czwartek, 24 kwietnia 2014

Rozdział 39

Justin.


Jadąc do domu Chaza ciągle rozmyślałem o słowach Seana. Co jeśli kłamie? Co jeśli chciał mnie sprawdzić i tak naprawdę zacznie się mścić? Nie wierzę, że tak po prostu za wygranie kilku wyścigów wypuści Melanie. Fakt, faktem dostanie za to sporo kasy, ale z tego co mówił mi Jason, to Sean i jego ekipa są bardzo mściwi i lepiej z nimi nie zaczynać, więc czemu miałby mnie oszczędzić? W końcu go chciałem wykorzystać, nie? Coś jest nie tak. Wiem to, ale muszę się teraz skupić na tym, by Cass nie zauważyła, że o czymś zawzięcie myślę.

Wysiadłem z auta i ruszyłem w stronę domu. Już przy wejściu słychać było głośne śmiechy i krzyki.
Banda debili.-pomyślałem i sam zacząłem się śmiać pod nosem. Wszedłem do salonu, gdzie wszyscy siedzieli i zająłem miejsce obok Cass przytulając ją do siebie. Z początku trochę się opierała, ale w końcu odpuściła. Zdziwiło mnie jej zachowanie, ale chwilowo nie chciałem o tym myśleć. Potrzebowałem relaksu, więc pochyliłem się do stolika przed nami i chwyciłem butelkę piwa. Poczułem zimną, delikatną dłoń na moim ramieniu, więc się odwróciłem i spotkałem się z pięknymi tęczówkami mojej dziewczyny.
-Jesteś samochodem, pamiętasz?-wzruszyłem ramionami na jej uwagę i otworzyłem butelkę, a obrażona Cass podkuliła nogi na kanapie i oparła swoją głowę o kolana tępo wpatrując się w ekran telewizora. Wziąłem dużego łyka alkoholu, wytarłem usta dłonią i chwyciłem dłoń Cass, którą zaraz strzepnęła nawet na mnie nie patrząc.
-Co się stało?-zapytałem cicho przysuwając się jeszcze bliżej dziewczyny, ale ta milczała.-Porozmawiaj ze mną Cass.-chwyciłem jej rękę, którą ponownie chciała wyrwać, ale nie miała siły. Po wielu próbach w końcu na mnie wściekle spojrzała.
-Puść mnie, Justin.
-Jak ze mną porozmawiasz.-powiedziałem pewnie biorąc kolejny łyk piwa, po czym odstawiłem butelkę na stolik i wstałem.-Chodź ze mną Cass.
-Możecie gadać trochę ciszej, bo nie mogę skupić się na obczajaniu Megan Fox?-warknął Chaz. Zmierzyłem go wzrokiem i bez czekania na jakąkolwiek reakcję Cass po prostu podniosłem ją z kanapy przerzucając ją sobie przez ramię na co pisnęła, a reszta się zaśmiała. Ruszyłem po schodach od czasu do czasu klepiąc jej tyłek, przez co jeszcze bardziej się wkurzała aż w końcu dotarliśmy do pokoju, gdzie postawiłem ją na podłodze.
-Teraz powiedz mi o co chodzi.
-O nic.-warknęła zirytowana.-Rób sobie co chcesz.-dodała, a ja cicho się zaśmiałem. Wzięła poduszkę z łóżka i rzuciła ją we mnie.
-Ał, kochanie to bolało.-zaśmiałem się.
-Nie mów tak do mnie.
-Słucham? Nie mogę mówić do ciebie kochanie?-zapytałem upewniając się czy dobrze zrozumiałem jej słowa. Cholera, co z nią. Nigdy nie miała problemów z tym jak ją nazywałem, a teraz nagle jej to nie pasuję?
-Tak. Mogę już iść?
-Cholera Cassie, niby czemu mam tak do ciebie nie mówić? Co ci się stało? Przed wyjazdem było okej, a teraz strzelasz jakieś głupie fochy.-warknąłem. Podszedłem do niej, a ona się odsunęła. Cudownie, jeszcze mi się zbliżać nie pozwala.-Powiedz mi o co ci kurwa chodzi.-krzyknąłem wściekły, przez co Cass nie świadoma tego lekko podskoczyła. Zamknąłem oczy, by się uspokoić i głośno oddychałem. Kiedy je otworzyłem Cass już nie było w pokoju. Przekląłem pod nosem i szybkim krokiem zszedłem na dół, gdzie usłyszałem jej cichutki głosik.
-Kate odwieziesz mnie?-dziewczyna spojrzała na nią zdezorientowana, ale przytaknęła biorąc od Chrisa kluczyki do auta, po czym wstała i obie ruszyły do wyjścia. Podbiegłem do nich i chwyciłem Cass za rękę powodując tym jej obrót.
-Ja cię odwiozę.-powiedziałem, ale Cass pokiwała przecząco głową.
-Piłeś, a Kate nie. Dobranoc.-a potem wyszły zostawiając mnie w osłupieniu i zdezorientowaniu. Co się właśnie wydarzyło?

