wtorek, 5 listopada 2013

Rozdział 1

Cassie.
 

- Mamo, umówiłam się z Kate. Wychodzę. - krzyknęłam schodząc po schodach.
- O której będziesz? - zapytała.
- Myślę, że przed północą się wyrobię.
- Bawcie się dobrze. – usłyszałam jeszcze zanim zatrzasnęłam drzwi za sobą i szybkim krokiem wyszłam ze swojej posiadłości, gdzie czekała już na mnie przyjaciółka. Przywitałam się z nią po czym od razu weszłyśmy do jej samochodu i ruszyłyśmy.
 Jechałyśmy już od jakiś 15 minut, a mnie dopiero teraz nachodził lęk.
- Kate. - jęknęłam cicho.
- huh ?
- Myślisz, że to aby na pewno dobry pomysł? Czy nic nam nie grozi? Czy..
- Cassie, spokojnie. – z mojego słowotoku wyrwało mnie wołanie przyjaciółki, która usilnie próbowała mnie przekonać, że nic nam się nie stanie. – Zobaczysz będzie fajnie. Poznamy nowych ludzi, poczujemy się jak w filmie, to będzie niesamowita noc. A teraz uspokój się, bo zaraz będziemy na miejscu.
Do końca drogi siedziałam już cicho, ale w głowie miałam mnóstwo czarnych scenariuszy. Zawsze bałam się wszystkiego, a ludzie to wykorzystywali. Chciałam się przełamać i choć raz pokazać im, że nie jestem aż takim tchórzem, jak wszystkim się wydaje, więc zgodziłam się pojechać z Kate na nielegalne wyścigi.

Czy to był błąd?

- Jesteśmy. – powiedziała, a ja nie byłam w stanie nic z siebie wydusić po tym co zobaczyłam. Przecież to było całkowite odludzie! No ale czego ja się spodziewałam skoro są to NIELEGALNE wyścigi. Było mnóstwo osób. Chłopacy mieli czarne skórzane kurtki  i dżinsy, dziewczyny natomiast były ubrane bardzo skąpo, jakby dopiero co wyszły z klubu ze striptizem.
-Cassie, słuchaj jeśli nie chcesz iść to zrozumiem, wiem jakie to dla ciebie… - zaczęła.
- Nie. Jest w porządku, dam radę. – uśmiechnęłam się blado do przyjaciółki i szybkim choć niepewnym krokiem wyszłam z samochodu. Kate podeszła do mnie, chwytając mnie za rękę. Zgaduję, że po to by zaprowadzić nas na trybuny lub coś w tym stylu, ale niestety rozczarowałam się, gdy nie zobaczyłam żadnego miejsca do siedzenia, a wszystkie oczy były skierowane  wprost na nas, gdyż nie byłyśmy ubrane jak wszyscy wokół nas. Miałyśmy na sobie zwykłe dżinsy, bluzkę z krótkim rękawem oraz kurtkę, ja wzięłam również szal ponieważ wieczory bywają chłodne, a nie chciałam być chora.
-Nie zwracaj na nich uwagi, w końcu przestaną.
-Też się boisz, prawda? – spytałam niepewnie, choć znałam odpowiedź. 
– Tak, ale nie możemy dać po sobie poznać, że jesteśmy tu pierwszy raz, rozumiesz? Zachowujmy się naturalnie.
- Okej –to jedyne co zdołałam z siebie wtedy wydusić. Wiedziałam, że muszę się ogarnąć, bo przecież każdy na nas patrzy, a nie darowałabym sobie gdyby Kate coś się stało z mojego powodu.
-Patrz kto tam stoi, ugh.–spojrzałam w kierunku, w którym pokazywała i naszło mnie na wymioty. Stała tam nasza ulubiona dziewczyna ze szkoły – Olivia. Wyczuliście ten sarkazm? Na naszych oczach obmacywała się z jakimś kolesiem, którego nie byłam w stanie zobaczyć bo stał do nas tyłem, natomiast gdy Olivia spojrzała w naszym kierunku jeszcze bardziej pokazując nam, że ten chłopak należy do niej włożyła mu język do buzi.
- Ugh, to jest ohydne. - mruknęłam z obrzydzeniem.
- Masz rację, ale to właśnie jej musimy udowodnić, że nie jesteśmy tchórzami pamiętasz?
- Oczywiście mamo – roześmiałyśmy się i udałyśmy się w kierunku naszej ‘przyjaciółki’. Dziewczyna mimo, iż wiedziała, że stoimy obok, postanowiła nie zwracać na nas uwagi i dalej zajmować się swoją nową zdobyczą.
- Justin – ktoś zawołał, przez co chłopak natychmiast oderwał się od Olivi.
Dziewczyna niezadowolona z tego z powrotem przyciągnęła chłopaka do siebie i zaatakowała jego usta.
- Mam wyścig, więc daj mi spokój. Do zobaczenia później – mrugnął do niej i odszedł.
- No no no, proszę, proszę, kto nas zaszczycił swoją obecnością. - dziewczyna uśmiechnęła się triumfalnie.
- Daruj sobie okej? Nie przyszłyśmy patrzeć tu na ciebie. – powiedziała Kate śmiejąc się jej prosto w twarz, a Olivia zamilkła. Przybiłam z Kate piątkę tak, by dziewczyna nie widziała i skupiłyśmy się na tym co się działo dookoła.

