środa, 5 lutego 2014

Rozdział 16

Cassie

-Bieber jest twoim chłopakiem?-zapytał zdziwiony Lucas. Zmierzył go od góry do dołu, a potem znów spojrzał na mnie. Nie odezwałam się, nie byłam w stanie mu nawet zaprzeczyć. Czułam na sobie wzrok Justina, który glupkowato się uśmiechał.
-Czemu jesteś z byłym Olivii? Ona o tym wie?-wciąż drążył temat.
-A co cię to interesuje koleś, co?-warknął Justin.-Nie jestem z Olivia. A Cass ma prawo umawiać się z kim chce, więc odpuść.-Objął mnie ramieniem i przyciągnął lekko, by moc pocałować mnie w skroń. Spojrzałam na niego zdezorientowana, a on się uśmiechnął.
-Zjadłem. Nie chce już.-powiedział Jackob odsuwając w stronę Justina swój kubek z resztką lodów.
-W porządku. Wracajmy.-powiedział, po czym wstał. Podszedł do Jackoba wziął go na ręce, oparł o jedno biodro i wystawił ku mnie swoją druga rękę. Spojrzałam jeszcze ostatni raz w stronę Lucasa i niepewnie ujęłam dłoń Justina. Przeszła mnie fala ciepła, czułam jak moje poliki robią się czerwone, kiedy szliśmy do samochodu że splecionymi dłońmi.
Podczas jazdy nie odezwaliśmy się nawet jednym słowem. Jechaliśmy w niekomfortowej ciszy dopóki nie odezwał się Jackob.
-Czy pojedziemy na plac zabaw? Chciałbym się pobawić.-Justin spojrzał na niego w lusterku, a potem zwrócił się ku mnie.
-Śpieszysz się?
-Nie.-szepnęłam. Czułam się głupio i...taka upokorzona. Jak mogłam być tak nie rozsądna? Co mnie pokusiło, żeby powiedzieć, że mam chłopaka. Mogłam wymyślić coś innego żeby go spławić, ugh. Teraz muszę porozmawiać z Justinem. Wyjaśnię mu wszystko, potem przeproszę a w szkole powiem, że... Ah, coś wymyślę.

***

Justin zatrzymał się niedaleko parku, więc musieliśmy chwilę iść. Po dotarciu Jackob od razu pobiegł na zjeżdżalnie. Ten dzieciak kocha się bawić. Zostałam tylko ja i Justin. Usiedliśmy na ławce przy placu zabaw by mieć oko na malucha i milczeliśmy. Bałam się mu przyznać jak głupia jestem. Próbowałam sobie wmówić, że mnie nie wyśmieje, że uzna to za dobrą zabawę, ale mój głos wewnętrzny mnie nie słuchał. Odwróciłam głowę w jego stronę. Siedział i patrzył przed siebie z lekkim uśmiechem. Kiedy zobaczył, że go obserwuje spojrzał na mnie a jego mina nie uległa zmianie.
-To co?-zaczął.-Od dziś jesteś moja dziewczyna,huh?-cicho się zaśmiał. Spuściłam głowę i westchnęłam.
-Przepraszam. Nie wiedziałam, że on tam będzie. Nawet mu nie powiedziałam, że ty jesteś moim chłopakiem. On po prostu tak pomyślał. Justin tak bardzo przepraszam.-mówiłam na jednym tchu. Chciałam mieć to już za sobą. Chciałam po prostu wszystko wyjaśnić i zapomnieć.
-Spokojnie Cass. Nic się nie stało.-powiedział czym ani trochę mnie nie uspokoił. Fakt, spodziewałam się czegoś innego, ale to było chyba jeszcze gorsze. Mam być spokojna po tym jak przed chwilą Lucas widział nas i myśli, że jesteśmy razem? Przecież on powie całej szkole...on powie Olivii. Może nie tyle, że się jej bałam, ale nie chciałam mieć z nią kolejnych konfliktów. Już wystarczająco się nie lubimy.
-Jak możesz mówić, że nic się nie stało Justin?-krzyknęłam.-Stało się. Lucas myśli, że jesteśmy parą, rozumiesz? On powie o tym całej szkole.
-I co?-prychnął kompletnie mnie ignorując i wyjął telefon, który właśnie dzwonił.-Zaraz wracam.-powiedział przed odejściem. Siedziałam tam sama i myślałam. Znowu jest jak na początku. Znów krzyczymy na siebie. Czy tego chce? Oczywiście, że nie. Lubię spędzać z nim czas...gdy nie jest dupkiem.
-Zbieramy się, w porządku?-zapytał gdy wrócił, lecz to pytanie było bardziej retoryczne. Rozejrzał się w poszukiwaniu Jackoba, a gdy go dostrzegł zawołał, by maluch przyszedł.
-Czemu chcesz już iść? Dopiero co przyszliśmy.
-Tak wiem Cass, ale muszę coś załatwić.-warknął, a chwilę potem Jackob był już obok nas.
-Co się stało?-zapytał uradowany.
-Wracamy do domu, chodź.-wyciągnął ku niemu rękę, a ten niechętnie ją ujął.
-Jedź załatw te swoje sprawy, a ja posiedzę tu z Jackobem.-powiedziałam idąc obok Justina. Ten spojrzał na mnie i kiwnął przecząco głową.
-Jesteś mi potrzebna.


