Justin.
-Tak myślałam.-ktoś westchnął głośno i zrzucił kołdrę. Przytuliłem się bardziej, o ile w ogóle było to możliwe do Cass, ale po chwili znów usłyszałem ten głos. Czy nie mogą dać nam spokoju? Nie widać, że śpimy? - No dalej śpiochy, wstawać. Cassie, za 30 minut masz szkołę. - po tych słowach dziewczyna zrzuciła moją rękę z jej ciała i usiadła na łóżku przecierając oczy, i spoglądając na swoją mamę. No tak, mogłem się domyślić, że to ona zorganizuje nam dzisiejszą pobudkę.
-Nie mogłaś nas wcześniej obudzić?-zapytała z wyrzutem. Amanda skarciła ją wzrokiem i podniosła kołdrę rzucając nią we mnie. Jęknąłem niezadowolony, że ktoś śmie przeszkodzić mi w drzemce, ale nie chcąc robić afery po prostu położyłem się na brzuchu i zakryłem głowę poduszką.
-Nie jestem waszym budzikiem Cassie. Sami powinniście o to dbać.-powiedziała, po czym skierowała się do drzwi.-Idę do pracy, a wy nie róbcie głupstw ani w szkole, ani ogólnie.-I już jej nie było. W sumie cieszyłem się trochę z tego, bo miałem jakąś taką małą nadzieję, że uda mi się namówić Cass do zostania w domu, ale kiedy zrzuciłem ze swojej głowy poduszkę i zobaczyłem dziewczynę biegającą po pokoju i szukającą czegoś, stwierdziłem iż mam marne szanse.
-Czego szukasz?-zapytałem przeciągając się.
-Mojego telefonu. Nie widziałeś go nigdzie?-zapytała cicho przegryzając wargę i rozglądając się po pokoju. Wstałem i podszedłem do niej, by uwolnić jej wargę spod zębów, a następnie udałem się do łazienki. Na koszu z brudnymi ubraniami leżały nasze ciuchy. Wziąłem do ręki jej spodnie i wyciągnąłem z nich telefon. Mała głupiutka Cass zapomniała, że wczorajszego wieczoru kąpaliśmy się razem i zostawiliśmy rzeczy na koszu.
-Pomóż mi znaleźć telefon, zaraz się..-nie dokończyła, kiedy zobaczyła mnie stojącego w łazience z jej telefonem w ręku. Uśmiechnęła się szeroko i podeszła bliżej, by go wziąć.-Dziękuję, dziękuję, dziękuję.-mówiła śpiewającym głosem, przez co się roześmiałem i pocałowała mój polik.
-A teraz zbieramy się panie Bieber, raz, raz.!
Cassie.
-Daj już spokój Cass, nic się nie stanie jak się trochę spóźnię.-powiedział parkując przed szkołą. Pokręciłam głową w niedowierzeniu i wzięłam swoją torbę do rąk.-Przyjechać po ciebie?-zapytał.
-Zależy o której kończysz.
-A ty?-zapytał chichocząc. O nie, już wiedziałam co chciał, a ja mu się nie dam. Nie ma opcji, że znowu będzie się zwalniał, żeby po mnie przyjechać. Jeszcze tego by brakowało.
-Nie ważne, a teraz cześć.-powiedziałam otwierając drzwi od auta. Czy on naprawdę myśli, że pozwolę mu zawalić szkołę? Jeśli tak, to jest w błędzie. Zrobię z niego bardzo pilnego ucznia, o taaaak.
-Hej, Cass-krzyknął za mną. Odwróciłam się na pięcie i spojrzałam na niego z podniesioną brwią. Podszedł bliżej, aż w końcu staliśmy tak blisko, że stykaliśmy się czołami.
-Nie dostałem buziaka na 'Dzień Dobry''.-powiedział z szerokim uśmiechem. No i weź tu z nim wytrzymaj. Jego uśmiech jest jak narkotyk, rozumiecie? Za każdym razem, kiedy widzę, że jest szczęśliwy, ja również jestem. Tak. Tak działa na mnie niejaki Justin Bieber aka idealny chłopak.
