Justin.
-Musisz mi pomóc-powiedział poważnie.-Chodź.-machnął rękę, bym szedł za nim. Zatrzymaliśmy się przy stawku w parku. Jason oparł się mostku patrząc przed siebie. Zrobiłem to samo czekając aż coś powie.-Zapewne wiesz, że to ja wyciągnąłem Chaza z tego gówna.-spojrzał na mnie, po czym znów zaczął mówić.-Wiesz jak bardzo go bili? Wiesz,że mogli go tam zabić? To ludzie, którzy zrobią ci pranie z mózgu. Pożycza kasę, dadzą ci czas, a potem bam i już cię nie ma.
-Przejdźmy do sedna. Śpieszy mi się.-warknąłem nie chcąc już tego słuchać. Próbuje mi powiedzieć, że jesteś złym przyjacielem? Źle się z tym czuje, ale cholera, kto by pomyślał, że tak się stanie?
-Musisz zdobyć ich zaufanie. Musisz być dla nich kumplem, a potem uratować moją siostrę.
-Co mam zrobić?-podniosłem głos śmiejąc się.-Mam być kumplem ludzi, którzy prawie zabili mi przyjaciela?
-Justin, zabrali mi siostrę, rozumiesz?-Miał rację, może faktycznie jestem mu coś winien. W końcu on uratował Chaza, byłoby sprawiedliwie, gdybym i ja mu się odwdzięczył.
-Jak mam to niby zrobić?-zapytałem bojąc się odpowiedzi.
-Przyjadę do ciebie i wszystko ci wyjaśnię.-powiedział.- I Justin uważaj na Cassie. Jeśli w to wejdziesz musisz ją ukrywać, bo będzie łatwym celem.
***
Jechałem do szpitala wciąż rozmyślając o tym co powiedział Jason. Czy to co mówił jest prawdą czy to jakiś podstęp? Jak ja mam być ich kumplem? Kurwa, przecież oni pobili Chaza. On mógł być kurwa martwy. I co mam powiedzieć Cass? Mam się z nią przestać spotykać? Nie chce tego.
Zatrzymałem się przed szpitalem i ruszyłem do pokoju 126. Otworzyłem drzwi i wszedłem do środka witając się z chłopakami, a potem podszedłem do Cass, która siedziała na krześle obok łóżka Chaza i objąłem ją.
-Gdzieś ty był stary?-zapytał Josh.
-Musiałem coś załatwić.-powiedziałem bez przekonania, a on skinął głową, na znak że rozumie.-A co z tobą koleś? Wychodzisz dzisiaj?-zapytałem Chaza.
-Nope. Stwierdzili, że chcą mnie jeszcze przetrzymać, by mieć pewność, że nie zasłabnę czy coś.-wzruszył ramionami.
-Czyli dzisiejsza noc jest nasza?-zaśmiałem się i przejechałem ręką po jego włosach, a on skrzywił się, ponieważ nienawidzi, gdy ktoś rusza jego włosy.
-Tylko jeśli nie dotkniesz więcej mojej głowy.-powiedział na co wszyscy wybuchnęli śmiechem.
Resztę dnia przesiedzieliśmy w szpitalu rozmawiając. Nie martwiłem się nawet tą sprawą z Jasonem. Po prostu starałem się dobrze spędzić czas z przyjaciółmi i dziewczyną.
Kiedy wybiła 18.30 Cass wstała.
-Będę się zbierać, przepraszam. Mama prosiła, żebym była dzisiaj na kolacji.
-Będę za tobą tęsknić Pysiaczku.!-powiedział Chaz udając, że wyciera niewidzialne łzy.
-Ja za tobą również Kochasiu.-zaśmiała się i go przytuliła.
-Co wy chrzanicie?-zapytałem zdziwiony ich hmm..nie wiem jak to nazwać przezwiskami?
-Do zobaczenia Bambusiku.-powiedziała do Josha również go przytulając.
-Ahh Gucio, proszę uważaj na Maje,ok? I nie zrań jej, bo będziesz mieć do czynienia z Pysiaczkiem.-powiedziała z uśmiechem i pogroziła mu palcem.
Co tu się wyprawia?
Oni..są..dziwni.
-Braliście coś czy jak?-zapytałem całkowicie poważnie, no bo kto normalny się tak zachowuje?
-Nic nie braliśmy kaczuszko.-zaśmiał się Chaz.
-Że niby ja jestem kaczką?-zdziwiłem się.
-Tak ty. Czasem chodzisz jak kaczka, więc stwierdziliśmy, że tak właśnie cię nazwiemy.
-Do zobaczenia Sapacz.-zaśmiała się Cass zakrywając usta dłonią, by nie roześmiać się jeszcze bardziej.
-Nie będę Sapacz.-oburzył się Ryan.
-Owszem będziesz stary. Nie nasza wina, że tak głośno sapałeś.-powiedział Josh, a wszyscy wybuchnęli śmiechem oprócz mnie, bo wciąż nie wiedziałem skąd wzięli takie głupie nazwy.
-Cokolwiek. Po prostu chodźmy już Cass.-powiedziałem łapiąc ją za rękę. Pomachała jeszcze raz wszystkim i wyszliśmy.
