Cassie.
- Mamo, umówiłam się z Kate. Wychodzę. - krzyknęłam schodząc po schodach.
- O której będziesz? - zapytała.
- Myślę, że przed północą się wyrobię.
- Bawcie się dobrze. – usłyszałam jeszcze zanim
zatrzasnęłam drzwi za sobą i szybkim krokiem wyszłam ze swojej posiadłości, gdzie
czekała już na mnie przyjaciółka. Przywitałam się z nią po czym od razu
weszłyśmy do jej samochodu i ruszyłyśmy.
Jechałyśmy już od jakiś 15 minut, a
mnie dopiero teraz nachodził lęk.
- Kate. - jęknęłam cicho.
- huh ?
- Myślisz, że to aby na pewno dobry pomysł? Czy nic nam nie grozi? Czy..
- Cassie, spokojnie. – z mojego słowotoku wyrwało
mnie wołanie przyjaciółki, która usilnie próbowała mnie przekonać, że nic nam
się nie stanie. – Zobaczysz będzie fajnie. Poznamy nowych ludzi, poczujemy się
jak w filmie, to będzie niesamowita noc. A teraz uspokój się, bo zaraz
będziemy na miejscu.
Do końca drogi siedziałam już cicho, ale w głowie miałam
mnóstwo czarnych scenariuszy. Zawsze bałam się wszystkiego, a ludzie to
wykorzystywali. Chciałam się przełamać i choć raz pokazać im, że nie jestem aż
takim tchórzem, jak wszystkim się wydaje, więc zgodziłam się pojechać z Kate
na nielegalne wyścigi.
Czy to był błąd?
Czy to był błąd?
- Jesteśmy. – powiedziała, a ja nie byłam w stanie nic z siebie wydusić po tym co zobaczyłam. Przecież to było całkowite odludzie! No ale czego ja się spodziewałam skoro są to NIELEGALNE wyścigi. Było mnóstwo osób. Chłopacy mieli czarne skórzane kurtki i dżinsy, dziewczyny natomiast były ubrane bardzo skąpo, jakby dopiero co wyszły z klubu ze striptizem.
-Cassie, słuchaj jeśli nie chcesz iść to zrozumiem, wiem
jakie to dla ciebie… - zaczęła.
- Nie. Jest w porządku, dam radę. – uśmiechnęłam się blado do
przyjaciółki i szybkim choć niepewnym krokiem wyszłam z samochodu. Kate
podeszła do mnie, chwytając mnie za rękę. Zgaduję, że po to by zaprowadzić nas na trybuny lub coś w tym stylu, ale niestety rozczarowałam się, gdy
nie zobaczyłam żadnego miejsca do siedzenia, a wszystkie oczy były skierowane wprost na nas, gdyż nie byłyśmy ubrane jak
wszyscy wokół nas. Miałyśmy na sobie zwykłe dżinsy, bluzkę z krótkim rękawem
oraz kurtkę, ja wzięłam również szal ponieważ wieczory bywają chłodne, a nie
chciałam być chora.
-Nie zwracaj na nich uwagi, w końcu przestaną.
-Też się boisz, prawda? – spytałam niepewnie, choć znałam
odpowiedź.
– Tak, ale nie możemy dać po sobie poznać, że jesteśmy tu pierwszy
raz, rozumiesz? Zachowujmy się naturalnie.
- Okej –to jedyne co zdołałam z siebie wtedy wydusić.
Wiedziałam, że muszę się ogarnąć, bo przecież każdy na nas patrzy, a nie
darowałabym sobie gdyby Kate coś się stało z mojego powodu.
-Patrz kto tam stoi, ugh.–spojrzałam w kierunku, w którym
pokazywała i naszło mnie na wymioty. Stała tam nasza ulubiona dziewczyna ze
szkoły – Olivia. Wyczuliście ten sarkazm? Na naszych oczach obmacywała się z
jakimś kolesiem, którego nie byłam w stanie zobaczyć bo stał do nas
tyłem, natomiast gdy Olivia spojrzała w naszym kierunku jeszcze bardziej
pokazując nam, że ten chłopak należy do niej włożyła mu język do buzi.
- Ugh, to jest ohydne. - mruknęłam z obrzydzeniem.
- Masz rację, ale to właśnie jej musimy udowodnić, że nie
jesteśmy tchórzami pamiętasz?
- Oczywiście mamo – roześmiałyśmy się i udałyśmy się w
kierunku naszej ‘przyjaciółki’. Dziewczyna mimo, iż wiedziała, że stoimy obok, postanowiła nie zwracać na nas uwagi i dalej zajmować się swoją nową zdobyczą.
- Justin – ktoś zawołał, przez co chłopak natychmiast
oderwał się od Olivi.
