sobota, 11 stycznia 2014

Rozdział 8.

Pov’s Justin

Siedziałem z Cassie w barze. Było całkiem miło, ale oczywiście nie obyło się bez sprzeczek. To chyba u nas już rutyna. Spotkałem Sue, więc chwilę z nią pogadałem, by Cassie była zazdrosna co mi się udało. Jakby wzrok mógł zabijać, byłoby już po nas. Śmieszyło mnie to jak łatwo można ją wkurzyć. Dobra mnie też szybko ponosi, ale..nieważne. Siedzieliśmy przez chwile cicho. Ona rozglądała się dookoła baru, a ja patrzyłem na nią.

-Jesteś zazdrosna.– stwierdziłem z uśmiechem.
-Nie -jestem- zazdrosna.Po prostu nie rozumiem twojej kultury. Jesteś tu ze mną, a gadasz z obcą mi osobą i nawet nas sobie nie przedstawisz. Może dlatego, że jestem dla ciebie nikim, huh?
-O czym ty mówisz. –chciałem coś powiedzieć, ale mi przerwała.
-Sam powiedziałeś,że jestem nikim, zresztą nieważne. Możesz mnie już odwieść  –zapytała z nadzieją, na co ja tylko prychnąłem.
-Nie, nie odwiozę cię jeszcze. –powiedziałem, a ona  przewróciła oczami. Wiedziała, że tego nie lubię, a mimo to zrobiła to.-Chyba coś ci mówiłem na temat przewracania oczami, prawda? –zapytałem z jadem w głosie.
-Przepraszam. –powiedziała prawdopodobnie tylko po to, by nie zacząć kolejnej kłótni. Już się nie odezwałem, ale zaciekawił mnie jej wzrok. Patrzyła na coś z zaciekawieniem, więc też spojrzałem w tamtą stronę.
-Wychodzimy-szybko wstałem z krzesła i trzymając Cassie za nadgarstek prowadziłem w stronę wyjścia. Jason stał przy ladzie zamawiając coś bądź flirtując z kelnerką. Nie chcąc by nas zobaczył przyśpieszyłem kroku. Już byliśmy przy wyjściu, prawie nam się udało, ale oczywiście..znając moje szczęście coś musiało pójść nie tak.
-Justin-krzyknęła Sue.-nie dałam ci mojego nowego numeru.-powiedziała z uśmiechem, ale gdy zobaczyła mój wzrok i zaciśniętą szczękę, jej mina automatycznie uległa zmianie.
-No patrzcie kogo ja tu widzę-odezwał się Jason. -szybko się pocieszyłeś, co?-zapytał z nutką ironii i podszedł do Cassie. Ona mocno ścisnęła moją dłoń i swój wzrok przeniosła na mnie. Bała się. Spojrzałem gniewnie na mojego wroga, a dziewczynę delikatnie pchnąłem za moje plecy.

-Czego chcesz? Z tego co pamiętam to wyścig jest dopiero za 2 tygodnie.-powiedziałem zaciskając dłonie w pięść.
-Cóż..masz rację, ale co ty na to żeby go trochę przyśpieszyć?
-Podaj miejsce i czas.-odpowiedziałem pewnie wiedząc, że i tak wygram. Nikt się ze mną nie mógł równać. Zawsze kiedy się ścigałem czułem w sobie moc, tą adrenalinę która mnie napędzała. To była moja pasja. Już jako dziecko chciałem się ścigać. Kumplowałem się ze starszymi osobami, by nauczyli mnie jeździć i tak już zostało. Jednak miałem roczną przerwę,  moja mama miała ciężki okres w życiu, chciałem jej pomóc, więc zrezygnowałem na jakiś czas. Czasami zdarzało się, że jeździłem, ale przez cały rok z nikim się nie ścigałem, po prostu jechałem w tamto miejsce i sam ze sobą walczyłem i ze swoimi myślami. To było moją odskocznią. Jak widać ciągnęło mnie do tego i znów wróciłem. Teraz jednak z większymi siłami. Nie dam sobą pomiatać tym bardziej takiemu chujowi jakim jest Jason.

-Jutro, tam gdzie zawsze o 20.-wzruszył ramionami i spojrzał na Cassie, która wciąż stała za moimi plecami. Odwróciłem się tak by ją zasłonić, a ona kurczowo trzymała moją kurtkę.
-Chroń ją Bieber. Kto wie, kto by chciał ją mieć w swoim łóżku.-prychnął i zaczął iść w stronę wyjścia. Poszedłem za nim, chwyciłem za jego ramię ciągnąc tak by się odwrócił i mocno przywaliłem mu w szczękę.
-Odpieprz się od niej. Nie chodzi ci o nią tylko o wygraną ze mną, więc zajmij się tym McCann.-splunąłem i odwróciłem się do przerażonej Cassie. Chwyciłem ją za rękę i wyszedłem z baru. Nic nie mówiąc dotarliśmy do auta. Otworzyłem jej drzwi, po czym udałem się na swoje miejsce.

