Cassie.
Przez ostatni tydzień wciąż chodziłam przygnębiona i wszystko dookoła olewałam. W szkole szło mi znacznie gorzej, bo nie mogłam się na niczym skupić. Moje myśli wciąż przepełnione były Justinem i rozmową, która odbyła się w szpitalu. Cały czas widziałam przed oczami jego wzrok, kiedy mówił, że mnie nie zdradził. Wielokrotnie zastanawiałam się, czy mówił prawdę, czy może nie..
Przez cały ten czas, Justin nieustannie próbował się ze mną skontaktować. Przychodził do mojego domu, przyjeżdżał pod szkołę, prosił Kate i chłopaków, by ze mną porozmawiali i przekonali, że nic nie zrobił, i że mnie kocha.
Czy wierzyłam?
Jakaś cząstka mnie chciała wierzyć, że nie jest temu winien, i że Sean zrobił to specjalnie, ale część mnie nie pozwalała na to. Nie chciałam być ponownie skrzywdzona, przez co odrzucałam wszelakie jego starania.
-Cassie, stój no.!-krzyknęła zdyszana Kate, biegnąc za mną. Odwróciłam się, by móc na nią spojrzeć i lekko uśmiechnęłam widząc ją tak zmęczoną.-Mówiłam, żebyś na mnie zaczekała.-powiedziała-Dlaczego sobie poszłaś?
-Przepraszam, chciałam tylko pomyśleć.
-Możesz pomyśleć na głos.-zaśmiała się obejmując mnie przyjacielsko ramieniem.
-Nie, ponieważ wtedy będziesz przekonywać mnie do niewinności Justina.-powiedziałam wystawiając ku niej palec wskazujący, na co dziewczyna wywróciła oczami.
-Wiesz, że to prawda, ale sama nie możesz się przed sobą do tego przyznać.-prychnęła,a ja milczałam. Może miała rację. Może mu wierzyłam.. Sama gubiłam się w swoich myślach.-Mogłabyś się przynajmniej z nim spotkać i raz jeszcze, spokojnie porozmawiać? Nie możesz go wciąż unikać, Cassie. On się stara.
-Przemyślę to, okej?-zapytałam.-A teraz proszę skończmy. Powiedz mi lepiej jak z tobą.-powiedziałam uśmiechając się lekko.
***
Siedziałam właśnie w pokoju i czytałam książkę, gdy rozległo się pukanie do drzwi. Podniosłam wzrok i zobaczyłam Justina stojącego w progu z kwiatami w dłoniach. Odłożyłam na bok książkę i usiadłam po turecku na łóżku.
-Mogę na chwilę?-zapytał ściszonym głosem.-Twoja mama mnie wpuściła.-Moja rodzicielka nie wiedziała co zaszło między nami. Powiedziałam jej,że się po prostu pokłóciliśmy, a ponieważ ona bardzo lubi Justina, to zawsze kiedy tylko miała okazję przekonywała mnie, że kłótnie w związku są potrzebne, i że każdemu się one zdarzają, tylko trzeba umieć wybaczać.
-Mogę na chwilę?-zapytał ściszonym głosem.-Twoja mama mnie wpuściła.-Moja rodzicielka nie wiedziała co zaszło między nami. Powiedziałam jej,że się po prostu pokłóciliśmy, a ponieważ ona bardzo lubi Justina, to zawsze kiedy tylko miała okazję przekonywała mnie, że kłótnie w związku są potrzebne, i że każdemu się one zdarzają, tylko trzeba umieć wybaczać.
-Wejdź.-powiedziałam.
Chłopak podszedł do mojego łóżka i usiadł na nim tyłem do mnie.
Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy. Żadne z nas nie wiedziało jak ma zacząć. Utwierdzałam się w przekonaniu, że jeśli on tu przyszedł to on powinien zacząć.
-To dla ciebie.-powiedział w końcu odwracając się do mnie i wręczając mi bukiet kwiatów.-Wiem, że to trochę banalne i po raz kolejny się kompromituję, ale..
-Nie musiałeś.-powiedziałam.-Nie chcę żadnych prezentów, Justin.
-Wiem, ale pomyślałem, że się ucieszysz. Lubisz kwiaty.-wzięłam je od niego i przyłożyłam do nosa, w celu powąchania. Były naprawdę piękne, ale nie jestem do kupienia.-Dziękuję, ale jak już mówiłam, nie musiałeś.
