Rozdział 6
Pov’s Justin
Jechałem ciemnymi uliczkami miasta, by po chwili być już
przed domem kumpla.Wysiadłem z auta, nie fatygując się nawet, by go zamknąć.Wszedłem od razu nawet nie pukając.Taki był już nas zwyczaj, w końcu przyjaźniliśmy
się od dziecka i bezgranicznie sobie ufaliśmy.
-Co było takiego ważnego, że kazałeś mi tu przyjechać o 4
rano? –zapytałem wchodząc do kuchni i wyciągając mleko z lodówki, by napić się
z gwinta.
-Przegrałem.–powiedział cicho.
-Co masz na myśli mówiąc, że przegrałeś?–zapytałem
odstawiając mleko na miejsce i podchodząc do kanapy, by chwilę później na niej
usiąść.
-Jestem skończony, rozumiesz?
-Możesz mówić jaśniej?–byłem lekko wkurzony, nie mógł
powiedzieć o co mu chodzi?
-Znowu grałem. -powiedział cicho, tak że ledwo słyszałem.
-Co kurwa? –wrzasnąłem na niego wstając z kanapy.–miałeś
z tym skończyć.
-Miałem, ale nie mogłem.Wiesz jaki hazard jest
uzależniający?–powiedział łamiącym się głosem.Bał się co będzie dalej.Wcale
mu się nie dziwiłem.Mieszkał sam, jego rodzina mieszkała na Florydzie, nie
interesując się nim. Był zdany sam na siebie, miał tylko nas –mnie, Ryana,
Josha i Chrisa.
-Słuchaj, jakoś z tego wybrniemy ok? Pomożemy ci.–zapewniłem go.Czy pomogło? Nie jestem pewny, ale nie zostawimy go samego, to
pewne.
-Dzięki, ale co ja teraz zrobię, żeby spłacić ten cholerny
dług musiałbym sprzedać dom, a gdzie wtedy będę mieszkać, huh?
-Ile przegrałeś?–zapytałem spokojnie, choć bałem się
odpowiedzi.
-50 tysięcy.–powiedział cicho– i pożyczyłem trochę kasy
od kilku osób.–dokończył.
-Ile będzie razem?
-Jakieś 57 tysięcy.-westchnął.-Jestem idiotą.
-Masz rację, jesteś.Słuchaj jutro coś wymyślimy ok?Teraz idźmy spać.–powiedziałem, a Chaz
przytaknął. Nie było sensu wracać już do domu, więc poszedłem do gościnnego
pokoju, gdzie po chwili już spałem.
Obudził mnie hałas na dole.Ubrałem swoją koszulkę, którą
zdjąłem przed spaniem i zszedłem na dół. Widząc Chrisa zajadającego się
kanapkami z nutellą zaśmiałem się.Jesteśmy dużymi dziećmi, bez wątpienia.
Podszedłem do lady i sam sobie zrobiłem kanapki.Wyjąłem sok pomarańczowy i
upiłem łyk z butelki.
-Wiesz która jest godzina?–zapytał z rozbawieniem Chaz. Automatycznie wyjąłem telefon z kieszeni moich dresów i spojrzałem na
wyświetlacz sprawdzając godzinę.-Kurwa–przekląłem w myślach.Mam 30 min do
szkoły.Cudownie, znowu się spóźnię, a nauczyciele będą się mnie czepiać.Nie
żeby mnie to obchodziło, ale nie chciałem, by po raz kolejny wzywali moją mamę.Już wystarczająco dużo problemów ma ze mną.
-Ja spadam, zobaczymy się w szkole.Strzałka koleś. –krzyknąłem będąc już przy drzwiach.Szybkim krokiem ruszyłem do samochodu, by jak najszybciej znaleźć się w domu. Musiałem
się jeszcze przebrać i wziąć plecak.Nie miałem w kim książek, zawsze od kogoś
pożyczałem, ale potrzebowałem go do kilku innych rzeczy. Jedynymi szkolnymi
przyborami w nim były może 2 zeszyty i długopis.Tak, zawsze byłem pilnym
uczniem. Czujecie ten sarkazm?
