sobota, 18 stycznia 2014

Rozdział 10

Pov’s Justin.

Po wyjściu Cassie poszedłem do łazienki. Wziąłem szybki prysznic, tym razem udało mi się przebrać–pomyślałem. Zszedłem na dół zobaczyć co robi reszta. Jak się okazało oglądali jakiś film, więc udałem się do kuchni, nalałem sobie soku i wróciłem do nich siadając obok Josha.
-Wychodzisz gdzieś? –zapytał Chris, gdy na mnie spojrzał. Miałem na sobie dżinsy lekko opuszczone w kroku, białą koszulkę w serek, czarną skórzaną kurtkę i białe buty Nike, stąd pewnie to pytanie.
-Taa do klubu. –powiedziałem mając nadzieję, że mi uwierzą i że Cassie nic im wcześniej nie powiedziała. Nie chciałem żeby wiedzieli gdzie tak naprawdę jadę. Chcieliby jechać ze mną, by mnie pilnować, a ja tego nie potrzebowałem, więc łatwiej było skłamać. Nie lubiłem tego, ale czasem było to po prostu korzystniejsze.
-Ta do klubu –prychnęła Cassie, a wszystkie oczy zwróciły się ku niej.
-Co? –zapytała zmieszana. –Miałam na myśli to, że..że.. –zaczęła się jąkać, a ja jak i reszta wyczekiwaliśmy na to co powie. –No wiecie jest po 18, a on mówi że idzie do klubu. Pewnie nie chce wam powiedzieć, że idzie wcześniej na piwo czy coś. –powiedziała niepewnie, a ja słabo się do niej uśmiechnąłem. Nie odwzajemniła tego. Od razu spojrzała na telewizor, by ponownie zacząć oglądać film.
-Oh dzięki Cass –warknąłem z udawaną złością, a wszyscy się zaśmiali. Oprócz Cassie. Chwilę jeszcze z nimi posiedziałem zanim podniosłem się z kanapy i udałem w stronę kuchni by odstawić szklankę.
-Mogę jechać z tobą czy serio się z kimś umówiłeś koleś? –zapytał Chaz wchodząc do kuchni.
-Nie tym razem stary. –poklepałem go po ramieniu i wyszedłem. Spojrzałem jeszcze raz na siedzących przyjaciół w salonie i uśmiechnąłem się widząc Chrisa i Kate przytulonych do siebie. Poczułem dziwne ukłucie w sercu. Może doszło do mnie, że potrzebuje kogoś lepszego od Olivii, która zawsze pożerała każdego wzrokiem, która pieprzyła się z Jasonem za moimi plecami i która mnie okłamywała. Nie byłem święty, nie jestem i pewnie nie będę, ale  nikomu nie zrobiłbym takiego świństwa. Chciałem tylko kogoś przy kim będę mógł być sobą, kogoś kto będzie mnie doceniał i troszczył się, a gdy będę zły będzie potrafił mnie opanować. Kogoś kto pozna i  pokocha prawdziwego mnie.
-Ej dude, wszystko okej? –roześmiał się Josh i lekko uderzył mnie w tył głowy.
-Spieprzaj –warknąłem i oddałem mu lekko w twarz, a on się zaśmiał. Odruchowo spojrzałem na Cassie, której twarz nie wyrażała żadnych emocji. Pewnie była na mnie zła, bo nie pozwoliłem jej jechać. Nie rozumiałem tylko czemu jej tak na tym zależy. Podszedłem do niej i ukucnąłem przed jej nogami.
-Możemy pogadać? –zapytałem cicho biorąc jej rękę i wyprowadzając na zewnątrz. Nikt nawet nie zauważył, że wyszliśmy. Chris i Kate byli zajęci sobą, a Josh i Chaz krzątali się gdzieś w kuchni.
 Staliśmy na schodach przez chwilę i dopiero wtedy dostrzegłem, że Cassie nie ma na sobie butów. Podszedłem bliżej, złapałem za jej uda i podniosłem ją. Nie widząc żadnego ruchu z jej strony  sam oplotłem jej nogi wokół swojego pasa i spojrzałem w jej oczy, jednak nie odezwałem się.
-O-o czym chciałeś pogadać? –zapytała spuszczając swoją głowę, by na mnie nie patrzeć.
-Czemu tak bardzo chcesz jechać ze mną? –zapytałem, a ona tylko wzruszyła ramionami.
-Możesz mnie już postawić? –pokiwałem przecząco głową i ruszyłem z nią w stronę samochodu. Posadziłem ją na masce i stanąłem miedzy jej nogami trzymając ją w biodrach.
-Cassie.. –zacząłem. –Nie chce żebyś ze mną jechała, bo nie chce cię mieć na sumieniu. To nie jest bezpieczne miejsce, tym bardziej, że nie mógłbym być z tobą bo mam wyścig. Jest tam dużo napaleńców, którzy chętnie wykorzystaliby to, że jesteś tam sama. Rozumiesz? –patrzyłem prosto w jej oczy, a ona lekko skinęła głową.
-Czemu nie chciałeś żeby wiedzieli, gdzie jedziesz? Będą się martwić. –powiedziała smutno i popatrzyła na mnie czekając na moją odpowiedź.
-Właśnie dlatego im nie powiedziałem. Chcieliby jechać ze mną tak ja ty. –prychnąłem i wzruszyłem ramionami. Cassie przewróciła oczami, wkurzyłem się i puściłem ją. Odszedłem kawałek, by się uspokoić. Nie chciałem na nią krzyczeć. Dopiero co się pogodziliśmy, po co to niszczyć? Nagle poczułem czyjś dotyk na ramieniu. Odwróciłem się i zobaczyłem Cassie.
-Przepraszam, zapomniałam. –powiedziała ze skruchą w głosie, a ja zaśmiałem się widząc jak skacze z nogi na nogę przez brak butów. Podniosłem ją i przerzuciłem przez ramię niosąc do domu. Dziewczyna warknęła na mnie i krzyczała bym ją puścił uderzając o moje plecy, ale na nic. W domu postawiłem ją na kanapie w salonie, który o dziwo był pusty, musnąłem palcem jej drobny nos i uśmiechnąłem się.
-Niedługo wrócę, a ty postaraj się nie tęsknić. –powiedziałem, a ona uderzyła mnie piąstką w ramię.
-Marzysz Bieber.  -Zaśmiałem się i opuściłem mieszkanie, zostawiając ją samą.


