środa, 9 kwietnia 2014

Rozdział 36

Justin.


Po odwiezieniu Cass do szkoły od razu ruszyłem do domu. Wjechałem na podjazd i zamknąłem za sobą drzwi od auta.
-Jestem w domu.-krzyknąłem.
Chwilę potem zobaczyłem mamę schodząca po schodach.
-Dlaczego nie jesteś w szkole?-zapytała krzyżując ręce na piersiach.
Ups, sygnalizowało to, że jest zła.
-Pomyślałem, że dzisiaj spędzę dzień z Jackobem.-wzruszyłem ramionami wchodząc do kuchni i wyjmując z lodówki mleko, które od razu wypiłem. Czułem na sobie karcący wzrok rodzicielki, ale w tym momencie było to najmniej ważne.

Ten dzień zapowiadał się tak kurewsko dobrze..nie wspominając już o wczoraj dniu..
Nic mi tego nie zepsuje.

-I myślisz, że to cię usprawiedliwia?
-Mamoooo-jęknąłem.-Nie mam pięciu lat, pamiętasz?-zaśmiałem się i podchodząc do niej z uśmiechem ucałowałem jej polik, przez co również i u niej zagościł uśmiech.
 To dziwne, że nawet tak drobny gest może wywołać u tej kobiety szczęście, które jest warte.. oh, nie ma dobrej ceny na określenie tego. Za szczęście mojej mamy byłbym w stanie oddać wszystko. Ta kobieta jest dla mnie najważniejsza. To ona mnie urodziła będąc jeszcze nastolatką, to ona poświęciła całe swoje życie, po to by mnie wychować, to ona pomagała mi, kiedy było mi źle, to przede wszystkim ona była powodem mojego życia, aż do teraz.
 Od kiedy poznałem Cass, mam dwie najważniejsze kobiety w swoim życiu, o które muszę dbać, i które muszę...kochać.
-Po prostu się martwię.-powiedziała.-Nie chce żebyś zaniedbywał szkołę, Justin.-Pokręciłem głową na ''nie'' i uśmiechnąłem się lekko.
-Nie zaniedbam, obiecuję. Jutro już się tam pojawię, a teraz wybacz, ale potrzebny jest mi prysznic.-powiedziałem i skierowałem się prosto do swojego pokoju.



Cassie.


-Możemy porozmawiać, Cassie?-zapytał Lucas.
Skinęłam lekko głową i spojrzałam na przyjaciółkę.
-Emm..myślę, że zadzwonię po prostu do Chrisa czy coś.-powiedziała.-Zobaczymy się później.
-Więc o co chodzi?-zapytałam krzyżując ręce na piersiach.
-Chciałem zapytać czy przemyślałaś moją propozycję.

Czy on sobie żartował?

Proszę, powiedzcie że to jakiś chory żart i on wcale tego nie powiedział.

Jest tu gdzieś jakaś kamera?

Halo?

Mówiłam już jak on mnie irytuję?

Pamiętacie wczorajszą sytuację, kiedy dostałam sms'a?

Cóż..to właśnie Lucas napisał i wiecie co?
 Zapytał czy chciałabym pójść z nim na bal, a żeby było jeszcze lepiej powiedział mi od razu w co będzie ubrany i poprosił bym się do niego dopasowała.

Cudownie.

Po pierwsze mam chłopaka.
Po drugie jaki koleś pyta o takie rzeczy wysyłając głupiego sms'a?
Po trzecie jak można prosić, by dziewczyna dopasowała się do chłopaka?
Czy ja żyję w średniowieczu?

-Hey, Cassie.-szturchnął mnie czym od razu wybudził mnie z wyobraźni.-Nie odpowiedziałaś mi.
-Lucas, dobrze wiesz, że jestem z Justinem.-powiedziałam z udawanym smutkiem.
Może i nie przepadam za nim, ale nawet w takich sytuacjach, staram się być w miarę możliwości miła. Nie lubię ranić innych.
-Taa.-prychnął.-Robisz sobie tylko nadzieję. Dobrze wiesz, że w końcu cię rzuci, Cassie.-powiedział i lekko złapał moje ramię pocierając je.-To męska dziwka i dobrze o tym wiesz.-zakpił.

Czy ja przed chwilą powiedziałam, że nie lubię ranić innych i staram się być miła?
 Tak? Cóż, cofam to.
Nic nie wie o mnie, a tym bardziej o Justinie, więc powinien się zamknąć.

