czwartek, 24 kwietnia 2014

Rozdział 39

Justin.


Jadąc do domu Chaza ciągle rozmyślałem o słowach Seana. Co jeśli kłamie? Co jeśli chciał mnie sprawdzić i tak naprawdę zacznie się mścić? Nie wierzę, że tak po prostu za wygranie kilku wyścigów wypuści Melanie. Fakt, faktem dostanie za to sporo kasy, ale z tego co mówił mi Jason, to Sean i jego ekipa są bardzo mściwi i lepiej z nimi nie zaczynać, więc czemu miałby mnie oszczędzić? W końcu go chciałem wykorzystać, nie? Coś jest nie tak. Wiem to, ale muszę się teraz skupić na tym, by Cass nie zauważyła, że o czymś zawzięcie myślę.

Wysiadłem z auta i ruszyłem w stronę domu. Już przy wejściu słychać było głośne śmiechy i krzyki.
Banda debili.-pomyślałem i sam zacząłem się śmiać pod nosem. Wszedłem do salonu, gdzie wszyscy siedzieli i zająłem miejsce obok Cass przytulając ją do siebie. Z początku trochę się opierała, ale w końcu odpuściła. Zdziwiło mnie jej zachowanie, ale chwilowo nie chciałem o tym myśleć. Potrzebowałem relaksu, więc pochyliłem się do stolika przed nami i chwyciłem butelkę piwa. Poczułem zimną, delikatną dłoń na moim ramieniu, więc się odwróciłem i spotkałem się z pięknymi tęczówkami mojej dziewczyny.
-Jesteś samochodem, pamiętasz?-wzruszyłem ramionami na jej uwagę i otworzyłem butelkę, a obrażona Cass podkuliła nogi na kanapie i oparła swoją głowę o kolana tępo wpatrując się w ekran telewizora. Wziąłem dużego łyka alkoholu, wytarłem usta dłonią i chwyciłem dłoń Cass, którą zaraz strzepnęła nawet na mnie nie patrząc.
-Co się stało?-zapytałem cicho przysuwając się jeszcze bliżej dziewczyny, ale ta milczała.-Porozmawiaj ze mną Cass.-chwyciłem jej rękę, którą ponownie chciała wyrwać, ale nie miała siły. Po wielu próbach w końcu na mnie wściekle spojrzała.
-Puść mnie, Justin.
-Jak ze mną porozmawiasz.-powiedziałem pewnie biorąc kolejny łyk piwa, po czym odstawiłem butelkę na stolik i wstałem.-Chodź ze mną Cass.
-Możecie gadać trochę ciszej, bo nie mogę skupić się na obczajaniu Megan Fox?-warknął Chaz. Zmierzyłem go wzrokiem i bez czekania na jakąkolwiek reakcję Cass po prostu podniosłem ją z kanapy przerzucając ją sobie przez ramię na co pisnęła, a reszta się zaśmiała. Ruszyłem po schodach od czasu do czasu klepiąc jej tyłek, przez co jeszcze bardziej się wkurzała aż w końcu dotarliśmy do pokoju, gdzie postawiłem ją na podłodze.
-Teraz powiedz mi o co chodzi.
-O nic.-warknęła zirytowana.-Rób sobie co chcesz.-dodała, a ja cicho się zaśmiałem. Wzięła poduszkę z łóżka i rzuciła ją we mnie.
-Ał, kochanie to bolało.-zaśmiałem się.
-Nie mów tak do mnie.
-Słucham? Nie mogę mówić do ciebie kochanie?-zapytałem upewniając się czy dobrze zrozumiałem jej słowa. Cholera, co z nią. Nigdy nie miała problemów z tym jak ją nazywałem, a teraz nagle jej to nie pasuję?
-Tak. Mogę już iść?
-Cholera Cassie, niby czemu mam tak do ciebie nie mówić? Co ci się stało? Przed wyjazdem było okej, a teraz strzelasz jakieś głupie fochy.-warknąłem. Podszedłem do niej, a ona się odsunęła. Cudownie, jeszcze mi się zbliżać nie pozwala.-Powiedz mi o co ci kurwa chodzi.-krzyknąłem wściekły, przez co Cass nie świadoma tego lekko podskoczyła. Zamknąłem oczy, by się uspokoić i głośno oddychałem. Kiedy je otworzyłem Cass już nie było w pokoju. Przekląłem pod nosem i szybkim krokiem zszedłem na dół, gdzie usłyszałem jej cichutki głosik.
-Kate odwieziesz mnie?-dziewczyna spojrzała na nią zdezorientowana, ale przytaknęła biorąc od Chrisa kluczyki do auta, po czym wstała i obie ruszyły do wyjścia. Podbiegłem do nich i chwyciłem Cass za rękę powodując tym jej obrót.
-Ja cię odwiozę.-powiedziałem, ale Cass pokiwała przecząco głową.
-Piłeś, a Kate nie. Dobranoc.-a potem wyszły zostawiając mnie w osłupieniu i zdezorientowaniu. Co się właśnie wydarzyło?

Cassie.


Do mojego domu jechałyśmy w całkowitej ciszy. Ani ja ani Kate nie rozpoczęłyśmy żadnej rozmowy. Ja tego nie chciałam, a Kate pewnie nie wiedziała co ma powiedzieć. W końcu kto normalny wybiega z pokoju, w którym było się ze swoim chłopakiem ciężko dysząc i od razu prosząc o podwózkę? Wydaje mi się, że musiało wyglądać to co najmniej dziwnie, ale nie chciałam do tego wracać. Może zachowałam się jak dziecko i nie powinnam w ten sposób reagować, ale..zabolało mnie to. Chłopaki pytali mnie gdzie pojechał Justin, a ja? Ja nie potrafiłam im na to odpowiedzieć, bo sama nie wiedziałam. Nie powiedział mi. Nie powiedział mi nic, a mnie to ciekawiło. Ryan powiedział, że kilka razy znikał już tak podczas ich spotkań mówiąc, że musi coś załatwić. Teraz też to było jego wymówką. Ale co miał załatwiać? Co było tak ważnego, że nie mógł nikomu o tym powiedzieć?
 Jestem dziewczyną, więc oczywiste było to, że w głowie od razu pojawią mi się czarne myśli, prawda? Bałam się. Bałam się, że wrócił do starych nawyków i..po prostu do kogoś pojechał. Wiem, że powinnam mu ufać, ale to naprawdę stało się dla mnie podejrzane. Albo kiedy sugerowałam mu, by nie pił? Olał mnie. Wzruszył ramionami jakby nie obchodziło go nic na świecie, a już tym bardziej ja. Tylko co zrobiłam? Jeszcze kilka godzin temu prawił mi komplementy, sprawił, że poczułam się wyjątkowa, kiedy wymyślił to całe zaproszenie na bal, potem rozmowa na dachu, powiedział...powiedział, że mnie kocha.
-Jesteśmy.-z zamyśleń wyrwał mnie głos przyjaciółki. Uśmiechnęłam się do niej blado i chwyciłam klamkę, by otworzyć drzwi.-Cassie, o co chodzi?
-Wytłumaczę ci innym razem. Dobranoc.-ucałowałam jej polik i wyszłam od razu kierując się do swojego pokoju. Miałam dość dzisiejszego dnia, a jutro czeka mnie jeszcze męka w szkole.


Justin.


-Dobra, a teraz powiedz nam co to kurwa było, huh?-krzyknął zły Chris.
-Nie wiem.-mruknąłem przeczesując włosy ręką i ciągnąc lekko za końcówki w frustracji.
-Jak to kurwa nie wiesz?-włączył się Ryan.-Przyleciała tu tak szybko jak tylko umiała i od razu chciała wracać. Co ty jej zrobiłeś?
-Nie wiem, okej? Nic z tego nie rozumiem. Jeszcze jakiś czas temu było wszystko dobrze, a jak wróciłem to nagle nie mogłem jej ani dotknąć, ani nic powiedzieć, bo nie chciała ze mną gadać.
-Zastanawiałeś się może dlaczego?-prychnął pod nosem Chaz.-Gdzie pojechałeś?
-Co to ma kurwa do rzeczy?
-To, że pomyślała, że pojechałeś do kogoś, by się pieprzyć.-krzyknął Josh.
 Czy mi się wydaję, czy oni wszyscy naprawdę są przeciwko mnie?
-Po jaką cholerę miałbym szukać jakieś laski do pieprzenia jak mam dziewczynę? Nie zamierzam jej zdradzać.-krzyknąłem wściekły uderzając pięścią w ścianę.
-Chwila.-przerwał Chaz.-Czy ty chcesz przez to powiedzieć, że kochałeś się z Cass?-nagle wszyscy zamilkli, a ja pierwszy raz w życiu nie wiedziałem co powiedzieć. Zawsze opowiadałem im dokładnie co dana laska potrafi i jak dobra jest, ale teraz.. teraz nie chciałem im tego zdradzać. Nie chciałem mówić czy było ostro, brutalnie czy delikatnie i spokojnie. Nie to się dla mnie liczyło. W chwili, kiedy się kochaliśmy byłem w innym świecie. W świecie miłości i pożądania.
-To było..-przerwałem na chwilę szukając odpowiednich określeń.-pełne uczucia i namiętności.
-Jesteś w niej totalnie zatracony.-zaśmiał się Josh.
-Jeśli do jutra się z nią nie pogodzisz, obiecuję, że własnoręcznie cię wykastruję, rozumiesz?-krzyknął Chaz podchodząc do mnie i lekko uderzając.-Masz się z nią pogodzić.



***

Rano obudził mnie hałas dochodzący z dołu. Spojrzałem na wyświetlacz telefonu, by sprawdzić godzinę i jęknąłem gdy się okazało, że jest dopiero 6.30. Przeciągnąłem się na łóżku i czym prędzej wstałem, bo czekał mnie długi dzień. Skierowałem się do łazienki, by się odświeżyć, a potem zszedłem na dół, gdzie czekało na mnie pyszne śniadanie.
-Jednak dobrze mieć kobietę w domu.-zachichotałem, a chłopaki razem ze mną. Jedynie Kate, która właśnie skończyła robić naleśniki spiorunowała mnie wzrokiem, a ja chcąc przekazać jej, że się poddaje podniosłem ręce.
-Dobra zwijamy się. Szkoła czeka.-jęknął Ryan.
-Jedziemy dwoma autami?-zapytał Chris, a ja skinąłem popijając kakao.
-Zmieścicie się w jednym, ja pojadę swoim, bo muszę jeszcze coś załatwić.-pokręcili tylko głową, nie komentując, więc wszyscy udaliśmy się w swoją stronę. Oni do szkoły, a ja do Seana, a potem na wyścig w celu odzyskania Melanie..


Cassie.



Czekałam przed szkołą na Kate bawiąc się telefonem. Myślałam, że może Justin coś przemyślał i napisze chociaż głupiego sms'a, ale jak się domyślacie nic takiego się nie stało. Zrezygnowana westchnęłam i schowałam telefon do kieszeni, kiedy zobaczyłam nadjeżdżające auto Chrisa. Szłam w ich stronę lekko się uśmiechając. Kate pożegnała się z chłopakami i podbiegła, by mnie przytulić. Obie pomachałyśmy im na odchodne po czym zniknęli nam z pola widzenia.
-Gotowa?-zapytała łapiąc mnie pod rękę i kierując w stronę wejścia do szkoły.
-Jak zawsze.
-Mamy jeszcze jakieś 15 min do lekcji.-powiedziała zatrzymując się przy szafkach i chowając plecak.
-Myślisz, że Justin mnie zdradza?-zapytałam cicho.
-Tik-tak-Tik-tak, a nie mówiłem?-zaśmiał się Lucas wyłaniając się z kąta.-Oj, biedactwo. Mówiłem ci, że tak będzie.-udał zasmuconego.-Justin to gracz. Jeszcze tego nie pojęłaś? Nie dasz mu tego czego chce i odpadniesz.
-Zamknij się Lucas.-warknęła na niego Kate.-Nie znasz go, więc jakim prawem się wypowiadasz?
-Powiedzmy, że dobrze znam Olivie, a ona z nas wszystkich chyba najlepiej zna Justina.-powiedział z uśmiechem.-Dogłębnie również.-i po tych słowach nie wytrzymałam. Nie miał prawa tak mówić. Mimo, że nie byłam pewna czy nie ma racji, to i tak to nie zmieniało faktu, że Justin wciąż jest moim chłopakiem i nie powinien mówić przy mnie o seksie Justina z Olivia. Wkurzona zamachnęłam się i moja ręka wylądowała na jego policzku, a potem kolano..między jego kolanami, przez co głośno jęknął i złapał się za swoje klejnoty. Nagle cała szkoła zebrała się i przyglądała nam. W tym również nauczycielka, co nie wróżyło niczego dobrego.
-Cassie, Lucas do dyrektora.-krzyknęła, a my posłusznie udaliśmy się za nią na dywanik.


