Rozdział 9.
Pov’s Cassie
W nocy nie spałam zbyt dobrze, co chwilę się budziłam, a w
szkole nie byłam w stanie się na niczym skupić. Cały czas miałam przed oczami
zimny wzrok Justina skierowany do Jasona, ale i jego szczerość w oczach, kiedy
opowiadał mi co się między nimi wydarzyło. Kiedy zadzwonił dzwonek, świadczący
o tym, że lekcje dobiegły końca szybkim krokiem opuściłam klasę. Podeszłam do
szafki by zostawić w niej niepotrzebne książki i ruszyłam w stronę wyjścia.
-Cześć Kochana -rzuciła Kate i mocno mnie do siebie
przytuliła co odwzajemniłam.
-Co tu robisz, myślałam że masz jeszcze jedną
lekcje. -zaśmiałam się, a dziewczyna wzruszyła ramionami.
-Tak, ale przyszłam Ci o czymś powiedzieć. -wyglądała
podejrzanie, ale nie byłam w stanie odczytać co ma na myśli, więc ją
popędziłam.
-Okej, okej już mówię. Pamiętasz Ryana, prawda? -zapytała z
uśmiechem, a ja skinęłam głową na znak, że powinna mówić dalej. -No
więc..Chciałby cię zaprosić na randkę -pisnęła i znów mnie przytuliła. A ja
stałam zszokowana. Czy tego chciałam? Sama nie wiem. Ryan jest miłym chłopakiem
i dobrze się z nim bawiłam, ale czy mogłoby być z tego coś poważniejszego?
-Cassie Ziemia -zaśmiała się Kate -Wiem, że to dla siebie
szok, ale mogłabyś chociaż spróbować, co? Proszę. Dobrze ci się z nim
rozmawiało, więc co ci szkodzi? –zapytała wzruszając ramionami.
-Sama nie wiem.-przyznałam. –Nie chcę żeby robił sobie
nadzieje.
-Cass do cholery, proszę. Nie możesz wiecznie rozpamiętywać
tego dupka, jego już nie ma.-powiedziała nieco ciszej, ale kiedy zobaczyła mój
wzrok pożałowała swoich słów.
-Muszę już iść, ty zresztą też. Do zobaczenia Kate.
-ucałowałam jej polik i udałam się prosto do domu. Do pustego domu, bo przecież
mama wciąż pracowała. Wiedziałam, że ta praca jest wymagająca i dobrze płatna,
co kiedyś mi się podobało, ale teraz jednak żałuję. Brakuję mi jej.
Po wejściu od razu udałam się do mojego pokoju, gdzie
rzuciłam się na łóżko. Leżałam tak przez jakiś czas, dopóki nie zadzwonił
telefon. Niechętnie przewróciłam się na plecy, by móc wyciągnąć telefon i po
przejechaniu palcem po ekranie, by go odblokować przyłożyłam telefon do ucha.
-Cześć Cassie-rozbrzmiał
głos Ryana po drugiej stronie. Westchnęłam cicho i postanowiłam się odezwać.
-Cześć, coś się stało? –spytałam mając nadzieję, że nie chce
mnie zaprosić na randkę.
Nastąpiła chwilowa cisza.
Nastąpiła chwilowa cisza.
-Tak, to znaczy nie. Mam na myśli to, że ehm..-zaciął się na
chwilę po czym znów kontynuował –Cassie dzwonie po to żeby sprostować to
co powiedziała Kate. Czy ona zawsze wszystko tak gada? -zaśmiał się bez humoru. -Nie zrozum mnie źle jesteś piękna, zabawna, ale
oni się uprali na to żebyśmy się zaczęli umawiać, ale ja nie wiem. To znaczy
jeśli byś chciała kiedyś to jasne, ale ty mnie nawet zapewne nie dopuścisz do
siebie, więc nie chce cie do niczego zmuszać. Bądźmy przyjaciółmi, co? –zapytał
ze skruchą w głosie. W moich oczach zebrały się łzy, ale nie dałam się i nie
pozwoliłam im wypłynąć. To jedne z najlepszych słów jakie usłyszałam. W
słuchawce znów zapanowała głucha cisza. Ryan prawdopodobnie nie wiedział co
jeszcze mógłby powiedzieć, a ja wciąż powtarzałam sobie jego słowa w myślach.