 
Justin
 
- Justin – usłyszałem wołanie mojego kumpla Chrisa, więc natychmiast oderwałem się od tej suki, ale ta nie odpuściła i z powrotem przywarła swoimi ustami do moich.
- Mam wyścig, więc daj mi spokój. Do zobaczenia później.– mrugnąłem do niej i szybkim krokiem podszedłem do kumpla, który zdążył już przygotować mój samochód do wyścigu.
- Wszystko jest sprawdzone, daj czadu chłopie.–uścisnęliśmy się po męsku i ruszyłem w stronę swojego auta. Widziałem jak do samochodów obok zasiadają kierowcy, na co automatycznie się roześmiałem. Myśleli, że ze mną wygrają? Dobry żart.
Nagle rozległ się strzał.
-Gotowi?–Wszystkie samochody uruchomiły silniki, dodając gaz .
- Dajesz Justin! Kochanie jesteś najlepszy! – usłyszałem krzyk dziewczyny, z którą przed chwilą się całowałem. Jejku jaka ta dziewczyna jest żenująca, nie ma do siebie za grosz szacunku, w dodatku myśli że między nami coś jest. Cóż, właściwie to jest - seks. Nic poza tym. 
- Start – rozległ się kolejny strzał i wszystkie auta ruszyły. Śmiesznie było patrzeć jak już na starcie każdy samochód próbował mnie wyprzedzić. Uwielbiam ten widok .

Cassie.