***


-Twoja mama już tu jedzie.-poinformowała mnie sekretarka.
Po całej rozmowie dyrektor uznał, że lepiej będzie jak oboje udamy się do domu, by ochłonąć. Na szczęście nie zostałam w żaden sposób ukarana, ale i tak wciąż byłam zła. Nie dość, że Lucas próbował mnie przekonać, że Justin mnie zdradza, to jeszcze u dyrektora skłamał. Powiedział, że uderzyłam go dlatego, że obraził Kate. Nie wiem po co ją do tego mieszał, ale nie było to w porządku.
-Boże, Cassie, dziecko nic ci nie jest?-mama podbiegła do mnie sprawdzając dokładnie moją twarz. Zaśmiałam się z jej reakcji i pokiwałam przecząco głową.-Wracamy, chodź.

Siedziałyśmy w samochodzie, a mama co chwilę spoglądała w moją stronę. Chciało mi się śmiać. Wiedziałam, że chce coś powiedzieć, ale boi się mojej reakcji.
-No dalej, wyduś to z siebie.
-Ale co?-spojrzała na mnie, po czym znów przeniosła wzrok na drogę.
-O co chcesz zapytać?-zaśmiałam się.
-Oh, ja tylko..-mówiła.-Dobra, mocno go uderzyłaś?-zapytała z uśmiechem.
-Cóż..myślę, że wystarczająco, by mnie zapamiętał.

Resztę drogi przesiedziałyśmy rozmawiając bardzo ogólnie. Cieszyłam się, że mogłam z nią porozmawiać o wszystkim. Kiedy zatrzymałyśmy się przed domem w oczy rzucił mi się Justin opierający się o swoje auto, z cwaniackim uśmieszkiem.
-O, już jest.-uśmiechnęła się moja rodzicielka i zgasiła silnik.
-Co masz na myśli mówiąc, że już jest?
-Oh, dzwonił dzisiaj do mnie i pytał, o której kończysz, więc mu powiedziałam, a kiedy zadzwonili z twojej szkoły, że masz kłopoty to zadzwoniłam również do Justina mówiąc mu, że może przyjechać wcześniej jeśli chce, bo dyrektor cię zwolnił.
-Maaaaamo.-jęknęłam, a ona się zaśmiała.
-Bawcie się dobrze, a ja jadę do pracy.-ucałowała mój polik i lekko wypchnęła mnie z samochodu.
Podeszłam do drzwi, by zaraz je otworzyć nie fatygując się, by na niego spojrzeć od razu udałam się do swojego pokoju czując za sobą jego obecność.

Justin.

Podczas mojej porannej rozmowy z Seanem ustaliliśmy, że przyjadę do niego około 18, by przygotować samochód i inne tego typu rzeczy. Musiałem wygrać te wyścigi i byłem tego w pełni świadomy. Dowiedziałem się również, że na samym początku naszej ''znajomości' byłem przez nich śledzony, przez co dowiedzieli się, że znam McCanna. Miałem tylko nadzieję, że nie wiedzą o Cass..
Po wyjściu od Seana, zadzwoniłem do mamy, by podała mi numer do Amandy, mamy Cassie i zadzwoniłem. Chciałem to wszystko naprawić. Naprawdę mi na niej zależy i nie byłbym w stanie jej zdradzić. Ufam jej i choć wiem, że nie będzie z tego zadowolona to powiem jej prawdę. Mam nadzieję, że i w tym przypadku prawda okaże się korzystniejsza.
Kiedy zobaczyłem nadjeżdżający samochód Amandy, nagle straciłem swoją pewność siebie.
Co jeśli mi nie wybaczy?
Odgoniłem od siebie te myśli i patrzyłem jak Cass wychodzi z auta. Podeszła do drzwi i otworzyła je, a ja wszedłem za nią. Nawet na mnie nie spojrzała. Po prostu olała to i udała się na górę do swojego pokoju. Chwilę potem wszedłem za nią. Leżała na swoim dużym łóżku, tyłem do mnie. Podszedłem bliżej i usiadłem na brzegu nie chcąc, by uciekła.
-Cassie.-zacząłem niepewnie. Nagle dziewczyna podniosła się do pozycji siedzącej i spojrzała na mnie. Płakała.Kurwa.-Cass.
-Zdradziłeś mnie?-zapytała cicho szlochając. Pokręciłem przecząco głową i wszedłem na łóżko, by być bliżej niej. Delikatnie chwyciłem jej twarz w swoje dłonie i ocierałem jej łzy.
-Cass, po co miałbym to robić?-zapytałem, ale nie doczekałem się odpowiedzi, więc kontynuowałem.-Nie zdradziłem cię i nie zamierzam tego robić, rozumiesz? Jesteś jedyną dziewczyną, którą chcę uszczęśliwiać, i z którą chcę się kochać. Po co miałbym zdradzać osobę, którą kocham?-dziewczyna wzruszyła lekko ramionami i spuściła wzrok. Puściłem jej twarz, kiedy trochę się uspokoiła i postanowiłem mówić.-Wczoraj jak i kilka razy wcześniej, kiedy znikałem i mówiłem, że muszę coś załatwić jeździłem do Seana. Wiem, że ci to teraz nic nie mówi, ale uwierz mi to nie ważne. Chodzi o to, że musiałem się ścigać i..wciąż muszę. Obiecałem Jasonowi, że pomogę mu odzyskać jego siostrę, bo on uratował Chaza.
-Więc musisz się ścigać, żeby ją uratować?-zaśmiała się.-Nie wierze ci, Justin.-Skąd ją masz niby ratować?
-Mówię prawdę. Melanie jest siostrą Jasona, ale została porwana przez Seana i jego ekipę i teraz robi za służącą. Wygląda jak prostytutka, a oni w ogóle jej nie szanują. Znam Jasona od dziecka, ją też, więc poprosił mnie o pomoc. Cass, uwierz mi, bo już nie wiem jak mam cię przekonać, że mówię prawdę. Możesz sprawdzić mój telefon. Skrzynka sms'owa jest zawalona planami i rozmowami o wyścigach, możesz przejrzeć moje kontakty i osoby, z którymi się ostatnio kontaktowałem.-mówiłem w pośpiechu, chcąc by powiedziała, że mi wierzy. Już nie miałem żadnych innych argumentów na potwierdzenie tego, ale kiedy usłyszałem cichy chichot, wydobywający się z ust Cass szybko spojrzałem na nią, a ona odgarnęła włosy za ucho i niepewnie się uśmiechnęła. Jest taka słodka.-Proszę cię, powiedz że mi wierzysz.-skinęła głową.-Mogę cię teraz chociaż przytulić?-zapytałem, ale dziewczyna szybko usiadła na mnie rozkrokiem i pocałowała moje czoło. Objąłem ją w talii i mocno do siebie przytuliłem.
-Przez ciebie uderzyłam dzisiaj Lucasa.-powiedziała śmiejąc się, kiedy się od niej oderwałem.
-Co zrobiłaś?-zachichotałem unosząc brwi do góry. Myślałem, że dyrektor ją zwolnił, bo się źle poczuła lub cokolwiek innego, ale nigdy nie wpadł bym na to, że kogoś uderzyła
-Najpierw dostał z liścia, a potem tam.-spojrzała w dół i uśmiechnęła się zwycięsko.-I to wszystko przez ciebie.-dodała.-Bo zaczął gadać mi o seksie twoim i Olivii. Fuuj.
-Jestem z ciebie dumny, księżniczko.-powiedziałem z uśmiechem i musnąłem jej policzek.
-Ja z siebie też.-dodała.-Wiesz..w sumie fajnie było. Mogłabym kiedyś ponownie spróbować.
-Nawet nie myśl o tym, że będę twoim workiem treningowym.-zaśmiałem się kręcąc głową.
-Oh, skąd wiesz, że o tym pomyślałam?-uśmiechnąłem się szeroko muskając kilkakrotnie jej usta, a potem przekręcając nas tak, że leżała pode mną. Przez chwilę leżeliśmy po prostu na siebie patrząc. Niczego więcej nam w tej chwili nie brakowało, bo mieliśmy siebie.
-Justin.-mruknęła cicho.-coś śmierdzi.-zachichotałem na jej minę, po czym uderzyła mnie lekko w ramie i odepchnęła siadając obok.-Spierdziałeś się.-zachichotała po czym zaczęła się oddalać, ale nie skutecznie, ponieważ zdążyłem ją złapać i ponownie naparłem na nią ciałem.
-Kocham Cię,-powiedziałem patrząc na nią z uśmiechem.
-Idealne wyrzucie czasu, panie Bieber.-mruknęła z uśmiechem.-Śmierdzisz.-dodała wystawiając język. Cóż..sama mnie podkusiła. Chwyciłem za jej nadgarstki i umieściłem je nad jej głową po czym delikatnie ją pocałowałem.





--------------------------------------------------------------------------------------------

Yooołki :)

Jest nowy.!
Jakoś w miarę wyszedł?

Robiłam wszystko, by napisać go jak najszybciej.
Nie chciałam, żebyście musieli czekać do 
następnego piątku/soboty, bo wyjeżdżam,
więc nie wiem, kiedy będzie kolejny, ale
postaram się pisać jak najczęściej. :)


Do następnego, robaczki :) xoxo






poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Rozdział 38

Cassie.



Powoli odwróciłam się, a moim oczom ukazał się Justin z uśmiechem na twarzy.
-Jaka jest odpowiedź na ostatnią zagadkę?-zapytał, a ja na pewno miałam już czerwone poliki.
-Nazwisko.-szepnęłam cicho, a Justin ucałował moje czoło. To co czułam w tym momencie było nie do opisania. Mam cudownego chłopaka i na pewno nie pozwolę mu odejść.
 Uśmiechnął się szeroko na moją odpowiedź i uklęknął.

Chwila co?

Czemu on klęczy?

Chyba nie zamierza mi się oświadczać?!

Kurwa.