-Nie spóźniłeś się. –zaśmiał się Jason podchodząc bliżej.
-Chyba mieliśmy się ścigać, a nie gadać. –warknąłem, a on podniósł ręce w geście obronnym i ruszył w stronę swojego auta. Miejsce było jak zwykle to samo. Jedyną widoczną różnicą była publiczność. Zazwyczaj są tu tłumy kibiców zakładających się o to, kto wygra. Nie tym razem. Tu biliśmy tylko my. Myślałem, że Jason będzie chciał wygrać na oczach widowni. Myliłem się? Najwidoczniej. Podjechałem do linii startu i stanąłem obok niego. Patrzył na mnie przez otwarte okno.
-Gotowy? –zapytał. Skinąłem głową i spojrzałem przed siebie. -W takim razie niech wygra najlepszy.- powiedział z cwaniackim uśmieszkiem.
Trasę znałem bardzo dobrze, ale to nie było teraz ważne, ponieważ miałem plan. Miałem cichą nadzieję, że dzięki niemu Jason sobie odpuści i przestanie ze mną rywalizować. Nagle usłyszałem jak głośno odlicza. Prychnąłem pod nosem z jego pomysłowości. Kto normalny rozpoczyna wyścig od odliczania?

3.
2.
1.
I ruszyliśmy.

Co chwilę zmieniałem biegi. Byłem na prowadzeniu, ale Jason był tuż za mną. Uśmiechnąłem się i mocno zahamowałem, by wbić się w zakręt, co nie powiem wyszło mi perfekcyjnie. Chwilę potem znów przyśpieszyłem i spojrzałem w lusterko, by zobaczyć jak Jason próbuje mnie wyminąć. Postanowiłem się z nim trochę pobawić i nie pozwolić mu na to. Kiedy tylko skręcał w lewo, ja szybko robiłem to samo, kiedy skręcał w prawo ja również. Chciałbym wiedzieć teraz jego minę –uśmiechnąłem się na myśl o tym i lekko przyśpieszyłem. W pewnej chwili zobaczyłem jak samochód Jasona zbliża się do mojego i próbuje mnie zepchnąć z toru. Przed nami był zakręt, więc gwałtownie zahamowałem, co widocznie zdziwiło chłopaka, bo już nie patrzył na mnie, a na drogę przed nami. Zahamował, wrzucił ręczny hamulec i wszedł w zakręt. Zrobiłem to samo, lecz będąc już za nim. Zbliżaliśmy się do końca, więc obaj przyśpieszyliśmy, by z jak największą prędkością przekroczyć linię mety. Jason był pierwszy, co znaczyło że mi się udało. Może teraz, kiedy wygrał da mi w końcu spokój. –pomyślałem.

