Rozdział 7.
Pov’s Cassie.
-Hej –wyszeptał mi na ucho Justin. Był tak blisko, czułam
jego oddech na mojej twarzy. Nie powiem że nie podobała mi się dla bliskość, no
ale przecież nie mogłam mu tego pokazać.
-Cz-cześć -starałam się, naprawdę starałam się by nie
pokazać mu, że mnie onieśmiela, ale nie udało się. Niepewnie odpowiedziałam, a
głos mi się trząsł.
-Chyba powinniśmy…-nie dokończył, ponieważ ktoś wszedł do
pokoju. Justin stanął obok mnie z pewnym siebie uśmieszkiem, a ja czułam się
dziwnie. Odwróciłam się, by spojrzeć w stronę drzwi, gdzie stała jego mama. –świetnie.–pomyślałam.-lepiej być nie mogło.
-Przyszłam Was tylko zawołać na obiad- powiedziała
patrząc na Justina ze złowrogą miną.
-Ja, ja już pójdę. –odezwałam się niepewna tego co
powinnam zrobić. Zostać czy iść? W ostateczności postanowiłam iść. Nie chciałam
żeby Justin miał przeze mnie kłopoty, a Pattie chyba nie spodobało się to w
jakiej sytuacji nas przyłapała.
-Nie, nie kochanie. Nigdzie nie idziesz, zrobiłam obiad,
więc zjesz z nami. I nie przyjmuje odmowy-wzruszyła lekko ramionami i się
uśmiechnęła.–A teraz chodźmy.
Na dół schodziliśmy w ciszy. Szczerze? Bałam się tego
obiadu. Nie chciałabym żeby Pattie miała mnie za łatwą dziewczynę, bo taka nie
byłam. Zawsze marzyłam o kimś kto będzie mnie szanował, dla kogo będę wyjątkowa
i będę mogła być sobą. Z rozmyśleń
wyrwał mnie szept Justina. Coś nowego.- nie stresuj się tak kochanie.– serio? Jak on może w
takiej sytuacji żartować. To niedorzeczne. On jest jakiś chory, poważnie. Przed
chwilą jego mama widziała nas w dwuznacznej sytuacji, a on nic sobie z tego nie
robi. Wiem, że prawdopodobnie teraz przesadzam, ale jeszcze nigdy nie spotkałam
się z czymś takim. Po pierwsze nie miałam doświadczenia z chłopakami, ponieważ
miałam ich tylko 3, a po drugie nigdy nie byłam u żadnego w domu.
-Nie mów do mnie kochanie. –powiedziałam najciszej jak się
dało z jadem w głosie, a on się tylko zaśmiał.
PIEPRZONY DUPEK.
Usiedliśmy wszyscy przy stole. Na krzesełku siedział już na
nas mały Jackob, któremu chyba nie chciało się na nas czekać, bo kończył
właśnie swoją porcję. Usiadłam naprzeciwko Pattie, bo tam pokierował mną
Justin, by móc usiąść obok mnie. Pattie nałożyła nam Spaghetti, po czym usiadła
na swoje miejsce.
-To, kiedy jest ten bal Cassie? –rozpoczęła grzecznie
kobieta, chcąc rozluźnić napiętą atmosferę.
-Za miesiąc.
-Z kim idziesz ? –wtrącił się Justin z pełną buzią. Ugh,
kultury to on nie ma, ale widząc jego minę zaśmiałam się. To było wbrew mojej
woli, nie mogłam nic poradzić. Cichy śmiech sam ze mnie wyszedł. –Cassie,
halo.Pytałem o coś.
-Z Kate, ale będzie tam cała moja szkoła.
-Myślałem, że ostatnio jak tu byłaś mówiłaś, że masz z kim
iść –zaśmiał się, a ja spojrzałam na niego jak na idiotę. -Z jakiej to
okazji? –nie odpuszczał.
-Mam z kim iść –oburzyłam się. –ukończenie szkoły. –powiedziałam
i nie zwracając uwagi na chłopaka zabrałam się za jedzenie.
Po skończonym obiedzie, podziękowałam Pattie, wzięłam swój
talerz by odstawić go do zlewu, ale mi nie pozwoliła. Nie byłam nauczona, by
nie sprzątać po sobie. Mimo, że mojej mamy często nie było to zawsze po sobie
sprzątałam.