Justin.
Po telefonie Ryana musiałem obmyślić plan. Postanowiłem, że to Cassie wezmę na wyścigi, bo nikogo tak szybko nie uda mi się załatwić. Nie mam pewności, że się zgodzi więc nic jej nie powiem. Dowie się wtedy, gdy już nie będzie odwrotu.
Dojechaliśmy do domu w niecałe 20 min. Powiedziałem Cass żeby została, a Jackoba wyjąłem z fotelika, by zanieść go do domu, gdzie zajmie się nim moja mama.
-Cześć, wróciliśmy.-krzyknąłem.
-W salonie.-odpowiedziała moja rodzicielka. Wszedłem tam z Jackobem na rękach i od razu, gdy spostrzegłem znajomą twarz postawiłem go na ziemi, a on pobiegł do mojej mamy..
-Co on tu robi?-warknąłem wkurzony. Myślicie, że to że dał mi pieniądze wszystko załatwi i znów będzie jak za dawnych lat? Jeśli tak, to jesteście w błędzie.
-Justin proszę.-zaczęła mama.-Jeremy przyszedł tylko porozmawiać.
-Porozmawiać?-prychnąłem.-Niby o czym,huh?
-Chciałem wiedzieć co u ciebie. Martwię się synu.-powiedział lekko zirytowany.
-No cóż jak widzisz jest dobrze, więc możesz opuścić nasze skromne progi. Teraz.
-Justin.!-krzyknęła.-Proszę, uspokój się.
-Wychodzę.-warknąłem i wyszedłem z domu mocno trzaskając drzwiami. Wszedłem do auta, w którym siedziała Cassie i uruchomiłem silnik. Byłem zły. Prosiłem go tylko o jedną przysługę, a nie o to by mieszał nam w głowach. Cass nie odzywała się. Pewnie wyczula, że nie warto ze mną rozmawiać, gdy jestem wkurzony. W każdym razie miała rację i dobrze postąpiła, siedząc cicho, ale w końcu musi dowiedzieć się gdzie i po co jedziemy, więc postanowiłem sam się odezwać.
-Poznajesz tą drogę?-zapytałem spoglądając to na nią, to na drogę.
-Nie wiem.-szepnęła cicho i wpatrywała się w krajobraz za oknem. Chwila, czy ona się mnie bała? Zatrzymałem auto gdzieś na poboczu i odwróciłem się w jej stronę.
-Cassie spójrz na mnie.-powiedziałem, a ona wykonała to o co prosiłem.-Co się dzieje?
-Co masz na myśli?-zapytała zdezorientowana.
-Czemu ciągle milczysz? Wydajesz się jakbyś się mnie bała, a przecież nic takiego nie zrobiłem.-warknąłem.-O co ci kurwa chodzi Cass?
-Justin proszę cię, czy...-nie dane było jej skończyć, bo jej przerwałem.
-Justin proszę cię-przedrzeźniałem ją.-Kurwa. Ciągle słyszę tylko 'Justin proszę cie'. A czy ktoś pomyślał o tym o co ja proszę? Czego ty ode mnie oczekujesz,co? Prawie każdemu dałem powód do strachu przede mną, ale NIE TOBIE. Byłem do twojej dyspozycji. Słuchałem kiedy chciałaś, uratowałem ci tyłek przed Millsem, nawet przed pieprzonym Lucasem udawałem twojego chłopaka, żebyś nie wyszła na idiotkę. Czego ode mnie oczekujesz Cass?
-Przepraszam.-powiedziała cicho i spuściła głowę.-Przepraszam, że musisz mnie znosić. Nie będę ci już zawracać głowy, nie martw się. Odwieź mnie do domu i po prostu o sobie zapomnijmy.-spuściła głowę bawiąc się palcami, a ja nie wiedziałem co powinienem powiedzieć. Siedzieliśmy przez chwilę cicho. Każdy z nas wpatrywał się pusto w przestrzeń, dopóki nie rozległ się dzwonek mojego telefonu.
-Czego?-warknąłem od razu nie wiedząc nawet z kim rozmawiam.
-Gdzie ty kurwa jesteś?-krzyknął Chris.-Zaraz zaczynamy a ciebie nie ma.
-Zaraz będę. Jestem w drodze.
-Pospiesz się koleś.-powiedział po czym się rozłączył. Spojrzałem na Cassie, która wciąż wyglądała jakby nie kontaktowała, a potem odpaliłem silnik.
-Musisz ze mną jeszcze trochę wytrzymać.