-Spóźnię się na lekcje, więc myślę, że masz pecha.-zaśmiałam się.
-Mniej mów, więcej rób.-powiedział po czym złączył nasze wargi w idealnym pocałunku. Objął mnie dłońmi w talii i masował delikatnie moje boki. Jego usta są takie miękkie i delikatne. Gdybym mogła, to całowałabym go dniami i nocami, a jednoczenie spalałabym kalorię. Skoro podczas jednego pocałunku spala się średnio od 6 do 12 kalorii na minutę, to czyż nie jest to korzystne?
W jednej z części ,,5O twarzy Greya'' było napisane: ,,Trzeba pocałować wiele żab,nim trafi się na księcia'', uznajcie mnie za głupią, ale chyba już swojego księcia znalazłam.
-Hmm..uroczy teatrzyk, ale czy moglibyście już skończyć?-zapytała z wyrzutem Kate stojąca obok nas. Zachichotałam cicho po oderwaniu się od Justina i spuściłam lekko głowę rumieniąc się.
-Pa.-powiedziałam do Justina, po czym udałam się z Kate do szkoły. Mnóstwo uczniów patrzyło na nas i coś szeptało. Czyżby widzieli jak całowałam się z Justinem? Cholera. Nie lubię być tematem innych uczniów, nie mogą zając się swoimi sprawami?
-Oh, tu jesteście.-powiedziała zdyszana nauczycielka.-To co? Pomożecie mi z tymi plakatami?
-Jasne.-powiedziałam.-Kiedy mamy zacząć?
-Teraz. Pójdę do waszych nauczycieli i was zwolnię,ok?
Skinęłyśmy głowami śmiejąc się i udałyśmy się posłusznie za nauczycielką. To jest właśnie to co lubię. Idę do szkoły, ale nie ma mnie na lekcjach.. Czy to nie jest cudowne życie? Ominie mnie tyle fascynujących przedmiotów..oh, tak mi przykro. Czujecie to, prawda? Ciekawe tylko z ilu lekcji nas zwolni. Mam nadzieję, że ze wszystkich.
-Już jestem. -powiedziała.-Wszystko
załatwione, więc chodźmy.
Weszłyśmy razem z nauczycielką do jednej z
sal informatycznych i zajęłyśmy miejsca przy komputerach tak jak wcześniej
poprosiła. Na kilku monitorach był włączony program, na którym prawdopodobnie
tworzyli próbny plakat. Gdybym miała go ocenić, powiedziałabym, że do
najgorszych nie należy, aczkolwiek uważam, że jest zbyt ciemny. Plakat był
koloru ciemnego błękitu, ale na tyle by było widać czarne litery na nim. Na
górze, po środku był wielki napis : ,,Party Time, Party Night’’, a pod nim
krótki opis tego co będzie się działo. Wiecie.. dobra muzyka, konkurs na
królową i króla balu i nowość tegoroczna tzw. ,,Rozdanie Pawłów’’, które
polegało na tym, że każdemu z ostatniej klasy zostają przydzielone miana np.
najlepszy sportowiec, największa śmieszka/śmieszek, najbardziej stylowa/y dziewczyna/chłopak
itp. A na samym dole ponownie dużymi literami ,,Zapraszamy’’. Gdzieniegdzie
znajdowały się jeszcze gwiazdy, a na górze po lewej stronie księżyc. Szczerze
mówiąc już się nie mogę doczekać. Mam nadzieję, że to będzie wyjątkowa noc..z
wyjątkowymi ludźmi, jeśli wiecie co mam na myśli.-Skoro już zapoznałyście się z
plakatem, to na zapleczu są wszystkie te, które trzeba przywiesić.-podała nam
klucz, a sama zajęła się pisaniem jakiś dokumentów. Czeka nas szalony dzień…
Justin.