-Cassie..-zacząłem niepewnie.
-Odwieź mnie do domu, proszę. -powiedziała ze skruchą w głosie. Wiedziałem, że jest przerażona, ale nie chciałem żeby się mnie bała. Mieliśmy zacząć wszystko od nowa, a teraz?
-Wysłuchaj mnie chociaż, ok?- zapytałem z nadzieją, że chociaż da mi wytłumaczyć tą chorą sytuację. Cassie siedziała cicho, więc uznałem że mogę mówić dalej. – Kiedy byliśmy dziećmi ja i Jason kumplowaliśmy się. Do naszego teamu należeli również chłopacy, wiesz..Ryan, Chris, Chaz i Josh. Zawsze wszystko robiliśmy razem, zdarzało się nawet, że dziewczyny mieliśmy te same-zaśmiałem się przypominając sobie stare czasy, ale Cassie się to chyba nie spodobało. Jestem idiotą. Jasne, że jej się nie spodobało. Zmieszany postanowiłem kontynuować.- Kiedy miałem 15 lat powiedziałem chłopakom, że moi nowi starsi koledzy uczą mnie jeździć autem i że im też mogliby dać kilka lekcji. Wszystkim się ten pomysł spodobał z wyjątkiem Jasona. On zawsze miał chęć do rywalizowania, przez co często bywały kłótnie, ale był naszym kumplem, więc znosiliśmy to. Mówiąc im to nie chciałem robić z tego takiej afery i kłócić się. Wiedziałem, że lubią samochody i szybką jazdę. Tylko dlatego im to powiedziałem.-spojrzałem na Cassie, a ona z zaciekawionym wzrokiem wciąż na mnie patrzyła, więc mówiłem dalej.-Po jakimś czasie okazało się brał lekcje u zawodowców. Zdziwiliśmy się, ale nie mieliśmy mu tego za złe. Powiedział, że chce żebyśmy przyszli mu kibicować na wyścigach, więc tak też zrobiliśmy. Tam spotkałem tych chłopaków co ze mną jeździli. Podeszli do nas zaraz po wyścigu Jasona, który oczywiście wygrał. Chcieli żebym się z kimś zmierzył. Zgodziłem się, bo chciałem zobaczyć jak to jest, ale nie wiedziałem, że się wciągnę. Miałem się wtedy ścigać z Jasonem i Bradem, bo zajął drugie miejsce.-zatrzymałem się i znów spojrzałem na dziewczynę.

-No i? Co było dalej? -popędziła mnie, a ja zacząłem się śmiać, ale widząc jej minę zaprzestałem i skupiłem się znów na opowieści.
-Wygrałem wyścig, Jason się wściekł i od tamtej pory we wszystkim ze mną rywalizuje. Miałem rok przerwy, więc pewnie myśli, że zapomniałem jak to sie robi czy coś.-wzruszyłem ramionami i odpaliłem silnik, by wyjechać z parkingu. Cassie nic nie powiedziała w czasie drogi. Dopiero kiedy zatrzymałem się pod jej domem, odpięła pas i spojrzała na mnie.

-Dziękuję za dzisiaj Justin.-pocałowała mnie w policzek, po czym otworzyła drzwi i wyszła. Siedziałem w samochodzie nie wiedząc co ze sobą zrobić. To było dla mnie zaskoczeniem.

ONA NAPRAWDĘ TO ZROBIŁA?

Zdezorientowany stałem jeszcze chwilę w miejscu, po czym odjechałem z piskiem opon. Ten dzień z pewnością zaliczam do udanych i nikt nawet McCann nie jest w stanie mi go zepsuć.

-------------------------------------------------------------------------------------
Hej, hej :)

Wiecie,że jesteście cudowni?
Nawet nie wiecie jak bardzo cieszę się z tego,
że tak uważnie czytacie moje opowiadanie.
W poprzednim rozdziale zawaliłam i przepraszam.
Postaram się bardziej uważać i częściej myśleć hahaha :)

Mam nadzieję, że tego nie zawaliłam.
Nie wiem czy mam poprawić tamten ( i ten ) 
i napisać je raz jeszcze logicznie, czy zostawić..
Decyzja należy do was, ale szczerze nie widzę w tym sensu, 
bo mam zawsze 3 rozdziały do przodu i musielibyście 
trochę poczekać na kolejne. :c

Zdecydowałam, że rozdziały będę dodawać
średnio raz na tydzień, czasami wcześniej, może później.
Może być ? :)

Dziękuję za tyle komentarzy pod ostatnim rozdziałem
i tyle wejśc Oo hedfuhewoiufhewro < 3

Jesteście najlepsi. :)


10 komentarzy:

  1. Asdfgkjgd super !
    I nic nie poprawiaj :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaaaaajefajny rozdział ! ♡

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział uwielbiam cię po prostu kocham :)))));)))

    OdpowiedzUsuń
  4. Zajebioza! :*
    Ale krociutki :/
    Ale zostaw już tak i tak są świetne! :*

    OdpowiedzUsuń
  5. mogę przestać być informowana na koncie @YoBelieberPL , a zacząć na @LauraOchalPL ???

    OdpowiedzUsuń
  6. czekam na nn i zapraszam przy okazji do siebie http://love-with-the-devil.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Swietnie piszesz mam nadzieje ze szybko dodasz następny :)

    OdpowiedzUsuń