Zdążyłem. Byłem 5 min przed dzwonkiem.Zaparkowałem swoje
auto i ruszyłem w stronę znienawidzonego przeze mnie budynku.Pierwsza lekcja–biologia. Przedmiot na ogół nieciekawy, ale powiem wam, że niektóre tematy mnie
interesowały, jeśli wiecie co mam na myśli. Już chciałem otworzyć drzwi do
klasy, jednak ktoś mnie wyprzedził. Problem polegał na tym, że ten ktoś był po
drugiej stronie przez co dostałem w twarz krzywiąc się. Będę miał guza, przez
jakąś ofermę.To pewne.
-Co jest kurwa?–krzyknąłem, nie patrząc do kogo mówię.
-Prze-przepraszam, nie chciałam.–zaczęła jakaś
dziewczyna, której nie znałem, ale była
całkiem ładna więc zostanie jej to wybaczone.
-Jest porządku.Nic mi nie będzie.–powiedziałem lekko
uśmiechając się, a dziewczyna niepewnie przytaknęła mi nie wiedząc co ma
powiedzieć.Minąłem ją z uśmiechem na
twarzy i wszedłem do klasy, która jak się
okazało była już prawie pełna.
Reszta lekcji minęła dość szybko, zważając na to, że nie
słuchałem za bardzo tego co mówią nauczyciele, bo byłem zajęty gadaniem z
chłopakami i pisaniem sms’ów. Podczas lunchu wspólnie z Ryanem, Joshem, Chrisem i oczywiście Chazem
rozmyślaliśmy jak mu pomóc.Doszliśmy do wniosku, że załatwimy sobie jakąś
chwilową pracę może nawet na czarno, by zarobić więcej, trochę pożyczymy od rodziców i jakoś damy
radę.Przecież nie może być tak źle,
nie?
Po szkole od razu udałem się do domu.Obiecałem mamie, że
pomogę jej w opiece nad małym Jackobem, synem sąsiadki, którym od czasu do
czasu moja rodzicielka się zajmuję. Kiedy byłem już pod domem moją uwagę
przykuło auto, którego wcześniej nie widziałem. Pyłem pewny, że należy do
jakieś dziewczyny, no bo jaki chłopak jeździłby RÓŻOWYM samochodem? Wszedłem do
domu, zdjąłem buty i ruszyłem do kuchni, skąd roznosił się zapach obiadu.
Pov’s Cassie.
Po skończonych lekcjach udałam się do Pattie, po kolejne pomiary. Szczerze mówiąc modliłam
się w duchu, by nie spotkać Justina, po ostatnich wydarzeniach. Razem z Pattie,
dużo rozmawiałyśmy i śmiałyśmy się. Jest naprawdę miłą kobietą. Kto byt
pomyślał, że Justin może być z nią spokrewniony. Kiedy już wszystkie pomiary
były gotowe zostały nam jeszcze do wybrania dodatki. Musiałam wybrać kolor i inne rzeczy, myślałam także o dużej kokardzie, więc
musiałam o tym powiedzieć, ale nie zdążyłam bo przerwał nam dzwonek do drzwi. Pattie poszła otworzyć i nim się spostrzegłam
do pokoju wbiegł mały chłopiec.Miał około 4 lat, był ubrany w koszulę w
kratkę, która schowana była w dżinsach i dziecięce sportowe buty. Chłopak stanął przy kanapie patrząc na mnie.
Zapewne zastanawiał się kim jestem. Podeszłam do niego chcąc się przywitać, ale
chłopiec lekko mnie uderzył w ramie i pobiegł w stronę Pattie, która właśnie
weszła do pokoju.
-Jackob czy ty musisz zawsze wszystkich na starcie bić?Tyle
razy ci mówiłam, że to nie ładnie. Teraz idź ładnie przeproś Cassie. –powiedziała kobieta, na co ja się
uśmiechnęłam. Nie byłam zła na malucha. Nie zna mnie, miał prawo tak
zareagować, ale nie chciałam też żeby oceniał mnie pochopnie więc spróbowałam
jeszcze raz. Podeszłam do niego, a on schował się za kolanami Pattie.