-Ja posprzątam, nie martw się o to.-powiedziała mama Justina, kiedy chciałam odnieść swój talerz do zlewu, by go umyć.
-Chciałabym pomóc, pani zrobiła przepyszny obiad,
chciałabym się jakoś odwdzięczyć. –przekonywałam, ale na marne, ponieważ
kobieta była nieugięta.
-W takim razie ja już pójdę. Naprawdę dziękuję za obiad i
za sukienkę.
-Nie ma sprawy, to ja dziękuję za zajęcie się Jackobem. –zaśmiała się, a ja jej zawtórowałam. Podeszłam do malucha, ukucnęłam, by być
bliżej niego.
-Cieszę się, że cie poznałam. Mam nadzieję, że się jeszcze
zobaczymy– uśmiechnęłam się do niego i już chciałam odejść, gdy on mnie do
siebie przytulił. Odwzajemniłam uścisk i uśmiechnęłam się.
-Też mam taką nadzieję. Przyjdziesz jeszcze? –zapytał z
nadzieją w głosie.
-Przyjdzie. – odezwał się w końcu Justin, a ja na niego
wymownie spojrzałam.
PRZYJDĘ ?
-Jasne mały, a teraz muszę iść.-powiedziałam i odwróciłam się do kobiety, żeby się pożegnać.-Do widzenia Pattie.
-Do zobaczenia kochanie. –odezwała się i również lekko
mnie uścisnęła. Uśmiechnęłam się do niej i poszłam w stronę drzwi. Chwyciłam za
klamkę i wyszłam na zewnątrz. Kiedy miałam już zamykać za sobą drzwi, ktoś w
nich stanął. No tak, ktoś. Kto inny jak nie Justin?
-Co ty robisz? –zapytałam lekko zdezorientowana.
-Odwiozę Cię, chodź. –chwycił mnie za nadgarstek i ruszył
w stronę samochodu. Chciałam się wyrwać, ale wzmocnił swój uścisk. Niespodziewanie
odwrócił się do mnie przez co wpadłam na jego klatkę piersiową.-Nie wyrywaj
mi się skarbie, nie lubię tego.–powiedział dziwnie się szczerząc.
Czy on coś bierze, że wiecznie ma dobry humor?
-Co mnie obchodzi co lubisz, a czego nie Bieber?–powiedziałam chcąc odpyskować. Nie będzie mnie do niczego zmuszać, prawda? A
jeśli nie chce tak iść, to nie będę.
-Słuchaj Cassie.–zaczął .–Możemy chwilę pogadać?-zapytał lekko zdenerwowany i podrapał się po karku.
O czym on chce ze mną gadać?
-Ta, jasne.–splunełam przewracając oczami.
-Po pierwsze nie przewracaj na mnie oczami, po drugie.. –
już miał dokończyć, ale mu przerwałam.
-Przepraszam, co? –zapytałam nie dowierzając.
-Przeprosiny przyjęte, skarbie. A teraz chodź gdzieś gdzie
będziemy mieć spokój.–odsunął się ode mnie i poprowadził do swojego
samochodu. Otworzył mi drzwi, obszedł
samochód i sam wsiadł.
Jazda była cicha. Nikt z nas się nie odzywał, słychać było
jedynie samochody, jeżdżące po autostradzie. Tak byliśmy na autostradzie.
Po co? Nie mam
pojęcia.
Dokąd jechaliśmy ? Nie mam pojęcia.
Dlaczego? Nie mam pojęcia.
Po około 30 minutach wyjechaliśmy na zwykłą drogę. Byłam
zmęczona, ale nie odważyłam mu się tego powiedzieć. Dobrze, że mama jeszcze nie
wróciła, bo pewnie musiałabym być już dawno w domu. Nim się zorientowałam
Justin zatrzymał auto. Spojrzałam na niego, a on wysiadł. Odpięłam pas, a drzwi
od mojej strony się otworzyły, a w nich stał Justin. Dopiero teraz zobaczyłam
jak był ubrany. Miał na sobie białą koszulkę w serek, czarne nisko opuszczone
dżinsy i czerwone buty Supra.
-Długo jeszcze będziesz tak mnie lustrować wzrokiem? -zapytał z rozbawieniem. Podał mi rękę, by pomóc mi wysiąść, ale ją zignorowałam,
a on wybuchnął śmiechem.
