czwartek, 8 maja 2014

Rozdział 42

Cassie.

-Więc...opatrzę ci to, a ty powiesz mi co się stało?-zapytałam niepewnie, a on zaśmiał się całując moje czoło. Poczułam coś i spojrzałam w lusterko w samochodzie.
-Musimy to opatrzeć, bo wciąż leci ci krew z warg.-powiedziałam ścierając jego krew ze swojego czoła. Uśmiechnął się lekko i wyszedł z samochodu, okrążając je, by otworzyć mi drzwi. Wyszłam z jego pomocą i zaczęłam szukać kluczy w kieszeni.
-Możesz już zacząć.-powiedziałam.-Co się stało?
-Ohh.-westchnął głośno i wszedł do domu, kiedy drzwi się otworzyły, uprzednio przepuszczając mnie pierwszą jak na gentelmana przystało.
Zamknęłam za nami i od razu skierowałam się za chłopakiem do kuchni. Wyjął szklankę z szuflady i nalał sobie do niej soku. Czuł się jak u siebie w domu i wcale nie miałam mu tego za złe. Cieszyłam się z tego, bo...czy to nie oznacza, że dobrze się tu czuje? - Powiem ci wszystko, ale najpierw zabaw się w pielęgniarkę, okej? - miał rację, najpierw powinnam zadbać o to, by nie dostał żadnego zakażenia.

Podeszłam do jednej z szafek w  kuchni, w której znajdowała się apteczka, ale nie mogłam jej dosięgnąć. Przeklęłam w myślach swój wzrost, po czym odwróciłam się by wziąć krzesło, ale właśnie wtedy Justin zaczął się śmiać. Zdezorientowana jego zachowaniem spojrzałam na niego, a on tak po prostu podszedł i lekko, tyłem do mnie ukucnął. - Wskakuj. - powiedział powstrzymując chichot. Zmroziłam go wzrokiem przez co nie wytrzymał i ponownie zaczął się śmiać.

Nie zrozumcie mnie źle..uwielbiam, kiedy się śmieje i  uwierzcie mi kiedy mówię, że to jest zaraźliwe, bo kiedy patrzysz na to jak jego oczy święcą ze szczęścia i słyszysz tą melodie jego słodkiego śmiechu..to wiesz, że sprawiłaś, że jest szczęśliwy, ale teraz...śmieje się właśnie ze mnie, dlatego też ja nie zamierzam tego robić. Bo niby czemu miałabym śmiać się ze swojego wzrostu? Uważam, że mogłabym być odrobinkę wyższa, no ale cóż...
-Zamknij się Bieber. - warknęłam na niego i usiadłam mu na ramionach. Chłopak od razu wstał już z w miarę poważną miną, dzięki czemu ja mogłam dostać to czego właśnie potrzebowałam. - Mam. - mruknęłam. - Teraz mnie postaw.
-A co jeśli nie chcę? - zaczął się droczyć.
 Czy wspominałam już jak czasami jest wkurzający? No bo spójrzcie; kto normalny mając rozwaloną wargę, nos i łuk brwiowy chce się droczyć ze swoją dziewczyną zamiast usiąść spokojnie na tyłku i czekać, aż ta jego dziewczyna opatrzy mu rany.

 Czyż on nie jest dziwny?

- Przestań robić z siebie debila i daj mi zejść na ziemie. - krzyknęłam na niego.
W tym samym momencie drzwi wejściowe się otworzyły, a w nich stanęła moja mama.
-Matko Boska, co ci się stało? - zapytała przerażona. Justin od razu posłusznie ukucnął, tak bym mogła zejść po czym machnął tylko lekceważąco ręką, jakby to było nic.
Naprawdę czasami nie rozumiem tego człowieka. - Co ty chcesz przez to powiedzieć chłopcze? Widziałeś jak wyglądasz? Kto ci to zrobił? Dzwoniłeś już na policje? Tego nie można tak zostawić. Powinni ponieść konsekwencję. - mówiła oglądając twarz Justina, a on tylko uśmiechał się jak głupi.
-To naprawdę nic takiego. - powiedział odciągając ręce mojej rodzicielki od jego twarzy. - Nic mi nie będzie.
- Musimy wyczyścić twoje rany, by nie wdarło się zakażenie. - westchnęła. - Cassie tobie nic nie jest?
- A widzisz by mi coś było? - pokręciła przecząco głową po czym wzięła apteczkę i kazała Justinowi usiąść na krześle. Zrobił to co mówiła i czekał na dalszą instrukcję. - Wiesz, że mogę to zrobić sama, prawda?
- W porządku. - powiedziała oddając mi apteczkę i siadając obok. Spojrzałam na nią jakby próbując przekazać, że powinna sobie stąd pójść, ale mnie zignorowała.
- Jeśli masz zamiar tu siedzieć to sama go opatruj. Nie chce żebyś patrzyła na każdy mój ruch. - warknęłam ponownie oddając jej apteczkę i udałam się w stronę swojego pokoju. W oddali usłyszałam jeszcze tylko Justina wołającego mnie i moją mamę, która mówiła mu, że zaraz do mnie przyjdzie, ale najpierw zrobi to co powinna.
Nie wiem czy akurat ona jest osobą, która go powinna opatrywać, ale nie będę w to wnikać. Skoro tak bardzo jej na tym zależało, to proszę bardzo, teraz ma okazję. Nie rozumiem tylko dlaczego..
Chciała sprawdzić jak poradziłaby sobie w takiej sytuacji?
Czy może chciała podotykać Justina twarzy...

