Justin
-Ko..kocham twoje oczy.-powiedziałem i ponownie wbiłem się w jej usta, uśmiechając się przy tym. Kurwa, prawie jej to powiedziałem. Prawie przyznałem się do tego, że...się w niej zakochałem. Co ta dziewczyna ze mną robi?
Po chwili jednak oprzytomniałem i oderwałem się od jej ciepłych, pulchnych i idealnych ust.-Myślę, że powinniśmy jechać do Jasona, zanim zrobi się późno.-Dziewczyna przytaknęła, ostatni raz musnęła moje wargi i wsiadła do auta.
Nie mogłem skupić się na jeździe. Cały czas myślałem o tym, co byłoby gdybym się nie pohamował i powiedział to. Jakby zareagowała? Co powiedziała? Czy wyśmiałaby mnie? Czy uderzyła? A może odpowiedziała tym samym? Nie byłem już niczego pewien. Bałem się, że mówiąc to mógłbym ją wystraszyć. Przecież co by sobie pomyślała? Jestem Justin Pieprzony Bieber, który nigdy nie był zakochany, który nie miał wyrzutów sumienia, gdy pieprzył codziennie inną laskę, albo gdy używał Olivii jako swojej seks zabawki.
-Justin?-poczułem lekkie szturchnięcie. Odwróciłem się w stronę Cass, spojrzałem na nią pytająco, i ponownie zwróciłem się ku drodze.-Coś się stało?-zapytała cicho.-Jesteś jakby nieobecny.
-Nic się nie stało, nie martw się.-powiedziałem ściskając jej kolano i posyłając na tyle szczery uśmiech na jaki było mnie stać.
***
Po kilku minutach byliśmy już pod domem Jasona. Szczerze, dopiero teraz zacząłem się zastanawiać po co on chciał się z nami widzieć. Przecież gdyby chodziło o sprawę z Melanie, to chciałby gadać tylko ze mną, nie? Spojrzałem na Cass, która do końca drogi była już cicho i kiedy miała wychodzić, złapałem jej rękę lekko szarpiąc, tak że ponownie usiadła na swoim miejscu.
-Jesteś na mnie zła?-zapytałem, a ona pokręciła przecząco głową.-Na pewno? Bo jeśli tak, to..-przerwała mi zatykając moje usta swoimi i zwycięsko się uśmiechnęła. Moja mała Cass chyba dzisiaj kocha moje usta.
Ugh, czy słowo 'kocham' przestanie mnie w końcu prześladować?
-Nie jestem na ciebie zła, Justin.-powiedziała muskając palcami mój polik. Pocałowałem ją w nos przez co zachichotała i wysiadłem z auta uprzedzając dziewczynę, że ma się nie ruszać. Szybko obszedłem samochód, otworzyłem drzwi i lekko się przez nią ukłoniłem wystawiając rękę, którą chętnie ujęła śmiejąc się głośno. Po chwili jednak spoważniała, ukłoniła się tak jak to robią księżniczki w filmach i podziękowała.
-Czy mogę panią prosić?-zapytałem wystawiając ku niej łokieć. Przytaknęła i ujęła go z wielkim uśmiechem na twarzy, który również zagościł u mnie wiedząc, że Cass jest szczęśliwa..Stałem się takim mięczakiem dla niej.
-Justin?
-Hmm?-mruknąłem całując ją w skroń.
-Czemu mieliśmy przyjść do Jasona? Myślisz, że to dobry pomysł?-zapytała,a w głosie można było wyczuć nutkę paniki. Zatrzymałem ją przed wejściem na schody, które prowadziły do domu chłopaka i wziąłem w dłonie jej policzki.
-Nie wiem czemu chciał się z nami widzieć, ale obiecuję że będziesz ze mną bezpieczna, ok?-Po tym jak przytaknęła udaliśmy się do wejścia. Otworzyłem drzwi wiedząc, że i tak nie raczyłby ruszyć swojego tyłka, żeby nam otworzyć i weszliśmy do środka. Już na wejściu można było wyczuć trawkę i alkohol, co nie było na moją korzyść. Wiedziałem, że będę musiał się teraz pilnować.
-No nareszcie, już myślałem że nie przyjdziecie.-Jason podszedł do mnie witając się męskim uściskiem, a potem spojrzał na Cass.-Ciebie lepiej tykać nie będę, bo Bieber mnie do grobu wpędzi.-zaśmiał się.-Siadajcie.-wskazał na wielką skórzaną kanapę, na której chwilę później siedziałem razem z Cass na kolanach.
-Dobra, więc po co nas tu ściągnąłeś-zapytałem masując delikatnie dłoń spiętej Cass. Nie ufała mu i to było widać. W sumie czy powinienem się dziwić? Po tym co odstawił w barze jakiś czas temu, na jej miejscu też byłbym nie ufny.
-Chce wszystko naprawić.-powiedział ze skruchą zaciągając się skrętem z marihuany. Patrzyłem na niego nie dowierzając w to co właśnie usłyszałem. No bo co to miało tak właściwie znaczyć?