Obserwowałyśmy każdy samochód, ale tylko jeden zwracał moją szczególną uwagę. Był to samochód Justina. Ten chłopak był naprawdę dobrym kierowcą. Już po kilku minutach stał na mecie, dopiero chwilę potem dołączyły do niego inne samochody. Nie wiem jak to zrobił, ale byłam pod wrażeniem. Ludzie krzyczeli i gratulowali mu. Jedną  z tych osób była również Olivia, która od razu rzuciła mu się na szyję, jednak on nie był tym zachwycony, odepchnął ją delikatnie na bok i przybił piątkę z jakimiś chłopakami. W pewnym momencie usłyszałyśmy głośny warkot silnika. Wszyscy odwrócili się w tamtą stronę, a my zaciekawione podeszłyśmy bliżej. Z samochodu wyszedł chłopak mający może z 20 lat. Podszedł do grupki, która zdążyła się już rozstąpić i wlepił swój wzrok w Justina.
- Bieber, czyżbyś wygrał?
- Czego tu szukasz Jason? – odparł stanowczo Justin, co przykuło uwagę wszystkich zgromadzonych.
- Czego ja tu szukam?– zaśmiał się. - Przyszedłem by się z tobą zmierzyć. Słyszałem, że wróciłeś znów do wyścigów, więc pomyślałem, że może moglibyśmy spróbować, co? Kumplu, nie daj się prosić. – cwany uśmieszek nie schodził mu z twarzy.
- Podaj miejsce i czas, kochanie. - zakpił z niego Justin. 
- Za miesiąc o tej samej porze. Połamania nóg, kolego.
-Oh, na prawdę chcesz przygotowywać się aż miesiąc na wyścig ze mną? Nie myślałem, że z ciebie taki mięczak McCann .
- Jeszcze zobaczymy, kto tu jest mięczakiem. – Wydawało mi się, albo ten Jason się trochę wkurzył. Co im tak zależy na tych wyścigach? Co znaczyło, że Justin ZNÓW wrócił? To znaczy, że miał przerwę?  Z zamyśleń wyrwała mnie Kate.
- Cassie, wracamy? - zapytała przyjaciółka. Z tego wszystkiego kompletnie zapomniałam, która godzina. Spojrzałam  na wyświetlacz telefonu. No pięknie, 5 nieodebranych połączeń od mamy, jestem uziemiona.
- Mama mnie zabije, chodźmy stąd. – Kiedy mijałyśmy grupkę, która nadal stała przy zwycięskim chłopaku, ktoś chwycił moje ramie przez co automatycznie obróciłam się w jego stronę. Przede mną stał chłopak o ciemnych oczach i dłuższych brązowych włosach, był wysoki i wysportowany. Dopiero po chwili uświadomiłam sobie, że to musi być kolega Justina, który sprawdzał jego auto, tylko dlaczego mnie zaczepił ?
- Cześć, przepraszam, ale upuściłaś swój szalik – uśmiechnął się do mnie, a mnie przeszła fala gorąca. Na moje policzki na pewno wdarł się odcień różu, ale musiałam zachować powagę.
- Emm, dziękuję ja…ja.. -  zaczęłam się jąkać przez co chłopak zaśmiał się z mojej reakcji.
- Nie ma sprawy, jestem Chris.
- A ja Cassie. – uśmiechnęłam się lekko i dopiero wtedy poczułam na sobie wzrok Justina i Olivi. Jaki oni mieli problem?
- Ładne imie, a ta pani to.. – powiedział wskazując za moje plecy na moją przyjaciółkę.
- Jestem Kate, miło mi cię poznać Chris. – Tak bardzo zazdrościłam jej tego jak potrafi się opanować i swobodnie rozmawiać z każdym chłopakiem.
-Hej, może wpadniecie jutro na imprezę, co? Urządzamy ją z powodu powrotu Justina do wyścigów, na pewno będzie miło, to jak?
- Jutro chyba nie..
- Z wielką przyjemnością Chris, na pewno będziemy, prawda Cassie ?
- Tak, własnie. Na pewno będziemy. – uśmiechnełam się od niechcenia, mając ochotę zabić przyjaciółkę, że zgodziła się pójść. Przecież my ich nawet nie znamy, co ona sobie wyobrażała?
- Podajcie mi swoje numery, a napisze wam adres.
-Jasne, proszę. – Kate podała telefon chłopakowi by ten wpisał swój numer a potem odwrotnie, po czym szturchnęła mnie bym podała również swój, tak też zrobiłam.
-Dziękuję, zaraz wyśle wam adres. Do zobaczenia jutro. – ostatni raz obdarzył nas uśmiechem i odszedł, a my ruszyłyśmy w stronę auta Kate.
Kiedy dotarłyśmy pod mój dom, pożegnałam się z przyjaciółką i po cichu weszłam do domu, ponieważ było już po pierwszej. Nie chciałam by mama zobaczyła, o której wracam. Miałam nadzieję, że już śpi, ale niestety. Gdy chciałam ruszyć w stronę schodów do mojego pokoju, ktoś zagrodził mi drogę.
- O której miałaś być? Wiesz jak się o ciebie martwiłam? Czemu nie odbierasz telefonu? Mogłaś mnie chociaż uprzedzić, że będziesz później, nie martwiłabym się..
-Przepraszam, trochę się zasiedziałyśmy i straciłyśmy poczucie czasu. – uśmiechnęłam się, by jakoś złagodzić sytuacje i by jak najszybciej zakończyć tą rozmowę. Jedyne o czym teraz marzyłam to by znaleźć się już w swoim łóżku i odlecieć do krainy marzeń.
-Po prostu następnym razem proszę cię odbieraj telefon. Martwiłam się.
-Wiem, wiem przepraszam. Mogę już iść? Jestem zmęczona.
-Jasne, dobranoc kochanie –powiedziała ściskając mnie w swoich ramionach i odeszła do swojej sypialni. Ja podążyłam na górę, wzięłam szybki odświeżający prysznic i rzuciłam się na łóżko. Wzięłam telefon, by sprawdzić która godzina i zobaczyłam sms’a od nieznanego numeru. Otworzyłam wiadomość i ujrzałam adres jutrzejszej imprezy. Przez głowę przeszła mi jedna myśl, czy ja aby na pewno chciałam na nią iść? Szybko odpisałam Chrisowi zwykłe ‘dziekuje’ i ułożyłam się wygodnie by móc zasnąć. Czułam, że jutro czeka mnie ciężki dzień…