-Ryan, tak bardzo ci dziękuję. -powiedziałam. -I..oczywiście,
pasuje mi przyjaźń.
-Naprawdę? Cieszę się Cassie. To może uczcimy to jakoś? –zapytał
już w lepszym humorze.
-Jasne, co proponujesz? –zaśmiałam się, a on mi zawtórował.
-Może wpadniesz dziś do nas z Kate? To znaczy jeśli nie masz
nic przeciwko. –spojrzałam na zegarek, by upewnić się, że Kate skończyła lekcje.
Była 16 więc pomyślałam, że mogłybyśmy wpaść.
-Jasne, zadzwonię do niej i niedługo będziemy. –powiedziałam
po czym się rozłączyłam.
Podeszłam do szafy, by się przebrać, ale moje myśli były
wciąż na czymś skupione. Nie wiedziałam tylko na czym, wydawało mi się, że o
czymś zapomniałam. Tylko o czym?
Po jakimś czasie uznałam, że to moja chora wyobraźnia, więc udałam się do łazienki, by się przebrać i od razu zadzwoniłam do Kate, by powiedzieć jej, że jedziemy do chłopaków. Jak to ona ucieszyła się, bo była to kolejna okazja, na to by spotkać się z Chrisem. Po około 30 minutach, Kate czekała już na mnie pod domem. Wzięłam klucze z szafki i szybkim krokiem ruszyłam do drzwi. Przywitałam się z przyjaciółką i ruszyłyśmy w stronę przystanku autobusowego.
Po jakimś czasie uznałam, że to moja chora wyobraźnia, więc udałam się do łazienki, by się przebrać i od razu zadzwoniłam do Kate, by powiedzieć jej, że jedziemy do chłopaków. Jak to ona ucieszyła się, bo była to kolejna okazja, na to by spotkać się z Chrisem. Po około 30 minutach, Kate czekała już na mnie pod domem. Wzięłam klucze z szafki i szybkim krokiem ruszyłam do drzwi. Przywitałam się z przyjaciółką i ruszyłyśmy w stronę przystanku autobusowego.
Będąc już pod domem Chrisa dostrzegłyśmy kilka sportowych
aut. Były to jedne z lepszych, ale skąd
mieli na to pieniądze? Nie ważne. Zadzwoniłyśmy dzwonkiem, a chwilę potem drzwi
otworzył nam przyjaciel Justina, Chaz.
-Siema piękne panie –powiedział i ucałował nasze policzki.
Roześmiane weszłyśmy do salonu, w którym byli już wszyscy. Wszyscy prócz
Justina. Gdzie on się podziewał? Nie rozmawiałam z nim od wczorajszego
incydentu. Może go przestraszyłam, może nie chciał bym go pocałowała. W prawdzie
to tylko polik, nie? Ale każdy może to odebrać inaczej..Cholera.
-Cassie wszystko okej? –zapytał z troską Chris, a mnie
olśniło. Przecież Justin ma o 20 wyścig z Jasonem, tak teraz wszystko układa
się w całość. To o tym nie mogłam sobie przypomnieć przez cały dzień.
-Gdzie jest Justin? –zapytałam choć nie byłam pewna czy
powinnam. Co jeśli nie wiedzą o wyścigu? Może nie chciałby żebym mówiła.
-U góry, czemu pytasz? –wzruszyłam lekko ramionami pytając
jeszcze gdzie dokładnie i od razu udałam się do wskazanego mi miejsca. Dziwnie
postąpiłam? Możliwe, ale musiałam z nim porozmawiać.
Wchodząc na górę czułam na sobie spojrzenia, ale olałam to.