-Cześć, jestem Cassie. – wyciągnęłam do niego dłoń, ale nic z tym nie zrobił więc schowałam ją do
kieszeni -nie bój się mnie nic ci nie zrobię, obiecuje.-westchnęłam
zrezygnowana -Lubisz samochody?–zapytałam chłopca, widząc, że w rączce
trzyma jakieś autko. Maluch przytaknął niepewnie.
-Pobawisz się ze mną?–zapytał ze spuszczoną głową. Nie
bardzo wiedziałam co powiedzieć, no bo przecież nie po to tu jestem, a Pattie
pewnie ma jeszcze inne rzeczy na głowie niż przebywanie ze mną tak długo,
dlatego spojrzałam na nią, by uzyskać jakąś odpowiedzieć, ale kobieta się tylko
uśmiechnęła i ukucnęła przy chłopcu.
-Chcesz się pobawić z Cassie?-zapytała malca.
-Tak – powiedział kobiecie na ucho, a ja cicho się
zaśmiałam. Był uroczy. Pattie spojrzała na mnie pytająco, a ja jej
przytaknęłam.Wyciągnęłam rękę ku maluchowi, a ten tym razem bez problemu ujął
moją dłoń.
-Idźcie do pokoju Justina, tam jest jego kolejka.–powiedziała, a chłopiec mocniej ścisnął moją dłoń i zaczął biec w kierunku
schodów ciągnąc mnie.Weszliśmy do pokoju. Był dość ładny, jak na chłopaka.
Duży, ściany były koloru fioletowego, koło okna stało duże dwuosobowe łóżko,
były dwie szafy i biurko, a na ścianach powieszone zdjęcia. Z transu wyrwał
mnie Jacob, szarpiący za moją bluzkę, chcąc pewnie zwrócić na siebie uwagę.
-Przepraszam–powiedziałam–co chciałbyś robić?
-Spójrz, mam u Justina kolejkę. Możemy się nią pobawić?–zapytał z lekkim uśmiechem wskazując na kolejkę przy szafie.
-Oczywiście, ale chyba będziesz musiał mnie nauczyć.–powiedziałam wydymając wargi, przez co rozśmieszyłam chłopca.Po około 15 minutach zabawy, do pokoju ktoś
wszedł przez co chłopiec od razu oderwał się od gry i pobiegł w stronę drzwi.
Odwróciłam się i zobaczyłam Justina, który podnosił małego Jackoba.
A JUŻ MYŚLAŁAM, ŻE GO DZIŚ NIE SPOTKAM.
Pov’s Justin.
Tak jak myślałem, moja rodzicielka krzątała się po kuchni.
Podszedłem do niej i ucałowałem jej polik przez co się uśmiechnęła. Uwielbiałem
sprawiać, że jest szczęśliwa, mimo że często ją zawodzę, ona wciąż przy mnie
jest i zawsze mnie wspiera. Anioł, nie człowiek.
-Dzień dobry, kochanie.Jak było w szkole?–zapytała
mieszając sos do spaghetti.
-Dobrze.Gdzie Jackob?
-U ciebie w pokoju, bawi się kolejką –usłyszałem i od
razu udałem się do góry. Wchodząc na schody przypomniał mi się różowy samochód,
o który zapomniałem spytać.Trudno, zrobię to później. Będąc już przy drzwiach
usłyszałem głośne śmiechy.
-No nie, jesteś za dobry.Znowu przegrałam.–ktoś jęknął.
Bez zastanowienia od razu chwyciłem za klamkę, by wejść do pokoju. Na dywanie
razem z Jacobem siedziała jakaś dziewczyna. Była do kogoś podobna, ale nie
mogłem jej skojarzyć, bo siedziała do mnie tyłem. Dopiero kiedy maluch mnie
zobaczył i zerwał się do biegu, by się ze mną przywitać dziewczyna się
odwróciła. Podniosłem chłopaka i okręciłem go wokół osi, powodując u niego
śmiech. Zatrzymałem się, a chłopiec mnie lekko przytulił. Oddałem uścisk i
postawiłem go na podłodze.
-Cześć.–powiedziałem do Cassie, jednak ona tego nie
odwzajemniła, tylko skinęła głową. Wiedziałem, że była na mnie zła, ale co
miałem zrobić?Nie przeproszę jej. Ja
nie przepraszam nikogo, no z wyjątkiem mamy.