-Co ty powiedziałeś?-zacisnęłam mocniej pięści na pasku od mojej torby i spojrzałam na niego złowrogo. Lucas przełknął głośno ślinę wciąż nie odrywając ode mnie wzroku.-Pytałam co powiedziałeś.-warknęłam.
Nie pamiętam, kiedy ostatni raz byłam tak bardzo na kogoś zła.
-To co słyszałaś.-prychnął.-Chce dla ciebie jak najlepiej,wiesz?
-Jeśli chcesz mojego szczęścia to przestań się wtrącać w nie swoje sprawy. Nic o nas nie wiesz.-powiedziałam pewnie, na co on tylko przewrócił oczami.
 Od razu w mojej głowie pojawiły się wspomnienia, kiedy to ja przewracałam oczami na Justina, a on się wkurzał.
Hmm..myślę, że ja już się tego oduczyłam, ale Lucas najwidoczniej nie. I prawdopodobnie gdyby był tu Justin to zrównałby go z ziemią.
-Jak sobie chcesz, ale nie przychodź do mnie z przeprosinami, kiedy cię zrani.-powiedział na odchodne. Stałam w miejscu jeszcze przez chwilę patrząc jak jego sylwetka coraz bardziej się zmniejsza w oddali.


***


-Długo jeszcze?-marudziła Kate podczas ostatniej lekcji.
Skarciłam ją wzrokiem i wyjęłam telefon z kieszeni, by sprawdzić godzinę. Zastanawiacie się czemu Kate nie mogła tego zrobić? Cóż..ona nie zna dokładniej godziny końca lekcji. Odkąd tylko pamiętam zawsze to ja, jej to mówiłam.
-5 minut.-powiedziałam cicho, by nauczyciel nie usłyszał. Opadła głową na ławkę, a ja się zaśmiałam.
Potem totalnie się wyłączyłam i nie słuchałam już nikogo. Byłam skupiona na moich myślach. Zastanawiałam się co Justin dzisiaj robił, o czym myślał, czy będzie czekać pod szkołą, czy pójdzie ze mną na bal i co najważniejsze, czy to co Lucas mówił się sprawdzi. Wiem, że nie powinnam się tym przejmować i w pełni zaufać Justinowi, ale to trudne. Biorąc pod uwagę to, że kiedyś na prawdę nie przejmował się dziewczynami.

Czy taka ja mogłam to zmienić?

 Czy on jest we mnie na prawdę zakochany?


Justin.


Wjechałem właśnie na szkolny parking Cass. Zgasiłem silnik i odwróciłem się do tyłu, gdzie siedział mały Jackob. Tak jak obiecałem swojej dziewczynie, że z nim będę tak właśnie zrobiłem. 

Zamierzam dotrzymać każdej złożonej jej obietnicy.

-Idziemy po Cassie?-zapytałem chłopca.
-Taaaaak.-krzyknął uradowany wyciągając w górę ręce i próbując odpiąć pas od fotelika. Zaśmiałem się głośno i wyszedłem z auta, by pomóc maluchowi. Kiedy uporaliśmy się z pasem, wziąłem go na ręce i zamknąłem auto zmierzając ku drzwiom szkoły. Akurat wtedy zadzwonił dzwonek, a ludzie powoli zaczęli wychodzić ze szkoły.-Gdzie jest Cassie?-zapytał.
-Tam idzie.-kiwnąłem głową w stronę dziewczyny, a Jackob od razu zaczął mi się wyrywać, więc postawiłem go na ziemi.
 Nim się spostrzegłem ten biegł już w stronę Cass, by zaraz po raz kolejny być uniesionym. Mocno wtulił się w szyje dziewczyny i chyba pocałował ją w policzek, choć nie jestem pewien, ale z daleka tak to właśnie wyglądało. Podszedłem do nich, a Cass postawiła z powrotem Jackoba patrząc na mnie i lekko się uśmiechając.
-Cześć.-powiedziała.
-Cześć.-odpowiedziałem i musnąłem krótko jej usta. 
Powodów tego było kilka. Pierwszy to taki, że jest przy nas Jackob i tak jakby trochę nie wypada. W końcu to jeszcze dziecko, które nic nie rozumie, nie?
 A drugi to taki, że Cass nie przepada za dosadnym okazywaniem uczuć publicznie. -Idziemy?-zapytałem chwytając jej dłoń i splatając nasze palce.
-A ja?-krzyknął za nami Jackob.

Odwróciłem się i spojrzałem na chłopca, który stał kilka metrów od nas.
Czy on po prostu chciał tam stać, czy byliśmy tak skupieni na sobie, że nie zwróciliśmy uwagi na to, że nie ma go w pobliżu nas?