-Wiem, że mi już nie wybaczysz.-zaczął po chwili ciszy.-Ale wiesz, że jeśli mi na czymś zależy do staram się do ostatniej chwili. Wiesz, że udało mi się uratować Melanie od Seana?-zapytał, na co skinęłam lekko głową.
-Tak, słyszałam. Gratuluję.-powiedziałam.-Jak się trzyma?
-Tak, dzięki.-powiedział i spuścił głowę patrząc na swoje palce.-Teraz z nią już w porządku. jest z Jasonem, który ma nad nią nadzór 24 h na dobę.-zaśmiał się pod nosem.
Ponownie zapanowała cisza. Słychać było jedynie nasze oddechy. Nasza rozmowa się w ogóle nie kleiła., jakbyśmy byli dla siebie obcymi ludźmi.
-A ty?-zapytałam w końcu, by przerwać tą krępującą ciszę.-Jak ty się z tym czujesz? Jesteś bohaterem.-prychnął.
-Bohaterem? Jak mogę nazwać siebie bohaterem, skoro uratowałem Melanie, by stracić ciebie. Nigdy sobie tego nie wybaczę.-mruknął.
-Justin, nie myśl o tym w ten sposób.-od razu skarciłam siebie za zadanie mu najgłupszego pytania. To tak jakbym zapytała go ''jak się masz po naszym rozstaniu, mam nadzieję, że dobrze'', a doskonale wiedziałam, że tak nie było.
-Wiesz, że mi na tobie zależało i zawsze zależeć będzie, prawda?-zapytał patrząc mi w oczy. Odłożył kwiaty, gdzieś na łóżko i złapał za moje dłonie.
Nie wyrwałam ich. Nie chciałam.
Tęskniłam za jego dotykiem, za jego czułością. Czułam, że za chwilę nie wytrzymam. Miałam ochotę płakać. Łzy zbierały się w kącikach moich oczu, ale mrugnęłam kilka razy, by nie pozwolić im się ujawnić. Nie chciałam się rozkleić przy nim. Nie mogłam.-Wiesz to?-powtórzył pytanie, a ja wciąż milczałam.
Tak bardzo chciałam mu wierzyć. Chciałam wierzyć, że te jego starania nie były zwykłą ściemą, chciałam wierzyć, że mnie nie zdradził, ale...bałam się.
-Justin, proszę.-wyjęczałam.-Przestań.
-Wiem, że gdzieś tu.-podniósł nasze splecione dłonie i przyłożył do mojego serca.-wciąż jestem. I wiesz też, że ty jestem tu i zawsze tu będziesz.-tym razem przyłożył nasze dłonie do jego serca. Czułam jego bicie. Czułam jak się denerwuje i jak jest mu przykro.-Dzisiaj wyjeżdżam, Cass bo nie mogę żyć tu wiedząc, że jestem obok, a nie mogę cię mieć. Ale chcę żebyś pamiętała, że zawsze będę cię kochał, rozumiesz? Chcę żebyś to wiedziała.-powiedział i nim zdążyłam jakkolwiek zareagować, on przycisnął swoje usta do moich. Położył swoją rękę na moim policzku i pogłębił pocałunek. Przybliżył się do mnie jeszcze bardziej napierając na mnie swoim ciałem i objął moją talię. Po chwili oderwał się ciężko dysząc i gładził mój policzek. Jedna łza spłynęła po jego twarzy, a ja widząc to czym prędzej ją starłam. -Kocham Cię, Cass i przepraszam za wszystko.-powiedział. Pocałował raz jeszcze moje usta, po czym opuścił pokój zostawiając mnie samą.
Siedziałam w pokoju i nie wiedziałam co powinnam zrobić.
Pobiec za nim?
Powiedzieć, że go kocham?
Zatrzymać?
Miliony myśli przelatywały mi przez głowę.
Co ja wyprawiam?
Już nie trzymałam swoich uczuć. Wybuchnęłam płaczem, zaciągając się powietrzem.
Łzy spływały po moich policzkach strumieniami, a ja nie mogłam nad tym panować.
Justin wyjeżdża.
Już więcej go nie zobaczę.
Chłopak podszedł do mojego łóżka i usiadł na nim tyłem do mnie.
Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy. Żadne z nas nie wiedziało jak ma zacząć. Utwierdzałam się w przekonaniu, że jeśli on tu przyszedł to on powinien zacząć.
-To dla ciebie.-powiedział w końcu odwracając się do mnie i wręczając mi bukiet kwiatów.-Wiem, że to trochę banalne i po raz kolejny się kompromituję, ale..
-Nie musiałeś.-powiedziałam.-Nie chcę żadnych prezentów, Justin.
-Wiem, ale pomyślałem, że się ucieszysz. Lubisz kwiaty.-wzięłam je od niego i przyłożyłam do nosa, w celu powąchania. Były naprawdę piękne, ale nie jestem do kupienia.-Dziękuję, ale jak już mówiłam, nie musiałeś.
-Wiem, że mi już nie wybaczysz.-zaczął po chwili ciszy.-Ale wiesz, że jeśli mi na czymś zależy do staram się do ostatniej chwili. Wiesz, że udało mi się uratować Melanie od Seana?-zapytał, na co skinęłam lekko głową.
-Tak, słyszałam. Gratuluję.-powiedziałam.-Jak się trzyma?
-Tak, dzięki.-powiedział i spuścił głowę patrząc na swoje palce.-Teraz z nią już w porządku. jest z Jasonem, który ma nad nią nadzór 24 h na dobę.-zaśmiał się pod nosem.
Ponownie zapanowała cisza. Słychać było jedynie nasze oddechy. Nasza rozmowa się w ogóle nie kleiła., jakbyśmy byli dla siebie obcymi ludźmi.
-A ty?-zapytałam w końcu, by przerwać tą krępującą ciszę.-Jak ty się z tym czujesz? Jesteś bohaterem.-prychnął.
-Bohaterem? Jak mogę nazwać siebie bohaterem, skoro uratowałem Melanie, by stracić ciebie. Nigdy sobie tego nie wybaczę.-mruknął.
-Justin, nie myśl o tym w ten sposób.-od razu skarciłam siebie za zadanie mu najgłupszego pytania. To tak jakbym zapytała go ''jak się masz po naszym rozstaniu, mam nadzieję, że dobrze'', a doskonale wiedziałam, że tak nie było.
-Wiesz, że mi na tobie zależało i zawsze zależeć będzie, prawda?-zapytał patrząc mi w oczy. Odłożył kwiaty, gdzieś na łóżko i złapał za moje dłonie.
Nie wyrwałam ich. Nie chciałam.
Tęskniłam za jego dotykiem, za jego czułością. Czułam, że za chwilę nie wytrzymam. Miałam ochotę płakać. Łzy zbierały się w kącikach moich oczu, ale mrugnęłam kilka razy, by nie pozwolić im się ujawnić. Nie chciałam się rozkleić przy nim. Nie mogłam.-Wiesz to?-powtórzył pytanie, a ja wciąż milczałam.
Tak bardzo chciałam mu wierzyć. Chciałam wierzyć, że te jego starania nie były zwykłą ściemą, chciałam wierzyć, że mnie nie zdradził, ale...bałam się.
-Justin, proszę.-wyjęczałam.-Przestań.
-Wiem, że gdzieś tu.-podniósł nasze splecione dłonie i przyłożył do mojego serca.-wciąż jestem. I wiesz też, że ty jestem tu i zawsze tu będziesz.-tym razem przyłożył nasze dłonie do jego serca. Czułam jego bicie. Czułam jak się denerwuje i jak jest mu przykro.-Dzisiaj wyjeżdżam, Cass bo nie mogę żyć tu wiedząc, że jestem obok, a nie mogę cię mieć. Ale chcę żebyś pamiętała, że zawsze będę cię kochał, rozumiesz? Chcę żebyś to wiedziała.-powiedział i nim zdążyłam jakkolwiek zareagować, on przycisnął swoje usta do moich. Położył swoją rękę na moim policzku i pogłębił pocałunek. Przybliżył się do mnie jeszcze bardziej napierając na mnie swoim ciałem i objął moją talię. Po chwili oderwał się ciężko dysząc i gładził mój policzek. Jedna łza spłynęła po jego twarzy, a ja widząc to czym prędzej ją starłam. -Kocham Cię, Cass i przepraszam za wszystko.-powiedział. Pocałował raz jeszcze moje usta, po czym opuścił pokój zostawiając mnie samą.