CO JA WYGADUJE.
CZY JA NAPRAWDĘ O TYM POMYŚLAŁAM?
CZY JESTEM ZAZDROSNA O WŁASNĄ MATKĘ?

STOP.

- Mogę? - zapytał Justin stojąc w drzwiach. Skinęłam głową wygodniej siadając na łóżku. Chwilkę później chłopak dołączył do mnie. Spojrzałam w jego oczy, w których kryło się trochę rozbawienia, ale i trochę żalu. Nie byłam pewna o co mu chodzi, ale nie wiedziałam jak zacząć temat, więc po prostu zostawiłam to z myślą, że sam powie o co chodzi. - Nie gniewaj się na swoją mamę. - powiedział cicho łapiąc mnie za ręce i splatając nasze palce. Automatycznie mój wzrok powędrował na nie i w duchu szeroko się uśmiechałam.
- Dobrze sobie poradziła. - skomentowałam.
- Wiesz dlaczego twoja mama tak postąpiła? - zapytał, ale nie czekał na moją odpowiedź. - Chciała zobaczyć jak to jest mieć dziecko, które nie jest zbyt dobrym wzorem do naśladowania i pakuje się zawsze w niebezpieczeństwo. Prawiła mi kazanie jakby naprawdę była moją mamą. - mówił, a ja schowałam twarz w dłonie z zażenowania. Co on sobie teraz pomyśli? Psychiczna rodzinka... - Hej, Cass przecież nic się nie stało. - zaśmiał się. - Tobie nigdy nie musiała tłumaczyć co jest złe, a co dobre. Nie musiała ci mówić, że powinnaś trzymać się od kłopotów z daleka, bo nigdy w tak owych nie byłaś. Chciała tylko zobaczyć jak to jest, więc nie gniewaj się na nią. Gdybyś należała do tych hmm...niegrzecznych to też pewnie by cię to nie ominęło.
- Potrafię być niegrzeczna. - sprzeciwiłam się krzyżując ręce na klatce piersiowej.
- Oh, z pewnością potrafisz. - zaśmiał się całując moje usta i napierając na mnie swoim ciałem przez co upadliśmy na łóżko.
- Ugh, jesteś taki dziwny. - powiedziałam przez śmiech. Ułożyłam dłoń na jego policzku i bacznie go obserwowałam. Na łuku brwiowym miał teraz plaster, z nosa nie leciała mu już krew, a jego wargi były lekko opuchnięte, ale nie tak bardzo jak wcześniej. Był piękny, mimo wszystko i...cały mój.
- Justin.. - zaczęłam cicho.
- Powinienem ci wyjaśnić, hmm? - zaśmiał się bez humoru po czym usiadł wygodnie na łóżku. Zrobiłam to samo przyglądając mu się i czekając aż zacznie mówić.


FLASHBACK

Justin.