***

-Nareszcie, ile można na ciebie czekać?!-krzyknął z daleka Ryan, kiedy wychodziłem z auta.
-Wyluzuj stary, przecież jestem.-zaśmiałem się i klepnąłem go w ramię.
-Ty chyba kurwa żartujesz.! Na prawdę wziąłeś Cassie na ten wyścig? Jesteś popieprzony Justin?-warknął i uderzył się w czoło, sygnalizując mi, ze jestem nienormalny,a potem pomachał dziewczynie.
-Tylko ona była blisko. Zresztą nie ważne. Chodźmy.-powiedziałem i chwytając za ramię kumpla zaczęliśmy iść w stronę innych grup.
-Stary, a Cassie?
-Kurwa. Zaraz do was dołączę.-Szedłem w stronę swojego samochodu, w którym dziewczyna siedziała. Z daleka widziałem jak drzwi od auta są otwarte i ktoś w nich stoi.Nie było mnie zaledwie kilka chwil. Szybkim krokiem podszedłem tam i jednych ruchem odwróciłem osobnika w moja stronę tak, że przyciśnięty był teraz do tylnich drzwi.
-Czego od niej chcesz Jason?-warknąłem blokując go, by nie zdołał mnie uderzyć. Na szczęście nie szarpał się, za to szeroko się uśmiechał.
-Wydaje mi się, że mówiłem ci byś trzymał ją blisko siebie,huh? Nie posłuchałeś, a teraz spójrz na nią.-powiedział z kpiną w głosie. Odwróciłem się by spojrzeć na zapłakaną dziewczynę. Zrobiło mi się przykro. Tak, mi Justinowi Bieberowi zrobiło się przykro.
-Coś ty jej Kurwa zrobił?-krzyknąłem i uderzyłem mu z pięści w nos odsuwając się trochę, a potem celując w brzuch przez co się skulił. Chwyciłem go za koszulkę i splunąłem prosto w twarz. Wokół nas zrobiło się już kółko. Podczas gdy Jason leżał na ziemi, podszedłem do zapłakanej Cassie.
-Już nic ci nie grozi,ok?-pogładziłem delikatnie jej policzek, a ona odwróciła głowę. Zrezygnowany opuściłem rękę i spojrzałem na tłum ludzi wokół nas.
-Zajmijcie się swoimi sprawami.!-wrzasnąłem na nich, a chwilę po tym poczułem metaliczny smak krwi, gdy Jason odwrócił mnie w swoją stronę i uderzył w twarz. Słyszałem pisk Cass i krzyki chłopaków, kiedy biłem się z nim.Chris podbiegł do Cassie, by ją uspokoić, a Ryan zaczął nas rozdzielać.
-Uspokójcie się.!-krzyczał. Jednak żaden z nas nie chciał ustąpić.-Kurwa, Justin spójrz co robisz. Pomyśl chłopie.!-Pozwoliłem sobie na jeszcze jeden cios i odsunąłem się. Jason spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem i powiedział.
-Jeszcze będę ją pieprzył, zobaczysz.-Nie wytrzymałem. Co on sobie myśli? Ruszyłem w jego stronę, ale zatrzymał mnie Chris z Ryanem. Próbowałem im się wyrwać, ale nie udało się. Spojrzałem na Cass i od razu do niej podszedłem. Ukucnąłem przy niej i próbowałem jakoś pocieszyć. Była cała zapłakana. Wiedziałem, że gdybym próbował ją teraz przytulić odsunęłaby się, więc odpuściłem.
-My wracamy. Nie będę się dziś ścigał.-powiedziałem trzaskając drzwiami od strony dziewczyny i okrążyłem auto by zająć swoje miejsce.
-Justin.-zwrócił się Chris.-Bądź delikatny.-I po tych słowach ruszyłem do domu Chaza. Zbliżała się 20 więc nie wiedziałem czy będzie w domu czy nie. Prawdopodobnie jest już w drodze do starych magazynów, gdzie ma oddać kasę. Na szczęście miałem swoje klucze. Dziwne? Może, ale nie u nas. Każdy z chłopaków miał klucze do jego domu. W końcu mieszkał sam, a my sobie ufaliśmy.
-Jesteśmy.-powiedziałem cicho i wysiadłem z auta, by otworzyć dziewczynie drzwi.-Chodź.-wyciągnąłem ku niej rękę,ale jej nie chwyciła. Szliśmy do domu w całkowitej ciszy, która ostatnio zdarzała nam się coraz częściej. Otworzyłem drzwi i wpuściłem Cass do środka. Od razu udała się do kuchni, a ja za nią. Nalałem sobie wody i upiłem łyk, podczas gdy Cassie szukała czegoś po szafkach.
-Pomóc ci w czymś?-zapytałem.
-Tak. Powiesz mi gdzie jest apteczka?-Otworzyłem jedną z szuflad i podałem jej. Skinęła głową w ramach podziękowania i kazała mi usiąść. Po raz kolejny oczyściła mi twarz i wyrzuciła zużyte waciki.
-Porozmawiajmy,co?-zapytałem cicho patrząc jak zmierza ku mnie i siada obok.
-O czym? Nie ma sensu, po prostu zawieź mnie już do domu i będzie wszystko dobrze.
-Na prawdę myślisz,że będzie dobrze?-prychnąłem patrząc na nią.-Chcesz tego?-nie odpowiedziała. Wstałem i podszedłem do blatu kuchennego podpierając się o niego. Westchnąłem głośno, by się uspokoić i odwróciłem się idąc do niej. Rozszerzyłem jej nogi tak, by stać między nimi, na co dziewczyna się wzdrygnęła. Podniosłem dwoma palcami jej brodę, spojrzałem w jej piękne oczy i...chwyciłem jej twarz w dłonie przylegając swoimi wargami do jej. Cass z początku wydawała się nie orientować, ale po chwili współgrała z moimi ustami, co przerodziło się w namiętny pocałunek. Swoje ręce zarzuciła mi na szyję przyciągając mnie jeszcze bliżej, a ja gładziłem jej biodro ręką. Po kilku minutach oderwaliśmy się od siebie, by zaczerpnąć powietrza i unormować przyspieszony oddech. Przywarłem swoim czołem do jej i wpatrywałem się w jej oczy. Cass była trochę zmieszana i zawstydzona co wskazywał na to jej rumieniec na polikach.
-Nie chce żebyś teraz stąd wyszła i mnie zostawiła.-szepnąłem, a ona oderwała się ode mnie zaciekawiona i spojrzała mi w oczy.-Lubię Cię Cass.