Siedziałam w pokoju i nie wiedziałam co powinnam zrobić.
Pobiec za nim?
Powiedzieć, że go kocham?
Zatrzymać?
Miliony myśli przelatywały mi przez głowę.
Co ja wyprawiam?
Już nie trzymałam swoich uczuć. Wybuchnęłam płaczem, zaciągając się powietrzem.
Łzy spływały po moich policzkach strumieniami, a ja nie mogłam nad tym panować.
Justin wyjeżdża.
Już więcej go nie zobaczę.
Nie myśląc dłużej, sięgnęłam po swój telefon i wybrałam numer do Kate.
-No co jest?-zapytała, a ja zamiast powiedzieć o co chodzi, jeszcze bardziej, o ile się dało zaczęłam szlochać.-Ej, Cassie co się dzieje? Czemu płaczesz?
-Ju-Ju-Justin.-jąkałam.
-Cassie, co z Justinem? Co się stało?-pytała spanikowana.-Oddychaj, dobrze? Spokojnie bierz oddechy, a ja zaraz będę u ciebie, ok? Proszę, oddychaj, już jadę.-powiedziała i rozłączyła się.
***
-jejku, Cassie, co się stało?-do pokoju wpadła Kate i Chris, którzy od razu podeszli do mojego łózka, na którym leżałam zwinięta w kłębek i płakałam. Kate usiadła obok mnie i głaskała moje włosy, szepcząc bym się uspokoiła.
Cassie.-zaczął spokojnie Chris.-Gdzie jest Justin?
-O-on wyje-wyjechał.
-Jak to wyjechał? Dokąd?-dopytywała się Kate, a ja tylko wzruszyłam ramionami z bezradności.
Mogłam go zapytać, mogłam przekonać go by został, by mnie nie opuszczał, mogłam wszystko naprawić, a zamiast tego pozwoliłam mu odejść... na zawsze.
-Zaraz wrócę.-powiedział Chris i opuścił mój pokój, a Kate siedziała i przytulała mnie do swojego boku szepcząc, że wszystko będzie dobrze, ale ja wiedziałam, że nie będzie. Wiedziałam, że teraz moje życie będzie zupełnie inne...puste.
-Justin jest na lotnisku.-powiedział.-więc jeśli chcesz...-nie pozwoliłam mu dokończyć, ponieważ szybko zerwałam się z łóżka i udałam się do drzwi wybiegając z pokoju. Nie dbałam o to, że jestem cała rozmazana. Jedyne czego teraz potrzebowałam, to pewność, że uda mi się zdążyć zanim odleci i przekonać go, by ze mną został.
-Dalej.-krzyknęłam stojąc przy aucie Chrisa.
Jak tylko podeszli, a chłopak otworzył drzwi weszłam do środka i zapięłam pas.
Podczas drogi cały czas krzyczałam, by się pośpieszył i nie zwracał uwagi na światła i inne auta, bo przez to możemy nie zdążyć.
-Okej, okej spokojnie.-powiedziała Kate.-Już jesteśmy, pani niecierpliwa.-zaśmiała się.
-Ciekawe czy ty byłabyś cierpliwa, gdybyś była na moim miejscu, a Chris chciałby wyjechać.-odgryzłam się.
-Wyluzuj już i idź do niego.-powiedział Chris. Otworzyłam drzwi i jak najszybciej wbiegłam do budynku pełnego ludzi. Jak ja go teraz znajdę.-pomyślałam. Rozglądałam się wokoło, aż w końcu spojrzałam na tablicę odlotów i przylotów. Zmierzyłam ją wzrokiem, dopiero po chwili uświadamiając sobie, że przecież nie wiem nawet, gdzie on leci.
-Kurwa.-warknęłam tupiąc nogą.-Gdzie ty jesteś?-szepnęłam cicho tracąc już nadzieje, że kiedykolwiek go jeszcze zobaczę.
-Tu.-powiedział.
Rozpoznałam ten głos.
To był on.
Odwróciłam się szybko i nie patrząc na innych, podbiegłam do niego i rzuciłam mu się w ramiona. Przytulał mnie do siebie na środku lotniska , jakby nikogo poza nami tam nie było. Czułam jak jego koszulka robi się wilgotna od moich łez, ale widać było, że Justinowi to nie przeszkadzało.
