poniedziałek, 6 stycznia 2014

Rozdział 7.

Pov’s Cassie.

-Hej –wyszeptał mi na ucho Justin. Był tak blisko, czułam jego oddech na mojej twarzy. Nie powiem że nie podobała mi się dla bliskość, no ale przecież  nie mogłam mu tego pokazać.
-Cz-cześć -starałam się, naprawdę starałam się by nie pokazać mu, że mnie onieśmiela, ale nie udało się. Niepewnie odpowiedziałam, a głos mi się trząsł.
-Chyba powinniśmy…-nie dokończył, ponieważ ktoś wszedł do pokoju. Justin stanął obok mnie z pewnym siebie uśmieszkiem, a ja czułam się dziwnie. Odwróciłam się, by spojrzeć w stronę drzwi, gdzie stała jego mama. –świetnie.–pomyślałam.-lepiej być nie mogło.
-Przyszłam Was tylko zawołać na obiad- powiedziała patrząc na Justina ze złowrogą miną.
-Ja, ja już pójdę. –odezwałam się niepewna tego co powinnam zrobić. Zostać czy iść? W ostateczności postanowiłam iść. Nie chciałam żeby Justin miał przeze mnie kłopoty, a Pattie chyba nie spodobało się to w jakiej sytuacji nas przyłapała.
-Nie, nie kochanie. Nigdzie nie idziesz, zrobiłam obiad, więc zjesz z nami. I nie przyjmuje odmowy-wzruszyła lekko ramionami i się uśmiechnęła.–A teraz chodźmy.
Na dół schodziliśmy w ciszy. Szczerze? Bałam się tego obiadu. Nie chciałabym żeby Pattie miała mnie za łatwą dziewczynę, bo taka nie byłam. Zawsze marzyłam o kimś kto będzie mnie szanował, dla kogo będę wyjątkowa i będę mogła być sobą.  Z rozmyśleń wyrwał mnie szept Justina. Coś nowego.- nie stresuj się tak kochanie.– serio? Jak on może w takiej sytuacji żartować. To niedorzeczne. On jest jakiś chory, poważnie. Przed chwilą jego mama widziała nas w dwuznacznej sytuacji, a on nic sobie z tego nie robi. Wiem, że prawdopodobnie teraz przesadzam, ale jeszcze nigdy nie spotkałam się z czymś takim. Po pierwsze nie miałam doświadczenia z chłopakami, ponieważ miałam ich tylko 3, a po drugie nigdy nie byłam u żadnego w domu.
-Nie mów do mnie kochanie. –powiedziałam najciszej jak się dało z jadem w głosie, a on się tylko zaśmiał. 

PIEPRZONY DUPEK.

Usiedliśmy wszyscy przy stole. Na krzesełku siedział już na nas mały Jackob, któremu chyba nie chciało się na nas czekać, bo kończył właśnie swoją porcję. Usiadłam naprzeciwko Pattie, bo tam pokierował mną Justin, by móc usiąść obok mnie. Pattie nałożyła nam Spaghetti, po czym usiadła na swoje miejsce.
-To, kiedy jest ten bal Cassie? –rozpoczęła grzecznie kobieta, chcąc rozluźnić napiętą atmosferę.
-Za miesiąc.
-Z kim idziesz ? –wtrącił się Justin z pełną buzią. Ugh, kultury to on nie ma, ale widząc jego minę zaśmiałam się. To było wbrew mojej woli, nie mogłam nic poradzić. Cichy śmiech sam ze mnie wyszedł. –Cassie, halo.Pytałem o coś.
-Z Kate, ale będzie tam cała moja szkoła.
-Myślałem, że ostatnio jak tu byłaś mówiłaś, że masz z kim iść –zaśmiał się, a ja spojrzałam na niego jak na idiotę. -Z jakiej to okazji? –nie odpuszczał.
-Mam z kim iść –oburzyłam się. –ukończenie szkoły. –powiedziałam i nie zwracając uwagi na chłopaka zabrałam się za jedzenie.
Po skończonym obiedzie, podziękowałam Pattie, wzięłam swój talerz by odstawić go do zlewu, ale mi nie pozwoliła. Nie byłam nauczona, by nie sprzątać po sobie. Mimo, że mojej mamy często nie było to zawsze po sobie sprzątałam.
-Ja posprzątam, nie martw się o to.-powiedziała mama Justina, kiedy chciałam odnieść swój talerz do zlewu, by go umyć.
-Chciałabym pomóc, pani zrobiła przepyszny obiad, chciałabym się jakoś odwdzięczyć. –przekonywałam, ale na marne, ponieważ kobieta była nieugięta.
-W takim razie ja już pójdę. Naprawdę dziękuję za obiad i za sukienkę.
-Nie ma sprawy, to ja dziękuję za zajęcie się Jackobem. –zaśmiała się, a ja jej zawtórowałam. Podeszłam do malucha, ukucnęłam, by być bliżej niego.
-Cieszę się, że cie poznałam. Mam nadzieję, że się jeszcze zobaczymy– uśmiechnęłam się do niego i już chciałam odejść, gdy on mnie do siebie przytulił. Odwzajemniłam uścisk i uśmiechnęłam się.
-Też mam taką nadzieję. Przyjdziesz jeszcze? –zapytał z nadzieją w głosie.
-Przyjdzie. – odezwał się w końcu Justin, a ja na niego wymownie spojrzałam.