Zająłem miejsce kierowcy po tym jak otworzyłem drzwi Cass, by mogła zająć swoje miejsce i ruszyłem w stronę jej domu.
-I jak minął dzień z chłopakami?-zapytałem.
-Dobrze. Na prawdę się do nich zbliżyłam. Nie myślałam, że są tak szaleni.-zaśmiała się.
-Taa, ja też.-powiedziałem cicho.
-Justin poważnie musimy przestać z tym.
-Przestać z czym?-zapytałem zdziwiony i spojrzałem na nią, po czyn znów przeniosłem wzrok na drogę, by nie spowodować wypadku.
-Z zazdrością. Związek polega na zaufaniu,prawda? Wiesz..zawsze będę zazdrosna,ale postaram się tego nie okazywać. Wiesz,że nie byłabym w stanie cię zdradzić, prawda?-zapytała. Zjechałem na pobocze, wjeżdżając w jakiś las. Zdziwiona Cass spojrzała na mnie, a ja tylko się uśmiechnąłem.
-Nie chcesz mnie zabić albo..zgwałcić,nie?-zapytała cicho.
-Oszalałaś Cass?-zatrzymałem auto i spojrzałem na nią.-Nie zrobiłbym tego, nawet jeśli byłbym sfrustrowany i mega podniecony. Na prawdę masz mnie za takiego?-warknąłem.
-Nie Justin, ja po prostu..
-Wiem, że się boisz ale jestem tu też po to by ci pomoc,ok? Zaufaj mi.-powiedziałem cicho i pogłaskałem ją po policzku. Spojrzała na mnie swoimi pięknymi oczami i pocałowała. Uśmiechnąłem się przy jej ustach, a potem odsunąłem.
-Chodź.-powiedziałem pokazując, by usiadła mi na kolana. Niepewnie to uczyniła siadając na mnie w rozkroku. Spojrzałem na nią i uśmiechnąłem się.
-Jesteś taka piękna.-powiedziałem szczerze. Wierzcie mi lub nie, ale jeszcze nigdy nie powiedziałem dziewczynie, że jest piękna czy słodka. Zawsze używałem słów typu seksowna.
Co ta dziewczyna ze mną robi?
Cass spuściła głowę rumieniąc się. Chwyciłem jej brodę w dwa palce i uniosłem.-Nigdy w to nie wątp.-powiedziałem po czym wpiłem się w jej usta. Jedną dłoń miałem na jej policzku, a druga masowałem jej bok. Z początku na bluzce jednak później już pod nią. Nie zrobiła nic, więc uznałem to za zgodę. Cass miała ręce na mojej szyi, czasem bawiąc się moimi włosami lekko je pociągając przez co jęknąłem jej w usta, a ona uśmiechnęła się.
Chciała wojny? W porządku. Zjechałem dłońmi trochę niżej, potem znów niżej aż w końcu dotknąłem jej pośladków i ścisnąłem lekko. Cass niespokojnie się poruszyła, przez co oboje wydaliśmy z siebie jęk i otworzyła buzię, co dało mi dostęp do zabawy jej językiem. Temperatura w aucie rosła z sekundy na sekundę. Cass bawiła się moimi włosami, a ja ściskałem jej pośladki. Mój "przyjaciel" coraz bardziej dawał o sobie znać, co przyczyniło mnie do przerwania tego, mimo że cholernie tego nie chciałem.
-Cass musimy przestać.-powiedziałem odrywając się od niej. Spuściła głowę i przesiadła się na swoje miejsce. Uśmiechnąłem się na widok zakłopotanej dziewczyny.-Dziękuję.-powiedziałem, ale ona odwróciła się. Pewnie czuła się dziwnie. Była taka nieśmiała. Widząc jej minę mówiłem dalej.-Nie za to, że się całowaliśmy. Dziękuję za to, że dałaś mi szansę na bycie twoim chłopakiem.-spojrzała na mnie i uśmiechnęła się.
Resztę drogi do jej domu po prostu przegadaliśmy. O wszystkim. Chciałem żeby wiedziała, że może mi ufać.
-Jesteśmy.-powiedziałem lekko rozczarowany, że musi już iść.
-Widzimy się jutro?-zapytała.
-Tylko jeśli nie masz mnie dość.-zaśmiałem się i pocałowałem jej polik.-Przyjadę po ciebie po szkole i gdzieś zabiorę, w porządku?
-Tak.-uśmiechnęła się i otworzyła drzwi by wyjść. Szybko wysiadłem i trzasnąłem drzwiami, przez co Cass się odwróciła. Złapałem jej dłoń i pociągnąłem by stała przy samochodzie po czym przywarłem do niej ciałem i mocno pocałowałem. Objęła moją twarz i delikatnie odsunęła. Zmarszczyłem czoło zdezorientowany, a ona zachichotała.
-Moja mama mogła wszystko widzieć głupku.-wzruszyłem ramionami i pocałowałem ją w czoło.