Justin

- Kto to był? – zaciekawiony zapytałem Chrisa, któremu uśmiech nie schodził z twarzy.
- Kto? One? – pokazał w kierunku dziewczyn, o których mówiłem.
-Tak, one. Kim są?
-Nie wiem stary, ale ta Kate jest nie zła, więc zaprosiłem je jutro na imprezę.
-Chris wraca do zabawy?–zaśmiałem się i lekko sztuchnąłem przyjaciela.
-Oszalałeś. Chce ją po prostu poznać. Ty też mógłbyś coś zmienić, zamiast uganiać się za każda laską, nie szkoda ci ich ?
- Stary, mogę mieć każdą. Po co mam coś zmieniać?– zaśmiałem się i odwróciłem w strone Olivi, która rozmawiała z jakąś koleżanką. – Prawda kochanie? – po czym wpiłem się w jej usta.
- Yhh, jesteście obrzydliwi. Idźcie z tym gdzie indziej, proszę.–zaśmiałem się i puściłem dziewczynę.
-Tak właśnie zrobimy, dzięki stary za dzisiaj. Strzałka! – Pożegnałem się z kumplem i pociągnąłem ‘swoją dziewczynę’ do samochodu by móc ruszyć do jej domu po swoją wygraną.
- Skarbie, byłeś cudowny. Wiedziałam, że uda ci się wygrać ten wyścig. Ciebie nikt nie może pokonać. Jesteś..
- Możesz się wreszcie zamknąć? Prowadzę, nie mam ochoty na wysłuchiwanie cię, jasne?– odwróciłem się by na chwilę spojrzeć w jej oczy. Uwielbiałem czuć dominacje. To, że każda laska na mnie leciała i to ja górowałem. To takie ekscytujące, nie? Dziewczyna do samego końca nie odezwała się ani słowem. Kiedy wyszliśmy z samochodu, od razu udaliśmy się do jej mieszkania przechodząc do rzeczy.
Dobra, gotowa? – rzuciłem i szybko wpiłem się w jej usta, dotykając każdej części jej ciała.

 Kiedy skończyliśmy podniosłem swoje ubrania z ziemi, ubrałem się i poszedłem w stronę wyjścia, by wrócić do domu .
-Już wychodzisz? – usłyszałem za sobą zdziwiony głos .
-A na co ci to wygląda? – Nigdy nie miałem szacunku do ludzi, nie wspominając o osobach, które same do siebie szacunku nie miały. Każde moje ‘dziewczyny’ były mi potrzebne tylko do jednego. Nigdy się nimi nie przejmowałem, a one i tak chciały ze mną być. Pokręcone, nie?
-Myślałam, że zostaniesz dziś dłużej.
- No cóż, to źle myślałaś. Zadzwonię. – powiedziałem i zatrzasnąłem drzwi za sobą. Jadąc do domu miałem obraz jutrzejszej imprezy w głowie. Już na samą myśl o niej, pojawiał się uśmiech na mojej twarzy. Lubiłem imprezy Chrisa, bo zawsze było mnóstwo gorących lasek, dużo alkoholu.. Na rozluźnienie taka impreza jest idealna. Mimo, że większość chłopaków nie pogardziłoby taką ilością ślicznych dziewczyn, Chris miał to gdzieś. Pieprzony romantyk. Czekał na tą jedyną i mimo, że był moim kumplem, jego podejście do miłości mnie śmieszyło. Może dlatego, że nie wierze w nią?  Nim się zorientowałem byłem już pod domem. Wszedłem do środka i od razu rzucił mi się zapach ciasta mojej mamy.
- Wróciłem. Co tak pachnie?
- O, cześć kochanie. Upiekłam twoje ulubione ciasto, bo jutro mamy gości.
- Pieczesz o tak później porze? I jakich gości?– zapytałem z zaciekawieniem.
-Oh, przyjdzie moja koleżanka z pracy wraz z rodziną. Chciała bym uszyła jej córce sukienkę na bal.
- Jej córce?– powiedziałem z uśmiechem i podniosłem jedną brew, przez co mama mnie skarciła.
-Oh, Justin. Choć raz mógłbyś się zachować dojrzale.
-Przecież nic nie zrobiłem. Poza tym hey, potrafie być dojrzały.
- Cokolwiek. Chcę żebyś jutro był z nami na obiedzie i nie robił głupot, rozumiemy się?
- Tak, pani kapitan. Dobranoc. – ucałowałem mamę w policzek i poszedłem do swojego pokoju. Wziąłem prysznic i od razu ułożyłem się by usnąć. Rano czekał mnie ciężki dzień.

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Hey ,to moje pierwsze opowiadanie.
Zdaje sobie sprawę ,że pewnie jest masa błędów,
ale mam nadzieję ,że wkrótce będzie coraz lepiej . :)

+ Piszę,bo lubię.
Mam nadzieję ,że komuś się spodoba.

Kolorowych .! :D