PRZYJDĘ ?

-Jasne mały, a teraz muszę iść.-powiedziałam i odwróciłam się do kobiety, żeby się pożegnać.-Do widzenia Pattie.
-Do zobaczenia kochanie. –odezwała się i również lekko mnie uścisnęła. Uśmiechnęłam się do niej i poszłam w stronę drzwi. Chwyciłam za klamkę i wyszłam na zewnątrz. Kiedy miałam już zamykać za sobą drzwi, ktoś w nich stanął. No tak, ktoś. Kto inny jak nie Justin?

-Co ty robisz? –zapytałam lekko zdezorientowana.
-Odwiozę Cię, chodź. –chwycił mnie za nadgarstek i ruszył w stronę samochodu. Chciałam się wyrwać, ale wzmocnił swój uścisk. Niespodziewanie odwrócił się do mnie przez co wpadłam na jego klatkę piersiową.-Nie wyrywaj mi się skarbie, nie lubię tego.–powiedział dziwnie się szczerząc.

 Czy on coś bierze, że wiecznie ma dobry humor?

-Co mnie obchodzi co lubisz, a czego nie Bieber?–powiedziałam chcąc odpyskować. Nie będzie mnie do niczego zmuszać, prawda? A jeśli nie chce tak iść, to nie będę.
-Słuchaj Cassie.–zaczął .–Możemy chwilę pogadać?-zapytał lekko zdenerwowany i podrapał się po karku.

O czym on chce ze mną gadać?

-Ta, jasne.–splunełam przewracając oczami.
-Po pierwsze nie przewracaj na mnie oczami, po drugie.. – już miał dokończyć, ale mu przerwałam.
-Przepraszam, co? –zapytałam nie dowierzając.
-Przeprosiny przyjęte, skarbie. A teraz chodź gdzieś gdzie będziemy mieć spokój.–odsunął się ode mnie i poprowadził do swojego samochodu. Otworzył mi  drzwi, obszedł samochód i sam wsiadł.

Jazda była cicha. Nikt z nas się nie odzywał, słychać było jedynie samochody, jeżdżące po autostradzie. Tak byliśmy na autostradzie.
 Po co? Nie mam pojęcia.
Dokąd jechaliśmy ? Nie mam pojęcia.
Dlaczego? Nie mam pojęcia.

Po około 30 minutach wyjechaliśmy na zwykłą drogę. Byłam zmęczona, ale nie odważyłam mu się tego powiedzieć. Dobrze, że mama jeszcze nie wróciła, bo pewnie musiałabym być już dawno w domu. Nim się zorientowałam Justin zatrzymał auto. Spojrzałam na niego, a on wysiadł. Odpięłam pas, a drzwi od mojej strony się otworzyły, a w nich stał Justin. Dopiero teraz zobaczyłam jak był ubrany. Miał na sobie białą koszulkę w serek, czarne nisko opuszczone dżinsy i czerwone buty Supra.