-Cassie Sparks-Bieber czy pójdziesz ze mną na bal?-zapytał wyciągając kolejną kopertę ku mnie, a mi stanęło serce. Proszę powiedzcie, że to wszystko dzieje się naprawdę.
Niepewnie chwyciłam ją do rąk i otworzyłam. W środku znajdowały się dwa bilety na mój bal.
 Boże, dziękuję ci za takiego chłopaka. Nie wiem czy kiedykolwiek będę w stanie ci się za to odpłacić..
-Ale skąd ty-y...?
-Mam swojego gołębia, który trochę mi pomógł. To jak? Pójdziesz ze mną na tel bal Cass?
-Hmm..no nie wiem.. Fakt, postarałeś się, ale nie cierpię zagadek, a ty to zrobiłeś.-powiedziałam starając się nie roześmiać. Justin zachichotał po czym objął mnie w talii, przyciągając blisko siebie i wpił się w moje usta z lekkością i namiętnością. Z każdym jego pocałunkiem, dotykiem, a nawet słowem ja...po prostu wariuje. Nie wiem co ten chłopak mi zrobił, ale cokolwiek to było, podoba mi się.
-Teraz cię przekonałem?-zapytał z uśmiechem, kiedy się od siebie oderwaliśmy.
-Zdecydowanie.-zachichotałam.
-Cokolwiek robicie, musicie przestać, bo zamierzamy wejść do domu.-usłyszeliśmy krzyk Chaza.
-Chcesz zrobić małe show?
-Co masz na myśli Justin?
-To.-powiedział po czym mocno na mnie naparł swoim ciałem całując każdą część mojej twarzy. Jęknęłam cicho uśmiechając się, kiedy przejechał językiem wzdłuż mojej szyi. Usłyszeliśmy zamykanie drzwi, co znaczyło, że już weszli. Chcąc ich trochę poddenerwować oplotłam jedną nogę wokół pasa Justina, a on rozumiejąc moje zamiary uśmiechnął się przez pocałunek i podniósł mnie do góry.
-O mój Boże!-pisnęła Kate.
-Wy tak na poważnie? Cholera to mój dom. Możecie się od siebie łaskawie odkleić? Na prawdę nie chcę mi się na was patrzeć, ale jeśli już tak bardzo siebie potrzebujecie, to idźcie na górę.!-krzyczał Chaz, ale my..jakby to powiedzieć..nie zwracaliśmy na niego uwagi. Josh, Chris i Ryan tylko się śmiali, więc podkręciłam troszkę atmosferę, kiedy szepnęłam Justinowi, by mnie opuścił na dół. Ponownie wpiłam się w jego usta, a ręką zjeżdżałam wzdłuż jego abs, aż dotarłam do niedostępnej sfery dla innych dziewczyn. Jęknął głośno z rozkoszy i mocniej na mnie naparł. Naprawdę bałam się, że to się źle skończy, ale nie panowałam na tym. Po prostu mnie poniosło, no a po części tego właśnie chciałam.
-Kurwa, Cassie nie wierze, że to zrobiłaś.-pisnęła Kate, a ja tylko zachichotałam odrywając się od Justina. Kate szybko podbiegła i chwyciła moją rękę ciągnąc do kuchni.
-Co to właśnie było? Pożeraliście się na naszych oczach. Możesz to jakoś wytłumaczyć? Cholera Cassie dotknęłaś go, ty to zrobiłaś, nie wierze. Na naszych oczach.-krzyczała wciąż się uśmiechając.-Prawdopodobnie gdybyśmy nie przyszli to wylądowalibyście na podłodze. Nago. Robiąc różne rzeczy.
-Nie.-powiedziałam śmiejąc się.-Nic byśmy nie robili.
-Nie? Więc co to kurwa było?
-Nic.
-Ty tak poważnie?
-Tak.
-Umiesz odpowiadać pełnymi zdaniami?
-Nie.
-Ugh, jesteś nieznośna. Lepiej wracajmy, bo i tak nie masz ochoty ze mną rozmawiać.-powiedziała, a ja najzwyczajniej w świecie podeszłam do niej i ją przytuliłam.
-Jestem szczęśliwa.
-Wiem, to Cass.-powiedziała oddając uścisk.-Widzę.

***

Siedziałam wtulona w ciało Justina podczas, gdy wszyscy oglądaliśmy jakiś horror. Nie muszę chyba mówić, że panicznie boje się tego typu filmów, nie? To chyba nawet sugeruje moja pozycja, w której się znajduję. Powinnam dodać, że prawie zgniatam Justinowi dłonie, gdy coś nagle wyskakuję? No cóż..mówiłam im, byśmy tego nie oglądali, ale mnie nie posłuchali. I mimo, że czuję się bezpiecznie, gdy Justin mnie trzyma, to..wciąż oglądamy horror i ta świadomość mi wcale nie pomaga.
-Kochanie, wszystko dobrze?-zapytał Justin mocniej mnie obejmując, kiedy od kilku minut wciąż miałam zamknięte oczy. Pokiwałam twierdząco głową, ale nie zmieniłam pozycji przez co Justin zachichotał.-Chodźmy stąd, nie musimy tego oglądać.
-Nie.-zaprzeczyłam.-Jest dobrze, nic mi nie jest, widzisz?
-Dlatego miałaś zamknięte oczy i wciąż kurczowo trzymasz moje dłonie,tak?-zakpił.
-Zamknij się.
-Oj, chodź na górę.-powiedział całując moją głowę.-Odpoczniesz chwilę, a później tu wrócimy jeśli będziesz chciała, w porządku?-pokiwałam twierdząco głową i nie zważając na nikogo więcej uwagi poszliśmy na górę. Od razu po wejściu do pokoju rzuciłam się na łóżko.

Tak, tego było mi trzeba, zdecydowanie.

-Ten film był głupi.-stwierdziłam co wywołało u Justina kolejną dawkę śmiechu.-Dziękuję, że się ze mnie śmiejesz.-zadrwiłam.
-Nie śmieję się z ciebie.-powiedział, a ja posłałam mu wymowne spojrzenie.-Okej, śmieję się z ciebie, ale to dlatego, że uroczo wyglądasz, kiedy tak mocno się mnie trzymasz, dzięki czemu dobrze się czuję, bo wiem, że w takim momencie chcesz być bardzo blisko mnie i czujesz się w miarę bezpiecznie w moich ramionach.-powiedział siadając na łóżku u wyciągając ku mnie swoje dłonie, bym je złapała. Usadził mnie sobie na kolanach i delikatnie gładził najpierw moje włosy,a potem twarz po czym złożył na moich ustach krótki, ale soczysty pocałunek.
-Czuję się przy tobie bezpiecznie.-uśmiechnął się i wstał razem ze mną, mocno mnie trzymając.-Dokąd idziesz?-zaśmiałam się.
-Zobaczysz.-powiedział otwierając okno i dając mi znak, bym zeszła i przez nie przeszła. Spojrzałam na niego niepewnie, przez co to on pierwszy wyszedł i ponowie wystawił ku mnie rękę by pomóc mi wejść na dach.
-Często tu przychodzisz?-zapytałam, kiedy siedzieliśmy patrząc na panoramę miasta.
-Tylko czasami.-westchnął-Kiedyś bywałem tu częściej z chłopakami. To taka nasza odskocznia. Zawsze tu siedzieliśmy, gdy..-zatrzymał się i popatrzył w moje oczy.-Zresztą nieważne, chciałem po prostu posiedzieć gdzieś z tobą, wiesz.,gdzieś gdzie nikt nam nie będzie przeszkadzał.
-Podoba mi się tu.-uśmiechnęłam się szeroko, ucałowałam polik Justina i wtuliłam się w jego ramię splatając nasze palce. Przez chwilę między nami panowała cisza, ale nie przeszkadzało mi to. Wyglądało to tak jakbyśmy wsłuchiwali się w bicie naszych serc.
-Jak wyobrażasz sobie naszą przyszłość, Cass?-zapytał nagle, co mnie zaskoczyło.
-Co masz na myśli?
-No wiesz..nas.-powiedział drapiąc się po karku.-No czy...czy widzisz nas razem za kilka lat, czy wyobrażasz sobie nas mieszkających razem, czy wyobrażasz sobie nas mających dzieci, jeśli tylko będziesz chciała, mających psa czy inne zwierzę, które lubisz, czy wyobrażasz sobie mnie za kilka lat jako..jako twojego męża.-patrzyłam przed siebie z załzawionymi oczami i nie potrafiłam wydusić z siebie nawet jednego słowa. To co powiedział i w jaki sposób to zrobił, było czymś tak bardzo idealnym.-Cass, przepraszam. Nie powinienem nic mówić. Skąd mi to w ogóle przyszło do głowy. Przepraszam, zapomnij o tym.-mówił szybko i gdy już miał się podnieść po prostu popchnęłam go lekko, by mógł się położyć i go pocałowałam.
-Taka odpowiedź ci wystarczy?-zapytałam śmiejąc się i wycierając łzy, które spadały na koszulkę Justina.
-Kocham Cię, Cassie.
-A ja Kocham Ciebie.-powiedziałam kładąc się na jego klatce piersiowej.





Justin.

-Powinniśmy już chyba zejść.-powiedziałem odgarniając kosmyk włosów Cass. Przytaknęła uśmiechając się i wstała. Zrobiłem to samo, po czym zeszliśmy na dół.
-Co wy tam tyle robiliście zboczuchy?-zaśmiał się Chris, a do niego dołączyła cała reszta. Mimo, że nic takiego nie robiliśmy widziałem jak Cass się rumieni. Przytuliłem ją do siebie, a potem usadowiłem sobie na kolanach. Wszyscy rozmawialiśmy i śmialiśmy się, ale sielanka długo nie trwała, ponieważ mój telefon zaczął dzwonić. Wyjąłem go z kieszeni i spojrzałem na wyświetlacz. ''Sean''.

Cudownie.

-Teraz nie mogę przyjechać. Jestem zajęty i nie ma mnie w domu.-powiedziałem, kiedy zadzwonił Sean z prośbą o przyjazd do niego. Nie wiem czego chciał, ale zdecydowanie nie był to dobry moment na odwiedziny. Jedyne czego teraz chciałem to spędzenie czasu z przyjaciółmi i dziewczyną, a nie Seanem i jego bandą.
-Słuchaj, nie obchodzi mnie to czy masz czas czy nie. Powinieneś tu być. Nie odzywałeś się do mnie od kilku dni, a kolejny wyścig masz jutro i musimy obmyślić plan, bo przyjeżdżają nowi ludzi, którzy ponoć są naprawdę dobrzy, więc rusz łaskawie ten swój tyłek i przyjeżdżaj.-Odruchowo uderzyłem pięścią w ścianę mówiąc krótkie ''zaraz będę'' i rozłączyłem się,
-O co chodzi, Justin?-szepnęła cicho Cass podchodząc i gładząc uspokajająco moje plecy. Nie chciałem jej tu zostawiać, ani jechać, ale wiem do czego się zobowiązałem. Musiałem to wykonać do końca. Dla McCanna i jego siostry.
-Jest w porządku. Muszę tylko coś załatwić,ok? Niedługo wrócę. Obiecuję.-ucałowałem głowę Cass obejmując jej ciało i spojrzałem na jej nieodgadniony wyraz twarzy. Martwiła się. Widziałem to. Wtuliła się we mnie i cicho szepnęła:
-Zostań. Proszę.-Jej słowa, zawsze były dla mnie ukojeniem i wszystko co robiła mnie uspokajało, ale nie mogłem zostać. Nie teraz. Odsunąłem ją lekko od siebie, ostatni raz całując jej czoło i wyszedłem. Wiem, że gdybym został tam jeszcze chwilę, prawdopodobnie by mnie przekonała i uległbym jej, bo nie lubię widzieć jej smutnej. A już tym bardziej z mojego powodu. W oddali słyszałem jeszcze krzyki chłopaków, ale nie odwróciłem się, bo znając mnie od razu spojrzałbym na Cass, a to nie wróżyłoby niczego dobrego. Zamknąłem za sobą drzwi i ruszyłem do auta.