-Przepraszam.-szepnęła Cass kucając przy nim i mocno go do siebie przytuliła. Chwyciłem lekko za jej torbę, na co spojrzała na mnie wymownie, a ja się zaśmiałem.
-Wezmę torbę, a ty weź Jackoba.-powiedziałem.-I tak woli ciebie bardziej ode mnie.
-Aww-zagruchała śmiejąc się.-Czyżbyś był zazdrosny o małego Jackoba?
-Żartujesz?-prychnąłem.-Ja nigdy nie jestem zazdrosny.-szepnąłem jej do ucha i otworzyłem drzwi by weszli do auta.


***

-Juuuustin.-przeciągnęłam odwracając się w jego stronę.
Już od jakiś 3o minut siedzieliśmy na ławce w parku przy placu zabaw, na którym bawił się chłopiec. Czułam sie tak dobrze w jego ramionach. Podobało mi się to, że nie ma przy nas nikogo, kto mógłby nam popsuć nasze humory. Siedząc tu z Justinem przestałam nawet myśleć o tym czy kiedykolwiek mógłby mnie zdradzić lub w jakikolwiek sposób zranić. Kiedy tylko patrzyłam w jego oczy widziałam iskierki szczęścia.
-Hmm?-mruknął całując mój nos na co zachichotałam.
Czasami potrafił być tak uroczy. Nie wiem czy kiedykolwiek będę w stanie odwdzięczyć się Bogu, za to że postawił na mojej drodze takiego człowieka, ale jestem szczęśliwa, że tak się stało.
-Bo wiesz..em..kiedy będę mogła odebrać swoją sukienkę na bal po tych poprawkach?-zapytałam w końcu. Tyle czasu zwlekałam, aż w końcu sie odważyłam, uf.
-Wydaje mi się, że jest już gotowa, więc kiedy chcesz.-powiedział wzruszając ramionami.
Skinęłam lekko, krzycząc na niego w myślach. Nie tak miała wyglądać ta rozmowa.

Justin, hallo nie możesz się domyślić o co mi chodzi?

-Juuustin.-znów zaczęłam.

 On w końcu będzie miał mnie dość.

Chłopak spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem i ponownie przeniósł wzrok na Jackoba, który zjeżdżał na zjeżdżalni. Pochyliłam się i musnęłam ustami jego policzek.
-Słucham cie, kochanie.-zaśmiał się.
-Co cię tak śmieszy?-zapytałam zdezorientowana.
-Ty.-ponownie się zaśmiał i pocałował moje czoło.

Ugh.

-Dooooobra, jak chcesz.-powiedziałam z wyrzutem krzyżując ręce na piersiach i lekko odsunęłam się od niego, tak że teraz już mnie prawie nie obejmował.-Myślałam, że się jakoś domyślisz, ale nie.-warknęłam.-Jesteś mało spostrzegawczy, Justin ale niech ci będzie.-westchnęłam głośno mówiąc.-Jak wiesz w mojej szkole jest ten cały bal no i..
-No i chciałaś mnie zaprosić.-dokończył.
-Właśnie, ale ty się nie skapnąłeś i..chwila co?-pokręciłam zdezorientowana głową, a Justin zaczął się śmiać.-Nie, nie o to mi chodziło głupku.-uderzyłam do w ramię, ale on nic sobie z tego nie zrobił.

Ugh, dupek.