-Długo jeszcze będziesz tak mnie lustrować wzrokiem? -zapytał z rozbawieniem. Podał mi rękę, by pomóc mi wysiąść, ale ją zignorowałam, a on wybuchnął śmiechem.
-No słucham. Co się tak bawi, huh? –byłam wkurzona. Wiem, że jestem czasem wkurzająca, ale nic na to nie poradzę.
-Ty –powiedział pewny siebie i podszedł kilka kroków w moją stronę, a ja cofnęłam się do tyłu.-Oh, nie bój się mnie, albo raczej przyznaj, że ci się podobam.
-Chyba oszalałeś. –prychnęłam. –Po co mnie tu przywiozłeś? –zapytałam rozglądają się po okolicy. Byliśmy na parkingu, przy jakimś barze. Niedaleko nas było zejście na plaże.
-To czemu przede mną uciekasz, boisz się mojej bliskości, denerwujesz się kiedy mówię do ciebie kochanie.. –nie mogłam tego słuchać, miał rację.
-Dość. –krzyknęłam.–Nic  o mnie nie wiesz, nie możesz mówić mi takich rzeczy, które nawet nie są prawdą. Myślisz, że wszystko wiesz, a tak nie jest. Nie znasz mnie. –powiedziałam, a raczej wyrzuciłam z siebie to co leżało mi na sercu. Miałam dość, łzy mi się zbierały do oczu. Po co on mnie tu przywiózł? Żeby się ponabijać? Udało mu się, teraz chce wrócić do domu. Pociągnęłam nosem i otarłam jedną łzę, która wydostała się z mojego oka. Nim się spostrzegłam silne ramiona zacisnęły się wokół mnie dając mi poczucie bezpieczeństwa i..troski?

- Masz racje. –szepnął mi we włosy, potem odsunął się lekko i spojrzał mi głęboko w oczy. –masz rację, nie powinienem ci mówić, że przede mną uciekasz, że się boisz bliskości, może jest jakiś powód tego, a ja o nim nie wiem, bo cię nie znam. Ale chciałbym to zmienić.-co on właśnie powiedział? Czy Justin Bieber przed chwilą przyznał mi rację?

Ja śnie?

-Chciałbym cie poznać, mimo że jesteś czasem strasznie uparta, wkurzająca, naiwna, zbyt grzeczna..– kontynuował, a ja się niecierpliwiłam. Przed chwilą mówił, że chce to zmienić, a teraz wymienia mi moje wady?
-Zrozumiałam. –powiedziałam wyrywając się z jego uścisku, ale jak zwykle się nie dał. Nadal trzymał ręce na mojej talii po czym zaczął kontynuować. –Chce spróbować, poznać cię.
-C-co? – spytałam zdziwiona.
-Jesteś jedyną dziewczyną, nie licząc mojej mamy i kilku innych osób, które potrafią mi się postawić, a ja lubię wyzwania. –wzruszył ramionami śmiejąc się.
-Nie wierze ci. Niby czemu  miałbyś chcieć mnie poznać? Możesz kolegować się z kim tylko chcesz, możesz mieć każdą dziewczynę, możesz wszystko. Do czego ja jestem ci potrzebna? Chcesz się mną pobawić tak jak to zrobiłeś z Olivią? Będziesz udawać kogoś na kogo mogę liczyć, a później mnie olejesz? –mówiłam wszystko. Nie wiedziałam jak zareaguje i szczerze mówiąc bałam się, bo mimo pozorów chciałabym go bliżej poznać. Może i nie miał szacunku do niektórych dziewczyn, ale mi nigdy nic nie zrobił.
-Olivia mnie zdradziła.–powiedział z grymasem na twarzy.– z Jasonem. Moim wrogiem.–zamarłam.–Jesteś jedyną, która o tym wie.-Puścił mnie i odszedł kilka kroków dalej. Ja stałam w miejscu nie wiedząc co zrobić, w końcu postanowiłam do niego podejść. Stanęłam naprzeciwko niego, podniosłam lekko głowę do góry, by na niego spojrzeć, ponieważ byłam niższa. Justin patrzył na mnie. Nie mogłam odczytać co się kryje w jego spojrzeniu.