Odkąd odwiozłem Cass do szkoły minęło kilka
dni, w tym czasie moja mama poprosiła mnie bym pojechał z nią na zakupy, ponieważ
musiała sobie kupić jakąś sukienkę. Zastanawiacie się pewnie po co? Otóż moja najcudowniejsza
rodzicielka wybiera się na randkę. Tak, na randkę dobrze słyszycie. Czy jestem
szczęśliwy? Hm..w pewnym sensie tak, ponieważ wiem, że ona jest. Ale mimo wszystko
boję się o nią, bo nie chcę by się ponownie zawiodła na jakimś mężczyźnie.
Nie myślcie sobie, że jestem jakiś
nienormalny, ale żeby sprawdzić czy jest odpowiedni dla mojej mamy, odkąd ta
powiedziała mi, że na kimś jej zależy zacząłem go śledzić. Sprawdziłem też
gdzie mieszka, gdzie pracuje i jakie ma relacje z innymi ludźmi. Byłem nawet w
jego biurze, gdzie kilku jego pracowników opowiadało mi o nim i o dziwo, nie
powiedzieli niczego złego. Są dwie opcje.
Albo dlatego, że u niego pracują, albo dlatego, że naprawdę jest dobrym
człowiekiem. W każdym razie łudziłem się,
że jest porządku. Przez te kilka dni zdążyliśmy również odwiedzić małą Hallie.
Jej opiekunka, wraz z głównym dyrektorem oddziału zgodził się na to, byśmy ją
gdzieś zabrali. Wzięliśmy Jacoba i pojechaliśmy z nimi na plac zabaw, na lody
jak i do domu Cass, gdzie dzieciaki poznały Amandę-mamę Cassie, którą wręcz
pokochali, oczywiście z wzajemnością. Dodając, został mi jeszcze tylko jeden wyścig i w końcu Melanie będzie mogła wrócić do domu. Mam nadzieję, że uda mi się go wygrać i Sean nie zrobi nic głupiego. Odkąd dowiedziałem się, że mnie wystawił, stałem się bardziej ostrożny. Zdążyłem się z nim pokłócić kilka razy, dlatego boję się, że może zrobić coś, co nie będzie korzystne dla mnie.
Teraz stoję w sklepie wraz z kumplami,
którzy co chwilę wybuchają śmiechem. Dlaczego? Ponieważ żaden garnitur na mnie
nie pasuje. Nie rozumiem co to za wymysł
żeby iść na bal w garniaku. Gdybym to ja miał decydować to każdy mógłby przyjść
tak jak mu się podoba. W końcu nie każdy lubi oficjalne stroje, prawda?
-Bieber, chyba musisz troszkę
przytyć.-zaśmiał się Ryan.-Masz patyki, a nie nogi. Te spodnie ci wiszą, stary.
-Może dzięki temu zapoczątkuje nowy styl?
Wiesz, garniak z krokiem.-powiedziałem
opuszczając jeszcze niżej spodnie i udawałem, że przechodzę przez wybieg
jak model. Chłopaki wybuchnęli śmiechem, przez co cała uwaga została poświęcona
nam. Czułem na sobie wzrok każdego, kto był w tym sklepie.
Czy ludzie nie mają
ciekawszych rzeczy do roboty?
-Dobra koleś starczy, przebierz
się.-powiedział Chaz trzymając się za brzuch i próbując powstrzymać się od
śmiania.
Dziwicie się naszemu zachowaniu?
Cóż mogę
powiedzieć..to dla nas norma. Często zachowujemy się jak duże dzieci i nie ma w
tym nic dziwnego.
Wszedłem z powrotem do szatni i zdjąłem z
siebie za duży garnitur.
-W czymś mogę pomóc? –usłyszałem głos jakiejś
dziewczyny, skierowany pewnie do chłopaków. Otworzyłem drzwiczki i wyszedłem.