***


Otworzyłem drzwi i wszedłem do środka. Zastanawiałem się, czy nie powinienem zapukać, ale doszedłem do wniosku, że nie muszę. Co za różnica czy ktoś mi otworzy, czy sam to zrobię, prawda? Szedłem ciemnym korytarzem do miejsca, z którego pochodziły śmiechy.
-Patrzcie kto u nas zawitał.-zaśmiał się Sean.
-Siema.-powiedziałem podchodząc do nich i przybijając każdemu 'żółwia'. Usiadłem na wolnym miejscu i czekałem na dalsze wskazówki. Mam nadzieję, że naprawdę chcą obmyślać plan i nie ściągnęli mnie tu, bo im się nudziło lub szukali towarzystwa.
-Mel.-krzyknął jeden z nich.-Piwo.-Zaraz po jego słowach zjawiła się dziewczyna i postawiła każdemu z nas po butelce. Patrzyłem na nią i myślałem co ona musiała tu przejść. Z nimi... Jest totalnie przestraszona i ubiera się zbyt wyzywająco. Pamiętam jak jeszcze kilka lat temu biegała po podwórku w ciuchach, które nie odkrywały niczego. Porównując tamto z...tym, to teraz wygląda nie najlepiej.
-Wiem co planujesz Bieber.-Zaczął Sean, kiedy dziewczyna opuściła pomieszczenie.-Chcesz odebrać mi tą sukę, huh?
-Nie wiem o czym mówisz. Oszalałeś?-Zmrużyłem oczy patrząc na niego i kręcąc głową w niedowierzeniu. Co on właśnie powiedział i skąd to niby wie?
-Dobrze wiesz o czym mówię.-zadrwił.-Dam ci to czego chcesz, ale musisz dać mi coś w zamian.
-Co masz na myśli?
-Oddam ci siostrzyczkę McCanna, jak wygrasz dla mnie kilka następnych wyścigów bez otrzymania gotówki za to.
-Chodzi ci tylko o pieniądze?-zakpiłem.-Chcesz żebym wygrał i nie brał od ciebie kasy, w zamian za uwolnienie Melanie? A co z moimi 3o %, które mi obiecałeś?-zapytałem pochylając się ku niemu ze złączonymi dłońmi.

To się nie dzieję naprawdę.

-Cóż..to było zanim dowiedziałem się w co ze mną pogrywasz, stary. Nie ładnie tak oszukiwać,co? Jesteś takim lojalnym kumplem, szkoda, że nie dla mnie.-zaśmiał się.-Więc jak będzie?
-Jeśli wygram, a ty się wzbogacisz to wypuścisz Melanie?-ta rozmowa jest coraz bardziej dziwna. Co jeśli kłamie? I skąd on do cholery się o tym dowiedział?
-Myślę, że to dobry układ.
-I to wszystko?-zakpiłem.-Mam ci uwierzyć, że nie chcesz nic więcej?
-Myślisz, że nie biorę tego czego chcę? Chcę zemsty na tych ludziach, dlatego ty musisz to wygrać, a wtedy zapomnę o tym, że próbowałeś mnie wrobić.
-Jeśli po tym uwolnisz Melanie i zostawisz nas w spokoju, to wchodzę w to.
-Świetnie.-powiedział.-Myślę, że dobiliśmy dobrego układu.



------------------------------------------------------------------------------------------------------

Cześć i czołem. :)

Nie mam za dużo do powiedzenia, dlatego pozostawiam to Wam.

Mam nadzieję, że nie jest aż tak źle.

Do następnego xoxo


ps. jeśli są jakieś błędy to przepraszam, sprawdzę później.

Myślicie, że wciąż będzie tak słodko?

Więc muszę Was rozczarować... :c






wtorek, 15 kwietnia 2014

Rozdział 37

Justin.

-Dlaczego nie mogę jechać z wami?-jęknął Jackob krzyżując swoje małe rączki na piersi, kiedy się z nim żegnaliśmy.
-Jesteś za mały.-powiedziałem, przez co chłopiec usiadł na ziemi w salonie i zaczął płakać. Oczywiście Cass jako ta dobra skarciła mnie wzrokiem i czym prędzej podeszła do Jackoba przytulając go.
-Nie jestem mały, prawda?-zapytał cicho patrząc na moja dziewczynę.-Jestem już duży, tylko troszkę mały.-powiedział na co oboje zachichotaliśmy.
-Oczywiście kochanie. Zobaczysz, już niedługo będziesz chodził z nami gdzie tylko zechcesz, ok?-chłopiec posłusznie skinął głową uśmiechając się i owijając ręce wokół szyi Cass.
-Ej, czuję się zazdrosny.-jęknąłem siadając obok nich.
-I dobrze, bo Cassie mnie bardziej kocha, co nie?-dziewczyna zaśmiała się, a potem lekko skinęła i pocałowała malca w policzek.
-Oh, czyli wolisz Jackoba, tak?-zapytałem z udawana złością, a chłopiec wystawił mi język.

Gdzie on się tego nauczył?

Zaśmiałem się z jego reakcji wyciągając rękę do Cass, by pomóc jej wstać. Postawiła malca obok siebie i złapała moją dłoń. Chcąc się z nią podroczyć, kiedy już wstawała 'przypadkowo' ją puściłem i ponownie złapałem stojąc nad nią, by nie upadła. Złapała się za serce i zmierzyła mnie piorunującym spojrzeniem. Czym prędzej wyrwała się z moich objęć, a ja nie mogłem wytrzymać i wybuchnąłem śmiechem, który rozszedł się po całym domu. Patrzyłem na dziewczynę, która podeszła do chłopca i wzięła go na ręce coś szepcząc.

-Co tu się dzieje?-zapytała moja rodzicielka wchodząc do salonu.-Słychać cię było nawet na górze.
-Cześć Pattie.-przywitała się Cass z moją mamą.
-Witaj kochana.-uśmiechnęła się do niej ciepło i podeszła by ją przytulić, a ja wciąż się śmiałem.-Co jemu?-zapytała wskazując na mnie.
-Przewrócił Cassie.-krzyknął chłopiec.-A teraz się śmieje.
-Justinie Drew Bieberze, co ty właśnie zrobiłeś?
-Nie przewróciłem jej. Jackob nie kłam,ok?-podszedłem do Cass i ucałowałem jej polik. O dziwo się nie odsunęła przez co się uśmiechnąłem. Nie ważne, że prawdopodobnie dlatego, że nie chciała robić afery przy mojej mamie.
-Cassie..-zwróciła się do niej, na co wywróciłem oczami.
-Nie przewrócił mnie,spokojnie.-zaśmiała się nerwowo.-Pewnie śmiał się z mojej miny, kiedy mnie łapał.-powiedziała odstawiając malca z powrotem na ziemię.-Pattie czy mogłabym odebrać już swoją sukienkę na bal?
-Oczywiście.-powiedziała.
-Ja ją przyniosę.-krzyknął Jackob biegnąc już w stronę schodów razem z moją mamą.

Czyli zostaliśmy sami...
I to prawdopodobnie był ten moment, kiedy przepraszam Cass.

Podszedłem do niej i skierowałem jej twarz tak by na mnie spojrzała.
-Powinniśmy się zbierać. Pewnie już na nas czekają.-powiedziała cicho.
-Jesteś na mnie zła?-zapytałem splatając nasze dłonie razem i stając na przeciwko niej.
Może zachowałem się trochę dziecinnie, ale przecież chodziło tylko o zabawę, nie?
-Nie jestem na ciebie zła, Justin. Po prostu mnie przestraszyłeś. Co gdybyś mnie nie złapał?
-Nie ufasz mi?
-Ufam, ale nie o to tu chodzi. Wiesz... nie należę do najlżejszych osób na świecie, więc się przestraszyłam.-zaśmiałem się. Co ona właśnie powiedziała? Nie wierzę w to. Przecież ta dziewczyna ma idealną figurę. Nie jest ani zbyt chuda, ani nie jest też dużej masy. Jest taka jaka powinna być. Taka jak powinna wyglądać każda nastolatka w jej wieku.-Śmiej się -burknęła.
-Kochanie, jesteś idealna. Naprawdę nie wiem skąd ci się to wzięło. Nigdy więcej tak nie mów.-powiedziałem stanowczo grożąc jej palcem przez co się roześmiała. Usłyszeliśmy kroki, więc dałem Cass przelotnego buziaka, po czym odwróciłem się, by zobaczyć Jackoba z moją mamą.
Wręczyła Cass pudełko z sukienką i pożegnała się z nami, byśmy w końcu mogli jechać na imprezę chłopaków, w domu nikogo innego jak Chaza.


Cassie.

Weszliśmy do salonu, w którym siedział już chyba każdy i przywitaliśmy się.
-Cassie.-krzyknęła Kate nagle wyłaniając się z innego pomieszczenia. Podbiegła do mnie zarzucając ręce wokół mojej szyi i mocno mnie do siebie przytuliła.
-Cześć Kate.-zaśmiałam się, kiedy oderwałyśmy się od siebie.
-No tak..czego ja się mogłem spodziewać wiedząc, że obie tu będziecie.-zachichotał oplatając talie Kate, Chris.
-Oh, zamknij się.-jęknęłam z uśmiechem.
Dobrze było widzieć szczęście na twarzy mojej przyjaciółki. Wiem, że ona i Chris tworzą świetną parę, dlatego z całego serca życzę im wszystkiego co najlepsze. Wyglądają razem tak uroczo.. Ciekawe jak inni postrzegają mnie i Justina. Czy też tak uważają?

-Chodź ze mną na chwilę.-szepnął mi do ucha Justin splatając nasze palce i prowadząc ku schodom. Spojrzałam na niego niepewnie, a on tylko posłał mi swój cwany uśmieszek. No tak, czego ja mogłam oczekiwać.
-My wychodzimy.-krzyknął z dołu Ryan.
-Co?-spytałam zdezorientowana wchodząc do pokoju, w którym już kiedyś byłam. Był to prawdopodobnie pokój Justina, kiedy tu spał. No bo jak inaczej wytłumaczyć to, że miał tu swoje ciuchy i inne rzeczy?
-Usiądź sobie o tam.-wskazał za fotel na, którym zaraz mnie posadził. Powiedział jeszcze, że musi na chwilę wyjść i wyszedł. Zostawiając mnie tu samą i zdezorientowaną. O co tu chodziło? Podniosłam się lekko z fotela, ponieważ jakby to powiedzieć...coś mnie uwierało w tyłek i dostrzegłam, że siedziałam na jakieś kopercie. Wzięłam ją niepewnie do ręki, ale kiedy zobaczyłam na niej swoje imię od razu ją otworzyłam. W końcu była do mnie, prawda?

''Widzę, że moja piękna i mądra dziewczyna znalazła swoją pierwszą wskazówkę. 
Jestem z ciebie dumny, kochanie. :) xoxo 
Teraz czas na kolejną, nie sądzisz? 
Rozejrzyj się po pokoju. 
Mam nadzieję, że coś jeszcze znajdziesz.

Ps. Szukaj w ciemnych miejscach.
Powodzenia,
Justin x ''

Że co?
Niech ja go tylko dorwę.
Ooo tak.
Jak tylko go zobaczę, ugh będzie z nim źle.
W on się chce bawić?
W chowanego?
I co znaczy, że mam szukać w ciemnych miejscach?
Czy on nie powinien się leczyć?

-Justin.-krzyknęłam głośno z myślą, że wyjdzie i powie, że tylko żartował, ale niestety. Przeliczyłam się, ponieważ wcale tego nie zrobił. I zamiast jego głosu dostałam w zamian ciszę, która wypełniała każde pomieszczenie. Cudownie.-pomyślałam. Podeszłam do łóżka i zajrzałam pod nie. W końcu tam też jest ciemno, nie? Zrezygnowała, ponieważ nic tak nie znalazłam, wstałam i podeszłam do szafy zastanawiając się czy powinnam ją otworzyć. Co jeśli sobie tego nie życzy?
Ahh, trudno. Raz się żyję. Otworzyłam ją i dokładnie przeszukałam każdą z półek aż w końcu trafiłam na kolejną kopertę Uff.

''Gratuluję, wiedziałem że sobie poradzisz z każdym zadaniem. :)
Skoro tak ładnie ci idzie, to przejdź do kolejnego pokoju i znajdź kopertę.
Wierze, że ci się uda. xoxo
Justin aka Geniusz-Zagadkowy ''

On sobie żartuje, prawda?
Weszłam do pokoju obok, który okazał się czyjąś wypasioną sypialnią. Czemu mówię, że wypasioną? Ponieważ w pokoju znajdowało się wielkie dwuosobowe łoże z satynową pościelą, co jest rzadkością. Był wielki i bardzo miękki dywan, który aż prosił się o zdjęcie butów i chodzenie po nim na boso. Na ścianach były duże portrety znanych osobowości i wielki zegar. Ale nie był to taki zwykły zegar. To zegar stojący z kukułką.
Odgoniłam swoje wszystkie myśli dotyczące tego niesamowitego pokoju i skupiłam się na znalezieniu koperty, której jak się okazało za długo szukać nie trzeba było, ponieważ od razu rzuciła mi się w oczy. Leżała na wielkich poduszkach, które znajdowały się na łóżku. Podeszłam i otworzyłam kopertę.