Zatrzymałem swoje auto i wysiadłem z niego lekko trzaskając drzwiami. W moją stronę szedł wściekły Jason. Spojrzałem na niego wymownie i już chciałem mu pogratulować, lecz nim się zorientowałem podszedł do mnie i wymierzył we mnie cios.
-Co jest kurwa? –warknąłem podirytowany i wytarłem ręką cieknącą krew. –Wygrałeś, czego chcesz więcej? –zapytałem z kpiną w głosie. Ten jednak nie zbyt się przejął bo zaczął się śmiać. Podszedł jeszcze bliżej i popchnął mnie, po czym uderzył z kolanka w brzuch. Skuliłem się.
-Myślisz, że nie wiem co to było? –zapytał wkurzony. –Zrobiłeś to specjalnie. Znam twoje techniki Bieber. Co to miało być, huh? –Podniosłem się i spojrzałem na niego z pogardą.
-Jesteś popieprzony. –skomentowałem, a on się zaśmiał.
-Myślałeś, że jestem taki głupi i dam się nabrać? Cóż..muszę cię rozczarować. –powiedział i zaczął się oddalać. Otworzył drzwi od swojego auta i popatrzył na mnie.
-Jeszcze z tobą nie skończyłem Bieber. –zaśmiał się i wszedł do auta. Chwilę później ruszył z piskiem opon.
Ja natomiast wolnym krokiem podszedłem do drzwi swojego samochodu, usiadłem za kierownicą i popatrzyłem w lusterko. Wyglądałem okropnie. Krew wciąż kapała mi na bluzkę, a brzuch dawał o sobie znać poprzez ból. Zachowuje się jak baba –skarciłem się w myślach i wyjechałem na drogę, by wrócić do domu.

Otworzyłem drzwi mając nadzieję, że nikogo nie spotkam na swojej drodze. Nie chciałem, żeby widzieli mnie w takim stanie, bo musiałbym im się tłumaczyć. Wszedłem do salonu, by udać się do kuchni. –pusto. Całe szczęście. –pomyślałem. Otworzyłem lodówkę i wyjąłem z niej mleko, by się napić. Zimna ciecz dostała się do gardła przez co poczułem się lepiej.
-Justin.. –usłyszałem cichy szept i automatycznie spojrzałem w tamtym kierunku.
-Cassie, co ty tu jeszcze robisz? –zapytałem zrezygnowany. Pięknie, teraz będę się jej musiał tłumaczyć, a nie mam na to najmniejszej ochoty. Widziałem w jej oczach przerażenie i strach, więc odłożyłem mleko na miejsce i podszedłem do niej chwytając ją za nadgarstek i ciągnąc w stronę wyjścia.
-Chodź, odwiozę cię. –powiedziałem, a ona stanęła. Odwróciłem się i spojrzałem w jej oczy.
-Musimy to opatrzeć Justin. Gdzie jest apteczka? –wzruszyłem ramionami.
-Nic mi nie będzie. Jak wrócę to się tym zajmę. –dziewczyna pokiwała przecząco głową i udała się do kuchni szukając prawdopodobnie apteczki w szafkach. Zrezygnowany poszedłem do łazienki i wziąłem to na co czekała. Stanąłem przed nią i dałem jej potrzebne rzeczy. Nic nie powiedziała. Posadziła mnie na krześle i w ciszy zaczęła przemywać moje rany na twarzy.
-Gdzie są wszyscy? –zapytałem. Była taka skupiona.
-Na tarasie. –skinąłem, kiedy nic więcej nie powiedziała. Patrzyłem na nią z podziwem. Większość dziewczyn zaczęła by panikować na sam widok krwi, a ona? Ona nie zwracała na to uwagi. –Teraz może zapiec. –powiedziała. Syknąłem marszcząc czoło, a ona się zaśmiała. Złapałem za jej biodra i przyciągnąłem bliżej siebie, tak by stała między moimi nogami. Wzdrygnęła się lekko, ale uległa.
-Czemu się biłeś? –zapytała niepewnie.
-Nie biłem się. –wzruszyłem ramionami, a Cassie posłała mi  zabójcze spojrzenie.
-Jasne, więc tak po prostu masz rozwalony nos, tak? –zapytała z kpiną i odeszła by wyrzucić zużyte waciki. Jęknąłem na jej zachowanie i wstałem z krzesła opierając się o blat.
-Nie biłem się. –zacząłem.
-Przestań kłamać. –krzyknęła, a ja podszedłem i złapałem za jej ramiona, po czym się uśmiechnąłem.
-Wiesz, że zachowujemy się jak para, która się kłóci martwiąc się o drugą osobę? –zapytałem rozbawiony, a Cassie pokręciła niedowierzająco głową.
-W twoich snach Bieber. –zaśmiała się, ale zaraz spoważniała. –Więc, co się stało?
-Pojechałem tam. Na miejscu czekał już na mnie Jason. Obmyśliłem sobie plan, że jak przegram to może da mi spokój, ale tak nie było. On mnie zna, wie że ze mną trudno jest wygrać, a kiedy bez niczego tak po prostu dojechał na metę, wkurzył się. Podszedł do mnie i uderzył –wzruszyłem ramionami i spojrzałem w przerażone oczy dziewczyny.
-Nie oddałeś mu? –zapytała i zrobiła krok w tył.
-Nie. Gdybym mu oddał prawdopodobnie skończyło by się to w szpitalu, albo jeszcze gorzej. –powiedziałem pewnie.
-Cześć. Wysłali mnie, bo długo cię nie było, ale widzę że masz zajęcie. –poruszył brwiami Chaz patrząc na Cassie przez co zaczęła się śmiać. Przewróciłem oczami i patrzyłem na niego kręcąc głową na 'nie'. Nagle w kuchni rozległ się dźwięk dzwonka. Cassie wyjęła telefon z kieszeni i odebrała.
-Cześć mamo, wróciłaś już? –zapytała oddalając się.
 Przez tą chwilę Chaz mówił mi jaka to Cassie jest fajna i że powinienem się z nią umówić, bo niedługo ktoś się za nią zabierze. Poklepałem go po ramieniu dając znak, by skończył bredzić i w tym momencie weszła dziewczyna. –Ok., zaraz będę. –usłyszeliśmy tuż po jej wejściu do kuchni. –Zawieziesz mnie Chaz? –zapytała, a ja oderwałem się od blatu.