-Pobawisz się z nami?- roześmiał się Jackob i rzucił się
na Cassie, lekko pchając ją do tyłu przez uścisk. Zdziwiłem się na ten widok,
bo on nie jest dzieckiem, które szybko się przywiązuje, zazwyczaj mija kilka
tygodni zanim zacznie rozmawiać, nie wspominając już o zabawie. Przekupiła go
czy jak?
-Jasne.–odpowiedziałem i ruszyłem w ich stronę, jednak
zanim zdążyłem usiąść dziewczyna zaczęła się podnosić. Spojrzałem na nią pytająco, a ona podeszła do chłopca, kucnęła i powiedziała, że musi iść.
-NIE–krzyknął maluch.–pobaw się z nami–jęknął smutno.Widziałem, że Cassie zrobiło się przykro, bo westchnęła. Nie chciała go zranić,
a wiedziałem że chce pójść z mojego powodu. Nie mogłem na to pozwolić, więc
postanowiłem się odezwać.
-Jackob–zwróciłem się do niego, by na mnie spojrzał. –myślę, że jak ładnie poprosisz to Cassie zostanie i pobawi się z nami.- uśmiechnąłem się do niego, po czym swój wzrok przeniosłem na niepewną
dziewczynę szepcząc cicho ’proszę’.
-Myślę, że mnie przekonałeś.–zwróciła się do malucha,
pogłaskała go po włosach, a on się zaśmiał.
UDAŁO SIĘ. ZOSTAŁA.
-Okej, więc co chcesz robić chłopaku, huh?–zapytałem.
-Pobawmy się w chowanego.–zaproponował.On serio chce się
w to bawić?
-W porządku, my liczymy a ty się chowaj-myślałem, że w
ten sposób będę mieć czas na rozmowę z Cassie, ale niestety. Jackob się nie
zgodził i wyszło na to, że sam musiałem ich szukać. Odczekałem jakąś minutę, by
dać im się schować i ruszyłem w poszukiwaniu. Pierwszym miejscem, do którego
się udałem była sypialnia mojej mamy, gdzie zazwyczaj chował się Jackob. Podszedłem
do szafy, otworzyłem ją jednak rozczarowałem się, gdy nikogo nie zobaczyłem, co
oznaczało że muszę szukać dalej.
Przeszukałem już wszystkie pomieszczenia na piętrze, w tym
łazienkę, a po nich ani śladu. Postanowiłem zejść na dół. Wszedłem do salonu, by
przeszukać każdy kąt, ale tam również ich nie znalazłem, gdzie oni są?
Poszedłem jeszcze do kuchni, gdzie wciąż była moja mama, bo gotowała obiad.
-Cześć, nie widziałaś może Cassie i Jackoba?–zapytałem z
myślą, że mi pomoże, ale ona tylko się roześmiała.
-Uciekli przed tobą?-zapytała z rozbawieniem, a ja
posłałem jej wymowne spojrzenie.
-Nie, po prostu bawimy się w chowanego no i tak jakby nie
mogę ich znaleźć.
-Czy mój syn właśnie się poddał i prosi o pomoc?–moja
rodzicielka zaczęła się śmiać, a ja szybkim krokiem ruszyłem z powrotem do
pokoju. Świetnie nawet własna mama mnie wyśmiała, ale to przecież nie moja
wina, że nie mogę ich znaleźć. Wszedłem do swojego pokoju i zacząłem myśleć,
gdzie jeszcze nie sprawdziłem. Zaśmiałem się widząc mała rączkę wystającą spod
łóżka. Podszedłem w tamtą stronę i kucnąłem.
-Gdzie on może być–powiedziałem cicho śmiejąc się.–może
pod łóżkiem,huh?–zajrzałem, a tam maluch, który wybuchnął śmiechem kiedy
mnie zobaczył.
-Długo zajęło ci szukanie mnie. Cassie miała dobry pomysł,
nie? –zapytał malec.
-Tak, myślę że tak. A teraz chodź pomożesz mi jej szukać.–już chciałem chwycić jego rączkę, ale on odsunął się ode mnie.