Cassie.


Do mojego domu jechałyśmy w całkowitej ciszy. Ani ja ani Kate nie rozpoczęłyśmy żadnej rozmowy. Ja tego nie chciałam, a Kate pewnie nie wiedziała co ma powiedzieć. W końcu kto normalny wybiega z pokoju, w którym było się ze swoim chłopakiem ciężko dysząc i od razu prosząc o podwózkę? Wydaje mi się, że musiało wyglądać to co najmniej dziwnie, ale nie chciałam do tego wracać. Może zachowałam się jak dziecko i nie powinnam w ten sposób reagować, ale..zabolało mnie to. Chłopaki pytali mnie gdzie pojechał Justin, a ja? Ja nie potrafiłam im na to odpowiedzieć, bo sama nie wiedziałam. Nie powiedział mi. Nie powiedział mi nic, a mnie to ciekawiło. Ryan powiedział, że kilka razy znikał już tak podczas ich spotkań mówiąc, że musi coś załatwić. Teraz też to było jego wymówką. Ale co miał załatwiać? Co było tak ważnego, że nie mógł nikomu o tym powiedzieć?
 Jestem dziewczyną, więc oczywiste było to, że w głowie od razu pojawią mi się czarne myśli, prawda? Bałam się. Bałam się, że wrócił do starych nawyków i..po prostu do kogoś pojechał. Wiem, że powinnam mu ufać, ale to naprawdę stało się dla mnie podejrzane. Albo kiedy sugerowałam mu, by nie pił? Olał mnie. Wzruszył ramionami jakby nie obchodziło go nic na świecie, a już tym bardziej ja. Tylko co zrobiłam? Jeszcze kilka godzin temu prawił mi komplementy, sprawił, że poczułam się wyjątkowa, kiedy wymyślił to całe zaproszenie na bal, potem rozmowa na dachu, powiedział...powiedział, że mnie kocha.
-Jesteśmy.-z zamyśleń wyrwał mnie głos przyjaciółki. Uśmiechnęłam się do niej blado i chwyciłam klamkę, by otworzyć drzwi.-Cassie, o co chodzi?
-Wytłumaczę ci innym razem. Dobranoc.-ucałowałam jej polik i wyszłam od razu kierując się do swojego pokoju. Miałam dość dzisiejszego dnia, a jutro czeka mnie jeszcze męka w szkole.


Justin.