-Naprawić co?
-Nasze relacje.-powiedział wzruszając ramionami.-Czy już do końca życia musimy być wrogami? Przecież od dziecka się kumplowaliśmy, czemu to miałoby się teraz zmienić.
-Jason, jesteś zjarany, nie wiesz co gadasz.
-Oh, ale ze mnie gapa.-parsknął pod nosem uderzając dłonią w czoło.-Chcecie może skręta?
-Nie.-warknąłem.-Wychodzimy.-Cass wstała z moich kolach, więc od razu złapałem ją za rękę i udaliśmy się ku wyjściu.-Ej, ale Justin co z Mel?-krzyknął.
-Nic jej nie jest. Zadzwoń jak będziesz w stanie normalnie gadać.-odkrzyknąłem i z hukiem zamknąłem za nami drzwi. Droga do samochodu była cicha. Nie odezwaliśmy się nawet słowem. Otworzyłem Cass drzwi od strony pasażera, a następnie udałem się na swoje miejsce, by po chwili dołączyć do ruchu na drodze.
-Naprawić co?
-Nasze relacje.-powiedział wzruszając ramionami.-Czy już do końca życia musimy być wrogami? Przecież od dziecka się kumplowaliśmy, czemu to miałoby się teraz zmienić.
-Jason, jesteś zjarany, nie wiesz co gadasz.
-Oh, ale ze mnie gapa.-parsknął pod nosem uderzając dłonią w czoło.-Chcecie może skręta?
-Nie.-warknąłem.-Wychodzimy.-Cass wstała z moich kolach, więc od razu złapałem ją za rękę i udaliśmy się ku wyjściu.-Ej, ale Justin co z Mel?-krzyknął.
-Nic jej nie jest. Zadzwoń jak będziesz w stanie normalnie gadać.-odkrzyknąłem i z hukiem zamknąłem za nami drzwi. Droga do samochodu była cicha. Nie odezwaliśmy się nawet słowem. Otworzyłem Cass drzwi od strony pasażera, a następnie udałem się na swoje miejsce, by po chwili dołączyć do ruchu na drodze.
Cassie
Czułam się dziwnie. Nie wiedziałam czy Justin jest zły na Jasona czy na wszystko wokoło. Nie wiedziałam czy powinnam się odezwać, czy lepiej by było gdybym siedziała cicho. Nie chciałam żeby się na mnie wściekał, ale też chciałam żeby się uśmiechnął. Chciałam takiego Justina jak w szpitalu, kiedy byliśmy u Hallie. Beztroskiego, opiekuńczego, tego który robił głupie miny tylko po to by rozśmieszyć małą, tego który składał jej paluszkową obietnicę, że jeszcze nie raz ją odwiedzi, tego który wciąż się uśmiechał, tego który był po prostu szczęśliwy.
Kiedy zatrzymaliśmy się pod moim domem światła wszędzie były zgaszone. Jeśli mam być szczera to nie spodziewałam się, że moja mama będzie spać o 21, no ale cóż..najwidoczniej się myliłam. Spojrzałam na Justina, bo przecież ktoś w końcu musiał się pierwszy odezwać, ale kiedy miałam to zrobić on po prostu otworzył drzwi i wyszedł zostawiając mnie w osłupieniu. Potrząsnęłam głową i odwróciłam się do drzwi, które jak się okazało były już otwarte i wyszłam stając na przeciwko swojego chłopaka.
-Przepraszam.-powiedziałam odgarniając kosmyk moich włosów za ucho.
-Przestań mnie przepraszać za coś co nie jest twoją winą, Justin.-powiedziałam już pewniej. Po tej imprezie u Chaza, kiedy Mills mnie...''zaatakował'' powiedział mi, że ktoś taki jak on nigdy nie przeprasza. A teraz? Teraz słyszę to zbyt często. Nie żeby mi to przeszkadzało, ale jaki sens jest w przepraszaniu kogoś jeśli się nic nie zrobiło? Gdyby był czemuś winien to w porządku, wtedy byłoby to jak najbardziej zrozumiałe, ale teraz? Przecież on w niczym nie zawinił, a mimo to się obwinia.
-Ignorowałem cię, a nie powinienem.-westchnął.-Byłem zły, poprawka wciąż jestem zły na Jasona, ale nie powinienem odgrywać się na tobie.
-Jak już powiedziałeś byłeś zły.-pogłaskałam go po policzku, przez co lekko się rozluźnił zamykając oczy.-Nic się nie stało,ok? Czasami emocje przejmują nad nami kontrolę, ale..ty się nie dałeś.-powiedziałam.-Wolałeś się nie odzywać, żeby nie krzyczeć i nie wywołać kłótni. Dziękuję.-przybliżyłam się lekko i musnęłam kącik jego ust.
-Jesteś aniołem, wiesz?-powiedział, kiedy się od niego odsunąłem. Zaśmiałam się cicho, a on pocałował moje czoło.-Mówię poważnie, Cass. Potrafisz mnie uspokoić i sprawiasz, że jestem szczęśliwy.