Dziewczyna niezadowolona z tego z powrotem przyciągnęła chłopaka do siebie i zaatakowała jego usta.
Dziewczyna niezadowolona z tego z powrotem przyciągnęła chłopaka do siebie i zaatakowała jego usta.
- Mam wyścig, więc daj mi
spokój. Do zobaczenia później – mrugnął do niej i odszedł.
- No no no, proszę, proszę, kto nas zaszczycił swoją
obecnością. - dziewczyna uśmiechnęła się triumfalnie.
- Daruj sobie okej? Nie przyszłyśmy patrzeć tu na ciebie. – powiedziała Kate śmiejąc się jej prosto w twarz, a Olivia zamilkła. Przybiłam
z Kate piątkę tak, by dziewczyna nie widziała i skupiłyśmy się na tym co się
działo dookoła.
Justin
- Justin – usłyszałem wołanie mojego kumpla Chrisa, więc
natychmiast oderwałem się od tej suki, ale ta nie odpuściła i z powrotem
przywarła swoimi ustami do moich.
- Mam wyścig, więc daj mi spokój.
Do zobaczenia później.– mrugnąłem do niej i szybkim krokiem
podszedłem do kumpla, który zdążył już przygotować mój samochód do wyścigu.
- Wszystko jest sprawdzone, daj czadu chłopie.–uścisnęliśmy się po męsku i ruszyłem w stronę swojego auta. Widziałem jak do
samochodów obok zasiadają kierowcy, na co automatycznie się roześmiałem.
Myśleli, że ze mną wygrają? Dobry żart.
Nagle rozległ się strzał.
Nagle rozległ się strzał.
-Gotowi?–Wszystkie samochody uruchomiły silniki, dodając
gaz .
- Dajesz Justin! Kochanie jesteś najlepszy! – usłyszałem
krzyk dziewczyny, z którą przed chwilą się całowałem. Jejku jaka ta dziewczyna
jest żenująca, nie ma do siebie za grosz szacunku, w dodatku myśli że między
nami coś jest. Cóż, właściwie to jest - seks. Nic poza tym.
- Start – rozległ się kolejny strzał i wszystkie auta
ruszyły. Śmiesznie było patrzeć jak już na starcie każdy samochód próbował
mnie wyprzedzić. Uwielbiam ten widok .
Cassie.
Obserwowałyśmy każdy samochód, ale tylko jeden zwracał moją
szczególną uwagę. Był to samochód Justina. Ten chłopak był naprawdę dobrym
kierowcą. Już po kilku minutach stał na mecie, dopiero chwilę potem dołączyły
do niego inne samochody. Nie wiem jak to zrobił, ale byłam pod wrażeniem. Ludzie krzyczeli i
gratulowali mu. Jedną z tych osób była
również Olivia, która od razu rzuciła mu się na szyję, jednak on nie był tym
zachwycony, odepchnął ją delikatnie na bok i przybił piątkę z jakimiś
chłopakami. W pewnym momencie usłyszałyśmy głośny warkot silnika. Wszyscy
odwrócili się w tamtą stronę, a my zaciekawione podeszłyśmy bliżej. Z samochodu
wyszedł chłopak mający może z 20 lat. Podszedł do grupki, która zdążyła się już
rozstąpić i wlepił swój wzrok w Justina.
- Bieber, czyżbyś wygrał?
- Czego tu szukasz
Jason? – odparł stanowczo Justin, co przykuło uwagę wszystkich zgromadzonych.
- Czego ja tu szukam?– zaśmiał się. - Przyszedłem by się z
tobą zmierzyć. Słyszałem, że wróciłeś znów do wyścigów, więc pomyślałem, że może
moglibyśmy spróbować, co? Kumplu, nie daj się prosić. – cwany uśmieszek nie
schodził mu z twarzy.
- Podaj miejsce i czas, kochanie. - zakpił z niego Justin.
- Za miesiąc o tej samej porze. Połamania nóg, kolego.
-Oh, na prawdę chcesz przygotowywać się aż miesiąc na wyścig
ze mną? Nie myślałem, że z ciebie taki mięczak McCann .
- Jeszcze zobaczymy, kto tu jest mięczakiem. – Wydawało mi
się, albo ten Jason się trochę wkurzył. Co im tak zależy na tych wyścigach? Co
znaczyło, że Justin ZNÓW wrócił? To znaczy, że miał przerwę? Z zamyśleń wyrwała mnie Kate.
- Cassie, wracamy? - zapytała przyjaciółka. Z tego wszystkiego kompletnie
zapomniałam, która godzina. Spojrzałam na
wyświetlacz telefonu. No pięknie, 5 nieodebranych połączeń od mamy, jestem
uziemiona.