Przede mną stała wysoka blondynka z pięknym, promienistym uśmiechem. Na oko
miała może ze 30 lat. Wystawiła ku mnie rękę i przedstawiła się. Tą samą czynność
powtórzyła z Ryanem, Chazem, Joshem i Chrisem. –To czego potrzebujesz? –zapytała
zwracając się ku mnie.
-Jak widzisz garnituru.-powiedziałem
wskazując na strój, który miałem w ręku.
-No tak. -zachichotała.-Coś wymyślimy. Jaki
masz rozmiar?
-Najmniejszy z możliwych.-zaśmiał się Josh.
Spiorunowałem go wzrokiem i kopnąłem lekko w tyłek każąc mu się zamknąć.
Oczywiście wszyscy zaczęli się śmiać, a ja nie wiedziałem co zrobić. Okej, może
byłem chudy, no ale żeby aż tak? Dużo ćwiczę, mam zajebisty sześciopak,
szerokie barki co więcej potrzeba? Są spodnie, które na mnie pasują, więc nie
rozumiem co mają do moich nóg. Nie moja wina, że nie ma na mnie spodni od
garnituru, prawda?
-Zaraz coś przyniosę.-powiedziała i ruszyła
na zaplecze. Staliśmy rozmawiając dopóki dziewczyna nie wróciła. W ręku
trzymała tylko spodnie.
-Przymierz te.-powiedziała podając mi je do ręki. Wziąłem je i po raz kolejny wszedłem do przymierzalni. Po chwili
wyszedłem by się im pokazać. Patrzyli na mnie takim wzrokiem, jakby nie
wierzyli, że cokolwiek może na mnie pasować, a jednak..
-Bierzemy.-powiedział Chris.I tak oto kupiliśmy spodnie od garnituru. Przymierzyłem jeszcze kilka marynarek, aż w końcu znalazłem ta idealną po czym zadowoleni opuściliśmy sklep. Drobna rada na przyszłość, nigdy nie kupujcie takich rzeczy na ostatnią chwilę. Trzeba być mną by kupować garnitur dzień przed balem.
Cassie
-I jak?-zapytałam stojąc przed mamą. Miałam ubraną sukienkę, w której jutro idę na bal, szpilki oraz delikatny makijaż. Nie chcę się jutro malować zbyt mocno. Chcę wyglądać naturalnie i czuć się wyjątkowo. Mam nadzieję, że ten wieczór zapamiętam do końca życia...
-Kochanie..-przerwała wpatrując się we mnie przez chwilę po czym prędko wstała i mocno mnie do siebie przytuliła.-Jesteś taka piękna.-dodała cicho.-Justin oszaleje na twoim punkcie.
---------------------------------------------------------------------------------------------------
Elooo,
wiem, że rozdział nie jest zbyt ciekawy, ale chciałam przedstawić ich przygotowania do balu. W kolejnym będzie hmm...napięcie. :):)
I cóż...zbliżamy się do końca...
Do następnego :)
Jeśli są jakieś błędy to przepraszam.
cuowny jak z reszta wszytkie
OdpowiedzUsuńtak bardzo cudowny omfg @Swag_on_Bieebs
OdpowiedzUsuńKocham <3
OdpowiedzUsuńtak bardzo uroczy
OdpowiedzUsuńCO JAK DO KOŃCA?
OdpowiedzUsuńA ROZDZIAŁ ŚWIETNY ;)
kocham to ff <3 co? ja nie chce końca :(
OdpowiedzUsuńomg oni są idealni*.* świetny♥
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział <3
OdpowiedzUsuńPiszą koniec masz na myśli koniec opowiadania?
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału to świetny i już czekam na kolejny
Jezuuu boski :**** kocham ten twój blog <3333333 nie moge sie doczekac nn :)
OdpowiedzUsuń:) fajny
OdpowiedzUsuńja nie chce konca bloga nieeee.... nie rob nam tego :'(<3<3<3:-V
OdpowiedzUsuń