaliczyć, to trzeba było ją zostawić od razu po, a nie robić jej na dzieje na wspólne życie, dzieci i całe to gówno.
-Skończyłeś?-zapytałem będąc coraz to bardziej zirytowany tą całą sytuacją. Miałem wrażenie, że każdy wokół mnie coś wiedział, oprócz mnie.-Jeśli tak, to teraz posłuchaj tego co ja mam ci do powiedzenia.-warknąłem.-Nie mam pojęcia o co kurwa ci chodzi. Nie wiem co się stało Cass, że nie chce ze mną rozmawiać, rozumiesz? Teraz dzwonisz ty i na mnie naskakujesz, mówiąc, że jestem czemuś winien choć za chuja nie wiem o co ci chodzi.-powiedziałem.-I kto jak kto, ale ty powinieneś wiedzieć, że mi na niej cholernie zależy i, że nie zamierzam  tego tak zostawić. Kocham ją rozumiesz?
-Kochasz ją tak? Więc czemu to zrobiłeś?
-Kurwa, Chris, co zrobiłem?
-Wiesz, co Bieber? Jak dojrzejesz, by przyznać się do błędu do zadzwoń. A teraz kończę, bo umówiłem się z Kate, która równie bardzo to wszystko przeżywa. A wiesz czemu? Bo tak jak ja, nie może uwierzyć, że byłeś do tego zdolny.-I po tych słowach się rozłączył.

Stałem na środku pokoju wciąż nie wiedząc co się dzieje. Miałem mętlik w głowie, a głosy na dole nie pomagały mi się skupić na własnych myślach. Czym prędzej wyszedłem z pokoju, biorąc tylko kluczyki ze sobą i telefon, i zszedłem na dół. Zajrzałem do kuchni, gdzie siedziała moja mama z mamą Cass. 

Ta cała sytuacja mnie prześladuje.

-Dzień Dobry.-przywitałem się niepewnie, ponieważ nie wiedziałem czy powiedziała coś swojej mamie, czy nie. Może Amanda mnie teraz nienawidzi? 
-Cześć Justin.-odpowiedziała posyłając mi swój uśmiech. 
-Zjesz śniadanie?-zapytała moja mama.
-Nie, wychodzę.
-Wczoraj musieliście ostro zabalować, bo Cassie wciąż spała, kiedy wychodziłam.-powiedziała śmiejąc się.
-Taa..-mruknąłem cicho.-Idę, cześć.

***

Teraz miałem jeden cel. 
Wsiadłem do auta i nie zastanawiając się długo ruszyłem, by odwiedzić mojego wiernego przyjaciela Seana. Czujecie ten sarkazm? Powinienem dokończyć to co zacząłem, czyli odzyskać Melanie i dowiedzieć się co to za laska, która mnie całowała.
Doskonale wiedziałem już co muszę zrobić...
----------------------------------------------------------------------------------------------------------


Heeeeej :)

Wyrobiłam się, więc oto jestem z nowym rozdziałem. 

-----> Myślicie, że Justin sam wpadnie na to, że Cass widziała go całującego się z inną?
-----> Czy Chris dobrze zrobił nie wierząc mu?
-----> Jak myślicie co zrobi Justin podczas spotkania z Seanem?

Jestem strasznie zmęczona nauką, więc rada dla was.
NIGDY NIE POPRAWIAJCIE OCEN NA OSTATNIĄ CHWILĘ.
To nie wróży niczego dobrego, niestety... :c





PS. ON BĘDZIE TAKIM IDEALNYM TATUSIEM... :) :)


+ głosujemy na Justina, prawda? :3

poniedziałek, 19 maja 2014

Rozdział 45

Justin.