-Dobra, a teraz powiedz nam co to kurwa było, huh?-krzyknął zły Chris.
-Nie wiem.-mruknąłem przeczesując włosy ręką i ciągnąc lekko za końcówki w frustracji.
-Jak to kurwa nie wiesz?-włączył się Ryan.-Przyleciała tu tak szybko jak tylko umiała i od razu chciała wracać. Co ty jej zrobiłeś?
-Nie wiem, okej? Nic z tego nie rozumiem. Jeszcze jakiś czas temu było wszystko dobrze, a jak wróciłem to nagle nie mogłem jej ani dotknąć, ani nic powiedzieć, bo nie chciała ze mną gadać.
-Zastanawiałeś się może dlaczego?-prychnął pod nosem Chaz.-Gdzie pojechałeś?
-Co to ma kurwa do rzeczy?
-To, że pomyślała, że pojechałeś do kogoś, by się pieprzyć.-krzyknął Josh.
 Czy mi się wydaję, czy oni wszyscy naprawdę są przeciwko mnie?
-Po jaką cholerę miałbym szukać jakieś laski do pieprzenia jak mam dziewczynę? Nie zamierzam jej zdradzać.-krzyknąłem wściekły uderzając pięścią w ścianę.
-Chwila.-przerwał Chaz.-Czy ty chcesz przez to powiedzieć, że kochałeś się z Cass?-nagle wszyscy zamilkli, a ja pierwszy raz w życiu nie wiedziałem co powiedzieć. Zawsze opowiadałem im dokładnie co dana laska potrafi i jak dobra jest, ale teraz.. teraz nie chciałem im tego zdradzać. Nie chciałem mówić czy było ostro, brutalnie czy delikatnie i spokojnie. Nie to się dla mnie liczyło. W chwili, kiedy się kochaliśmy byłem w innym świecie. W świecie miłości i pożądania.
-To było..-przerwałem na chwilę szukając odpowiednich określeń.-pełne uczucia i namiętności.
-Jesteś w niej totalnie zatracony.-zaśmiał się Josh.
-Jeśli do jutra się z nią nie pogodzisz, obiecuję, że własnoręcznie cię wykastruję, rozumiesz?-krzyknął Chaz podchodząc do mnie i lekko uderzając.-Masz się z nią pogodzić.



***

Rano obudził mnie hałas dochodzący z dołu. Spojrzałem na wyświetlacz telefonu, by sprawdzić godzinę i jęknąłem gdy się okazało, że jest dopiero 6.30. Przeciągnąłem się na łóżku i czym prędzej wstałem, bo czekał mnie długi dzień. Skierowałem się do łazienki, by się odświeżyć, a potem zszedłem na dół, gdzie czekało na mnie pyszne śniadanie.
-Jednak dobrze mieć kobietę w domu.-zachichotałem, a chłopaki razem ze mną. Jedynie Kate, która właśnie skończyła robić naleśniki spiorunowała mnie wzrokiem, a ja chcąc przekazać jej, że się poddaje podniosłem ręce.
-Dobra zwijamy się. Szkoła czeka.-jęknął Ryan.
-Jedziemy dwoma autami?-zapytał Chris, a ja skinąłem popijając kakao.
-Zmieścicie się w jednym, ja pojadę swoim, bo muszę jeszcze coś załatwić.-pokręcili tylko głową, nie komentując, więc wszyscy udaliśmy się w swoją stronę. Oni do szkoły, a ja do Seana, a potem na wyścig w celu odzyskania Melanie..


Cassie.



Czekałam przed szkołą na Kate bawiąc się telefonem. Myślałam, że może Justin coś przemyślał i napisze chociaż głupiego sms'a, ale jak się domyślacie nic takiego się nie stało. Zrezygnowana westchnęłam i schowałam telefon do kieszeni, kiedy zobaczyłam nadjeżdżające auto Chrisa. Szłam w ich stronę lekko się uśmiechając. Kate pożegnała się z chłopakami i podbiegła, by mnie przytulić. Obie pomachałyśmy im na odchodne po czym zniknęli nam z pola widzenia.
-Gotowa?-zapytała łapiąc mnie pod rękę i kierując w stronę wejścia do szkoły.
-Jak zawsze.
-Mamy jeszcze jakieś 15 min do lekcji.-powiedziała zatrzymując się przy szafkach i chowając plecak.
-Myślisz, że Justin mnie zdradza?-zapytałam cicho.
-Tik-tak-Tik-tak, a nie mówiłem?-zaśmiał się Lucas wyłaniając się z kąta.-Oj, biedactwo. Mówiłem ci, że tak będzie.-udał zasmuconego.-Justin to gracz. Jeszcze tego nie pojęłaś? Nie dasz mu tego czego chce i odpadniesz.
-Zamknij się Lucas.-warknęła na niego Kate.-Nie znasz go, więc jakim prawem się wypowiadasz?
-Powiedzmy, że dobrze znam Olivie, a ona z nas wszystkich chyba najlepiej zna Justina.-powiedział z uśmiechem.-Dogłębnie również.-i po tych słowach nie wytrzymałam. Nie miał prawa tak mówić. Mimo, że nie byłam pewna czy nie ma racji, to i tak to nie zmieniało faktu, że Justin wciąż jest moim chłopakiem i nie powinien mówić przy mnie o seksie Justina z Olivia. Wkurzona zamachnęłam się i moja ręka wylądowała na jego policzku, a potem kolano..między jego kolanami, przez co głośno jęknął i złapał się za swoje klejnoty. Nagle cała szkoła zebrała się i przyglądała nam. W tym również nauczycielka, co nie wróżyło niczego dobrego.
-Cassie, Lucas do dyrektora.-krzyknęła, a my posłusznie udaliśmy się za nią na dywanik.