''Moja dziewczynka. Dobrze ci idzie. :)
Zobaczymy, czy z resztą poradzisz sobie równie dobrze.

Ps. Co jest piękne dla oka i bolesne w dotyku, kochanie?
Znajdź to.  xoxo

Justin aka romantyk''

Co jest piękne dla oka i bolesne w dotyku-myślałam nad odpowiedzią i nic nie mogłam znaleźć. Czy to musi być takie skomplikowane?
Rozejrzałam się po pokoju z nadzieją, że może nagle mnie olśni. Mierzyłam każdą cześć pokoju, aż w końcu trafiłam.

Róża.

To na pewno to. Podeszłam do parapetu, na którym leżała, podniosłam ją i powąchałam. Tak pięknie pachnie.
 Kątem oka dostrzegłam tam kolejną kopertę.
 Coraz bardziej wciągała mnie ta gra.
Nie wierze, na prawdę to powiedziałam? Przecież miałam być na niego zła, ohh

'' Na prawdę jesteś dobrym 'szukaczem'
oh, czy takie słowo istnieje? 
Nie ważne. :P
Postaraj się teraz bardziej.

Ps. Ma brązową sierść i zasypia na zimę.
Justin aka śpioch  xoxo''


Oficjalnie stwierdzam iż, mój chłopak jest szalony. Postaraj się bardziej? Przecież tu odpowiedź jest oczywista-niedźwiedź. Oh, głupiutki ten mój Justinek.
 Tylko...co teraz? Nie zostawił mi żadnej podpowiedzi, nie wiem czy wciąż mam tu być czy szukać dalej. Ugh, to jest męczące.
-Aaa-pisnęłam, kiedy zegar wybił godzinę 20.00 i moim oczom ukazała się kukułka z czymś w buzi. Zmarszczyłam czoło i podeszłam bliżej. Kukułka raz jeszcze mi się pokazała przez co mogłam ''wyrwać'' jej białą kartkę.

''Cholera, dobra jesteś. :D
Teraz wyjdź na korytarz, tam czeka na ciebie nowa zagadka.
Powodzenia, skarbie x

Justin aka myśliciel.''


Wyszłam na korytarz z różą w dłoni i rozejrzałam się. Przy schodach leżał biały pluszowy miś trzymający serduszko w łapkach. Podeszłam bliżej i wzięłam go do rąk. Pod nim była oczywiście kolejna koperta, którą od razu otworzyłam.

''Czeka cię kolejna i ostatnia zagadka, kochanie.
Jesteś gotowa? :)

Ps. Papież go nie używa, a mąż daje żonie.

Kocham Cię, Justin.
Ps.2 Zejdź na dół. xoxo''



Nie wytrzymam do końca. To jakieś nieporozumienie. On się tak cholernie postarał.
Jestem ciekawa kto to wszystko wymyślił. Wzięłam misia i różę do rąk, i spojrzałam na schody, na których były strzałki. Zaśmiałam się cicho i zeszłam do salonu. Tam czekała na mnie już ostatnia koperta. Podeszłam do stolika, na którym się znajdowała i otworzyłam ją.

''Udało cię się. :)
Dotrwałaś do samego końca. 
Wiem, że teraz prawdopodobnie się na mnie wściekasz,
ale nic na to nie poradzę. 
Taki mój urok. :D
A ty to kochasz, kochanie. x
Mam jednak nadzieję, że przez to całe zamieszanie nie zrezygnujesz i się zgodzisz.
A teraz odwróć się, piękna. :)
Justin, love ''


Czytałam to z trzęsącymi się rękoma. 

Cholera, co?

Powoli odwróciłam się, a moim oczom ukazał się Justin z uśmiechem na twarzy.
-Jaka jest odpowiedź na ostatnią zagadkę?-zapytał, a ja na pewno miałam już czerwone poliki.
-Nazwisko.-szepnęłam cicho, a Justin ucałował moje czoło. To co czułam w tym momencie było nie do opisania. Mam cudownego chłopaka i nie pozwolę mu odejść. 
Uśmiechnął się szeroko, na moją odpowiedź i uklęknął.

Chwila, co?

 Czemu on klęczy?

 Chyba nie zamierza mi się oświadczać!?

Kurwa.

-Cassie Sparks-Bieber czy pójdziesz ze mną na bal?-zapytał wyciągają kolejną kopertę ku mnie, a mi stanęło serce.



-------------------------------------------------------------------------------

Tamtarararara, dzień dobry. :)

Jest kolejny.
Przepraszam, że tak rzadko ostatnio dodaje, ale bardzo dużo się dzieję i nie mam siły pisać, ani robić cokolwiek.
Przepraszam, mam nadzieję, że nie jesteście źli, bo na prawdę się staram.


Miało być tu więcej akcji, ale stwierdziłam, że rozdzielę to, by trochę posłodzić wam Justin i Cassie :)

Do następnego x









środa, 9 kwietnia 2014

Rozdział 36

Justin.


Po odwiezieniu Cass do szkoły od razu ruszyłem do domu. Wjechałem na podjazd i zamknąłem za sobą drzwi od auta.
-Jestem w domu.-krzyknąłem.
Chwilę potem zobaczyłem mamę schodząca po schodach.
-Dlaczego nie jesteś w szkole?-zapytała krzyżując ręce na piersiach.
Ups, sygnalizowało to, że jest zła.
-Pomyślałem, że dzisiaj spędzę dzień z Jackobem.-wzruszyłem ramionami wchodząc do kuchni i wyjmując z lodówki mleko, które od razu wypiłem. Czułem na sobie karcący wzrok rodzicielki, ale w tym momencie było to najmniej ważne.

Ten dzień zapowiadał się tak kurewsko dobrze..nie wspominając już o wczoraj dniu..
Nic mi tego nie zepsuje.

-I myślisz, że to cię usprawiedliwia?
-Mamoooo-jęknąłem.-Nie mam pięciu lat, pamiętasz?-zaśmiałem się i podchodząc do niej z uśmiechem ucałowałem jej polik, przez co również i u niej zagościł uśmiech.
 To dziwne, że nawet tak drobny gest może wywołać u tej kobiety szczęście, które jest warte.. oh, nie ma dobrej ceny na określenie tego. Za szczęście mojej mamy byłbym w stanie oddać wszystko. Ta kobieta jest dla mnie najważniejsza. To ona mnie urodziła będąc jeszcze nastolatką, to ona poświęciła całe swoje życie, po to by mnie wychować, to ona pomagała mi, kiedy było mi źle, to przede wszystkim ona była powodem mojego życia, aż do teraz.
 Od kiedy poznałem Cass, mam dwie najważniejsze kobiety w swoim życiu, o które muszę dbać, i które muszę...kochać.
-Po prostu się martwię.-powiedziała.-Nie chce żebyś zaniedbywał szkołę, Justin.-Pokręciłem głową na ''nie'' i uśmiechnąłem się lekko.
-Nie zaniedbam, obiecuję. Jutro już się tam pojawię, a teraz wybacz, ale potrzebny jest mi prysznic.-powiedziałem i skierowałem się prosto do swojego pokoju.



Cassie.


-Możemy porozmawiać, Cassie?-zapytał Lucas.
Skinęłam lekko głową i spojrzałam na przyjaciółkę.
-Emm..myślę, że zadzwonię po prostu do Chrisa czy coś.-powiedziała.-Zobaczymy się później.
-Więc o co chodzi?-zapytałam krzyżując ręce na piersiach.
-Chciałem zapytać czy przemyślałaś moją propozycję.

Czy on sobie żartował?

Proszę, powiedzcie że to jakiś chory żart i on wcale tego nie powiedział.

Jest tu gdzieś jakaś kamera?

Halo?

Mówiłam już jak on mnie irytuję?

Pamiętacie wczorajszą sytuację, kiedy dostałam sms'a?

Cóż..to właśnie Lucas napisał i wiecie co?
 Zapytał czy chciałabym pójść z nim na bal, a żeby było jeszcze lepiej powiedział mi od razu w co będzie ubrany i poprosił bym się do niego dopasowała.

Cudownie.

Po pierwsze mam chłopaka.
Po drugie jaki koleś pyta o takie rzeczy wysyłając głupiego sms'a?
Po trzecie jak można prosić, by dziewczyna dopasowała się do chłopaka?
Czy ja żyję w średniowieczu?

-Hey, Cassie.-szturchnął mnie czym od razu wybudził mnie z wyobraźni.-Nie odpowiedziałaś mi.
-Lucas, dobrze wiesz, że jestem z Justinem.-powiedziałam z udawanym smutkiem.
Może i nie przepadam za nim, ale nawet w takich sytuacjach, staram się być w miarę możliwości miła. Nie lubię ranić innych.
-Taa.-prychnął.-Robisz sobie tylko nadzieję. Dobrze wiesz, że w końcu cię rzuci, Cassie.-powiedział i lekko złapał moje ramię pocierając je.-To męska dziwka i dobrze o tym wiesz.-zakpił.

Czy ja przed chwilą powiedziałam, że nie lubię ranić innych i staram się być miła?
 Tak? Cóż, cofam to.
Nic nie wie o mnie, a tym bardziej o Justinie, więc powinien się zamknąć.

-Co ty powiedziałeś?-zacisnęłam mocniej pięści na pasku od mojej torby i spojrzałam na niego złowrogo. Lucas przełknął głośno ślinę wciąż nie odrywając ode mnie wzroku.-Pytałam co powiedziałeś.-warknęłam.
Nie pamiętam, kiedy ostatni raz byłam tak bardzo na kogoś zła.
-To co słyszałaś.-prychnął.-Chce dla ciebie jak najlepiej,wiesz?
-Jeśli chcesz mojego szczęścia to przestań się wtrącać w nie swoje sprawy. Nic o nas nie wiesz.-powiedziałam pewnie, na co on tylko przewrócił oczami.
 Od razu w mojej głowie pojawiły się wspomnienia, kiedy to ja przewracałam oczami na Justina, a on się wkurzał.
Hmm..myślę, że ja już się tego oduczyłam, ale Lucas najwidoczniej nie. I prawdopodobnie gdyby był tu Justin to zrównałby go z ziemią.
-Jak sobie chcesz, ale nie przychodź do mnie z przeprosinami, kiedy cię zrani.-powiedział na odchodne. Stałam w miejscu jeszcze przez chwilę patrząc jak jego sylwetka coraz bardziej się zmniejsza w oddali.


***


-Długo jeszcze?-marudziła Kate podczas ostatniej lekcji.
Skarciłam ją wzrokiem i wyjęłam telefon z kieszeni, by sprawdzić godzinę. Zastanawiacie się czemu Kate nie mogła tego zrobić? Cóż..ona nie zna dokładniej godziny końca lekcji. Odkąd tylko pamiętam zawsze to ja, jej to mówiłam.
-5 minut.-powiedziałam cicho, by nauczyciel nie usłyszał. Opadła głową na ławkę, a ja się zaśmiałam.
Potem totalnie się wyłączyłam i nie słuchałam już nikogo. Byłam skupiona na moich myślach. Zastanawiałam się co Justin dzisiaj robił, o czym myślał, czy będzie czekać pod szkołą, czy pójdzie ze mną na bal i co najważniejsze, czy to co Lucas mówił się sprawdzi. Wiem, że nie powinnam się tym przejmować i w pełni zaufać Justinowi, ale to trudne. Biorąc pod uwagę to, że kiedyś na prawdę nie przejmował się dziewczynami.

Czy taka ja mogłam to zmienić?

 Czy on jest we mnie na prawdę zakochany?


Justin.