Podeszłam do drzwi, w których rzekomo był Justin i lekko zapukałam.
Nic. Cicho. Zapukałam raz jeszcze.
Nic. Cicho. Zapukałam raz jeszcze.
-Od kiedy wy kurwa pukacie? -krzyknął zza drzwi wkurzony chłopak.
Wzdrygnęłam się lekko, ale wciąż stałam w miejscu. Dopiero kiedy mnie zobaczył,
jego złość opadła. –Nie wiedziałem, że to ty. –to jedyne co powiedział. No bo
przecież to Justin Bieber on nigdy nie przeprasza.
-Tak to ja –skomentowałam. Nie takiego przywitania
oczekiwałam, ale cóż.
-Cześć –powiedział i cmoknął mnie w polik. Skąd on..?
-Czemu to zrobiłeś? –zapytałam nie będąc pewna czy chce to
usłyszeć? Czy ja to powiedziałam na głos? Przecież nie o takie przywitanie mi
chodziło.
-Zrobiłem co? –zapytał z rozbawieniem –Czemu cię pocałowałem,
tak? Sama powiedziałaś, że nie takiego przywitania oczekiwałaś, więc myślałem,
że chodzi ci o to. –wzruszył ramionami i usiadł na swoim łóżku.
-To źle myślałeś. –prychnęłam i udałam się za nim siadając
obok.
-Jasne, co tylko sprawi, że poczujesz się lepiej –zaśmiał się.
-Dupek. Jesteś strasznym dupkiem –powiedziałam, a on zaczął
śmiać się jeszcze głośniej. Okej, myślę, że on powinien się leczyć. Serio.
-To już wiem kochanie. A teraz powiedz mi co cię do mnie
sprowadza, huh? –zapytał i przybliżył się nieco bliżej mnie.
-Mogę jechać z tobą na wyścig? –zapytałam cicho i spuściłam
głowę bawiąc się placami. Justin chwycił mój podbródek, przybliżył się do mnie
na niebezpieczną odległość.
-Nie –zaśmiał się i wstał, by wziąć ciuchy na przebranie.
-Dlaczego? –krzyknęłam wstając i zbliżając się do niego.
Stanęłam przed nim tak, by nie miał dostępu do swoich ciuchów i musiał patrzeć
tylko na mnie.
-Myślę, że powinnaś już iść. Czekają na ciebie na dole. –powiedział
i lekko mnie przesunął by mieć dostęp do szafy.
-Nie, nie wyjdę stąd. –prychnęłam. –Zostanę tu, a potem
pojadę z tobą na ten wyścig.
-Nie Cassie, zostaniesz tu z chłopakami, a ja pojadę sam i
koniec. Nie zamierzam więcej na ten temat z tobą rozmawiać. –powiedział lekko
zirytowany, ale w tym momencie miałam to gdzieś. Chciałam jechać i już.
-Dlaczego? –zapytałam już nieco ciszej nie chcąc go jeszcze bardziej
drażnić. Ponownie się do mnie przybliżył i wyszeptał.
-Bo nie. A teraz idź już –uśmiechnął się i założył mi kosmyk
włosów za ucho. Jak on lubi się ze mną drażnić, doprowadza mnie do szału w
pewnym sensie, ale wciąż myślę, że jest dupkiem.
Mną się nie pobawi.
-Zmuś mnie –uśmiechnęłam się zadziornie i usiadłam na łóżku.
Tak w ogóle to czyj to był pokój? Czemu miał swoje ciuchy w domu Chrisa? Dowiem
się później –pomyślałam.
-Cassie nie chcesz tego, więc proszę cię opuść ten pokój
dobrowolnie. –powiedział nie ruszając się z miejsca. Spojrzałam na chwile na
niego i zaraz potem położyłam się. Słyszałam tylko kroki, co oznaczało że
zbliżał się do mnie.
-Wiesz, że mnie prowokujesz? –zapytał z rozbawieniem, a ja
zaczęłam się śmiać. Że niby co robię?