-Przepraszam, nie wiedziałam. – poczucie winy zawładnęło moim ciałem..
-W porządku. Nie przejmuj się.Nie byłem dużo lepszy od niej. Będąc z nią całowałem się z innymi, ale nigdy nie byłem z inną w łóżku–zapewnił mnie lekko się uśmiechając. Chciał by ten uśmiech był szczery, ale ja wiedziałam, że nie jest.
-Możemy zacząć od początku? –spytałam niepewnie spuszczając głowę w dół. Justin chwycił mój podbródek i lekko skinął głową. Uśmiechnęłam się do niego, a on to odwzajemnił pokazując mi szereg byłych zębów.W tamtym momencie nie obchodziła mnie jego przeszłość z dziewczynami. Chciałam go poznać, to było silniejsze.
-Jestem Cassie  wyciągnęłam do niego dłoń, a on zaczął się śmiać.-Miło mi cię poznać.–dokończyłam. Justin ujął moją dłoń i lekko nią potrząsnął.
-Justin jestem. Czy mogę panią zabrać na skromny obiad? –skinęłam głową, po czym udaliśmy się prosto do baru. Usiedliśmy przy stoliku przy oknie i wzięliśmy menu, by wybrać sobie coś do jedzenia. Po kilku minutach podeszła do nas kelnerka. Na chwilę na mnie spojrzała, a potem od razu z uśmiechem na Justina.

-Dawno cię tu nie widziałam.–odezwała się i przytuliła go na powitanie.To oni się znają?
-Znowu tu pracujesz? Myślałem, że ci się tu nie podobało.
-Masz rację, ale dzięki temu mogłam Cię częściej widywać, a kiedy odeszłam już nie.
-Dzisiaj chyba Ci szczęście dopisuje, bo tu jestem.–z uśmiechem wzruszył ramionami. Podczas gdy on sobie ucinał miłą pogawędkę z nieznajomą mi dziewczyną, siedziałam i nie bardzo wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Nawet nas sobie nie przedstawił.

-Kim ona jest? –spojrzała na mnie i skrzywiła się.Jaki ona ma problem? Przynajmniej zauważyli moją obecność, W KOŃCU.
-Nikim, to znaczy tylko koleżanką.–Cudownie Bieber, jestem dla ciebie nikim.
-Justin, możemy już coś zamówić, jestem głodna –palnęłam, a on się uśmiechnął i skinął głową.
-Co byś chciała, piękna? –wzruszyłam ramionami, by przekazać mu że ma mi coś wybrać. Chłopak westchnął i powiedział tej swojej Sue, że chce 2 porcje frytek i 2 wody. Dziewczyna skinęła i odeszła od stolika. Justin przez moment ciągle się na mnie patrzył. Siedziałam z założonymi rękoma i nie odzywałam się, starając się nie okazywać, że jego wzrok mnie rozprasza.

-Zazdrosna ? –spytał z rozbawieniem w głosie.
-C-co ? –jęknęłam zaskoczona. –Nie jestem zazdrosna dupku. –w tym momencie przyszła Sue postawiła nam nasz obiad, uśmiechnęła się do Justina i odeszła, ale zanim to zrobiła szepnęła mu do ucha, by do niej zadzwonił.

 Idiotka.

Siedzieliśmy w ciszy, jedząc aż Justin się nie odezwał.
-Jesteś zazdrosna. –skomentował śmiejąc się. 

Czy on ma coś z głową?

-Nie -jestem- zazdrosna. –oddzieliłam każdy wyraz, by mieć pewność, że usłyszał to co właśnie do niego powiedziałam. –Po prostu nie rozumiem twojej kultury. Jesteś tu ze mną, a gadasz z obcą mi osobą i nawet nas sobie nie przedstawisz. Może dlatego, że jestem dla ciebie nikim, huh?
-O czym ty mówisz, nie jesteś dla mnie nikim..–chciał coś jeszcze powiedzieć, ale mu nie pozwoliłam.
-Sam tak powiedziałeś, zresztą nieważne. Możesz mnie już odwieść? –zapytałam z nadzieją, że się zgodzi. Naprawdę nie miałam ochoty się z nim ciągle kłócić. Wydaje mi się, że ta nasza znajomość nie wypali, jesteśmy zupełnie inni i wkurzamy się nawzajem.
-Nie, nie odwiozę cię jeszcze.–przewróciłam oczami, tak by nie zauważył, ale niestety. Na moje szczęście akurat wtedy na mnie spojrzał. 