- Mama mnie zabije, chodźmy stąd. – Kiedy mijałyśmy grupkę, która nadal stała przy zwycięskim chłopaku, ktoś chwycił moje ramie przez co
automatycznie obróciłam się w jego stronę. Przede mną stał chłopak o ciemnych
oczach i dłuższych brązowych włosach, był wysoki i wysportowany. Dopiero po
chwili uświadomiłam sobie, że to musi być kolega Justina, który sprawdzał jego
auto, tylko dlaczego mnie zaczepił ?
- Cześć, przepraszam, ale upuściłaś swój szalik – uśmiechnął
się do mnie, a mnie przeszła fala gorąca. Na moje policzki na pewno wdarł się
odcień różu, ale musiałam zachować powagę.
- Emm, dziękuję ja…ja.. - zaczęłam się jąkać przez co chłopak
zaśmiał się z mojej reakcji.
- Nie ma sprawy, jestem Chris.
- A ja Cassie. – uśmiechnęłam się lekko i dopiero wtedy
poczułam na sobie wzrok Justina i Olivi. Jaki oni mieli problem?
- Ładne imie, a ta pani to.. – powiedział wskazując za moje
plecy na moją przyjaciółkę.
- Jestem Kate, miło mi cię poznać Chris. – Tak bardzo
zazdrościłam jej tego jak potrafi się opanować i swobodnie rozmawiać z każdym
chłopakiem.
-Hej, może wpadniecie jutro na imprezę, co? Urządzamy ją z
powodu powrotu Justina do wyścigów, na pewno będzie miło, to jak?
- Jutro chyba nie..
- Z wielką przyjemnością Chris, na pewno będziemy, prawda
Cassie ?
- Tak, własnie. Na pewno będziemy. – uśmiechnełam się od
niechcenia, mając ochotę zabić przyjaciółkę, że zgodziła się pójść. Przecież my
ich nawet nie znamy, co ona sobie wyobrażała?
- Podajcie mi swoje
numery, a napisze wam adres.
-Jasne, proszę. – Kate podała telefon chłopakowi by ten
wpisał swój numer a potem odwrotnie, po czym szturchnęła mnie bym podała
również swój, tak też zrobiłam.
-Dziękuję, zaraz wyśle wam adres. Do zobaczenia jutro. – ostatni raz obdarzył nas uśmiechem i odszedł, a my ruszyłyśmy w stronę auta
Kate.
Kiedy dotarłyśmy pod mój dom, pożegnałam się z przyjaciółką
i po cichu weszłam do domu, ponieważ było już po pierwszej. Nie chciałam by mama
zobaczyła, o której wracam. Miałam nadzieję, że już śpi, ale niestety. Gdy
chciałam ruszyć w stronę schodów do mojego pokoju, ktoś zagrodził mi drogę.
- O której miałaś być? Wiesz jak się o ciebie martwiłam?
Czemu nie odbierasz telefonu? Mogłaś mnie chociaż uprzedzić, że będziesz
później, nie martwiłabym się..
-Przepraszam, trochę się zasiedziałyśmy i straciłyśmy
poczucie czasu. – uśmiechnęłam się, by jakoś złagodzić sytuacje i by jak
najszybciej zakończyć tą rozmowę. Jedyne o czym teraz marzyłam to by znaleźć
się już w swoim łóżku i odlecieć do krainy marzeń.
-Po prostu następnym razem proszę cię odbieraj telefon.
Martwiłam się.
-Wiem, wiem przepraszam. Mogę już iść? Jestem zmęczona.
-Jasne, dobranoc kochanie –powiedziała ściskając mnie w
swoich ramionach i odeszła do swojej sypialni. Ja podążyłam na górę, wzięłam
szybki odświeżający prysznic i rzuciłam się na łóżko. Wzięłam telefon, by sprawdzić
która godzina i zobaczyłam sms’a od nieznanego numeru. Otworzyłam wiadomość i
ujrzałam adres jutrzejszej imprezy. Przez głowę przeszła mi jedna myśl, czy ja aby na pewno chciałam na nią iść?
Szybko odpisałam Chrisowi zwykłe ‘dziekuje’ i ułożyłam się wygodnie by móc
zasnąć. Czułam, że jutro czeka mnie ciężki dzień…
Justin
- Kto to był? – zaciekawiony zapytałem Chrisa, któremu
uśmiech nie schodził z twarzy.
- Kto? One? – pokazał w kierunku dziewczyn, o których
mówiłem.
-Tak, one. Kim są?
-Nie wiem stary, ale ta Kate jest nie zła, więc zaprosiłem
je jutro na imprezę.
-Chris wraca do zabawy?–zaśmiałem się i lekko
sztuchnąłem przyjaciela.