Wjechałem właśnie na szkolny parking Cass. Zgasiłem silnik i odwróciłem się do tyłu, gdzie siedział mały Jackob. Tak jak obiecałem swojej dziewczynie, że z nim będę tak właśnie zrobiłem. 

Zamierzam dotrzymać każdej złożonej jej obietnicy.

-Idziemy po Cassie?-zapytałem chłopca.
-Taaaaak.-krzyknął uradowany wyciągając w górę ręce i próbując odpiąć pas od fotelika. Zaśmiałem się głośno i wyszedłem z auta, by pomóc maluchowi. Kiedy uporaliśmy się z pasem, wziąłem go na ręce i zamknąłem auto zmierzając ku drzwiom szkoły. Akurat wtedy zadzwonił dzwonek, a ludzie powoli zaczęli wychodzić ze szkoły.-Gdzie jest Cassie?-zapytał.
-Tam idzie.-kiwnąłem głową w stronę dziewczyny, a Jackob od razu zaczął mi się wyrywać, więc postawiłem go na ziemi.
 Nim się spostrzegłem ten biegł już w stronę Cass, by zaraz po raz kolejny być uniesionym. Mocno wtulił się w szyje dziewczyny i chyba pocałował ją w policzek, choć nie jestem pewien, ale z daleka tak to właśnie wyglądało. Podszedłem do nich, a Cass postawiła z powrotem Jackoba patrząc na mnie i lekko się uśmiechając.
-Cześć.-powiedziała.
-Cześć.-odpowiedziałem i musnąłem krótko jej usta. 
Powodów tego było kilka. Pierwszy to taki, że jest przy nas Jackob i tak jakby trochę nie wypada. W końcu to jeszcze dziecko, które nic nie rozumie, nie?
 A drugi to taki, że Cass nie przepada za dosadnym okazywaniem uczuć publicznie. -Idziemy?-zapytałem chwytając jej dłoń i splatając nasze palce.
-A ja?-krzyknął za nami Jackob.

Odwróciłem się i spojrzałem na chłopca, który stał kilka metrów od nas.
Czy on po prostu chciał tam stać, czy byliśmy tak skupieni na sobie, że nie zwróciliśmy uwagi na to, że nie ma go w pobliżu nas?

-Przepraszam.-szepnęła Cass kucając przy nim i mocno go do siebie przytuliła. Chwyciłem lekko za jej torbę, na co spojrzała na mnie wymownie, a ja się zaśmiałem.
-Wezmę torbę, a ty weź Jackoba.-powiedziałem.-I tak woli ciebie bardziej ode mnie.
-Aww-zagruchała śmiejąc się.-Czyżbyś był zazdrosny o małego Jackoba?
-Żartujesz?-prychnąłem.-Ja nigdy nie jestem zazdrosny.-szepnąłem jej do ucha i otworzyłem drzwi by weszli do auta.


***

-Juuuustin.-przeciągnęłam odwracając się w jego stronę.
Już od jakiś 3o minut siedzieliśmy na ławce w parku przy placu zabaw, na którym bawił się chłopiec. Czułam sie tak dobrze w jego ramionach. Podobało mi się to, że nie ma przy nas nikogo, kto mógłby nam popsuć nasze humory. Siedząc tu z Justinem przestałam nawet myśleć o tym czy kiedykolwiek mógłby mnie zdradzić lub w jakikolwiek sposób zranić. Kiedy tylko patrzyłam w jego oczy widziałam iskierki szczęścia.
-Hmm?-mruknął całując mój nos na co zachichotałam.
Czasami potrafił być tak uroczy. Nie wiem czy kiedykolwiek będę w stanie odwdzięczyć się Bogu, za to że postawił na mojej drodze takiego człowieka, ale jestem szczęśliwa, że tak się stało.
-Bo wiesz..em..kiedy będę mogła odebrać swoją sukienkę na bal po tych poprawkach?-zapytałam w końcu. Tyle czasu zwlekałam, aż w końcu sie odważyłam, uf.
-Wydaje mi się, że jest już gotowa, więc kiedy chcesz.-powiedział wzruszając ramionami.
Skinęłam lekko, krzycząc na niego w myślach. Nie tak miała wyglądać ta rozmowa.

Justin, hallo nie możesz się domyślić o co mi chodzi?

-Juuustin.-znów zaczęłam.

 On w końcu będzie miał mnie dość.

Chłopak spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem i ponownie przeniósł wzrok na Jackoba, który zjeżdżał na zjeżdżalni. Pochyliłam się i musnęłam ustami jego policzek.
-Słucham cie, kochanie.-zaśmiał się.
-Co cię tak śmieszy?-zapytałam zdezorientowana.
-Ty.-ponownie się zaśmiał i pocałował moje czoło.

Ugh.

-Dooooobra, jak chcesz.-powiedziałam z wyrzutem krzyżując ręce na piersiach i lekko odsunęłam się od niego, tak że teraz już mnie prawie nie obejmował.-Myślałam, że się jakoś domyślisz, ale nie.-warknęłam.-Jesteś mało spostrzegawczy, Justin ale niech ci będzie.-westchnęłam głośno mówiąc.-Jak wiesz w mojej szkole jest ten cały bal no i..
-No i chciałaś mnie zaprosić.-dokończył.
-Właśnie, ale ty się nie skapnąłeś i..chwila co?-pokręciłam zdezorientowana głową, a Justin zaczął się śmiać.-Nie, nie o to mi chodziło głupku.-uderzyłam do w ramię, ale on nic sobie z tego nie zrobił.

Ugh, dupek.

Wstałam i ruszyłam w stronę placu zabaw. Poczułam szarpnięcie, co zmusiło mnie do odwrócenia się i spojrzenia na Justina, który wciąż próbował stłumić śmiech.
-Co?-warknęłam zirytowana.
Chciałam żeby sam sie domyślił i mnie zaprosił, a tak to co? Przechytrzył mnie i wyszło, że to ja chciałam go zaprosić.
 No cudownie.
-Przepraszam.-powiedział gładząc mój policzek. Strzepnęłam rękę wciąż na niego patrząc. Nie śmiał się już.-Zrozumiałem twój przekaz już na początku, ale chciałem się z tobą podroczyć.
-Cokolwiek.-prychnęłam spuszczając swój wzrok na buty, które w tym momencie były dużo ciekawsze.
-Chciałem to zrobić, ale po pierwsze nie wiedziałem czy będziesz chciała iść ze mną, a po drugie chciałem zrobić to w inny sposób.
-Jak ostatnio sprawdzałam to byłeś moich chłopakiem, więc to chyba oczywiste,nie ? Czy coś się zmieniło?
-Cass, wiesz że chodzi mi o to, że kiedyś powiedziałaś, że masz z kim iść na bal. Nie chciałem się wtrącać, poza tym nie chodzę na tego typu imprezy. Nawet nie wiem co tam się robi.-wzruszył ramionami i podniósł mój podbródek.-Mogę zapytać cię po swojemu innym razem?
Uśmiechnęłam się szeroko i przytaknęłam, a Justin wziął moją twarz w dłonie i pocałował chcąc przelać mi wszystkie swoje uczucia w pocałunku. Po chwili oderwał się ode mnie, byśmy złapali oddech i przywarł swoim czołem do mojego patrząc mi głęboko w oczy.
-Kocham Cię, mała.-zaśmiałam się, by odwrócić jego uwagę od moich rumieńców na twarzy, ale mi nie wyszło.-Cass Sparks się rumieni.-powiedział głośniej, by ci co byli w poblizu mogli go usłyszeć. Uderzyłam go w ramię, a on zachichotał oddalając się.
-I tak mi nie uciekniesz Bieber.-prychnęłam zbliżając się do niego wolnymi krokami.
-Oh, jesteś pewna Sparks?-zapytał z uniesioną brwią i w tym samym czasie wystartowałam, by go dogonić. Biegłam za nim wokół placu wciąż się śmiejąc. Zawsze kiedy byłam już tak blisko, on musiał mi zwiać, ale nie mogłam się poddać. Staliśmy teraz po obu stronach ławki patrząc na siebie z uśmiechem. Czułam się jak małe dziecko. I podobało mi się to.
-No i co teraz panie Bieber?
-Myślisz, że ci nie ucieknę?-zaśmiał się.-Teraz jest łatwiej.-powiedział.-Gorzej z tobą.
-Co?-zmarszczyłam brwi nie rozumiejąc tego co powiedział dopóki nie poczułam, że odrywał się od ziemi. Krzyczałam i śmiałam się na przemian, kiedy Justin biegł ze mną na ramieniu.

Czy ten chłopak ma wszystko dobrze z głową?

W pewnym momencie zatrzymał się i delikatnie postawił mnie na ziemi od razu atakując moje usta w ''dzikim'' pocałunku. Nasze języki ocierały się o siebie jakby nie widziały się kilka miesięcy. Wplotłam palce we włosy Justina, a on swoimi dłońmi gładził moje boki zjeżdżając do tyłka, ale nim zdążył posunąć się dalej zadzwonił jego telefon, przez co zmuszona byłam się od niego oderwać. Jęknął niezadowolony i wyjął iphona z kieszeni.
-Co jest tak ważne, huh?
-Robimy małą imprezę tylko na dla nas wbijasz z Cass?-zapytał Ryan.
-Jasne, do wieczora.-powiedziałem kończąc rozmowę z przyjacielem.
-Wszystko w porządku?-zapytała. 
-Tak.-odpowiedziałem, choć pytanie nie było skierowane do mnie. Widocznie kiedy rozmawiałem z Ryanem Jackob musiał przybiec, a ja go nie zauważyłem. Dziewczyna zaśmiała się z mojej odpowiedzi i pokręciła głową śmiejąc się.
-Wracamy?-zapytałem.-Wieczorem jedziemy do chłopaków, pasuje ci?
-Myślę, że tak.-powiedziała splatając nasze palce.

-------------------------------------------------------------------------------

Czeeeeść. :)

Póki co jeszcze jest słodko, ale spokojnie już niedługo.. :)

Mam nadzieję, że jeszcze ktoś to czyta.. :c\

+ Jeśli są jakieś błędy to przepraszam.







środa, 2 kwietnia 2014

Rozdział 35

To najdłuższy rozdział jaki kiedykolwiek napisałam, moglibyście skomentować?
Dziękuję. :)


Cassie.

-Musimy to oglądać?-jęknął Justin po raz kolejny przerywając mi oglądanie filmu i masując moje boki, kiedy leżeliśmy wtuleni.
-Sam to zaproponowałeś.-warknęłam próbując go uciszyć i ponownie zwróciłam wzrok na telewizor.

Justin zamilkł.

Po chwili jednak poczułam jak wodzi ręką pod moją koszulką na brzuchu. Musiałam przegryźć wargę, by się nie roześmiać.
A uwierzcie, na prawdę miałam na to ochotę.