-No słucham. Co się tak bawi, huh? –byłam wkurzona. Wiem,
że jestem czasem wkurzająca, ale nic na to nie poradzę.
-Ty –powiedział pewny siebie i podszedł kilka kroków w
moją stronę, a ja cofnęłam się do tyłu.-Oh, nie bój się mnie, albo raczej
przyznaj, że ci się podobam.
-Chyba oszalałeś. –prychnęłam. –Po co mnie tu
przywiozłeś? –zapytałam rozglądają się po okolicy. Byliśmy na parkingu, przy
jakimś barze. Niedaleko nas było zejście na plaże.
-To czemu przede mną uciekasz, boisz się mojej bliskości,
denerwujesz się kiedy mówię do ciebie kochanie.. –nie mogłam tego słuchać,
miał rację.
-Dość. –krzyknęłam.–Nic
o mnie nie wiesz, nie możesz mówić mi takich rzeczy, które nawet nie są
prawdą. Myślisz, że wszystko wiesz, a tak nie jest. Nie znasz mnie. –powiedziałam, a raczej
wyrzuciłam z siebie to co leżało mi na sercu. Miałam dość, łzy mi się zbierały
do oczu. Po co on mnie tu przywiózł? Żeby się ponabijać? Udało mu się, teraz
chce wrócić do domu. Pociągnęłam nosem i otarłam jedną łzę, która wydostała się
z mojego oka. Nim się spostrzegłam silne ramiona zacisnęły się wokół mnie dając
mi poczucie bezpieczeństwa i..troski?
- Masz racje. –szepnął mi we włosy, potem odsunął się lekko i spojrzał mi głęboko w oczy. –masz rację, nie powinienem ci mówić, że przede mną uciekasz, że się boisz
bliskości, może jest jakiś powód tego, a ja o nim nie wiem, bo cię nie znam.
Ale chciałbym to zmienić.-co on właśnie powiedział? Czy Justin Bieber przed
chwilą przyznał mi rację?
Ja śnie?
-Chciałbym cie poznać, mimo że jesteś czasem strasznie
uparta, wkurzająca, naiwna, zbyt grzeczna..– kontynuował, a ja się
niecierpliwiłam. Przed chwilą mówił, że chce to zmienić, a teraz wymienia mi
moje wady?
-Zrozumiałam. –powiedziałam wyrywając się z jego uścisku,
ale jak zwykle się nie dał. Nadal trzymał ręce na mojej talii po czym zaczął
kontynuować. –Chce spróbować, poznać cię.
-C-co? – spytałam zdziwiona.
-Jesteś jedyną dziewczyną, nie licząc mojej mamy i kilku
innych osób, które potrafią mi się postawić, a ja lubię wyzwania. –wzruszył
ramionami śmiejąc się.
-Nie wierze ci. Niby czemu
miałbyś chcieć mnie poznać? Możesz kolegować się z kim tylko chcesz,
możesz mieć każdą dziewczynę, możesz wszystko. Do czego ja jestem ci potrzebna?
Chcesz się mną pobawić tak jak to zrobiłeś z Olivią? Będziesz udawać kogoś na
kogo mogę liczyć, a później mnie olejesz? –mówiłam wszystko. Nie wiedziałam
jak zareaguje i szczerze mówiąc bałam się, bo mimo pozorów chciałabym go bliżej
poznać. Może i nie miał szacunku do niektórych dziewczyn, ale mi nigdy nic nie
zrobił.
-Olivia mnie zdradziła.–powiedział z grymasem na twarzy.– z Jasonem. Moim wrogiem.–zamarłam.–Jesteś jedyną, która o tym wie.-Puścił mnie i odszedł kilka kroków dalej. Ja stałam w miejscu nie wiedząc co
zrobić, w końcu postanowiłam do niego podejść. Stanęłam naprzeciwko niego,
podniosłam lekko głowę do góry, by na niego spojrzeć, ponieważ byłam niższa.
Justin patrzył na mnie. Nie mogłam odczytać co się kryje w jego spojrzeniu.
-Przepraszam, nie wiedziałam. – poczucie winy zawładnęło
moim ciałem..
-W porządku. Nie przejmuj się.Nie byłem dużo lepszy od niej. Będąc z nią całowałem się z innymi, ale nigdy nie byłem z inną w łóżku–zapewnił mnie lekko się
uśmiechając. Chciał by ten uśmiech był szczery, ale ja wiedziałam, że nie jest.