-Nie płacz już. Jestem tu, Caas.-mówił pocieszająco gładząc moje plecy.
-Zostań ze mną, proszę.-mamrotałam w jego tors.-Nie zostawiaj mnie. Przepraszam, Justin, proszę nie zostawiaj mnie.-mówiłam jak zdesperowana, chcąc by został i był ze mną już zawsze.
Objął mnie szczelniej swoimi ramionami i pocałował czubek mojej głowy.
-Nie zostawię cię, Cass.-powiedział.-Jestem tu i będę dopóki nie przestaniesz mnie kochać.-odsunął mnie lekko od siebie, złapał moją twarz w dłonie i pocałował. Czułam, że przekazuje mi wszystkie swoje emocje, które dotychczas nim targały. Czułam jego miłość.
-Gdzie masz swoje walizki?-zapytałam, kiedy się od siebie oderwaliśmy. Justin podrapał się nerwowo po karku, a ja skrzyżowałam ręce na piersiach wyczekując aż mi się wytłumaczy.
Jak tylko podeszli, a chłopak otworzył drzwi weszłam do środka i zapięłam pas.
Podczas drogi cały czas krzyczałam, by się pośpieszył i nie zwracał uwagi na światła i inne auta, bo przez to możemy nie zdążyć.
-Okej, okej spokojnie.-powiedziała Kate.-Już jesteśmy, pani niecierpliwa.-zaśmiała się.
-Ciekawe czy ty byłabyś cierpliwa, gdybyś była na moim miejscu, a Chris chciałby wyjechać.-odgryzłam się.
-Wyluzuj już i idź do niego.-powiedział Chris. Otworzyłam drzwi i jak najszybciej wbiegłam do budynku pełnego ludzi. Jak ja go teraz znajdę.-pomyślałam. Rozglądałam się wokoło, aż w końcu spojrzałam na tablicę odlotów i przylotów. Zmierzyłam ją wzrokiem, dopiero po chwili uświadamiając sobie, że przecież nie wiem nawet, gdzie on leci.
-Kurwa.-warknęłam tupiąc nogą.-Gdzie ty jesteś?-szepnęłam cicho tracąc już nadzieje, że kiedykolwiek go jeszcze zobaczę.
-Tu.-powiedział.
Rozpoznałam ten głos.
To był on.
Odwróciłam się szybko i nie patrząc na innych, podbiegłam do niego i rzuciłam mu się w ramiona. Przytulał mnie do siebie na środku lotniska , jakby nikogo poza nami tam nie było. Czułam jak jego koszulka robi się wilgotna od moich łez, ale widać było, że Justinowi to nie przeszkadzało.
-Nie płacz już. Jestem tu, Caas.-mówił pocieszająco gładząc moje plecy.
-Zostań ze mną, proszę.-mamrotałam w jego tors.-Nie zostawiaj mnie. Przepraszam, Justin, proszę nie zostawiaj mnie.-mówiłam jak zdesperowana, chcąc by został i był ze mną już zawsze.
Objął mnie szczelniej swoimi ramionami i pocałował czubek mojej głowy.
-Nie zostawię cię, Cass.-powiedział.-Jestem tu i będę dopóki nie przestaniesz mnie kochać.-odsunął mnie lekko od siebie, złapał moją twarz w dłonie i pocałował. Czułam, że przekazuje mi wszystkie swoje emocje, które dotychczas nim targały. Czułam jego miłość.
-Gdzie masz swoje walizki?-zapytałam, kiedy się od siebie oderwaliśmy. Justin podrapał się nerwowo po karku, a ja skrzyżowałam ręce na piersiach wyczekując aż mi się wytłumaczy.
-Obiecasz, że nie będziesz zła?-zapytał cicho.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------
-------------------------------------------------------------------------------------------------------
tararararra, dobry wieczór :)
----------->Co myślicie o rozdziale?
-----------> Czy Justin dobrze postąpił?
---------->Czemu Justin nie ma walizek?
----------> Jak zareaguje Cass po tym, jak jej opowie co planował?
+ prawdopodobnie kolejny to epilog,
chyba że uda mi się stworzyć z tego rozdział, zobaczymy.
Do następnego :)
#love