Wstałam i ruszyłam w stronę placu zabaw. Poczułam szarpnięcie, co zmusiło mnie do odwrócenia się i spojrzenia na Justina, który wciąż próbował stłumić śmiech.
-Co?-warknęłam zirytowana.
Chciałam żeby sam sie domyślił i mnie zaprosił, a tak to co? Przechytrzył mnie i wyszło, że to ja chciałam go zaprosić.
 No cudownie.
-Przepraszam.-powiedział gładząc mój policzek. Strzepnęłam rękę wciąż na niego patrząc. Nie śmiał się już.-Zrozumiałem twój przekaz już na początku, ale chciałem się z tobą podroczyć.
-Cokolwiek.-prychnęłam spuszczając swój wzrok na buty, które w tym momencie były dużo ciekawsze.
-Chciałem to zrobić, ale po pierwsze nie wiedziałem czy będziesz chciała iść ze mną, a po drugie chciałem zrobić to w inny sposób.
-Jak ostatnio sprawdzałam to byłeś moich chłopakiem, więc to chyba oczywiste,nie ? Czy coś się zmieniło?
-Cass, wiesz że chodzi mi o to, że kiedyś powiedziałaś, że masz z kim iść na bal. Nie chciałem się wtrącać, poza tym nie chodzę na tego typu imprezy. Nawet nie wiem co tam się robi.-wzruszył ramionami i podniósł mój podbródek.-Mogę zapytać cię po swojemu innym razem?
Uśmiechnęłam się szeroko i przytaknęłam, a Justin wziął moją twarz w dłonie i pocałował chcąc przelać mi wszystkie swoje uczucia w pocałunku. Po chwili oderwał się ode mnie, byśmy złapali oddech i przywarł swoim czołem do mojego patrząc mi głęboko w oczy.
-Kocham Cię, mała.-zaśmiałam się, by odwrócić jego uwagę od moich rumieńców na twarzy, ale mi nie wyszło.-Cass Sparks się rumieni.-powiedział głośniej, by ci co byli w poblizu mogli go usłyszeć. Uderzyłam go w ramię, a on zachichotał oddalając się.
-I tak mi nie uciekniesz Bieber.-prychnęłam zbliżając się do niego wolnymi krokami.
-Oh, jesteś pewna Sparks?-zapytał z uniesioną brwią i w tym samym czasie wystartowałam, by go dogonić. Biegłam za nim wokół placu wciąż się śmiejąc. Zawsze kiedy byłam już tak blisko, on musiał mi zwiać, ale nie mogłam się poddać. Staliśmy teraz po obu stronach ławki patrząc na siebie z uśmiechem. Czułam się jak małe dziecko. I podobało mi się to.
-No i co teraz panie Bieber?
-Myślisz, że ci nie ucieknę?-zaśmiał się.-Teraz jest łatwiej.-powiedział.-Gorzej z tobą.
-Co?-zmarszczyłam brwi nie rozumiejąc tego co powiedział dopóki nie poczułam, że odrywał się od ziemi. Krzyczałam i śmiałam się na przemian, kiedy Justin biegł ze mną na ramieniu.

Czy ten chłopak ma wszystko dobrze z głową?

W pewnym momencie zatrzymał się i delikatnie postawił mnie na ziemi od razu atakując moje usta w ''dzikim'' pocałunku. Nasze języki ocierały się o siebie jakby nie widziały się kilka miesięcy. Wplotłam palce we włosy Justina, a on swoimi dłońmi gładził moje boki zjeżdżając do tyłka, ale nim zdążył posunąć się dalej zadzwonił jego telefon, przez co zmuszona byłam się od niego oderwać. Jęknął niezadowolony i wyjął iphona z kieszeni.
-Co jest tak ważne, huh?
-Robimy małą imprezę tylko na dla nas wbijasz z Cass?-zapytał Ryan.
-Jasne, do wieczora.-powiedziałem kończąc rozmowę z przyjacielem.
-Wszystko w porządku?-zapytała. 
-Tak.-odpowiedziałem, choć pytanie nie było skierowane do mnie. Widocznie kiedy rozmawiałem z Ryanem Jackob musiał przybiec, a ja go nie zauważyłem. Dziewczyna zaśmiała się z mojej odpowiedzi i pokręciła głową śmiejąc się.
-Wracamy?-zapytałem.-Wieczorem jedziemy do chłopaków, pasuje ci?
-Myślę, że tak.-powiedziała splatając nasze palce.

-------------------------------------------------------------------------------

Czeeeeść. :)

Póki co jeszcze jest słodko, ale spokojnie już niedługo.. :)

Mam nadzieję, że jeszcze ktoś to czyta.. :c\

+ Jeśli są jakieś błędy to przepraszam.







20 komentarzy:

  1. Ooo jak słodko <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Boski <33
    @olusia5692

    OdpowiedzUsuń
  3. awwww akurat w moje urodziny rozdzial<3

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja to czytam!!!! Kocham to opowiadanie ;D Dodaj szybko następny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Aaaaaaaaaaaaaaa kocham to !!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Aww jak słodko.Czekam na następny.Kocham Cię za to co robisz ! :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Ymmm, sweetaśnie ♡ Pisz dalej, duuuużo osób to czyta, serio xd (;

    OdpowiedzUsuń
  9. Czeiam na nowy ♥

    OdpowiedzUsuń
  10. Cudooowny kocham cie wspaniale piszesz ;))

    OdpowiedzUsuń
  11. KOCHAM NAJBARDZIEJ <3 :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Jak w ogole mozna przestac czytac tak swietne opowiafanie?

    OdpowiedzUsuń
  13. omg jak ja to kocham <3 ej nie, nie możesz nam tego zrobić, niech będzie tak słodko cały czas x

    OdpowiedzUsuń
  14. Awww cudowny *,*

    OdpowiedzUsuń
  15. Piękny rozdział :))

    OdpowiedzUsuń