-Możemy zacząć od początku? –spytałam niepewnie spuszczając
głowę w dół. Justin chwycił mój podbródek i lekko skinął głową. Uśmiechnęłam
się do niego, a on to odwzajemnił pokazując mi szereg byłych zębów.W tamtym momencie nie obchodziła mnie jego przeszłość z dziewczynami. Chciałam go poznać, to było silniejsze.
-Jestem Cassie wyciągnęłam do niego dłoń, a on zaczął
się śmiać.-Miło mi cię poznać.–dokończyłam. Justin ujął moją dłoń i lekko
nią potrząsnął.
-Justin jestem. Czy mogę panią zabrać na skromny obiad? –skinęłam głową, po czym udaliśmy się prosto do baru. Usiedliśmy przy stoliku
przy oknie i wzięliśmy menu, by wybrać sobie coś do jedzenia. Po kilku minutach
podeszła do nas kelnerka. Na chwilę na mnie spojrzała, a potem od razu z
uśmiechem na Justina.
-Dawno cię tu nie widziałam.–odezwała się i przytuliła go
na powitanie.To oni się znają?
-Znowu tu pracujesz? Myślałem, że ci się tu nie podobało.
-Masz rację, ale dzięki temu mogłam Cię częściej widywać, a
kiedy odeszłam już nie.
-Dzisiaj chyba Ci szczęście dopisuje, bo tu jestem.–z
uśmiechem wzruszył ramionami. Podczas gdy on sobie ucinał miłą pogawędkę z
nieznajomą mi dziewczyną, siedziałam i nie bardzo wiedziałam co mam ze sobą
zrobić. Nawet nas sobie nie przedstawił.
-Kim ona jest? –spojrzała na mnie i skrzywiła się.Jaki
ona ma problem? Przynajmniej zauważyli moją obecność, W KOŃCU.
-Nikim, to znaczy tylko koleżanką.–Cudownie Bieber,
jestem dla ciebie nikim.
-Justin, możemy już coś zamówić, jestem głodna –palnęłam,
a on się uśmiechnął i skinął głową.
-Co byś chciała, piękna? –wzruszyłam ramionami, by
przekazać mu że ma mi coś wybrać. Chłopak westchnął i powiedział tej swojej
Sue, że chce 2 porcje frytek i 2 wody. Dziewczyna skinęła i odeszła od stolika.
Justin przez moment ciągle się na mnie patrzył. Siedziałam z założonymi rękoma
i nie odzywałam się, starając się nie okazywać, że jego wzrok mnie rozprasza.
-Zazdrosna ? –spytał z rozbawieniem w głosie.
-C-co ? –jęknęłam zaskoczona. –Nie jestem zazdrosna
dupku. –w tym momencie przyszła Sue postawiła nam nasz obiad, uśmiechnęła się
do Justina i odeszła, ale zanim to zrobiła szepnęła mu do ucha, by do niej
zadzwonił.
Idiotka.
Siedzieliśmy w ciszy, jedząc aż Justin się nie odezwał.
-Jesteś zazdrosna. –skomentował śmiejąc się.
Czy on ma coś
z głową?
-Nie -jestem- zazdrosna. –oddzieliłam każdy wyraz, by mieć
pewność, że usłyszał to co właśnie do niego powiedziałam. –Po prostu nie
rozumiem twojej kultury. Jesteś tu ze mną, a gadasz z obcą mi osobą i nawet nas
sobie nie przedstawisz. Może dlatego, że jestem dla ciebie nikim, huh?
-O czym ty mówisz, nie jesteś dla mnie nikim..–chciał coś
jeszcze powiedzieć, ale mu nie pozwoliłam.
-Sam tak powiedziałeś, zresztą nieważne. Możesz mnie już
odwieść? –zapytałam z nadzieją, że się zgodzi. Naprawdę nie miałam ochoty się
z nim ciągle kłócić. Wydaje mi się, że ta nasza znajomość nie wypali, jesteśmy
zupełnie inni i wkurzamy się nawzajem.
-Nie, nie odwiozę cię jeszcze.–przewróciłam oczami, tak
by nie zauważył, ale niestety. Na moje szczęście akurat wtedy na mnie spojrzał.
Czujecie ten sarkazm?
-Chyba coś ci mówiłem na temat przewracania oczami, prawda?