***


-Twoja mama już tu jedzie.-poinformowała mnie sekretarka.
Po całej rozmowie dyrektor uznał, że lepiej będzie jak oboje udamy się do domu, by ochłonąć. Na szczęście nie zostałam w żaden sposób ukarana, ale i tak wciąż byłam zła. Nie dość, że Lucas próbował mnie przekonać, że Justin mnie zdradza, to jeszcze u dyrektora skłamał. Powiedział, że uderzyłam go dlatego, że obraził Kate. Nie wiem po co ją do tego mieszał, ale nie było to w porządku.
-Boże, Cassie, dziecko nic ci nie jest?-mama podbiegła do mnie sprawdzając dokładnie moją twarz. Zaśmiałam się z jej reakcji i pokiwałam przecząco głową.-Wracamy, chodź.

Siedziałyśmy w samochodzie, a mama co chwilę spoglądała w moją stronę. Chciało mi się śmiać. Wiedziałam, że chce coś powiedzieć, ale boi się mojej reakcji.
-No dalej, wyduś to z siebie.
-Ale co?-spojrzała na mnie, po czym znów przeniosła wzrok na drogę.
-O co chcesz zapytać?-zaśmiałam się.
-Oh, ja tylko..-mówiła.-Dobra, mocno go uderzyłaś?-zapytała z uśmiechem.
-Cóż..myślę, że wystarczająco, by mnie zapamiętał.

Resztę drogi przesiedziałyśmy rozmawiając bardzo ogólnie. Cieszyłam się, że mogłam z nią porozmawiać o wszystkim. Kiedy zatrzymałyśmy się przed domem w oczy rzucił mi się Justin opierający się o swoje auto, z cwaniackim uśmieszkiem.
-O, już jest.-uśmiechnęła się moja rodzicielka i zgasiła silnik.
-Co masz na myśli mówiąc, że już jest?
-Oh, dzwonił dzisiaj do mnie i pytał, o której kończysz, więc mu powiedziałam, a kiedy zadzwonili z twojej szkoły, że masz kłopoty to zadzwoniłam również do Justina mówiąc mu, że może przyjechać wcześniej jeśli chce, bo dyrektor cię zwolnił.
-Maaaaamo.-jęknęłam, a ona się zaśmiała.
-Bawcie się dobrze, a ja jadę do pracy.-ucałowała mój polik i lekko wypchnęła mnie z samochodu.
Podeszłam do drzwi, by zaraz je otworzyć nie fatygując się, by na niego spojrzeć od razu udałam się do swojego pokoju czując za sobą jego obecność.

Justin.