- Gratuluje stary, wygrałeś. - krzyknął Sean, by zagłuszyć wiwaty i klepnął mnie przyjacielsko po plecach. Uśmiechnąłem się szeroko wiedząc, że jeden wyścig mam już za sobą i ruszyłem w stronę swojego auta. Ludzie otoczyli go i ponownie gratulowali. Otworzyłem drzwi i już miałem wsiadać, ale ktoś gwałtownie złapał mnie za koszulkę i odwrócił w swoją stronę wymierzając mi pięść prostu w twarz. Syknąłem z bólu i przetarłem usta dłonią czując metaliczny smak.
- Co do chuja? - warknąłem wkurzony.
Koleś, który właśnie ze mną przegrał stał przede mną ze złowrogą miną. Okej, rozumiem, że mógłby się wkurzyć, że go pokonałem, no ale żeby aż tak? Cholera, przecież to wyścigi, każdy ma prawo wygrać, nie tylko on.
- Przez ciebie straciłem tą mała dziwkę. - krzyczał. Pokręciłem głową nie bardzo rozumiejąc jego słowa. Jaką okazję i jaką, kurwa dziwkę? Nim zdążyłem pomyśleć jego pięść ponownie zderzyła się z moją twarzą. Tym razem mocno wkurzony oddałem mu, a ludzie po prostu kibicowali. Raz wykrzykiwali moje imię, a raz jego. Nikt nie zwracał uwagi na to, że okładaliśmy się pięściami, dopóki do kółka, wokół którego byli zebrani ludzie nie wkroczył Sean. Szybkim krokiem podszedł do nas i próbował rozdzielić. Na początku szło mu bardzo opornie, ale w końcu z braku sił poddaliśmy się i oddaliliśmy lekko od siebie ciężko dysząc.
- Co to kurwa miało być? - wrzasnął na nas.
- Co to miało być? - prychnął mój nowy 'wróg'. - Wygrał. - powiedział z jadem w głosie. - Co znaczy, że jeśli wygra kolejne wyścigi to oddasz mu tą dziwkę.
- Trzeba było się postarać. - uśmiechnął się zwycięsko Sean. - Umowa to umowa.
- O czym wy pierdolicie? - podszedłem do Seana, który wciąż głupkowato się uśmiechał i stanąłem z nim twarzą w twarz jeszcze bardziej wkurzony, o ile było to możliwe.
- Rozejść się. - krzyknął do tzw publiczności, która zaraz po jego słowach posłusznie rozeszła się i zajęła swoimi sprawami. - A teraz posłuchaj Bieber. - zwrócił się do mnie.
Kątem oka widziałem jak mój przeciwnik wyciera swoją twarz w szybie mojego auta. Palant. - Wierzyłem, w to że wygrasz i jak widać nie myliłem się. Wiem jak bardzo zależy ci na tym by odzyskać Melanie, ale spójrz..ty grałeś nie czysto, więc czemu ja miałbym tak po prostu ci ją oddać, hmm? Wnieśmy do naszego życia trochę ryzyka. - zaśmiał się ponuro klepiąc moje plecy.
- Obiecałeś mu, że jak przegram to on ją weźmie? - prychnąłem. - Mówiłeś, że to twój wróg i dlatego muszę z nim wygrać. On zrobi z niej dziwkę.
- To nie jest nic, czego ja już nie zrobiłem, więc nie masz się o co martwic, zresztą jesteś na wygranej pozycji. - powiedział lekceważąco. - Wygraj kolejne wyścigi, a Melanie będzie twoja, ale jeśli zawalisz choć jeden...już więcej jej nie zobaczysz. - szepnął i udał się do swojej grupki. Zacisnąłem pięści i podszedłem do swojego auta, przed którym wciąż stał ten idiota. Popchnąłem go tak, że mało brakowało, a by się przewrócił i otworzyłem drzwi samochodu, z piskiem opon odjeżdżając.

END FLASHBACK.


Cassie.

- To było do przewidzenia, że nie da ci tak po prostu spokoju. - powiedziałam smutnym głosem delikatnie muskając jego policzek. - Naprawdę współczuję tej Melanie. Zrobimy wszystko żeby ją uratować, prawda?
- Nie, Cass. Nie zrobimy. - powiedział. - Ja zrobię.
- Cokolwiek. W każdym razie..rozmawiałeś już z Jasonem?
- Tak. Wszystko mu już wytłumaczyłem. - powiedział kładąc się na łóżku i zamykając oczy jakby o czymś zawzięcie myślał. Położyłam się obok niego i przytuliłam do jego klatki piersiowej wsłuchując się w bicie jego serca. - Chodźmy spać, jest już późno.
- Wykąpiemy się razem? - zapytałam z uśmiechem.

----------------------------------------------------------------------------------------------

Do następnego misiaki. :)
Dziękuję, że wciąż jesteście i czytacie moje wypociny. xoxo







17 komentarzy:

  1. Biedny Justin :'(
    Świetny rozdział :)
    @AyeAyeeJustin

    OdpowiedzUsuń
  2. ♥♡♥♡♥♡♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział :) Czekam na nn <333

    OdpowiedzUsuń
  4. Czekam na nn super rozdział :) Oni są tacy słodcy <3
    http://new-life-fanfiction-jb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Kocham tego bloga <3 <3 <3 Zapraszam na mój :) http://everythingfromthebeginning.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. eh Justin plis niech mu się nic nie stanie :c rozdział świetny i ten gif na końcu jbsjcb♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Uwielbiam <3 czekam na nn :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Biedny justin :( rozdzial jak zawsze swietny :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Genialny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Uuu drama -.-

    OdpowiedzUsuń
  11. Boski rozdział :)
    @olusia5692

    OdpowiedzUsuń
  12. Ojej szkoda ze taki krótki :( ale i tak swietny!

    OdpowiedzUsuń