Czujecie ten sarkazm?

-Chyba coś ci mówiłem na temat przewracania oczami, prawda? –zapytał z jadem w głosie. Na prawdę można było wyczuć, że jest zły.
-Przepraszam. –tylko tyle udało mi się wydusić, by nie zacząć kolejnej kłótni. Nagle drzwi od baru się otworzyły, a tam wszedł chłopak z wyścigów. Ten z którym Justin się kłócił i mówił że będą się ścigać. 

Chwila, czy on nie miał na imię Jason? To z nim zdradziła go Olivia? Czułam się dziwnie, nie wiedziałam czy mam powiedzieć, że przyszedł jego ’znajomy’ czy nie. Długo jednak  zastanawiać się nie musiałam, ponieważ Justin spojrzał w kierunku w który patrzyłam, a kiedy dostrzegł Jasona, zacisnął mocno pięści, a na jego twarzy były widoczne kości policzkowe.

Seksownie.

Nie, nie pomyślałam o tym prawda?


-Wychodzimy – rzucił Justin szybko podnosząc się z krzesła, chwycił mnie za nadgarstek i prowadził w stronę wyjścia.





----------------------------------------------------------------------------------------

Cześć i czołem <3 p="">uuu..Co się teraz stanie?
Uda im się wyjść niezauważonym ? :D

Wiecie,że jesteście cudowni ?
Prawie 4ooo wyświetleń oO
9 komentarzy oO

Dziękuję,Dziękuję,Dziękuję .!
Nawet nie wiecie jak to motywuje :)

Tak Wam powiesz,że szykuję z przyjacielem
audycję poświęconą Justinowi, mam nadzieję
że zaszczycicie nas swoją obecnością :D

Miłego dnia kochani :) xx


14 komentarzy:

  1. Wspaniałe! Bardzo mi się podoba <3

    ( www.collision-fanfiction.blogspot.com )

    OdpowiedzUsuń
  2. Mega uwielbiam <3 @BiebsIsMyLife4

    OdpowiedzUsuń
  3. Zaczynaja od nowa no to ciekawe. Juz nie moge sie doczekac nn

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawie sie robi:D

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie rozumiałam za bardzo tego, że przecież Cassie przyjechała do domu Justina swoim samochodem, a później on ją odwoził. Druga sprawa z tym obiadem, najpierw w domu Justina, a później w tym barze.... tak na logike, to troche za dużo, ale w sumie... :P
    Ogólnie jak zwykle rozdział mi się podobał jestem ciekawa co będzie z tym chłopakiem co wszedł i jak potoczą się dalsze losy. Pozdrawiam i życzę weny ~ @justadream97

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku kocham cię. ;)
      Masz rację chyba trochę ''zaniedbalam'' ta sytuację.
      Przepraszam następnym razem będę bardziej uważać. To mój pierwszy blog,dopiero wchodzę w ten świat. Postaram sie następnym razem Lepiej sprawdzić. Jaka spostrzegawczosc ;) Dziękuję że to napisałas. ;)

      Usuń
  6. Jak zwykle świetny i czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  7. Trololololo, trochę zjebałaś logike, hahah, ale.ogółem uwielbiam bloga! :*
    Zaajebioza *-*
    Umm, kiedy kolejny? X

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hahaha tak wiem,wiem przepraszam :c
      Następnym razem będę uważać,obiecuję. :)
      Cieszy mnie to,że tak uważnie czytacie i dziękuję za to <3
      Kolejny będzie prawdopodobnie 11 albo 12 :)

      Usuń
  8. Świetny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetne opowiadanie:*

    OdpowiedzUsuń