-Słucham? Czym cię prowokuję, tym że chce jechać na wyścig?
Nie bój się nie z twojego powodu. –powiedziałam i oparłam się łokciami o łóżko,
by lepiej widzieć rozbawionego chłopaka.
-Leżysz na moim łóżku, to wystarczy a w dodatku gdy proszę
żebyś wyszła, ty nie chcesz. –prychnął i zaczął zbliżać się do mnie. Nim zdążyłam
się zorientować Justin leżał koło mnie i podpierał się ręką, by móc mnie lepiej
widzieć.
-Cassie –zaczął cicho ciągle patrząc mi w oczy –nie możesz
ze mną tam jechać. To nie jest bezpieczne miejsce.
-Już tam raz byłam i jakoś nic mi się nie stało. –powiedziałam
pewnie. Poza tym miałabym przy sobie Justina, nie?
-Przestań. To nie jest jakaś gra, rozumiesz? To są realia,
nigdy nie wiesz co ci się stanie i kiedy.
-Ty też nie wiesz, więc dlaczego.. –zaczęłam, ale nie dane
było mi dokończyć, ponieważ w pokoju rozległ się krzyk Justina.
-Ryan, ktokolwiek weźcie ją stąd –jak na zawołanie w
drzwiach stanął Ryan. A Justin zakrył swoją twarz rękoma i dał znak chłopakowi,
by mnie od niego zabrał.
No pięknie. Teraz nie dość, że wyszłam na idiotkę, to
jeszcze nie pojadę na wyścig.
-Ugh –warknęłam i podeszłam do roześmianego Ryana. Posłałam
mu groźne spojrzenie, na znak że ma nie komentować i zanim wyszłam odwróciłam
się jeszcze do wciąż leżącego Justina.
-A z tobą Bieber jeszcze nie skończyłam. –I tymi słowami
opuściłam jego pokój.
----------------------------------------------------------------------------------
Cześć, cześć. :)
Wiem, że poprzedni rozdział był krótki, dlatego postanowiłam dodać
kolejny nieco wcześniej.
Mam nadzieję, że nie wyszło aż tak źle. :D
Myślicie, że Cassie pojedzie jednak na ten wyścig?
Jeśli macie jakieś pytania, zastrzeżenia, cokolwiek to śmiało piszcie w komentarzu lub na Twitterze .
----------------------------------------------------------------------------------
Cześć, cześć. :)
Wiem, że poprzedni rozdział był krótki, dlatego postanowiłam dodać
kolejny nieco wcześniej.
Mam nadzieję, że nie wyszło aż tak źle. :D
Myślicie, że Cassie pojedzie jednak na ten wyścig?
Jeśli macie jakieś pytania, zastrzeżenia, cokolwiek to śmiało piszcie w komentarzu lub na Twitterze .
Wow fantastyczny rozdział :)))
OdpowiedzUsuńasdfghj super
OdpowiedzUsuńO jej, cudowny <3
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział... Czekam nn
OdpowiedzUsuńWoooah, kocham ten blog!!!! :3
OdpowiedzUsuńPojedzie xd
Do nn :*
Yeah jest już nowy! Czekam na następny i sądzę, że ona pojedzie na te wyścigi może nawet z czyjąś pomocą ;)
OdpowiedzUsuńCoś czuje, że i tak pojedzie, a co do rozdziału jak zwykle świetny i czekam na następny ;)
OdpowiedzUsuńJak by pojechała bylo by ciekawie uhuhuhu
OdpowiedzUsuńHaha jakie to jest genialne ;D
OdpowiedzUsuńCzekam na next ;D
Mysle ze pojedzie to uparta dziewczyna:P
OdpowiedzUsuńCzekam na nastepny
Kocham. Czekam na nn. :)
OdpowiedzUsuńświetny własnie przeczytałam całego twojego bloga jest boski .Możesz mn informowac @onlydabrowska
OdpowiedzUsuń