-Dobra, o co chodzi?-zapytałem Jasona, by przejść od razu do rozmowy.
-Chciałem ci tylko podziękować.-zaczął.-Wiesz..za to, że się zaangażowałeś w odzyskanie mojej siostry. To dla mnie wiele znaczy.-poklepał mnie po ramieniu, lekko się przy tym uśmiechając.
-Został mi jeszcze jeden wyścig, więc nie powinieneś mi jeszcze dziękować, ale jeśli to już wszystko to pozwól, że teraz cię opuszczę i wrócę do swojej dziewczyny.
-Kurwa, Justin.-warknął zły.-Czy ty nie możesz w końcu zapomnieć o tym co było i pozwolić mi wszystko naprawić? Schowaj tę pieprzoną dumę. Wiem, że byłem w stosunku do ciebie, jak i do chłopaków nie w porządku, ale chciałbym to zmienić.-powiedział.-Myślisz, że dlaczego uratowałem Chaza? Po to żebyś ty mi pomógł?-prychnął.-To była tylko wymówka. Uratowałem go, bo tego chciałem. Chciałem wam udowodnić, że nie jesteście mi obojętni, rozumiesz? A Melanie? Myślisz, że czemu to właśnie ciebie poprosiłem o pomoc, huh? Bo jesteś w tym najlepszy. Zawsze byłeś. Wiedziałem, że Sean będzie chciał wygranej w wyścigach w zamian za moją siostrę, ale ja nigdy nie byłem w tym tak dobry jak ty. Mogłem się starać i wmawiać to sobie, ale nigdy ci nie dorównywałem. Ty szybką jazdę masz we krwi. Ja nie. 

Stałem tam patrząc na niego z szeroko otwartymi oczami. Naprawdę nie mogłem uwierzyć, że Jason McCann mógł coś takiego powiedzieć, ale miał rację.
Zachował się w stosunku do nas nie zbyt dobrze, ale to ja wciąż żywiłem do niego urazę i nie widziałem tego, że naprawdę się stara.
 A może nie chciałem tego widzieć?
 W każdym razie dopiero po tych słowach uświadomiłem sobie, że gram dokładnie tak samo jak on kiedyś-w zemstę. Nie rozumiem tylko co się takiego zmieniło, że nagle chce to wszystko naprawić?
 Czyżby się zmienił? Nie, to nie możliwe. 
A może?
Sam gubię się w swoich myślach, ale zrozumcie mnie. Co wy byście zrobili na moim miejscu? Naprawdę jestem teraz w szoku, ale może powinienem mu dać szansę? 
Może powinniśmy w końcu zakończyć ten topór wojenny? 
Mówi się, że nie powinno się wchodzić do tej samej rzeki dwa razy, ale również, że każdy zasługuje na drugą szansę. 
Co powinienem zrobić?

-Może w końcu coś powiesz?-zapytał zniecierpliwiony. Otrząsnąłem się ze swoich myśli i lekko uśmiechnąłem.
-Masz rację.-powiedziałem.-Myślę, że możemy zacząć wszystko od nowa, ale jeśli coś kombinujesz..-zawahałem się-to cię zabije.
-Wyluzuj, stary. Za dużo straciłem, by zrobić to ponownie. Brakowało mi was.-powiedział, po czym potrząsnął głową.-Naprawdę nie wiem co mi jest, że mówię takie ckliwe rzeczy.-zaśmiałem się i poklepałem go lekko po plecach w przyjacielskim geście.
-Dzięki, że dałeś mi szansę. Mam nadzieję, że chłopacy też będą tak wyrozumiali.-mruknął cicho.-I mam nadzieję, że zobaczę w końcu Melanie.