-Chcesz żebym szedł z tobą na przesłuchanie?-zapytałem odgarniając kosmyk jej włosów za ucho. Pokręciła przecząco głową mówiąc, że sobie poradzi, dała mi buziaka w usta i ruszyła do domu.
Cassie.
Po tym jak Justin odjechał spod mojego domu weszłam do środka i zastałam mamę krzątającą się po kuchni. Podeszłam do stołu i usiadłam na krześle.
-O już jesteś.-powiedziała i postawiła przede mną talerz pełen makaronu z pesto.-Jak minął dzień?-zapytała dołączając do mnie i biorąc widelec w rękę.
-Dobrze.-powiedziałam wymuszając uśmiech.
-Jak Justin?
-Mamooooo.-jęknęłam i spuściłam głowę zażenowana.
-Cassie, po prostu chcę wiedzieć, że jest dla ciebie dobry. Lubie go, ale muszę poznać go lepiej, więc zaproś go jutro na obiad.
-Jutro już mamy plany i nie wiem kiedy wrócimy.-powiedziałam nabijając makaron na widelec.
-Więc zaproś go w weekend, co ty na to?-zapytała. Oczy jej lśniły jakby na prawdę się z tego cieszyła. Powinnam się bać?
-Okej, zaproszę.-powiedziałam znudzona i wzięłam łyk soku. Mama przyglądała się moim poczynaniom. Na prawdę czułam się dziwnie. Było gorzej niż z Derekiem, poważnie. Choć wtedy zadawała jeszcze pytania typu 'na prawdę myślisz, że cię uszczęśliwi?' 'jak długo jesteście razem?' 'lubisz go czy kochasz?' Żenada,prawda?
-Uprawialiście już seks?-zapytała lustrując mnie wzrokiem. Prawie wyplułam sok i zaczęłam kaszleć.
-Co-o?-zająkałam się.
-Cassie wiesz co znaczy uprawiać seks. Masz 18 lat, nie będę ci tego tłumaczyć.-powiedziała po czym zabrała się z powrotem za jedzenie. Spojrzałam na nią wyczekująco, ale nic. Sama w końcu zaczęłam ponownie jeść.
-Odpowiesz mi czy nie?
-Nie. Nie robiliśmy tego.-powiedziałam pewnie. Przez chwilę patrzyła na mnie, jakby chciała wyczytać czy mówię prawdę, czy próbuje ją oszukać.
-W porządku.-powiedziała.-W razie czego proszę zabezpieczajcie się.-dodała. Błagałam w myślach, by ta rozmowa się skończyła. Nagle usłyszałam dźwięk mojego telefonu, co znaczyło, że dostałam smsa. Wyciągnęłam telefon z kieszeni, by zobaczyć od kogo to i mimowolnie się uśmiechnęłam.
-To Justin?-zapytała moja rodzicielka, ale ją zignorowałam i otworzyłam treść wiadomości.
'Jak rozmowa z mamą, piękna?
Mam nadzieję, że nie rozmyśliłaś się co do jutrzejszej randki i dasz mi się porwać. ;)
Siedzę właśnie u Chaza, który wciąż o Tobie nawija, powinienem być zazdrosny?
Dobranoc Księżniczko ;) xoxo''
------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hey, hey, hey :)
Jest nowy rozdział tak jak obiecałam. :)
Miałam wstawić go później tzn po południu,
ale stwierdziłam, że mogę się nie wyrobić, więc wstawiam go teraz. :P
Coś mi się stało z bloggerem i nie mogę włączyć niektórych opcji, wtf?
Nawet gifa dodać nie mogę oO
W każdym razie za błędy przepraszam.
Jeśli macie jakieś pytania to zapraszam na mojego twittera.
@forevermindSWAG
Miłej Nocy Kochani. ! < 3
+ Muszę Wam się pochwalić, uifewbvuiwdbv *.*
Udało mi się namówić brata i przyjaciela na to, by poszli
ze mną i z przyjaciółką na maraton z Justinem do kina.
Słyszycie mój krzyk? hahaaha.
Mbcfshklbcetikxswwsxbmljbcrtbnmj *.*
OdpowiedzUsuń<3<3<3<3<3<3
OdpowiedzUsuńKocham TO :)
OdpowiedzUsuńBoski :) kocham <33
OdpowiedzUsuńOmg świetny rozdział kocham to i cb ily <3
OdpowiedzUsuń:D love
OdpowiedzUsuńhahahahha "uprawialiście już sex?" rozwaliło mnie to.. hahahaa a najbardziej to chyba z kaczką, że Justin chodzi jak kaczka. hahahaahhaah dawaj nexta i to szybko bo już doczekać nie mg hahaha xd mega! naśmiałam się. @shevine_
OdpowiedzUsuń"Nie nasza wina że tak głośno sapałeś" kiedy to przeczytałam pojawiły się zbo myśli XD. Wspaniałe opowiadanie ;). Chaz mnie rozwala :D. Coś czuję, że Kochaś bardzoo polubił Pysiaczka XDD. Czekam na nn ^^.
OdpowiedzUsuńuwielbiam to *.*
OdpowiedzUsuńBoski <33
OdpowiedzUsuńŚwietny! :)))
OdpowiedzUsuń