Stopniowo i powoli wodził w górę i dół, coraz to bardziej. Całą swoją uwagę próbowałam skupić na filmie, ale przez niego nie potrafiłam. Gdyby mnie ktoś teraz zapytał co zdarzyło się w ostatniej scenie, nie wiedziałabym co powiedzieć, bo wciąż czułam na sobie dotyk Justina i przez niego byłam rozkojarzona.
-Wiesz,ze jesteś piękna?-zapytał pochylając się nade mną i patrząc w moje oczy przejechał ręką po policzku.
-Justin..-mamrotałam śmiejąc się.
-Pytam poważnie, Cass.-warknął zirytowany.-Wiesz to? Czujesz to?-milczałam zamykając oczy.
Wręcz czułam jego palący wzrok na sobie, ale nie mogłam na niego spojrzeć. Nie mogłam się nawet odezwać. To tak jakbym nagle została zablokowana. Żadne słowo nie chciało wyjść z moich ust.-Wiesz to, skarbie?-zapytał ponownie.
Zbliżył się i pocałował lekko mój nos, czoło, jeden policzek, potem drugi, aż w końcu dotarł do ust. Jęknęłam cicho, kiedy przygryzł moją dolną wargę i kiedy miał się oderwać ponownie połączyłam nasze usta bawiąc się jego włosami. Trwaliśmy w pocałunku pożądania i namiętności. Justin podniósł lekko moją koszulkę do góry i ponownie zaczął masować mój bok, jadąc coraz wyżej, aż w końcu dotarł do moich piersi, które ścisnął, a ja w wyniku tego lekko uniosłam się do góry z przyjemności, co dało mu możliwość do połączenia naszych języków. Napierał na mnie swoim ciałem, ściskając moje piersi przez stanik, a ja pojękiwałam. Poczułam jego wybrzuszenie w spodniach, co uświadomiło mnie co się właśnie dzieje. Położyłam dłonie na klatce piersiowej Justina i lekko go odepchnęłam. Spojrzał na mnie zdezorientowany, ale nic nie powiedział.
-Przepraszam, ja..-zaczęłam patrząc wszędzie, byle nie na niego. Przygryzłam wargę, marząc o tym, by słowa mogły wyjść ze mnie z łatwością, ale tak się nie stało.
-Nie przepraszaj.-powiedział spokojnie siadając obok i przytulając mnie go swojego boku.-To moja wina, poniosło mnie.-pocałował mnie w głowę i mówił dalej.-Nie musimy się spieszyć. Nie chce żebyś myślała, że zależy mi tylko na seksie.-pokiwałam twierdząco głową i lekko się uśmiechnęłam na jego słowa.-Jesteś śpiąca?
-Nie.-powiedziałam uśmiechając się.-Pójdę wziąć prysznic.

Weszłam do łazienki, zdjęłam z siebie ciuchy odkładając je do kosza z brudnymi rzeczami i odkręciłam kurki, by po chwili poczuć ciepłą wodę odbijającą się o moje ciało. Skrzywiłam się lekko przez kłujące uczucie gwałtownie zmienionej temperatury, kiedy przypadkowo przekręciłam kurek. Kiedy zaczęłam się myć moje myśli powędrowały do sytuacji sprzed chwili, kiedy Justin mnie dotykał i sposobie w jaki jego malinowe usta spoczywały na moich. Był zawsze delikatny i nigdy nie robił czegoś na co bym się nie zgodziła. Zawsze obchodził się ze mną delikatnie, jak z porcelanową lalką. Troszczył się i sprawiał, że czułam się potrzebna. Dzięki niemu się uśmiechałam i byłam szczęśliwa, a kiedy nie było go przy mnie czułam się taka...pusta. Jakby brakowało części mnie. Możliwe, że byłam zakochana? Od kilku dni próbuje zrozumieć siebie i swoje uczucia, ale nie mogę się rozszyfrować.. Boje się zakochania, boję się ale mam wrażenie, że jest już za późno.. Tylko co jeśli Justin nie czuje tego samego? Może powinnam się w końcu przełamać i pokazać mu, że na prawdę mu ufam. Dzisiaj po raz kolejny uświadomił mnie, że nie jest ze mną tylko ze względu na przyjemności, a..na mnie i skłamałabym mówiąc, że mnie to nie poruszyło. Jesteśmy razem już od dłuższego czasu, a nie robiliśmy nic pieszczotliwego, prócz całowania. Zdaje sobie sprawę z tego, że brakuję mu tego i w pełni rozumiem. W końcu to chłopak, a oni wiecznie są napaleni. Wyszłam spod prysznica, owinęłam się miękkim ręcznikiem i stanęłam przed lustrem, i patrząc w swoje odbicie rozważając plusy, i minusy uprawiania seksu z Justinem-teraz. Z jednej strony chciałam to zrobić, a z drugiej jednak bałam się. Bałam się, że jeśli w końcu mu się oddam to mnie zostawi. Co z twoim zaufaniem do niego?-skarciła mnie moja podświadomość. Potrząsnęłam głową, by pozbyć się wszystkich myśli i ponownie spojrzałam w lustro szepcząc do siebie:
Dam radę, ufam mu. I chce mu to pokazać, tak jak on wielokrotnie pokazał to mnie.
Szybko ubrałam czystą bieliznę i nie fatygując się, by założyć na siebie t-shirt, który za chwilę i tak bym ściągnęła pewnym krokiem wyszłam z łazienki udając się prosto do komody. Justin chrząknął, przez co się odwróciłam i posłałam mu uśmiech, a on pokręcił głową.
-Cass, zabijasz mnie wiesz? -szepnął. Cicho zachichotałam i rzuciłam w jego ręcznikiem. Złapał go jedną ręką i ruszył w stronę łazienki, a ja usiadłam na łóżku przykrywając się kołdrą i myśląc o tym co za chwilę może się zdarzyć.



Justin.

Wszedłem do łazienki śmiejąc się pod nosem. Co właściwie miała znaczyć ta scena? Czy ona na prawdę chcę doprowadzić mnie do szału? To jak wyglądała, w jaki sposób szła do komody..ugh 
Muszę przestać o tym myśleć, bo ''mały'' Bieber zbyt szybko się podnieca. Przekręciłem kurek tak by leciała zimna woda i spłukałem swoje ciało, by zaprzestać podnieceniu. Bo przecież nie mogłem się masturbować w łazience mojej dziewczyny, która na dodatek jest za ścianą, nie? Kiedy sytuacja była już opanowana namydliłem ciało po czym spłukałem wodą. Wyszedłem spod prysznica wycierając się ręcznikiem, który dała mi Cass i założyłem bokserki.Otworzyłem drzwi, a moich oczom ukazała się piękna Cass opierająca się o ramę łóżka z zagryzioną wargą. Kurwa, czy ona musi być taka seksowna?
Pewnym krokiem ruszyłem w stronę łóżka, odkryłem kołdrę i uśmiechając się na widok mojej dziewczyny, która wciąż była w samej bieliźnie usiadłem obok.
-Aż tak ci ciepło?-zapytałem chichocząc. Niepewnie skinęła głową i patrzyła na mnie nieokreślonym wzrokiem. Kciukiem oderwałem wargę, którą przegryzała i musnąłem jej usta.-Będzie ci lecieć krew.-powiedziałem, na co ona tylko wzruszyła ramionami.-Nie zamierzasz ze mną rozmawiać?-dziewczyna ponownie wzruszyła ramionami nic nie mówiąc. Co z nią? Lekko podirytowany jej zachowaniem zakryłem twarz kołdrą i przekląłem kilka razy tak by Cass nie słyszała. Dźwięk telefonu rozległ się w pokoju przez co dziewczyna pochyliła się, by chwycić swój telefon z szafki obok i otworzyła wiadomość. Podniosłem się lekko chcąc zobaczyć kto o tej godzinie pisze do MOJEJ DZIEWCZYNY. Zacisnąłem pięści, kiedy zobaczyłem, że nadawcą się Lucas aka Dupek z jej szkoły. Przysunąłem się bliżej Cass, by zobaczyć co napisał, ale ona w ostatniej chwili zakryła wiadomość co wkurzyło mnie jeszcze bardziej. Ma jakieś tajemnice przede mną?
-Ja nie czytam twoich sms'ów.-powiedziała uparcie.
-A ja nie mam przed tobą pieprzonych tajemnic.-warknąłem.
-A kto powiedział, że ja mam?
-Sama utwierdzasz się w tym przekonaniu, bo nie chcesz pokazać co ci napisał ten pieprzony idiota.
-Co za różnica?-krzyknęła gestykulując rękami.-Ja się ciebie nie czepiałam, kiedy Olivia się do ciebie uśmiechała, jak po mnie przyjechałeś.
-Co ona ma do tego idioty?-zapytałem wstając i zaciskając mocniej pięści.

Jestem zazdrosny?
Tak kurwa, jestem zazdrosny.