Podczas mojej porannej rozmowy z Seanem ustaliliśmy, że przyjadę do niego około 18, by przygotować samochód i inne tego typu rzeczy. Musiałem wygrać te wyścigi i byłem tego w pełni świadomy. Dowiedziałem się również, że na samym początku naszej ''znajomości' byłem przez nich śledzony, przez co dowiedzieli się, że znam McCanna. Miałem tylko nadzieję, że nie wiedzą o Cass..
Po wyjściu od Seana, zadzwoniłem do mamy, by podała mi numer do Amandy, mamy Cassie i zadzwoniłem. Chciałem to wszystko naprawić. Naprawdę mi na niej zależy i nie byłbym w stanie jej zdradzić. Ufam jej i choć wiem, że nie będzie z tego zadowolona to powiem jej prawdę. Mam nadzieję, że i w tym przypadku prawda okaże się korzystniejsza.
Kiedy zobaczyłem nadjeżdżający samochód Amandy, nagle straciłem swoją pewność siebie.
Co jeśli mi nie wybaczy?
Odgoniłem od siebie te myśli i patrzyłem jak Cass wychodzi z auta. Podeszła do drzwi i otworzyła je, a ja wszedłem za nią. Nawet na mnie nie spojrzała. Po prostu olała to i udała się na górę do swojego pokoju. Chwilę potem wszedłem za nią. Leżała na swoim dużym łóżku, tyłem do mnie. Podszedłem bliżej i usiadłem na brzegu nie chcąc, by uciekła.
-Cassie.-zacząłem niepewnie. Nagle dziewczyna podniosła się do pozycji siedzącej i spojrzała na mnie. Płakała.Kurwa.-Cass.
-Zdradziłeś mnie?-zapytała cicho szlochając. Pokręciłem przecząco głową i wszedłem na łóżko, by być bliżej niej. Delikatnie chwyciłem jej twarz w swoje dłonie i ocierałem jej łzy.
-Cass, po co miałbym to robić?-zapytałem, ale nie doczekałem się odpowiedzi, więc kontynuowałem.-Nie zdradziłem cię i nie zamierzam tego robić, rozumiesz? Jesteś jedyną dziewczyną, którą chcę uszczęśliwiać, i z którą chcę się kochać. Po co miałbym zdradzać osobę, którą kocham?-dziewczyna wzruszyła lekko ramionami i spuściła wzrok. Puściłem jej twarz, kiedy trochę się uspokoiła i postanowiłem mówić.-Wczoraj jak i kilka razy wcześniej, kiedy znikałem i mówiłem, że muszę coś załatwić jeździłem do Seana. Wiem, że ci to teraz nic nie mówi, ale uwierz mi to nie ważne. Chodzi o to, że musiałem się ścigać i..wciąż muszę. Obiecałem Jasonowi, że pomogę mu odzyskać jego siostrę, bo on uratował Chaza.
-Więc musisz się ścigać, żeby ją uratować?-zaśmiała się.-Nie wierze ci, Justin.-Skąd ją masz niby ratować?
-Mówię prawdę. Melanie jest siostrą Jasona, ale została porwana przez Seana i jego ekipę i teraz robi za służącą. Wygląda jak prostytutka, a oni w ogóle jej nie szanują. Znam Jasona od dziecka, ją też, więc poprosił mnie o pomoc. Cass, uwierz mi, bo już nie wiem jak mam cię przekonać, że mówię prawdę. Możesz sprawdzić mój telefon. Skrzynka sms'owa jest zawalona planami i rozmowami o wyścigach, możesz przejrzeć moje kontakty i osoby, z którymi się ostatnio kontaktowałem.-mówiłem w pośpiechu, chcąc by powiedziała, że mi wierzy. Już nie miałem żadnych innych argumentów na potwierdzenie tego, ale kiedy usłyszałem cichy chichot, wydobywający się z ust Cass szybko spojrzałem na nią, a ona odgarnęła włosy za ucho i niepewnie się uśmiechnęła. Jest taka słodka.-Proszę cię, powiedz że mi wierzysz.-skinęła głową.-Mogę cię teraz chociaż przytulić?-zapytałem, ale dziewczyna szybko usiadła na mnie rozkrokiem i pocałowała moje czoło. Objąłem ją w talii i mocno do siebie przytuliłem.
-Przez ciebie uderzyłam dzisiaj Lucasa.-powiedziała śmiejąc się, kiedy się od niej oderwałem.
-Co zrobiłaś?-zachichotałem unosząc brwi do góry. Myślałem, że dyrektor ją zwolnił, bo się źle poczuła lub cokolwiek innego, ale nigdy nie wpadł bym na to, że kogoś uderzyła
-Najpierw dostał z liścia, a potem tam.-spojrzała w dół i uśmiechnęła się zwycięsko.-I to wszystko przez ciebie.-dodała.-Bo zaczął gadać mi o seksie twoim i Olivii. Fuuj.
-Jestem z ciebie dumny, księżniczko.-powiedziałem z uśmiechem i musnąłem jej policzek.
-Ja z siebie też.-dodała.-Wiesz..w sumie fajnie było. Mogłabym kiedyś ponownie spróbować.
-Nawet nie myśl o tym, że będę twoim workiem treningowym.-zaśmiałem się kręcąc głową.
-Oh, skąd wiesz, że o tym pomyślałam?-uśmiechnąłem się szeroko muskając kilkakrotnie jej usta, a potem przekręcając nas tak, że leżała pode mną. Przez chwilę leżeliśmy po prostu na siebie patrząc. Niczego więcej nam w tej chwili nie brakowało, bo mieliśmy siebie.
-Justin.-mruknęła cicho.-coś śmierdzi.-zachichotałem na jej minę, po czym uderzyła mnie lekko w ramie i odepchnęła siadając obok.-Spierdziałeś się.-zachichotała po czym zaczęła się oddalać, ale nie skutecznie, ponieważ zdążyłem ją złapać i ponownie naparłem na nią ciałem.
-Kocham Cię,-powiedziałem patrząc na nią z uśmiechem.
-Idealne wyrzucie czasu, panie Bieber.-mruknęła z uśmiechem.-Śmierdzisz.-dodała wystawiając język. Cóż..sama mnie podkusiła. Chwyciłem za jej nadgarstki i umieściłem je nad jej głową po czym delikatnie ją pocałowałem.