–zapytał z jadem w głosie. Na prawdę można było wyczuć, że jest zły.
-Przepraszam. –tylko tyle udało mi się wydusić, by nie
zacząć kolejnej kłótni. Nagle drzwi od baru się otworzyły, a tam wszedł chłopak
z wyścigów. Ten z którym Justin się kłócił i mówił że będą się ścigać.
Chwila,
czy on nie miał na imię Jason? To z nim zdradziła go Olivia? Czułam się
dziwnie, nie wiedziałam czy mam powiedzieć, że przyszedł jego ’znajomy’ czy
nie. Długo jednak zastanawiać się nie
musiałam, ponieważ Justin spojrzał w kierunku w który patrzyłam, a kiedy
dostrzegł Jasona, zacisnął mocno pięści, a na jego twarzy były widoczne kości
policzkowe.
Seksownie.
Nie, nie pomyślałam o tym prawda?
-Wychodzimy – rzucił Justin szybko podnosząc się z krzesła,
chwycił mnie za nadgarstek i prowadził w stronę wyjścia.
----------------------------------------------------------------------------------------
Cześć i czołem <3 p="">uuu..Co się teraz stanie?
Uda im się wyjść niezauważonym ? :D
Wiecie,że jesteście cudowni ?
Prawie 4ooo wyświetleń oO
9 komentarzy oO
Dziękuję,Dziękuję,Dziękuję .!
Nawet nie wiecie jak to motywuje :)
Tak Wam powiesz,że szykuję z przyjacielem
audycję poświęconą Justinowi, mam nadzieję
że zaszczycicie nas swoją obecnością :D
Miłego dnia kochani :) xx
3>
----------------------------------------------------------------------------------------
Cześć i czołem <3 p="">uuu..Co się teraz stanie?
Uda im się wyjść niezauważonym ? :D
Wiecie,że jesteście cudowni ?
Prawie 4ooo wyświetleń oO
9 komentarzy oO
Dziękuję,Dziękuję,Dziękuję .!
Nawet nie wiecie jak to motywuje :)
Tak Wam powiesz,że szykuję z przyjacielem
audycję poświęconą Justinowi, mam nadzieję
że zaszczycicie nas swoją obecnością :D
Miłego dnia kochani :) xx
3>
świetny :)
OdpowiedzUsuńfajne :3
OdpowiedzUsuńWspaniałe! Bardzo mi się podoba <3
OdpowiedzUsuń( www.collision-fanfiction.blogspot.com )
Mega uwielbiam <3 @BiebsIsMyLife4
OdpowiedzUsuńZaczynaja od nowa no to ciekawe. Juz nie moge sie doczekac nn
OdpowiedzUsuńCiekawie sie robi:D
OdpowiedzUsuńNie rozumiałam za bardzo tego, że przecież Cassie przyjechała do domu Justina swoim samochodem, a później on ją odwoził. Druga sprawa z tym obiadem, najpierw w domu Justina, a później w tym barze.... tak na logike, to troche za dużo, ale w sumie... :P
OdpowiedzUsuńOgólnie jak zwykle rozdział mi się podobał jestem ciekawa co będzie z tym chłopakiem co wszedł i jak potoczą się dalsze losy. Pozdrawiam i życzę weny ~ @justadream97
Jejku kocham cię. ;)
UsuńMasz rację chyba trochę ''zaniedbalam'' ta sytuację.
Przepraszam następnym razem będę bardziej uważać. To mój pierwszy blog,dopiero wchodzę w ten świat. Postaram sie następnym razem Lepiej sprawdzić. Jaka spostrzegawczosc ;) Dziękuję że to napisałas. ;)
Jak zwykle świetny i czekam na kolejny
OdpowiedzUsuńCudowny ! <3
OdpowiedzUsuńTrololololo, trochę zjebałaś logike, hahah, ale.ogółem uwielbiam bloga! :*
OdpowiedzUsuńZaajebioza *-*
Umm, kiedy kolejny? X
hahaha tak wiem,wiem przepraszam :c
UsuńNastępnym razem będę uważać,obiecuję. :)
Cieszy mnie to,że tak uważnie czytacie i dziękuję za to <3
Kolejny będzie prawdopodobnie 11 albo 12 :)
Świetny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńŚwietne opowiadanie:*
OdpowiedzUsuń