-Co mogę powiedzieć....taki mój urok.-zaśmiałam się i oplotłam rękami jego szyję, a on śmiejąc się ze mnie podniósł mnie tak, że nogi miałam na około jego talii i pocałował mnie. Jego wargi delikatnie muskały moje. Nie był to jeden z tych, które są na pokaz w szkole, kiedy obojgu widać języki, nie. My w tym momencie nie potrzebowaliśmy naszych języków, by czuć, że ten pocałunek jest magiczny. Wystarczyło, że nasze usta się stykały, by wiedzieć że to coś wyjątkowego. By wiedzieć, że jesteśmy wyjątkowi.
Bo wiecie? Justin sprawił, że to właśnie ja Cassie Sparks czuję się wyjątkowa przy nim.
-Mmm.-mruknęłam, by zwrócić swoją uwagę.-Myślę *pocałunek* że *pocałunek* muszę *pocałunek* już *pocałunek* iść *pocałunek*-Justin postawił mnie delikatnie na ziemi i splatając nasze palce udał się ze mną pod drzwi.-Wejdziesz?-zapytałam.
-Czy to zaproszenie na coś konkretnego?-zaśmiał się i po raz kolejny dzisiaj mnie pocałował. Uderzyłam go lekko w ramię i otworzyłam drzwi.-Twojej mamy nie ma?-poruszył brwiami uśmiechając się szeroko.
-Bieber hormony ci szaleją.-zaśmiałam się, po czym weszłam do kuchni by nalać sobie wody.
-Ale mając tak seksowną dziewczynę jak ty-szeptał mi do ucha oplatając mnie ramionami wokół talii.-wciąż potrafię się opanować, by nie rozebrać cię tu-przygryzł płatek mojego ucha,a fala ciepła przeszła przez moje ciało.-i teraz.
-Mówiłam ci już, że jesteś głupiutki?-odwróciłam się do niego odkładając szklankę na blacie i musnęłam jego nos uśmiechając się szeroko.
-Mhm.-mruknął. Mocno trzymając mnie w talii całował moją szyję. Przygryzłam wargę nie chcąc wydawać jakiś dzięków, by nie obudzić rodzicieli i lekko przechyliłam głowę dając mu większe pole do popisu. Składał mokre pocałunki na szyi, przygryzał lekko skórę...aż w końcu mnie oznaczył.
Tak, Justin Bieber zrobił mi malinkę.
Dotknęłam miejsca, gdzie zostawił mi ślad i syknęłam lekko, kiedy za mocno przycisnęłam. Justin śmiejąc się pod nosem zabrał moją dłoń z malinki i ponownie pocałował ''oznaczone'' miejsce.
-Jesteś głupi.-warknęłam.-Jak ja mam z tym chodzić?-skrzyżowałam ręce na piersiach i spojrzałam na niego czekając na jakąś sensowną odpowiedź, ale zamiast tego usłyszałam jedynie jego śmiech.
-Oh, kochanie..-zaczął.-Myślę, że teraz nie będę musiał odganiać od ciebie chłopaków, bo będą wiedzieć, że jesteś zajęta.-przybliżył się i pocałował moje czoło.-Cass nie gniewaj się.-prosił.
-Nadal uważam, że jesteś głupi.-powiedziałam kręcąc głową i usiadłam na krześle przy stole.
-I seksowny.-dodał.
-Poważnie powinieneś się leczyć Bieber.-zaśmiałam się.-Jesteś dzisiaj strasznie napalony.
-Jeśli mam być szczery, to całe życie jestem napalony.-stanął za mną i objął mnie tak, że jego dłonie były wzdłuż moich piersi.-Ale kiedy poznałem ciebie nie mogę się opanować.
-Kochanie, może pójdziemy z tobą do lekarza, co?-zatrzepotałam swoimi rzęsami, a on zaczął się śmiać.
-Kochanie, nie.-powiedział i usiadł obok mnie na krześle. Chwycił jakąś kartkę ze stołu i zaczął czytać.-Wygląda na to, że mamy cały dom dla siebie.-zaśmiał się i położył kartkę przede mną.
''Wezwali mnie do pracy. Wrócę jutro. Nie spal domu, Cass.
Kocham Cię -mama''
Oh, ironio.
------------------------------------------------------------------------------------------------
Turururur, dobry wieczór. :)
Mam dla was nowy rozdział.
Może nic konkretnego się w nim nie dzieje, ale mam nadzieję, że nie jest tak źle. :)
----> Dlaczego Justin tak zareagował na skręta?
---> Czy Jason chce poprawić ich relacje czy ma jakiś plan?
---> Czy między Justinem a Cass do czegoś dojdzie?
Do następnego < 3
OSTATNIE DWA DNI >>>>> ANKIETA, DLA TYCH, KTÓRZY JESZCZE NIE GŁOSOWALI.
OSTATNIE DWA DNI >>>>> ANKIETA, DLA TYCH, KTÓRZY JESZCZE NIE GŁOSOWALI.