--------------------------------------------------------------------------------------------

Yooołki :)

Jest nowy.!
Jakoś w miarę wyszedł?

Robiłam wszystko, by napisać go jak najszybciej.
Nie chciałam, żebyście musieli czekać do 
następnego piątku/soboty, bo wyjeżdżam,
więc nie wiem, kiedy będzie kolejny, ale
postaram się pisać jak najczęściej. :)


Do następnego, robaczki :) xoxo






17 komentarzy:

  1. jejku :) na prawde masz talent :) @onlydabrowska

    OdpowiedzUsuń
  2. o moj boże jaki cudowny @Swag_on_Bieebs

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny, tylko plis niech Justin wyjdzie z tych wyścigów cało, tzn no niech lepiej unika szpitali*.* :D

    OdpowiedzUsuń
  4. HAHAHAAHHAA, BOZE! Nie wiem czemu, ale chichotałam przez cały rozdział. Ale czułam też w podbrzuszu jakieś napięcie. Boze, co ty że mną robisz, kobieto! XD KOCHAM TO, CASS KOCHANIE, JUSTIN KOCIE, LOOOOLZ :3

    OdpowiedzUsuń
  5. Hahahah :) Świetny rozdział ;))
    http://new-life-fanfiction-jb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Boski rozdział :) czekam na nn <33
    @olusia5692

    OdpowiedzUsuń
  7. Hahahaha JUSTIN SIĘ SPIERDZIAŁ HAHAHAHAHA

    OdpowiedzUsuń
  8. Boski i słodki rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Haha końcówka najlepsza ;D
    Dobrze się spisałaś ;) Czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. "spierdziałes sie" hahahhahahahhaahahhaha what?!

    OdpowiedzUsuń
  11. " -Justin.-mruknęła cicho.-coś śmierdzi.-zachichotałem na jej minę, po czym uderzyła mnie lekko w ramie i odepchnęła siadając obok.-Spierdziałeś się"
    Hahahahahahaha to rozjebało system hahahahaha

    OdpowiedzUsuń
  12. świetny! pod koniec pan Bieber miał wyczucie czasu ! haha
    czekam nn

    OdpowiedzUsuń
  13. Kocham <3 <3

    OdpowiedzUsuń