---------------------------------------------------------------------------------------------------------

Trolololololo, w końcu pocałunek *.*
Mam nadzieję, że nie zepsułam tego rozdziału :)
Jak myślicie co będzie dalej?
Cass też mu powie,że go lubi?

Trochę lipa, bo nie mam już rozdziałów do przodu :c
Postaram się to jakoś nadrobić, żebyście nie musieli czekać.

Ponad 17 tys jweruvheriugvriuevhuri < 3
DZIEKUJE DZIEKUJE!




16 komentarzy:

  1. Jejku świetny <3 taki długasny i jejku niesamowity

    OdpowiedzUsuń
  2. No no no (:(: wyszedł ci bardzo dobrze (; czekamy! Pojawi się w weekend :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Awww super słodko :)

    OdpowiedzUsuń
  4. W końcu ją pocałował! Rozdział jest świetny! :) xx @xxhemmings69

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak długo na to czekałam i w końcu *.* Cudowny rozdział ! Pieprzony skurwiel Jason nienawidze tego dupka ! Kocham Justina i Cassie <3 Myślę ze niedługo się dowiedzą ze mama Cassie spotyka z ojcem Justina :/ KC

    OdpowiedzUsuń
  6. Awwwwwwww!!!! niesamowity !!!! nie mg się doczekać !!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny jak zwykle! Pocałunek na koniec był taki ghujknbghu czekam nn @BiebsIsMyLife4

    OdpowiedzUsuń
  8. świetny rozdział <33

    OdpowiedzUsuń
  9. ughhhhh akurat w takim momencie musiało sie skonczyc ?!
    i wgl rozdział jest swietny <333 kocham to opowiadanie <333

    OdpowiedzUsuń
  10. Cudowne <333 Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału...
    A ja zapraszam na mojego bloga: wspomnienia-charlie.blogspot.com
    Z góry sorry za spam... c:

    OdpowiedzUsuń
  11. Awwwww boski po prostu <33 i ten pocałunek :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Świetny rozdział. Jestem z tego blogu : belieberka52.bloblo.pl

    OdpowiedzUsuń