-Ja cie zawiozę. –powiedziałem i wyszedłem z domu trzaskając drzwiami. Postanowiłem poczekać na nią przed domem.

--------------------------------------------------------------------------------

Cześć, Cześć :D
No i mamy już 10 rozdział.
Nie wiem nawet kiedy to zleciało :)

Mam nadzieję, że ta akcja z wyścigiem mi w miarę wyszła. Nigdy nie pisałam takich rzeczy, nie znam się zbytnio na autach więc opinie zostawiam Wam.

Cassie nie pojechała.
Przewidziałam, że większość z Was pomyśli, że pojedzie a tu SUPRISE :D

Nie chcę żeby to opowiadanie było czymś co łatwo będzie przewidzieć. Chciałabym żeby to było coś oryginalnego. Mam nadzieję, że rozumiecie :)

+ Dziękuję za komentarze i ponad 6ooo tys wejść. oO
Nie wiem czy to dużo, czy nie bo to moje pierwsze opowiadanie, ale i tak się jaram .! *.*

+Uwielbiam czytać wasze komentarze, więc jeśli macie jakieś zastrzeżenia czy cokolwiek napiszcie proszę. :)

Pytania : Twitter
Jeśli chcecie być informowanie to : Tu


17 komentarzy:

  1. Jak zwykle wyszło mega akcja nie jak w typowym ff a mimo to interesująca nie wpadłabym że przegra i że to wymyśli ale wyszło MEGA no i Cassie z Jusem są słodcy <3 @BiebsIsMyLife4

    OdpowiedzUsuń
  2. o jejku <3 czyżby Justin bd zazdrosny o Chaza ? <3

    OdpowiedzUsuń
  3. K.O.C.H.A.M!! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Boże świetny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  5. jejku, JEJKU, JEJKU!
    Ale slodziachny! :*
    Ale i tajemniczy, przez ten wyścig.
    Powiem tylko, że jestem dumna i jest naprawdę dobry, o.
    Mam nadzieję, że starczy, bo się śpieszę xd
    Dobranoc, miłych snow, pozdrawiam, życzę weny! Xx
    @mysza_13 czyli Karolka! :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Super rozdział i z niecierpliwością czekam na następny kocham cię <3333

    OdpowiedzUsuń
  7. Czekam na nn <33

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetne ;) Czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. No to mnie zdziwiłaś, bo byłam pewna, że ona pojedzie na ten wyścig, a tu niespodzianka nie pojechała. Jak zwykle rozdział świetny i oczywiście czekam na następny xx

    OdpowiedzUsuń
  10. Końcówka była słodka że go opatrzyła

    OdpowiedzUsuń
  11. O matko mattko matkokocham! Przeczytalam dzis cale opowiadanie i czekam na nastepny :D dawaj, dawaj :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Suuper :))
    slodka byla ta koncowka, haha :3
    Nasteeeepny! :D

    OdpowiedzUsuń
  13. Boski ! hxodnkxnxkxmkxkxkxk

    OdpowiedzUsuń