Czas mijał, a my nie zwracaliśmy na to uwagi. Całkowicie pogrążyliśmy się w rozmowie, nie zważając na otaczający nas świat i bal, gdzie znajdowała się moja dziewczyna.Opowiadaliśmy sobie o tym co działo się u nas przez ten czas, kiedy nie rozmawialiśmy, trochę wspominaliśmy.. Przeprosił mnie nawet za to, że za moimi plecami pieprzył się z Olivią.
 Ale wiecie co jest w tym najlepszego? To, że jest w niej zakochany.
 Gdybym teraz miał to wszystko oceniać, nie żałuję, że tak właśnie się stało, bo gdyby nie to, prawdopodobnie nigdy nie poznałbym Cass.
-A co z tobą i Cassie?-zapytał, uśmiechając się szyderczo. Dokładnie wiedziałem, że pyta o nasze stosunki seksualne, ale po co miałem mu o tym mówić? Jeszcze by mi zazdrościł. 
-Myślę, że dobrze się dogadujemy.-zaśmiałem się, a on walnął mnie z ręki, lekko w tył głowy, co rozśmieszyło mnie jeszcze bardziej.
Tejże cudownej i przyjacielskiej rozmowie przerwało nam czyjeś chrząknięcie. Obróciłem się w stronę nieznajomej mi dziewczyny i lekko uśmiechnąłem.
-Ty jesteś Justin, prawda?-zapytała niepewnie. Skinąłem głową i spojrzałem na zdezorientowanego Jasona. Wzruszyłem ramionami, a on powiedział, że nie przeszkadza i odszedł.
Co?
-W czym ci mogę pomóc?-zapytałem dziewczyny. Nie podobało mi się to jak się zachowuje. Niby nic konkretnego nie robiła, prócz lekko wyzywających ruchów, ale i tak było to dziwne. Czego ode mnie chciała?
-Chciałam tylko porozmawiać.-powiedziała, po czym podniosła swoją dłoń i położyła ją na moim policzku.-Masz takie piękne oczy.
-Wow, wow, wow-zaśmiałem się.-Chyba za dużo wypiłaś.-powiedziałem ściągając jej dłonie z mojej twarzy. Dziewczyna skrzywiła się lekko, ale poddała kładąc swoje dłonie na biodrach i lekko kołysząc nimi do rytmu piosenki, którą słychać było ze środka szkoły.
-Zatańczmy.-zaśmiała się i zarzuciła ręce na moją szyję. Pokręciłem przecząco głową, ale ta nie dawała za wygraną. Chwilę później szeroko się uśmiechnęła patrząc za mnie i nim się zorientowałem jej usta zaatakowały moje. Chwyciłem ją za biodra, chcąc sprawić, by mnie puściła, ale kurczowo się mnie trzymała. Dopiero po chwili odsunęła się ciężko dysząc z uśmiechem na twarzy, po czym odeszła machając mi na pożegnanie.
Co tu się, kurwa stało?

Stałem tak przez chwilę, nic nie rozumiejąc. Patrzyłem jak odchodzi i wsiada do czyjegoś auta. Na dworze było ciemno, ale na parkingu świeciły latarnie co dało mi możliwość, by zobaczyć kto jest kierowcą. Złość buzowała we mnie. Zacisnąłem pięści i uderzyłem w budynek szkoły kalecząc się przy tym, ale nie obchodziło mnie to teraz. Dokładnie wiedziałem, kto za tym stoi, kiedy zobaczyłem ten jego przenikliwy uśmieszek.
-Sean.-warknąłem.
Tylko jaki on miał w tym cel?

Clair.

-Jestem z ciebie cholernie dumny.-powiedział Sean ściskając lekko moje udo. Uśmiechnęłam się do niego szeroko i spojrzałam za okno, rozmyślając. Jeśli mam być szczera, to myślałam, że będzie to trudniejsze, ale jak widać myliłam się.
Miałam wszystko zaplanowane. Najpierw rozmowa z Justinem, potem pójście do szkoły w celu przedstawienia mnie innym, trochę tańca, no i później oczywiście pocałunek na oczach małej, bezbronnej Cassie Sparks. Osobiście nie znam dziewczyny, jak i Justina. Wiem, tylko że Sean za nim nie przepada i chce się za coś odegrać.
 Ciągle tylko powtarzał: '' Jeśli on zabiera mi coś mojego, ja zabiorę mu coś jego''. 
Cokolwiek ma to znaczyć, nie obchodzi mnie to. Ja swoje zadanie wykonałam.
 Cassie była świadkiem jak się całujemy, więc powinnam być z siebie dumna. Teraz pozostaje mi tylko czekać na moją zapłatę.


Cassie.


Nie mogę zapomnieć tego widoku. Ciągle mam przed oczami Justina i tą dziewczynę.
Kim ona w ogóle jest?
Jak długo to trwa?
Czy to wszystko co było między nami, było prawdą?
Pytania w mojej głowie nie dawały mi spokoju. Siedziałam na podłodze w toalecie z podkulonymi nogami, a łzy automatycznie leciały po mojej twarzy. Nie zważałam już na to, czy wyglądam jakoś znośnie. Nie liczyło się już nic. Ne miałam na nic ochoty. Jedyne o czym teraz marzyłam, to by wejść do ciepłego łóżka i położyć się spać, mając nadzieje, że we śnie nie zobaczę ICH razem.
Spojrzałam na telefon, który wskazywał, że była już 23.48 i powoli wstałam. Modliłam się, by w łazience nie było nikogo poza mną. Nie chciałam, by ktoś zobaczył mnie w takim stanie i zadawał milion pytań typu 'co ci się stało'.
Otworzyłam delikatnie drzwiczki nasłuchując się kogoś, ale na moje szczęście było cicho. Wyszłam z kabiny i podeszłam do lusterka. Musiałam jak najszybciej zmyć z siebie rozmazany tusz.