-Oszalałeś. Chce ją po prostu poznać. Ty też mógłbyś coś
zmienić, zamiast uganiać się za każda laską, nie szkoda ci ich ?
- Stary, mogę mieć każdą. Po co mam coś zmieniać?– zaśmiałem się i odwróciłem w strone Olivi, która rozmawiała z jakąś koleżanką. – Prawda kochanie? – po czym wpiłem się w jej usta.
- Yhh, jesteście obrzydliwi. Idźcie z tym gdzie indziej, proszę.–zaśmiałem się i puściłem dziewczynę.
-Tak właśnie zrobimy, dzięki stary za dzisiaj. Strzałka! – Pożegnałem się z kumplem i pociągnąłem ‘swoją dziewczynę’ do samochodu by móc
ruszyć do jej domu po swoją wygraną.
- Skarbie, byłeś cudowny. Wiedziałam, że uda ci się wygrać
ten wyścig. Ciebie nikt nie może pokonać. Jesteś..
- Możesz się wreszcie zamknąć? Prowadzę, nie mam ochoty na
wysłuchiwanie cię, jasne?– odwróciłem się by na chwilę spojrzeć w jej oczy.
Uwielbiałem czuć dominacje. To, że każda laska na mnie leciała i to ja górowałem. To takie ekscytujące, nie? Dziewczyna do samego końca nie odezwała się ani
słowem. Kiedy wyszliśmy z samochodu, od razu udaliśmy się do jej mieszkania
przechodząc do rzeczy.
Dobra, gotowa? – rzuciłem i szybko
wpiłem się w jej usta, dotykając każdej części jej ciała.
Kiedy skończyliśmy podniosłem swoje ubrania z ziemi, ubrałem się i poszedłem w stronę wyjścia, by wrócić do domu .
Kiedy skończyliśmy podniosłem swoje ubrania z ziemi, ubrałem się i poszedłem w stronę wyjścia, by wrócić do domu .
-Już wychodzisz? – usłyszałem za sobą zdziwiony głos .
-A na co ci to wygląda? – Nigdy nie miałem szacunku
do ludzi, nie wspominając o osobach, które same do siebie szacunku nie miały.
Każde moje ‘dziewczyny’ były mi potrzebne tylko do jednego. Nigdy się nimi nie
przejmowałem, a one i tak chciały ze mną być. Pokręcone, nie?
-Myślałam, że zostaniesz dziś dłużej.
- No cóż, to źle myślałaś. Zadzwonię. – powiedziałem i
zatrzasnąłem drzwi za sobą. Jadąc do domu miałem obraz jutrzejszej imprezy w
głowie. Już na samą myśl o niej, pojawiał się uśmiech na mojej twarzy. Lubiłem
imprezy Chrisa, bo zawsze było mnóstwo gorących lasek, dużo alkoholu..
Na rozluźnienie taka impreza jest idealna. Mimo, że większość chłopaków nie
pogardziłoby taką ilością ślicznych dziewczyn, Chris miał to gdzieś. Pieprzony
romantyk. Czekał na tą jedyną i mimo, że był moim kumplem, jego podejście do
miłości mnie śmieszyło. Może dlatego, że nie wierze w nią? Nim się zorientowałem byłem już pod domem.
Wszedłem do środka i od razu rzucił mi się zapach ciasta mojej mamy.
- Wróciłem. Co tak pachnie?
- O, cześć kochanie. Upiekłam twoje ulubione ciasto, bo jutro
mamy gości.
- Pieczesz o tak później porze? I jakich gości?– zapytałem z zaciekawieniem.
-Oh, przyjdzie moja koleżanka z pracy wraz z rodziną. Chciała bym uszyła jej córce sukienkę na bal.
- Jej córce?– powiedziałem z uśmiechem i podniosłem jedną
brew, przez co mama mnie skarciła.
-Oh, Justin. Choć raz mógłbyś się zachować dojrzale.
-Przecież nic nie zrobiłem. Poza tym hey, potrafie być
dojrzały.
- Cokolwiek. Chcę żebyś jutro był z nami na obiedzie i nie
robił głupot, rozumiemy się?
- Tak, pani kapitan. Dobranoc. – ucałowałem mamę w policzek
i poszedłem do swojego pokoju. Wziąłem prysznic i od razu ułożyłem się by usnąć.
Rano czekał mnie ciężki dzień.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hey ,to moje pierwsze opowiadanie.
Zdaje sobie sprawę ,że pewnie jest masa błędów,
ale mam nadzieję ,że wkrótce będzie coraz lepiej . :)
+ Piszę,bo lubię.
Mam nadzieję ,że komuś się spodoba.
Kolorowych .! :D