-Ja nie lubię jej, a ty nie lubisz Lucasa, proste?-zapytała z sarkazmem.-Tylko ty nawet nie wiesz co on napisał, a już robisz mi awanturę.-wstała i podeszła bliżej mnie.-Miło, że mi ufasz Bieber.-powiedziała i wyminęła mnie idąc w stronę drzwi. W ostatniej chwili złapałem jej nadgarstek i popchnąłem na ścianę przygniatając ją lekko.
-Ufam ci.-powiedziałem patrząc prosto w jej cudowne tęczówki.-Ale nie ufam jemu.
-Gdybyś mi ufał nie robił byś o to takiej afery.-splunęła, a w jej oczach był smutek. Zraniłem ją.
-Ufam ci.-powtórzyłem.
-Nie ufasz.
-Ufam.
-Nie prawda.
-Cholera, Cass nie denerwuj mnie,ok?-krzyknąłem na nią przez co lekko się wzdrygnęła.
-Skoro cię tak bardzo denerwuje, to czemu ze mną jesteś?-krzyczała próbując mnie odepchnąć.-Po co ze mną jesteś?-krzyczała.-Po co?
-Kurwa, bo cię kocham ok?-krzyknąłem, a ona zamilkła. Przestała się wyrywać i po prostu patrzyła na mnie zszokowana. Powiedziałem to? Akurat teraz? Ja pierdole, ale ze mnie romantyk. Czujecie ten sarkazm? Nie tak miało to wyglądać. Jak zwykle wszystko zjebałem.
Przejechałem ręką po włosach ciągnąc lekko za końcówki i unikając wzroku Cass.
-Ty co?-zapytała jakby w transie. Zakryłem twarz dłońmi i odwróciłem się do niej tyłem. Stanęła przede mną i wzięła moje ręce odsłaniając twarz dla jej oczu. Splotła nasze palce i podniosła lekko mój podbródek. Nie byłem pewien, ale kiedy tak na nią spojrzałem miałem wrażenie, że przez chwilę mignął mi jej uśmiech. Ale czy to możliwe, po tym co właśnie zrobiłem?
-Cass przepraszam, to nie tak miało być.-mówiłem.-Nie miałem ci tego mówić teraz. Miało być, no nie wiem romantycznie czy coś, a nie podczas kłótni.-zachichotała cicho, a jej policzki nabrały odcień różu. Złapała moje policzki w dłonie i pocałowała. Z pasją i oddaniem. Chciałem żeby ten pocałunek był inny. Chciałem przelać w nim wszystkie swoje uczucia. Swoją miłość.
-Też cię kocham,-szepnęła cicho i spuściła głowę. Założyłem kosmyk włosów za jej ucho i podniosłem jej głowę ponownie ją całując. Przeniosła swoje ręce na moją szyję i zaczęła się cofać, aż w końcu opadła na łóżko, a ja na nią. Zachichotała cicho i ponownie wpiła się w moje wargi. Po chwili ciężko dysząc oderwała się.
-Chce to zrobić.-powiedziała ledwo słyszalnie.
-Chcesz zrobić, co?-zapytałem zdezorientowany patrząc na nią.
-No to.-warknęła na mnie dając nacisk na ''to''.
-Nie Cass.-wstałem z niej szybko i usiadłem na łóżku drapiąc się w kark.
-Dlaczego nie?
-Bo tego wcale nie chcesz, a ja nie zamierzam cię do niczego zmuszać. A teraz dobranoc.-powiedziałem i ucałowałem jej czoło, ale kiedy się oderwałem Cass przyciągnęła mnie z powrotem do siebie i ponownie złączyła nasze usta.
-Chcę *pocałunek* się *pocałunek* z tobą *pocałunek* kochać *pocałunek*.-zaśmiałem się na jej zachowanie, bo nigdy jeszcze nie widziałem jej tak napalonej, jeśli w ogóle tak można by to nazwać.
-Cass, nie chce żebyś później tego żałowała.-próbowałem ją przekonać, ale wtedy dziewczyna usiadła na mnie okrakiem i spojrzała w moje tęczówki.
-Na prawdę tego chce.-przyznała.-Specjalnie wyszłam z łazienki w samej bieliźnie, nie zakładając koszulki,bo po co mi ona skoro musiałabym ją zaraz ściągnąć,nie?-wzruszyła ramionami jakby to było nic co by ją krępowało. Na prawdę nie wierzyłem w to co słyszę.
-Czyli to było ukantowane?-zaśmiałem się i przyciągnąłem ją bliżej siebie przez co jęknęła śmiejąc się.-Skąd miałaś pewność, że się zgodzę?-nagle uśmiech zszedł jej z twarzy.
-Jeśli nie chcesz to my nie..
-Nie chce tylko żebyś tego żałowała.-przerwałem jej.-I jeśli nie jesteś gotowa to zrozumiem. No chyba że jesteś w takim razie nie mam nic przeciwko.-zażartowałem, przez co oberwałem w ramię od śmiejącej się Cass. Złączyłem nasze usta, gładząc jej policzek i osuwając się w dół tak by mogła się na mnie położyć. Po chwili jednak przewróciłem nas tak, że teraz to ja górowałem. Moja ręka jeździła po zewnętrznej stronie ud dziewczyny. Zacząłem składać pocałunki w dół jej szyi, a Cass bawiła się moimi włosami.
-Justin.-szepnęła.
-Mhm..-mruknąłem wodząc ręką wzdłuż jej ciała, aż dotarłem do jej cudownych piersi.
-Będzie boleć?-zapytała cicho.
-Mówię ci, że jeśli nie chcesz..
-Jezu, Justin jesteś wkurzający przez ciebie stresuję się jeszcze bardziej.-warknęła, przez co się zaśmiałem.
-Postaram się być delikatny,obiecuje.-złożyłem soczysty pocałunek na jej wargach, dając jej znak, że zamierzam dotrzymać obietnicy. Ścisnąłem dłońmi jej pierś, a Cass wydała z siebie jęk podniecenia. Spojrzałem w jej oczy upewniając się, że wciąż jest tego pewna, na co ona się tylko uśmiechnęła. Wziąłem to za zgodę i szybkim ruchem odpiąłem jej stanik wciąż patrząc w jej oczy. Kiedy tylko odrzuciłem jej cześć garderoby gdzieś w głąb pokoju, dziewczyna szybko zakryła swoje piersi rękoma,a ja zachichotałem całując jej usta i szepcząc w przerwach, że jest piękna i nie musi się niczego wstydzić. Skinęła lekko i zabrała swoje ręce dając mi możliwość spojrzenia na jej idealne ciało. Pocałowałem najpierw jedną pierś, potem drugą a rękoma wodziłem po jej udach aż w końcu dotarłem do celu. Przejechałem palcami po jej majtkach, czując już jaka jest mokra. Cass lekko wzdrygnęła się pod moi dotykiem, ale po chwili odprężyła się. Czułem jak mój penis rośnie w bokserkach z podniecenia. Mam tak cholernie idealna dziewczynę. Pocałowałem ją wsuwając język do buzi bez ostrzeżenia, na co Cass zachichotała i objęła nogami moje biodra przyciągając mnie jeszcze bliżej. Jęknąłem jej w usta i poruszyłem się w górę i w dół pocierając o jej centrum. Po chwili zatrzymałem się i zatrzymałem rękę na jej majtkach i powoli zsuwałem je z jej ciała. Cass podniosła się lekko chcąc zdjąć moje majtki, co po chwili uczyniła. Przed nią ukazał się mój członek w pełnej okazałości na co przełknęła głośno ślinę. Wstałem z łóżka jak gdyby nigdy nic i uklęknąłem przy swoich spodniach wyjmując portfel. Cass spojrzała na mnie zdezorientowana, ale po chwili zrozumiała o co chodzi. Podszedłem do niej i ułożyłem się miedzy jej nogami. Założyłem prezerwatywę i kiedy wszystko było już gotowe spojrzałem ponownie w jej oczy, oczekując potwierdzenia. Uśmiechnęła się lekko układając się wygodnie pode mną i zamykając oczy. Pocałowałem jej usta nie robiąc zupełnie nic prócz trzymania swoich ust na jej.
-Gotowa?-zapytałem, po oderwaniu się od niej. Dziewczyna skinęła głową więc ponownie usadowiłem się miedzy jej nogami i powoli wchodziłem w nią. Cass syknęła cicho, a z jej oczu wypłynęło kilka łez. Otarłem je i pocałowałem oba policzki.-Mam przestać?-zapytałem widząc jaki ból jej sprawiam. Pokręciła przecząco głową i powoli zaczęła się przyzwyczajać do mojego rozmiaru. Delikatnie poruszyłem biodrami, tak by nie musiała zbytnio przeze mnie cierpieć. Cass wydała z siebie głośniejszy jęk na co się szeroko uśmiechnąłem. Po kilkunastu kolejnych pchnięciach, kiedy była już ''przyzwyczajona'' oplotła moje biodra swoimi nogami przyciągając mnie bliżej na co oboje jęknęliśmy w rozkoszy. Całowałem jej piersi, a ona mocno trzymała się moich pleców od czasu do czasu drapiąc. 
-Justin-wydyszała.-Ja zaraz dojdę.-Poruszałem biodrami jeszcze przez chwilę w przód i w tył, dopóki orgazm nie przejął naszego ciała i nie sprawił, że nie mogliśmy się poruszać.
-Kurwa, Cass.-Doszedłem głośno dysząc. Opadłem bezwładnie na ciało swojej dziewczyny, po czym z niej wyszedłem. Przez chwile jeszcze mieliśmy ciężkie oddechy i nie mogliśmy nic powiedzieć. Odwróciłem głowę, by pocałować ramię Cass i uśmiechnąłem się szeroko.
-Justin.-odezwała się, kiedy nasz oddech był już zrównany z normalnym. Przekręciłem się bok, by mieć lepszy widok na dziewczynę i spojrzałem w jej oczy.-Bardzo źle było?-zapytała niepewnie.
-To najlepszy seks jaki kiedykolwiek w życiu miałem.-powiedziałem szczerze całując jej nos.-Wiesz dlaczego?-pokręciła przecząco głową.-Bo kochałem się z osobą, do której coś czuję. Pierwszy raz w życiu.
-Czyli dzisiaj przeżyliśmy oboje swój pierwszy raz.-skomentowała z uśmiechem.
-Myślę, że tak.-powiedziałem. Pocałowała lekko moje usta i zaśmiała się.-Dobranoc.
-Dobranoc, kochanie.-powiedziałem, po czym weszliśmy pod kołdrę, a ja objąłem jej talię swoimi ramionami zapadając w głęboki sen.



Cassie

Rano obudziło mnie czyjeś chrapanie. Otworzyłam powieki przyzwyczajając się do światła i lekko poruszyłam, by wyjść z uścisku Justina.
-Jeszcze pięć minut.-jęknął ospale. Zaśmiałam się na widok tak bezbronnego Justina i dopiero wtedy naszły mnie wspomnienia z wczorajszego wieczoru. 
Całowanie > Kąpiel > SMS > Kłótnia > Wyznanie miłości > Aż w końcu seks.
Siedząc na łóżku lekko oparta o ramę przejechałam palcami po włosach Justina. Mruknął coś przez sen i oplótł rękoma moja biodra blisko mojego czułego punktu. Chłopak zaśmiał się, kiedy pod wpływem jego dotyku lekko się wzdrygnęłam.
-Jesteś cudowna.-powiedział.-Przestań się wstydzić.-pocałował moje udo i wstał powoli przecierając swoje zaspane oczy.-Dzień dobry.-mruknął przysuwając się, by złączyć nasze usta. Zaśmiałam się i lekko go odepchnęłam.
I dopiero wtedy mnie olśniło. 
SZKOŁA.
Cholera.
\
Szybko zerwałam się z łóżka nie zważając na to, że jestem naga i pobiegłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i ubrałam czyste ubrania. Wychodząc zobaczyłam Justina siedzącego na łóżku z telefonem w ręku. Usiadłam za nim i oparłam głowę o jego ramię całując jego policzek.
-Podwieziesz mnie do szkoły?-zapytałam z nadzieją. Chłopak szeroko się uśmiechnął i wskazał palcem na swoje usta. Pocałowałam go i dopiero wtedy skinął głową. Wyszliśmy z domu i weszliśmy do jego auta.
-A ty?-zapytałam.-Nie idziesz do szkoły?
-Dzisiaj zrobię sobie wolne.-powiedział.-Pojadę do domu, odświeżę się, potem przyjdzie Jackob chwilę się z nim pobawię i przyjedziemy po ciebie. Co ty na to?
-Mi pasuję.-uśmiechnęłam się szeroko i nim się zorientowałam byliśmy już pod szkołą. Pocałowałam go na pożegnanie i ruszyłam w stronę budynku. Moja mama nie będzie zadowolona, że spóźniłam się na pierwsze 2 lekcje.


***
-Dzień dobry.-powiedziałam, kiedy weszłam do klasy.-Przepraszam za spóźnienie.
-Dzień dobry Cassie. Usiądź.-Zrobiłam tak jak kazała i do końca lekcji byłam już cicho. Nie skupiałam się w ogóle nad tym co mówi. Szczerze mówiąc mało mnie to obchodziło. Dzisiejszy dzień będzie trudny do przetrwania w szczególności, że moje myśli wciąż powracają do wczorajszego wieczoru. On na prawdę powiedział, że mnie kocha. Justin Bieber powiedział, że MNIE CASSIE SPARKS KOCHA. Rozumiecie to? W dodatku uprawialiśmy seks. Seks z Justinem Bieberem, który był nieziemski. Może na początku czułam się skrępowana, ale później było już tylko lepiej. Justin był delikatny i na prawdę starał się, by było jak najbardziej doskonale.
Zdecydowanie nie mogłam sobie wyobrazić lepszego pierwszego razu.
Z rozmyśleń wyrwał mnie dzwonek, więc czym prędzej spakowałam swoje rzeczy i wyszłam z sali, by udać się do szafki.
-Cześć Cassie.-przywitała się Kate całując mój policzek.-Wszystko w porządku?-zapytała.-Bo masz dziwny uśmiech na twarzy.-Zachichotałam na jej komentarz i odwróciłam się w jej stronę, uprzednio zamykając szafkę. Złapałam ją pod ramę, by udać się na stołówkę i wszystko jej powiedzieć, ale Kate ponownie się odezwała.-Co ci się stało, że chodzisz jak pingwin?
-Zamknij się-warknęłam na nią śmiejąc się.
-Nie.!-krzyknęła. Zatkałam jej usta ręką i postukałam się w głowę.-Nie.-powiedziała ciszej, na co się zaśmiałam i kiwnęłam głową na ''tak'' po czym szybkim krokiem ruszyła na stołówkę chcąc znać każdy szczegół.

***
-Kate,Cassie-krzyknęła nauczycielka od historii. Podeszłyśmy do niej wciąż się śmiejąc, po tym jak Kate opowiedziała mi przygodę, którą przeżyła z Chrisem kiedy byli na randce.
-Tak?-zapytałam.
-Chciałabym abyście mi pomogły porozwieszać plakaty na bal.-powiedziała.-Niestety będzie przełożony i odbędzie się za 3 tygodnie.

BAL, KOMPLETNIE O NIM ZAPOMNIAŁAM.
Ciekawe czy Justin będzie chciał ze mną iść..

-Jasne, pomożemy.-Powiedziała Kate, a nauczycielka uśmiechnięta odeszła.
-Cześć.-ktoś powiedział. Odwróciłyśmy się i spotkałyśmy nikogo innego jak Lukasa.

ugh, jak ten dzieciak mnie irytuje.

-Możemy porozmawiać, Cassie?-zapytał.

-------------------------------------------------------------------------------------------

Czeeeeść :))

>>> Booosz, czułam się jakbym pisała jakiś pornol, lol
Serio, dziwnie mi się to pisało i nie wiem czy nie zawaliłam, jak tak to przepraszam, ale nie wiedziałam jak mam w ogóle zacząć i skończyć i wgl ugh, haha 

>>> Powiedział, że ją kocha, awww

>>> Nie tak planowałam ten rozdział, ale jak już zaczęłam pisać to nie mogłam przestać. Jakoś mnie tak naszło oO

>>> Jak myślicie co chce Lukas?

Do następnego :) x