***


-Gdzieś ty była tyle czasu?-krzyknęła na mnie Kate. Wymusiłam słaby uśmiech, mówiąc, że rozmawiałam przez telefon i podeszłam do stolika, by nalać sobie trochę soku. Upiłam łyk i poczułam czyjeś dłonie na mojej talii. Obróciłam głowę i zobaczyłam te cudowne karmelowe oczy wpatrujące się we mnie.

Jak on może po tym wszystkim tak na mnie patrzeć?

Jak może mnie obejmować, udając, że nic się nie stało?

Przełknęłam ślinę, nie chcąc by wydało się, to że widziałam go z NIĄ i ponownie wzięłam łyka swojego napoju. Justin zaśmiał się i wyrwał mi szklankę, odstawiając ją na stół. 
-Zatańczymy?-szepnął mi do ucha. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz, kiedy lekko musnął ustami moją szyję, ale szybko się ocknęłam, przypominając sobie, że właśnie te usta, które muskają moją szyję, były na ustach jakieś nieznanej mi dziewczyny.
Gwałtownie wyszarpałam się z jego uścisku, mówiąc ciche przepraszam, po czym wybiegłam z sali, kierując się ponownie do łazienki. Nie mogłam powstrzymać łez.
Czym prędzej wbiegłam do pierwszej lepszej otwartej kabiny w toalecie i zaczęłam płakać. Usłyszałam, że ktoś wszedł, więc próbowałam choć na chwilę zamilknąć, ale dławiłam się własnymi łzami, które spływały strumieniami.
-Cassie, to ty?-zapytała cicho Kate zmartwionym głosem. Nie odpowiedziałam jej, więc ponowiła swoje pytanie, a ja wstałam z podłogi i otworzyłam jej drzwi, po to by móc się w nią szybko wtulić. Dziewczyna od razu odwzajemniła gest, szepcząc pocieszające słówka. Pociągnęła mnie na dół byśmy mogły usiąść i zamknęła za nam drzwi. Siedziałam wtulona w przyjaciółkę, łkając. Dopiero, kiedy powoli zaczęłam się uspokajać Kate, uznała, że to czas, bym jej wszystko wyjaśniła. Spojrzała na mnie zmartwionym wzrokiem i otarła łzy, które wciąż spływały mi po policzkach.
-Justin mnie zdradził.-załkałam, ponownie się w nią wtulając. Kate mocniej mnie do siebie przytuliła i lekko nami kołysała.
-Shh, kochanie, zabiję Go.-wyszeptała zła.-Ale skąd to wiesz?



--------------------------------------------------------------------------------------------------

Parararara, cześć i czołem :)

---> Spodziewaliście się, że za tym wszystkim stoi Sean?
---> Czy Cass wybaczy Justinowi?
---> Jak Justin zareaguje jak się dowie, że Cass wszystko widziała?
---> Co zrobi Kate, po rozmowie z przyjaciółką? Zabije go? xDD
---> Czy Jason się tak naprawdę zmienił czy to tylko pozory?

Ponieważ dzisiaj zrobiłam już wszystko co ze szkołą związane.
 (mam na myśli zaliczenia, poprawy itp)
     + ładnie i szczerze komentowaliście, postanowiłam się sprężyć i napisać kolejny rozdział. :)
+ wiem, że jest krótki, ale nie chciałam żeby było za dużo w jednym...wybaczcie < 3

Jeśli chodzi o pytania, które pojawiły się w poprzednim rozdziale, co do drugiej części to...
Nie. Nie planuje kolejnej części tego opowiadania, ale to jeszcze nie jest pewne..
Jeśli chodzi o tą część to będzie jeszcze kilka, więc spokojnie, jeszcze Was troszkę pomęczę, haha :)

Ask.
Twitter.