-Nie-e. Musisz sam ją znaleźć, ja nie mogę ci podpowiadać
Justin.–no i się zaczęło. Skąd mam wiedzieć, gdzie ona się schowała? Co jak
co, ale chować się umiała. Rozglądając się po pokoju, nie widziałem nic
nadzwyczajnego.
-Jackob–krzyknęła moja mama, a chłopiec od razu do niej
pobiegł. Usłyszałem coś jakby kichnięcie. Podążyłem w tamtą stronę i już
wiedziałem, że to Cassie. Ale chwila, czy ona naprawdę schowała się za
drzwiami, a ja tam nie spojrzałem?
To najbardziej
banalna kryjówka, o jakiej kiedykolwiek słyszałem.
MIMO TO BIEBER NIE MOGŁEŚ JEJ ZNALEŹĆ – rozległ się głos w
mojej głowie. Okej, to prawda. Miałem chwilowe zaćmienie, ale już wiem gdzie
jest. Podszedłem bliżej i najciszej jak się dało. Wyjrzałem zza drzwi, tak by
mnie nie zobaczyła. Bawiła się swoim telefonem, no tak pewnie jej się nudziło
tyle czasu. Zmniejszyłem dystans między nami, a dziewczyna czując moją obecność
lekko podskoczyła i odsunęła się do tyłu, nie dużo bo nie było już miejsca.
Uśmiechnięty podszedłem jeszcze bliżej, tak że stykaliśmy się ciałami.
-Hej –szepnąłem jej do ucha, a ona się wzdrygnęła.
DZIAŁAM NA NIĄ.
-------------------------------------------------------------------------------
Cześć, cześć :)
Nie bardzo wiem co mam napisać,
mam nadzieję, że was nie zawiodłam i sprostałam
waszym oczekiwaniom. :c
Jeśli powinnam coś zmienić, napiszcie proszę.
Chciałabym poznać waszą opinię. :)
8 komentarzy pod poprzednim rozdziałem,
ponad 2ooo wejść oO
Jesteście cudowni, nawet nie wiecie jak się cieszę
hfeuihewuifheiwf <3 p="">
Jeśli macie jakieś pytania to Twitter lub Ask
Korzystając z okazji chciałabym wam złożyć spóźnione życzenia.
Byście zawsze się uśmiechali,
by każdy z was spełnił swoje marzenia,
byście nie przejmowali się przeszłością,
tylko korzystali z życia najlepiej jak umiecie.
Bo życie macie tylko jedno.
One Life.
Mam nadzieję, że miło zakończyliście rok 2013 :)
3>
-------------------------------------------------------------------------------
Cześć, cześć :)
Nie bardzo wiem co mam napisać,
mam nadzieję, że was nie zawiodłam i sprostałam
waszym oczekiwaniom. :c
Jeśli powinnam coś zmienić, napiszcie proszę.
Chciałabym poznać waszą opinię. :)
8 komentarzy pod poprzednim rozdziałem,
ponad 2ooo wejść oO
Jesteście cudowni, nawet nie wiecie jak się cieszę
hfeuihewuifheiwf <3 p="">
Jeśli macie jakieś pytania to Twitter lub Ask
Korzystając z okazji chciałabym wam złożyć spóźnione życzenia.
Byście zawsze się uśmiechali,
by każdy z was spełnił swoje marzenia,
byście nie przejmowali się przeszłością,
tylko korzystali z życia najlepiej jak umiecie.
Bo życie macie tylko jedno.
One Life.
Mam nadzieję, że miło zakończyliście rok 2013 :)
3>
Super, nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału xx
OdpowiedzUsuńJoł fajny rozdział
OdpowiedzUsuńOMG Swietny :)
OdpowiedzUsuńCiekawe co będzie dalej :)
Kiedy kolejny ?
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Już nie mogę się doczekać nn :)
OdpowiedzUsuńBoże ten rozdział świetny. Czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńŚwietne jak zawsze :)
OdpowiedzUsuńvndjkvbhdjvb jezu cudowny
OdpowiedzUsuńBoski
OdpowiedzUsuń